27 kwietnia 2014 r. dokona się uroczysty akt kanonizacji Jana Pawła II. Przy tej okazji można wszakże – dla pobudzenia refleksji – przywołać uwagę ogólniejszej natury, że podniosłe uroczystości religijne mogą okazać się dla człowieka niebezpieczne, gdyż z wielką siłą manifestują one moc sacrum i wytwarzają własną sakralną rzeczywistość, w jakiejś mierze pochłaniającą człowieka.
Zdarza się, że dzięki rozbudzonym emocjom siła oddziaływania uroczystości religijnych jest tak potężna, iż przesłania autonomiczną wartość człowieka jako osoby, a ukazuje jedynie walory nadprzyrodzoności. Jeśli nadmiar zintensyfikowanego przeżycia sacrum niesie również ryzyko zapomnienia o wartości człowieka, ryzyko odczłowieczenia osoby ludzkiej i jej domniemanej sakralizacji, to tym bardziej warto przypomnieć, że dorobek intelektualny Jana Pawła II skupiony jest przede wszystkim na godności osoby ludzkiej.
Osoba drogą Kościoła
„W każdym okresie życia uniwersyteckiego i posługiwania pasterskiego jednym z głównych punktów odniesienia było dla mnie zainteresowanie osobą, stawianą w centrum wszelkich dociekań filozoficznych i teologicznych” – stwierdzał Jan Paweł II, przemawiając (9 V 2003 r.) do uczestników kongresu Kościół w służbie człowieka i podkreślając trafność tematu kongresu. Papież prezentuje tu siebie jako zdeklarowanego personalistę, czyli myśliciela (filozofa, etyka, teologa) przekonanego o szczególnej godności człowieka jako osoby oraz przeświadczonego o teoretycznej i praktycznej doniosłości badań skupionych na problematyce osoby ludzkiej.
Karol Wojtyła w latach 60. XX w., zdając sprawę z interesujących go zagadnień filozoficznych, w liście do poznanego w czasie II Soboru Watykańskiego o. Henri de Lubaca: „Bardzo rzadkie wolne chwile wykorzystuję na pracę, bliską mojemu sercu, poświęconą metafizycznemu sensowi i tajemnicy OSOBY. Zło w naszych czasach w pierwszym rzędzie polega na degradacji, nawet zniszczeniu, fundamentalnej jedyności każdej osoby ludzkiej. To zło leży nawet bardziej w porządku metafizycznym niż moralnym. Tej dezintegracji, planowanej czasem przez ideologie ateistyczne, musimy zamiast jałowych polemik przeciwstawić coś w rodzaju »rekapitulacji« nienaruszalnej tajemnicy osoby…” Opracowanie studium traktującego o „fundamentalnej jedyności każdej osoby ludzkiej” i „nienaruszalnej tajemnicy osoby” miało stanowić chrześcijańską odpowiedź na koncepcje i praktyki służące systematycznemu niszczeniu człowieczeństwa, zwłaszcza w systemach totalitarnych. Wykładnię własnego ujęcia metafizycznego sensu osoby kard. Wojtyła zaprezentował w dziele Osoba i czyn oraz w towarzyszących mu rozprawach z etyki i filozofii człowieka. Nasuwa się jednak spostrzeżenie, że personalistyczne treści zawarte w studium Osoba i czyn zostały zbyt słabo przyswojone w szerokim nurcie refleksji teologicznej, a w dość nikłym stopniu wydają się one obecne w teorii i praktyce duszpasterskiej.
„Trzeba kochać człowieka dla niego samego” u podstaw wychowania
Wypracowana przez Jana Pawła II filozofia i teologia osoby nie zawsze są pozytywnie odbierane i bywają również krytycznie oceniane w niektórych kręgach kościelnych. Bliski współpracownik papieża, kard. Paul Poupard, wspomina o niezrozumieniu, na które natrafił, gdy pierwszy raz przytoczył na pewnym forum kościelnym zasadnicze dla pontyfikatu Jana Pawła II słowa: „Trzeba kochać człowieka dla niego samego i dla niczego innego!” Takie stanowisko papieża wywołało opór słuchaczy, którzy mówili do kardynała: „Ależ to jest bluźniercze! Trzeba kochać człowieka ze względu na Boga”. Jan Paweł II jawi się tu jako „personalistyczny bluźnierca”, który swymi tezami niszczy „Boży porządek”. Broniąc papieża, kard. Pou- pard podaje racje teologiczne: „Nie! «Trzeba kochać człowieka dla niego samego, a nie z żadnej innej przyczyny» – nie przestaje powtarzać Jan Paweł II, począwszy od swojego programowego przemówienia w UNESCO, ponieważ jeżeli kocha się go dla niego samego, kocha się go jako obraz i podobieństwo Boga”. W przemówieniu w UNESCO (Paryż, 2 VI 1980) zatytułowanym W imię przyszłości kultury Jan Paweł II stwierdzał: „Ażeby tworzyć kulturę, trzeba do końca i integralnie widzieć człowieka jako szczególną, samoistną wartość, jako podmiot związany z osobową transcendencją. Trzeba tego człowieka afirmować dla niego samego, nie dla jakichkolwiek innych racji czy względów – jedynie dla niego samego! Trzeba tego człowieka po prostu miłować dlatego, że jest człowiekiem – trzeba wymagać dla niego miłości ze względu na szczególną godność jaką posiada”. Te przekonania antropologiczne określają personalistyczne podstawy wychowania: „pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury w ogóle i każdej zarazem kultury jest wychowanie.
