Opadły już emocje związane z wydanym przez Trybunał Konstytucyjny wyrokiem w sprawie zgodności z Konstytucją RP art. 4a ust. 1 pkt 2) ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. W związku z tym można spokojnie zastanowić się nad trafnością argumentów podnoszonych przez osoby, które z tym orzeczeniem się nie zgadzają.
Jednym z fundamentalnych argumentów, który miałby przemawiać za dopuszczalnością dokonania aborcji w sytuacji gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest stwierdzenie, że „nie wiadomo kiedy zaczyna się życie”. Moim zdaniem sprawa ta nie podlega dyskusji i życie zaczyna się w momencie połączenia komórek. Wszak w tym momencie powstaje niepowtarzalny kod DNA, a zarodek zaczyna się rozwijać. Nawet jeżeli jednak zgodzić się z liberałami, iż nie wiadomo dokładnie kiedy zaczyna się życie, to uznać trzeba, że jest to argument nie za dopuszczalnością aborcji, ale przeciwko. Moim zdaniem należy stosować zasadę In dubio pro vita, czyli w razie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść życia. Skoro nie wiemy czy dany organizm żyje, to nie możemy wykonać czynności, które niewątpliwie życia go pozbawią.
Spójrzmy jednak na ten argument z drugiej strony i zastanówmy się jakie konsekwencje byłyby gdybyśmy przyjęli, że skoro są wątpliwości czy dana osoba żyje, przyjęli, że nie. Jak należałoby w takiej sytuacji potraktować osobę, która uległa wypadkowi, leży i nie oddycha? W takiej sytuacji większość ludzi przyjmuje instynktownie wręcz zasadę In dubio pro vita i spieszy ratować tę osobę.
Nie przekonuje mnie też twierdzenie, iż dane dziecko i tak umrze po urodzeniu więc można dokonać aborcji. Tak jak przy analizie poprzedniego argumentu spróbujmy zastosować go wobec osób urodzonych. Czy widząc ciężko chorego dziadka, którego kres życia niechybnie się zbliża postulujemy zabicie go bo i tak wkrótce umrze? Nie. Nie trafia więc do mnie jednak argument, który można w zasadzie sprowadzić do twierdzenia „zabijmy kogoś żeby nie umarł”. Cóż, cierpienie, choroby i śmierć są częścią naszego życia, czy nam się to podoba, czy nie.
Co ciekawe zwolennicy tego argumentu są jednocześnie bardzo często przeciwnikami stosowania kary śmierci. W tym drugim przypadku pojawia się argument, iż Sąd może pomylić się i skazać niewinną osobę. Oczywiście trzeba zgodzić się z tym, że pomyłki sądowe się zdarzają, ale… pomyłki lekarzy wykonujących badania prenatalne też. Dlaczego więc argument, który ma zastosowanie wobec potencjalnych przestępców nie ma zastosowania wobec nienarodzonych?
Kolejnym argumentem, który miałby być argumentem za legalnością aborcji jest to, że nikogo nie można zmuszać do heroizmu i wieloletniej opieki nad chorym dzieckiem. Przyłóżmy ten argument do dzieci, które nabawiły się niepełnosprawności po urodzeniu albo w wieku dorosłym. Nie brzmi to już tak dobrze, prawda? Jako społeczeństwo godzimy się z tym, że osobom chorym i niepełnosprawnym należy poświęcić czas i zapewnić opiekę. Groźnym twierdzeniem jest powtarzanie, że rozwiązaniem „problemu” opieki nad chorym lub niepełnosprawnym jest pozbawienie go życia, prawda? Nie zgadzamy się na takie twierdzenia wobec osób już urodzonych, dlaczego mamy zgadzać się wobec nienarodzonych?
Ostatni z argumentów powtarzanych przez osoby opowiadające się za dopuszczalnością dokonywania aborcji jest stwierdzenie, że chroni ona dziecko (i matkę) przed cierpieniem. Czasem pewnie tak (choć lekarze pracujący w hospicjach perinatalnych mówią, że zawsze można pomóc pacjentowi, który odczuwa ból), choć ból jest mniejszą krzywdą niż śmierć. Tak, jak stwierdziliśmy już wyżej – cierpienie jest nieuchronną częścią każdego życia.
Wszystkie te trzy wyżej wymienione argumenty wynikają z pewnego systemu wartości, w którym życie wygodne (pozbawione cierpienia, trudnych obowiązków) stanowi wartość wyższą, niż życie per se. Zauważmy, że ten model lansowany jest jednak nie tylko w zakresie aborcji. Dla współczesnego człowieka, często praca jest czymś do czego jest zmuszony, a więc niepożądanym, małżeństwo jest czymś niekorzystnym, a życie, w którym pojawiają się niedogodności, lepiej zakończyć.
Po opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego widziałem też argument, sformułowany przez jednego z radców prawnych, który napisał, że Konstytucja nie zawiera zapisu, że życie chronione jest od poczęcia więc wyrok ten był wydany wbrew niej. Moim zdaniem jednak ten argument jest również nietrafiony, a jego głębsza analiza może prowadzić do wniosków, które napawają grozą.
Art. 38 Konstytucji RP stanowi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia. Ja stoję na stanowisku, że zwrócić uwagę należy raczej na słowo, które znalazło się w tym przepisie czyli „każdemu”. To powinno rozwiać wątpliwości co do tego, czy art. 38 Konstytucji RP obejmuje ochroną dzieci nienarodzone.
Metodą stosowaną przy okazji analizy poprzednich argumentów spróbujmy jednak przywołany argument przeanalizować szczegółowo. „Skoro Konstytucja nie mówi, że życie jest chronione od poczęcia, to przepis ten nie obejmuje dzieci nienarodzonych”. Idąc tym tokiem rozumowania można zadać pytanie: czy Konstytucja mówi, że ochronie podlega życie człowieka, który ma mniej niż piętnaście lat? A może mówi o tym, że ochronie podlega życie człowieka powyżej lat dziewięćdziesięciu? Nie? Czy to znaczy, że nie podlega? Brak wskazania momentów, od którego i do którego życie człowieka podlega ochronie, przy jednoczesnym użyciu w tekście słowa „każdemu”, prowadzi do jednoznacznego wniosku: życie nienarodzonych również chronione jest na mocy zapisów Konstytucji.
Ostatnim argumentem, do którego chciałbym się odnieść jest stwierdzenie, iż każdy, kto będzie chciał i tak dokona aborcji. Pewnie w wielu przypadkach tak będzie, temu zaprzeczyć nie można. Czy jednak to powinno nas przekonać do tego aby nie tworzyć prawa chroniącego najbardziej bezbronnych? Równie dobrze można napisać: po co zabraniać kradzieży, skoro ktoś kto będzie chciał ukraść, to i tak ukradnie. Prawo jest jednym z narzędzi kształtowania postaw społecznych. Na jakąś grupę osób oddziałuje ono w taki sposób, że buduje w nich przekonanie o słuszności lub niesłuszności pewnych działań i zachowań. W żadnym wypadku argument, iż ktoś złamie prawo nie może stanowić przesłanki do rezygnowania z jego tworzenia. Gdybyśmy bowiem zgodzili się z takim argumentem, to nie byłoby dziś żadnego podatku, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto go nie zapłaci…
Argumenty zwolenników liberalnego prawa aborcyjnego nie bronią się w sytuacji, gdy poddamy je głębszej analizie i spróbujemy w pełni zrozumieć ich znaczenie – choćby posługując się przykładem ludzi dorosłych.
Zapraszamy też do wysłuchania felietonu:
/mg