Naddunajski przykład dla Europy

2013/01/23

Polityka prowadzona przez premiera Węgier pokazuje, że nawet w niekorzystnych warunkach społecznych i kulturowych można podjąć trud budowy państwa opartego na fundamencie chrześcijaństwa i sprawiedliwości społecznej

Od momentu powtórnego dojścia do władzy Viktora Orbana w 2010 roku, Polacy uważnie i w zdecydowanej większości z sympatią przyglądają się działaniom podejmowanym przez jego gabinet. Nie da się ukryć, że we współczesnej Europie, a być może nawet w świecie, węgierski lider stanowi wyjątkowy przypadek polityka, który tak dobitnie artykułuje chęć realizowania chrześcijańskiego systemu wartości w życiu publicznym oraz tworzenia sprawiedliwego i zrównoważonego społecznie kształtu gospodarczego swojego kraju.

Powróćmy do Arystotelesa

Zasadnicze pytanie, które należałoby postawić przy ocenie dokonań rządów Orbana brzmi, czy przywódca wspólnoty politycznej we współczesnej Europie jest w stanie zakwestionować dogmaty modnej i nowoczesnej postpolityki. Węgierski premier pozwolił dostrzec to, o czym od dobrych kilku lat mówili nie tylko znani filozofowie i historycy idei, lecz również podskórnie czuła znaczna część mieszkańców Europy.

Wieszczony przez Francisa Fukuyamę pod koniec lat 80. ubiegłego wieku liberalny koniec historii, skonkretyzowany w politycznej praxis za pomocą idei Konsensusu Waszyngtońskiego promowanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy i większość organizacji międzynarodowych, okazał się złudzeniem. Ponownie postawił on na porządku dziennym pytania o możliwości przełamania jałowego i opartego na piarowskich narracjach schematu postpolityki i wyraźnego powrotu do arystotelesowskiej definicji polityki, rozumianej jako działanie na rzecz dobra wspólnego. Klasyczne, greckie ujęcie polityki, zakłada ścisły związek sfery polis (życia społecznego) oraz oikonomikos (gospodarki), którą Helleńczycy określali jako sztukę prowadzenia gospodarstwa domowego i rolnego. Funkcjonowanie oikonomikos nie jest więc możliwe bez uprzedniego istnienia polis, rozumianego jako wspólnota polityczna tworzona przez wolnych obywateli.

Przywrócić znaczenie państwa

Postulowana od samego początku przez Orbana odbudowa autorytetu państwa i przywrócenie jego aktywnej roli w gospodarce nie służy odbudowie omnipotencji państwowej biurokracji, lecz chce chronić wolny rynek przed patologiami monopolów, korupcji i działań spekulacyjnych. Kontestowanie „niewidzialnej ręki wolnego rynku” lub też innych dogmatów liberalizmu stanowi w optyce współczesnych elit groźną herezję.

Jej zwolennik staje się błyskawicznie ofiarą dyskursu wykluczającego i portretowany jest jako bezrefleksyjny zwolennik „socjalu”. Niestety, nawet spora część skądinąd rozsądnych obserwatorów polityki międzynarodowej nie potrafi uwolnić się od opinii o rzekomym gospodarczym populizmie rządów Orbana. Błąd krytyków orbanowskich zmian polega przede wszystkim na zachowawczym stanowisku, nie dostrzegającym alternatyw dla obecnego kształtu globalnej gospodarki, opartej na maksymalizacji zysku i niedostrzeganiu pozaekonomicznych czynników rozwoju gospodarczego, jak np. kultura, obyczaje czy postulowana przez papieża Benedykta XVI ekonomia bezinteresownej logiki daru.

Proponowany przez premiera Węgier ambitny plan zerwania z liberalnym status quo opiera się na politycznej odwadze pójścia pod prąd i przeciwstawienia się dogmatycznym obcęgom zgniatającym myśli i działania wielu polityków.

Strach przed posądzeniem o sprzyjanie nieliberalnej wizji redystrybucji dochodu narodowego, roli banku centralnego, modelu emerytalnego lub utrzymywania sektora państwowego, jest w środowiskach europejskich polityków znacznie silniejszy od odwagi, jaką prezentuje Orban.

 

Polityka dla ludzi, a nie przeciwko nim

Który współczesny europejski polityk, potrafi zakomunikować, że ma nadzieję, iż pod koniec kadencji uda mu się stworzyć silne państwo, gdzie każdy będzie miał świadomość swojej pracy, a sektor publiczny – edukacja, ochrona zdrowia i transport będą cieszyć się powszechnym uznaniem?

Który premier poza Orbanem jest dziś w stanie powiedzieć wprost, że wzrost makroekonomiczny to nie jedyny i najważniejszy czynnik rozwoju gospodarki (tym stwierdzeniem węgierski przywódca wprawił w konsternację unijnych przywódców zgromadzonych podczas negocjacji nad przyjęciem paktu „Euro plus” wiosną 2011 roku). Kto potrafi przyznać, że racją zniesienia czesnego za studia (co miało miejsce podczas pierwszej kadencji Orbana w latach 1998-2002) nie był rachunek ekonomiczny, ale względy moralne i osobiste doświadczenie? ych tabu współczesnego liberalizmu gospodarczego, przez co naraził się międzynarodowym bankom i korporacjom.