W wychowaniu bowiem chodzi właśnie o to, ażeby człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem […], umiał bardziej i pełniej być człowiekiem – […] umiał bardziej «być» nie tylko «z drugimi», ale także i «dla drugich»”. W kontekście promocji dobra osoby ludzkiej papież stawia pytania i przestrzega przed poważnymi deformacjami i zagrożeniami właściwie pojętej edukacji: „Czy w procesie wychowania […] szkolnego, nie nastąpiło jednostronne przesunięcie kierunku samego wykształcenia? Czy przy takim układzie proporcji oraz przy systematycznym wzroście wykształcenia, które odnosi się do rzeczy posiadanych przez człowieka, nie zostaje coraz bardziej przesłonięty sam człowiek? Byłaby to całkowita alienacja wychowania: zamiast pracować na rzecz tego, kim człowiek powinien «być», pracowałoby ono tylko na rzecz tego, czym może się wykazać w dziedzinie «ma», «posiada». Dalszy krok tej alienacji – to przyzwyczaić człowieka, że jest przedmiotem wielorakiej manipulacji”. Ukształtowanie zreflektowanej postawy bezinteresowności jest warunkiem otwarcia się na personalistyczne przesłanie o nieinstrumentalnej i nieredukowalnej godności osoby ludzkiej, która powinna być jedną z podstawowych przesłanek rzetelnej edukacji i podnoszenia jakości kształcenia.
Norma personalistyczna i personalistyczne bluźnierstwo
Jan Paweł II w książce Pamięć i tożsamość powtarza swe wcześniejsze „personalistyczne bluźnierstwo”. Uzasadnia je, jakby dodatkowo jeszcze „bluźniąc”, bowiem przywołuje imperatyw kategoryczny Immanuela Kanta, który, zdaniem papieża „uwydatnia miejsce osoby w całym porządku moralności”, a brzmi on: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twej osobie, jako też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”. Papież komentuje: „Kant poniekąd położył podwaliny pod nowoczesny personalizm w etyce. Z punktu widzenia rozwoju refleksji etycznej jest to bardzo ważny etap. Również neotomiści podjęli zasadę personalizmu”. W tej papieskiej wypowiedzi widoczne jest także wejście w dialog z etyką Kanta, którą wielu teologów i związanych z Kościołem filozofów postrzegało przecież jako całkowicie obcą, a nawet wrogą myśli katolickiej.
Aby wzmocnić wymowę „personalistycznego bluźnierstwa”, którego miał się dopuścić Jan Paweł II, warto przywołać pogląd wyrażony przez Klemensa Szaniawskiego – przedstawiciela etyki niezależnej – w debacie Motywacje etyczne ludzi wierzących i niewierzących. Szaniawski dzieli się swym spostrzeżeniem, że „przeżywamy dzisiaj tęsknotę za tym, co jest dla myśli chrześcijańskiej istotne, tęsknotę za moralnością absolutną” i przytacza w tym kontekście podstawowe zapatrywania (swego intelektualnego mistrza i promotora etyki niezależnej) Tadeusza Kotarbińskiego, wyrażające idee, do których zasadnie odnosi się miano „personalizmu”: „Człowiek nie chce być traktowany jako nic nie znaczące kółko w zespole mechanizmów, człowiek chce, żeby widziano w nim człowieka – osobę właśnie, żeby go ceniono dla niego samego, a nie dla roli, którą spełnia w procesie dziejowym”. Tak pojęta personalistyczna etyka absolutna, będąca wyraźnym protestem przeciw redukowaniu ludzkiej godności, „wyznacza – jak stwierdza Szaniawski – warunki brzegowe, nieprzekraczalne, w obrębie których można podejmować rozmaite rozstrzygnięcia. Ale pewnych rzeczy nie wolno, cokolwiek by się miało zdarzyć”. Nie wolno człowieka sprowadzać jedynie do przedmiotu użycia i do pełnienia pożytecznej społecznie funkcji.
W stanowisku etycznym Szaniawskiego (i Kotarbińskiego), w którym postuluje się, aby bezwzględnie cenić osobę ludzką dla niej samej, uwidacznia się ta sama idea etyczna, co w personalizmie papieża. Jeśli traktuje się człowieka tylko instrumentalnie, ceniąc go wyłącznie ze względu na rolę, którą ma do spełnienia, to łatwo można znaleźć przyczynę, aby człowieka wykorzystać, zniewolić bądź unicestwić w imię jakichś (niby wyższych) racji.
