Wydaje się, że mają świat u stóp, ale nie zawsze bywają radośni, mimo tysiąca „przyjaciół” na Facebooku. Nastolatki to wciąż dzieci domagające się uwagi. Gdy rodzinie praca w coraz większym stopniu kradnie czas, bywają samotne jak żadne chyba dotąd pokolenie.
Bo co to za życie, gdy przytłacza stres i nie ma z kim porozmawiać o problemach. Coraz więcej jest rozbitych rodzin, które nie zapewniają dorastającej młodzieży poczucia bezpieczeństwa. Niedawno Instytut Matki i Dziecka opublikował raport Zdrowie i zachowania zdrowotne młodzieży szkolnej w Polsce na tle wybranych uwarunkowań socjodemograficznych. Wyniki badań z lat 2013/ 2014 warte są, by się nad nimi pochylić. Wyraźnie pokazują, że zachowania te zależą od warunków zewnętrznych, w jakich żyją nastolatki. Między innymi: domowego otoczenia, szkoły, miejsca zamieszkania, statusu i zamożności rodziny.
Nie tak pochopnie
Niejeden rodzic po poznaniu treści raportu głębiej się zastanowi nad decyzją o rozwodzie. Wynika bowiem, że znacznie gorzej żyje się nastolatkom w rodzinach niepełnych, lub jak to dziś określają socjolodzy – „rekonstruowanych”. I nie pomogą kompensacje w postaci elektronicznych gadżetów, domowych luksusów czy zimowych ferii na Dominikanie. Dla prawidłowego rozwoju dziecka potrzebna jest pełna rodzina, dająca oparcie, a nie wyrywkowe pobyty u odrzuconego przez matkę ojca czy u porzuconej matki. Można powiedzieć: nic nowego pod słońcem. A jednak w dzisiejszych czasach, które – jak nam wmawiają reklamy i filmy – powinny być za wszelką cenę łatwe i przyjemne, lekkość bytu bywa okupiona cierpieniem najmłodszych, jeśli zburzy im się ustabilizowany dotąd dom.
Raport nie pozostawia złudzeń: młodzież wychowująca się z obojgiem biologicznych rodziców osiąga lepsze wyniki w nauce; odsetek osiągnięć bardzo dobrych lub dobrych jest wśród niej o ponad 10% większy niż w rodzinach zrekonstruowanych lub niepełnych. Różnice na korzyść rodzin biologicznych utrzymują się we wszystkich grupach wiekowych nastolatków, zarówno wśród dziewcząt, jak i chłopców.
Ale też osiągnięcia szkolne mają w Polsce silne uwarunkowania społeczne i wykazują związek z zamożnością rodziny. Różnica w odsetku uczniów mających lepsze osiągnięcia w nauce wynosi 18,7% przy porównaniu rodzin biednych i zamożnych. Wpływ zamożności rodziny na oceny utrzymuje się we wszystkich grupach wiekowych, najsłabszy jest u 13-latków. W przypadku młodzieży z małych miast można zauważyć tendencję do lepszych ocen wśród dziewcząt; bo bardziej się przykładają do nauki niż ich szkolni koledzy.
Nastolatki z niepełnych lub rekonstruowanych rodzin czują mniejsze wsparcie, mają większą tendencję do otyłości, używek oraz zachowań ryzykownych, niższą samoocenę, większe problemy z komunikowaniem się z rodzicami i są bardziej zestresowane niż ich rówieśnicy z domów, gdzie jest mama i tata. 9,8% ankietowanych nastolatków przyznało, że nie ma lub nie widuje ojca, a 1,7% – matki. W porównaniu z wynikami badań sprzed czterech lat odsetek rodzin pełnych, z obojgiem biologicznych rodziców, obniżył się o 2%.