Poradził sobie z generującymi wirtualne zyski otwartymi funduszami emerytalnymi, upaństwawiając ich dotychczasowe aktywa na poczet wzorowanej na istniejącej w wielu krajach emerytury obywatelskiej, przy jednoczesnym wprowadzeniu dowolności uczestnictwa w funduszach prywatnych. Według danych węgierskiego rządu, nacjonalizacja OFE pozwoliła zmniejszyć dług publiczny w latach 2010-2011 z 81 do 77 proc. PKB. W Polsce z wielkim trudem przebijało się przez ścianę mediów sceptyczne spojrzenie na OFE (prezentowane chociażby przez prof. Józefę Hrynkiewicz). Węgierski lider wielokrotnie podkreślał, że generowanie zadłużenia państwa jest prostą drogą do utraty niepodległości i należy podjąć wszelkie kroki nad jego zahamowaniem, także sięgając do środków zgromadzonych przez prywatne fundusze inwestycyjne.

Wprowadzenie podatku wyrównawczego dla działających na Węgrzech międzynarodowych korporacji kontrolujących kluczowe sektory gospodarki – finanse, energetykę, telekomunikację oraz handel wielko-powierzchniowy stanowiło kolejny element otwartego i niedogmatycznego myślenia Orbana. Ogłoszony na początku ubiegłego roku przez jego rząd tzw. Plan Daranyi`ego (nawiązujący do postaci ministra rolnictwa z czasów Austro-Węgier) ma wzmocnić budowę krajowej warstwy właścicieli ziemskich i zwiększyć samowystarczalność żywnościową węgierskiej wsi. Podobnie jak wprowadzony za pierwszego rządu Orbana Plan Szechenyi`ego adresowany do drobnych przedsiębiorców. Plany te stanowią wyraz długofalowej strategii budowy Nowych Węgier, osadzonych głęboko w wiejskiej i małomiasteczkowej tradycji chrześcijańskiej.

Ku chrześcijańskim korzeniom

Dwukrotny premier Węgier wielokrotnie zadziwiał swoich europejskich kolegów. Po raz pierwszy w 1999 roku, gdy podczas światowego zjazdu Międzynarodówki Liberalnej (LI), do której wówczas (co dzisiaj może dziwić) należała jego partia FIDESZ, jako najmłodszy wówczas urzędujący premier europejski, roztoczył przed delegatami wizję ustroju państwa opartego z jednej strony na wolności osobistej i gospodarczej, z drugiej zaś – na zakorzenionej w chrześcijaństwie sprawiedliwości społecznej, opartej o silny sektor publiczny.

W niecały rok po tym wystąpieniu, partia Orbana zrezygnowała z członkostwa w Międzynarodówce i przystąpiła do Europejskiej Partii Ludowej (EPP), zrzeszającej ugrupowania przynajmniej z samej nazwy odwołujące się jeszcze do tradycji chadeckiej. W ramach tej największej struktury politycznej UE, jeszcze przed przystąpieniem Węgier do Wspólnoty, Orban wielokrotnie był wyrzutem sumienia dla swoich niemieckich lub włoskich współtowarzyszy, jawnie domagając się umieszczenia w europejskich dokumentach odwołań do Boga i chrześcijańskiego dziedzictwa Starego Kontynentu. W tym miejscu warto przypomnieć zdanie, które Orban wygłosił goszcząc na konferencji „Quo vadis Europo” w 2004 roku w Gnieźnie: „Naszą Europą jest Europa chrześcijańska, oparta nie tylko na demokratycznej większości, ale przede wszystkim na nieprzemijającym fundamencie Prawdy”.

Poglądy te, znalazły konkretyzację w posunięciach Orbana po powtórnym dojściu do władzy w czerwcu 2010 roku. Przede wszystkim nowa parlamentarna większość pod kierownictwem FIDESZ uchwaliła nową konstytucję, której preambuła rozpoczyna się od tradycyjnej inwokacji „Boże, pobłogosław Węgrów!” (węg. Isten, aldd meg a magyart!), przypomina dziedzictwo świętego króla Stefana I z dynastii Arpadów i chrześcijańskie tradycje, które legły u podstaw węgierskiej państwowości.

Co więcej, nowa ustawa zasadnicza w jednym z artykułów wskazuje, że życie ludzkie powinno podlegać ochronie od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Nie oznacza to jeszcze co prawda wprowadzenia ustawowego zakazu dokonywania aborcji, jednakże w intencji ustawodawców ma służyć wprowadzeniu odpowiedniego klimatu moralnego dla ochrony życia.

Tymi posunięciami, nie zrażając się niesprzyjającym klimatem społecznym (według ostatnich danych, w niedzielnej Mszy św. uczestniczy jedynie 8 proc. dorosłych Węgrów, a aborcję czy związki homoseksualne popiera znaczna część społeczeństwa) Orban pragnie na nowo obudzić wśród zlaicyzowanych rodaków chrześcijańskiego ducha. Węgry stanowią więc kolejny, pozytywny przykład dla całej Europy, pokazujący, że zamiast jałowego narzekania i rozpaczy nad upadkiem świata, warto jest podjąć trud jego przemiany.

 

Łukasz Kobeszko

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej