Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.
Józef Beck, 5 maja 1939 r.
Kiedy dokładniej rozważymy słowa przedwojennego szefa MSZ, odkryjemy, że niosą one podwójne przesłanie.
Po pierwsze – jeśli nawet wróg odbierze walczącemu Polakowi jego ojczyznę, nigdy nie zdoła odebrać mu honoru, choćby go poniżał, ponieważ ta cnota (podobnie jak wiara, nadzieja i miłość) znajduje się we wnętrzu człowieka, a na zewnątrz jedynie się uwidacznia w postępowaniu.
Po drugie – skoro honor jest dla człowieka wartością bezcenną, mającą źródło w ludzkiej godności, to pochodzi on od Boga. Stąd słowa hasła Bóg, honor, ojczyzna są celowo ułożone w takiej, a nie innej kolejności.
Wspominając tę wypowiedź sprzed 75. lat w kontekście obchodzonej niedawno 4. rocznicy katastrofy smoleńskiej, której głównym winowajcą miał być pijany polski generał wywierający naciski na pilotów tupolewa, możemy zauważyć, że w tak krótkim czasie honor z wartości bezcennej, pierwszej po Bogu, mającej moc mobilizowania całego narodu do obrony ojczyzny, stał się tak mało znaczący, że niewart większego zainteresowania i troski.
Gen. Andrzej Błasik był dowódcą Sił Powietrznych, a każdy, kto pełni funkcję tej rangi, oprócz tego, że ponosi ogromną odpowiedzialność, staje się „wizytówką” Wojska Polskiego w kraju i na świecie. Jeśli honor ma moc mobilizowania Polaków do obrony własnej ojczyzny, to jakże szkodliwe dla interesu narodowego było milczenie elit politycznych, kiedy tak cenną wartość odbierano naszemu pierwszemu lotnikowi! Bo przecież w ten sposób honor odbierano nie tylko jemu. Nam także. Ta milcząca zgoda na pohańbienie wprost uderza w naszą dumę narodową, do której jako Polacy mamy pełne prawo, oraz oddziałuje niekorzystnie na morale żołnierzy, ponieważ pozwala im przypuszczać, że w podobnej sytuacji również za nimi nikt się nie wstawi. Na dodatek to przyzwolenie doprowadza do umacniania fałszywej, stereotypowej wizji Polaka-pijaka oraz nagminnie spożywającego alkohol w miejscu pracy żołnierza!
Bez wątpienia stracił na tym polski wizerunek, o który tak bardzo zabiegają ci, którzy powinni stanąć w obronie generała, a tego nie zrobili! Dlaczego więc nie podejmowano walki z tak kreowanym obrazem dowódcy, który pod wpływem alkoholu zmusza podwładnych do lądowania? Dlaczego, w dobie dominacji PR (public relations) nad prawdą, pozwalano, aby na całym świecie polski żołnierz był kojarzony z alkoholem? I nie tylko generał, lecz każdy żołnierz, bo przecież wiadomo – przykład idzie z góry. Dlaczego nikt z tych, którzy powinni, nie stanął w obronie generała i głośno nie zaprotestował? Czy takie zachowanie było spowodowane zamierzonym działaniem, kalkulacją polityczną, bezmyślnością czy po prostu brakiem odwagi?
Trudno określić, co było dominującym czynnikiem, ale jedno jest pewne. Obecnie sprawa nie dotyczy jedynie honoru naszego dowódcy, bo ta nagonka objęła konkretną grupę ludzi (czynnie zaangażowanych i biernie milczących), która swoim postępowaniem pokazała, że cnota honoru raczej nie jest ich wewnętrzną przypadłością. To przede wszystkim ci, którzy w mediach bezlitośnie obrzucali błotem niewinnego generała, podobnie jak niegdyś faryzeusze fałszywie oskarżali Jezusa przed sądem, a także ci, którzy, niczym Piłat, stchórzyli z troski o własną karierę, umywając od tego ręce (por. Mt 27, 24), a dzisiaj wydaje się im, że są bez winy.
Minęło 75. lat, odkąd padły słowa Józefa Becka. Stan naszej armii, w porównaniu do stanu armii sąsiednich krajów, jest gorszy niż w 1939 r. Wydawałoby się zatem, że honor w naszym kraju powinien być szczególnie szanowaną cnotą. Stąd trudne do zrozumienia są wszelkie postawy bagatelizujące sprawę gen. Błasika, wszelkie próby upolitycznienia jego rehabilitacji, czy też zachowywanie się tak, jakby się nic nie stało, przy jednoczesnej sugestii, żeby tego tematu lepiej nie poruszać, bo niewygodny.
Poruszać go trzeba, ponieważ tego wymaga sprawiedliwość. Dzisiaj już wiadomo, że gen. Błasik ani nie był pijany, ani nie wywierał żadnych nacisków na pilotów, gdyż nie przebywał w kokpicie, ani nie zwymyślał kpt. Protasiuka przed wejściem do samolotu.
Przez cztery lata żona generała i jego dzieci przeżywały istny koszmar. Mąż i ojciec już w kilka dni po katastrofie został wykreowany na głównego winowajcę, pijaka i despotę. Nawet podczas uroczystości Wszystkich Świętych, kiedy w bólu pochylali się nad jego grobem, musieli wysłuchiwać przykrych komentarzy przechodniów, w stylu: „tu leży ten, co zabił 96 osób”…
Zatem czy rzeczywiście nie ma potrzeby, aby głośno upomnieć się o naruszony honor i godność polskiego generała? Pytanie wydaje się retoryczne. Takie zadośćuczynienie jest wręcz konieczne jako owoc sprawiedliwości! Czy wśród współczesnych faryzeuszy i milczących Piłatów znajdzie się chociaż jeden taki, który przyzna się do błędu i przeprosi jego rodzinę? Oby. Generał już honor i godność odzyskuje… Tamci też mogą…
Generał Andrzej Błasik (11 X 1962–10 IV 2010) – w latach 2005–2007 był dowódcą 2. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu; w styczniu 2007 został rektorem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, którą sam ukończył w 1985 r.; w kwietniu 2007 r. mianowany dowódcą Sił Powietrznych; był pilotem klasy mistrzowskiej, ukończył wojskowe kursy w Hadze i Montgomery, posiadał tytuł „Zasłużony pilot wojskowy”, odznaczenia: „Srebrny Krzyż Zasługi” (2006 r.), „Wielki Oficer Orderu Zasługi” (2008 r., Portugalia), „Commander Legii Zasługi” (2009 r., USA), „Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski” (2010 r., pośmiertnie).
Ks. Rafał Kaniecki/kw