Rozmowy, które chronią
Efektywna komunikacja w rodzinie jest jednym z najważniejszych kryteriów prawidłowego jej funkcjonowania. Niezbędnym zaś warunkiem dobrej komunikacji jest łatwość prowadzenia rozmów, świadcząca z jednej strony o otwartości, braku barier, a z drugiej – o wzajemnej dostępności członków rodziny. W badaniach analizowano łatwość prowadzenia przez młodzież rozmów z rodzicami na tematy, które ją niepokoją. Wyniki pokazały jednoznacznie, że łatwość komunikacji z rodzicami jest dobrym wskaźnikiem relacji w rodzinie, zwiększającym satysfakcję młodzieży z życia, a jednocześnie czynnikiem chroniącym przed podejmowaniem zachowań niebezpiecznych.
Jednak na rozmowę potrzebny jest czas. A czas polskiej rodzinie w coraz większym stopniu kradnie praca, wymagająca od rodzica elastyczności. Główny Urząd Statystyczny alarmuje, że z badań wynika, iż prawie jedna piąta Polaków nie ma w dni powszednie w ogóle czasu wolnego. Polak coraz częściej żyje wyłącznie pracą, musi być dyspozycyjny, w przeciwnym razie zastąpi go inna osoba.
Stwierdzono, że łatwość rozmów nastolatków z rodzicami pogarsza się z wiekiem.
Z wiekiem pogłębiają się też różnice zależne od płci w zakresie łatwości porozumienia się z matką, a u 15-latków są to już różnice istotne. Rozmowy z rodzicami są najtrudniejsze dla nastolatków wychowywanych przez samotnych rodziców oraz mieszkających w dużych miastach.
Okazuje się, że zamożność rodziny silnie różnicuje jakość komunikacji z rodzicami: jasność komunikacji wzrasta wraz ze wzrostem zamożności rodziny. Nie bez znaczenia jest więc zastrzyk finansowy, jaki dostarcza program 500 plus, który – jak się okazało – wyciągnął już ze strefy biedy 92% rodzin.
Na bakier ze wspólnym stołem
Kształtowaniu rodzinnych więzi służy również wspólne spożywanie posiłków. Rodzinne obiady czy kolacje stanowią jeden z podstawowych elementów funkcjonowania rodziny i kształtowania zachowań żywieniowych dzieci i młodzieży. Sprzyjają też kontaktom i podtrzymywaniu więzi. Nie mówiąc już o modelowaniu korzystnych wzorców kultury zachowania przy stole.
Prawie co piąty nastolatek nigdy nie je śniadania i kolacji w towarzystwie rodziców (odpowiednio 18,5% i 17,6%). Uwagę zwracają: zmniejszenie częstotliwości spożywania porannego i wieczornego posiłku w towarzystwie rodziców wraz ze wzrostem wieku ankietowanych oraz różnice zależne od płci. Jeśli ktoś kontestuje wolne od handlu niedziele – tak jak są wolne w wielu zachodnich krajach UE – niech pomyśli o polskich rodzinach, które nieraz tylko właśnie w niedziele mogłyby zasiąść do wspólnego obiadu. A w handlu pracują przeważnie kobiety.
19% mieszkańców Polski przyznało, że nie miało w ciągu powszedniego dnia czasu wolnego dla siebie i rodziny, w tym 4% stwierdziło, że czasu brakuje im nawet na wykonanie koniecznych zajęć. Brak czasu wolnego deklarują przede wszystkim osoby w wieku 25–34 oraz 35–44 lat. To są lata, kiedy wychowuje się dzieci.
Co trzeci ankietowany nastolatek odczuwał nasilenie stresu szkolnego. Odsetek zestresowanej młodzieży istotnie się zwiększył. Według badań miejsce zamieszkania jest kolejnym, oprócz płci i wieku, istotnym czynnikiem sprzyjającym odczuwaniu nasilenia stresu szkolnego w okresie dorastania. Bardziej obciążeni stresem są uczniowie z dużych miast, szczególnie dziewczęta. Wiele z nich, nie mając nadwagi, czuje się grubymi i brzydkimi, na co wpływ mają wzorce urody dyktowane przez reklamy. Prawie 40% nastolatków odczuwa powtarzające się dolegliwości o podłożu psychicznym lub somatycznym. Najczęściej zdenerwowanie i rozdrażnienie, następnie bóle głowy. Jest dobra wiadomość: spadł w tej grupie wskaźnik picia alkoholu. Ale… odnotowano znaczący wzrost częstości używania marihuany.