Co może powodować radykalne niezrozumienie, czy wręcz potępienie, antropologii papieża w kręgach kościelnych, jeśli jego antropologia ma wymiar (względnie) uniwersalny? Między innymi: brak wyobraźni i odwagi myślenia u kościelnych oponentów. Papież sądził, że jednym z warunków owocnej rozmowy, zwłaszcza rozmowy o osobie ludzkiej i sensie jej egzystencji, jest właściwie rozwinięta wyobraźnia: „Dzisiaj potrzeba wiele wyobraźni, żebyśmy się uczyli rozmawiać o wierze i sprawach najbardziej fundamentalnych dla człowieka. Potrzeba zatem wielu kochających i myślących ludzi, bo wyobraźnia żyje z miłości i z myśli, i sama karmi naszą myśl i rozpala miłość”.
Poglądy jednego z intelektualnych mistrzów Karola Wojtyły, wyraźnie współgrające z wyrażanym przez papieża przekonaniem o ścisłym związku myślenia, miłości i wyobraźni, przypominał ks. Józef Tischner: „Znakomity ks. Konstanty Michalski mówił: »Trzeba mieć miłość w myśleniu«”. Tischner dopowiadał: „Obecność miłości w myśleniu wyraża się postawą wspaniałomyślności. […] myślenie dąży do poznania tego, co jest, a poznać to, co jest, to pozwolić mu być; to samo przynależy do istoty miłości – ona także pozwala być”. Tischner przestrzegał zarazem przed patologią myślenia uzależnionego od żywiołu władzy, gdy zdeprawowane myślenie zdradza bezinteresowny żywioł prawdy i w imię interesu władzy „zaczyna »igrać« prawdą: ceni tylko taką prawdę, która może utrwalić panowanie”. Myśl, którą zawładnął żywioł władzy, która służy rozszerzaniu i umacnianiu czyjegoś panowania, niszczy wolność ludzkiego ducha i – jak zaznaczał Tischner – myśl ta „współtworzy nasz bezduszny świat”. Wydaje się, że papież w swej refleksji nad człowiekiem nie uległ żywiołowi władzy (którą sprawował), lecz własne dociekania prowadził w żywiole prawdy, gdzie wyobraźnia, myśl i miłość powinny dopełniać się ze wspaniałomyślnością; stąd też uwidaczniająca się w jego refleksji bliskość z personalistycznymi wątkami w etyce Kanta i Kotarbińskiego, którzy przyjmowali przecież odmienne założenia światopoglądowe. Wydaje się także, iż sam papież dostrzegał istotne napięcia zachodzące między myśleniem o człowieku dokonującym się w żywiole prawdy, a myśleniem w żywiole władzy. Zaświadcza o tym m.in. kard. Paul Poupard. Opisuje on sytuację, która wydarzyła się, gdy Jan Paweł II czytał artykuł dotyczący wypracowanej przez niego koncepcji osoby, a ten artykuł napisał Poupard. Według relacji kardynała „wydarzyło się coś zdumiewającego” i „pojawiła się nostalgia” u papieża, który podczas lektury zwrócił się do autora i innych obecnych osób ze słowami: „Tylko Karol Wojtyła mógł to powiedzieć – zechciejmy to zrozumieć. Dziś jestem papieżem i nie mogę mieć już prywatnej antropologii” (czyli własnej filozofii człowieka). Papież przekazał tekst kard. Pouparda ks. Dziwiszowi „z wymownym gestem: »Czynię to z bólem«”. Mimo rygorów, które narzuca sprawowanie kościelnego urzędu, z treści oficjalnych wystąpień Jana Pawła II zdaje się przebijać wspomniana przez niego „prywatna antropologia”. W papieskim nauczaniu – w podpisanych przez papieża dokumentach – ta „prywatna antropologia” jest przywoływana i rozwijana.
W stronę dialogu
Sytuacja opisana przez kard. Pou- parda, gdy papież oświadcza: „jestem papieżem i nie mogę mieć już prywatnej antropologii”, wskazuje na istnienie mocno ugruntowanych granic w zakresie intelektualnego spotkania i dialogu z myślą papieża. Jednak sam Jan Paweł II na różne sposoby próbował te granice przekraczać, podejmując otwarty i konsekwentny dialog z innymi stanowiskami, aby wspólnie dążyć do lepszego poznania prawdy dotyczącej osoby ludzkiej. Zresztą problemy interpretacji kategorii prawdy i kategorii dialogu w personalistycznej refleksji papieża są tematami wartymi „analitycznych i dyskusyjnych spotkań” z myślą Jana Pawła II.
Dr hab. Marek Rembierz