Rzuceni na żer subkultury
Z jednej strony blichtr: modne ciuchy i gadżety, predestynujące – w ich mniemaniu – do przynależności do „tych lepszych” w szkole, z drugiej – wulgarne słowa i pięści zastępujące normalną komunikację werbalną, z którą nastolatki sobie nie radzą. To co zrobiliśmy naszym dzieciom, dając przez lata przyzwolenie na ogólny brak szacunku dla norm społecznych, prawnych, zwyczajowych i obyczajowych, bagatelizując wpływ śmieciowych wzorców kulturowych i etycznych, mści się teraz na nich w sposób okrutny. Mści się też na nas.
Kto zna obyczaje niektórych gimnazjalistów, od dawna wie o organizowanych „ustawkach” między klasami lub szkolnymi grupami, podczas których pięści idą w ruch i krew leje się z nosa. Tak właśnie wygląda ich „rozmowa” i „siła argumentów” rodem z filmów pełnych przemocy.
Skąd te wzorce? Przecież nie zawsze wyniesione z patologicznych rodzin. Spójrzmy, co serwuje telewizja. Ilona Łepkowska, autorka fabuły „M jak miłość” i wielu innych polskich seriali, powiedziała kiedyś, że pisząc scenariusz, musi nieraz długo pomyśleć o filmowych scenach, bo to odpowiedzialność i wie, że posłużą one potem jako wzorce zachowań w społeczeństwie, które te seriale ogląda.
O tym, że nie każdy bierze ten fakt pod uwagę (a może wprost przeciwnie – bierze!!!), przekonujemy się, skacząc pilotem po kanałach. Wszechobecnymi bohaterami filmów od dawna stały się prostytutki, narkomani, bandyci, mordercy, różnej maści dewianci, oszuści i złodzieje. Tu nie chodzi o Damę kameliową z Gretą Garbo, z nieszczęśliwą miłością w tle, lecz hard seks, „domina”, podwieszanie, podduszanie, nagie pierwsze randki z nieznajomymi partnerami w telewizyjnych programach, big brother’y z uczestnikami w stroju Adama i Ewy, których kamera podgląda w różnych sytuacjach. W czasach gdy pornografia wepchnęła się nam do mieszkań razem z kablówkami, intymność staje się słowem coraz bardziej zapomnianym.
We współczesnej kulturze nie ma już tematów tabu. Wszystko, co do niedawna okrywało hańbą, wstydem – było nie do zaakceptowania, na naszych oczach usiłuje się wcisnąć jako normę, wmawiając, że wszystko jest na sprzedaż. Można pluć na świętości, wystawiając skandalicznie Klątwę Wyspiańskiego – a nawet zrobić międzynarodową karierę po przybiciu na krzyżu genitaliów. Znajdą się media, które cmokając, wszystko to pochwalą, odwrócą kota ogonem i jeszcze desygnują do wysokopłatnej nagrody.
Najbardziej bezbronna jest w tej sytuacji młodzież, której jeszcze trudno odróżnić „opakowane w złoty papierek” zło od dobra. Więzienna subkultura, z premedytacją podniesiona do rangi normy, nie tylko przejawia się modą na kloaczne przekleństwa i brutalne zachowania, ale ogólnie na chamstwo. Kiedyś zasadą było równanie w górę. Dziś poprzez demoralizujące wzorce kulturowe wciska się młodzieży w głowę, że warto równać w dół.
Komuś bardzo zależy, żeby wmówić młodym, że wszystko wolno, bo mamy demokrację. Otóż nie wszystko wolno właśnie dlatego, że mamy demokrację. Musimy o tym z młodymi rozmawiać, bo jak mało kiedy potrzebują naszego czasu i uwagi.
Alicja Dołowska
mak