Światło Oświecenia przepuściliśmy przez ponowoczesny pryzmat. W efekcie otrzymaliśmy tęczową paletę kolorów. I od tej chwili zaczęły oświecać nas tęczowe inności.
W dobie pierwszego oświecenia Rewolucja Francuska, matka wszystkich późniejszych rewolucji lewicowych, oświeciła nas w dwóch kwestiach: jeżeli istnieje odpowiedni (tzn. akceptowany przez znaczącą siłę) powód, to przy pomocy dowolnych metod można zmieść każdy establishment, oraz (a to niechciana i bolesna prawda) że prędzej czy później rewolucja zacznie pożerać własne dzieci. Ten scenariusz jak dotąd sprawdzał się doskonale nawet w najbardziej horrendalnych wydaniach. Ostatnia, Rewolucja Październikowa zyskała wsparcie świetnych teoretyków w postaci tandemu K. Marks – F. Engels, oraz ideologa – praktyka W. Lenina. Nie oni jednak stali się ojcami rewolucji światowej. Ich „dzieło” umarło w konwulsjach mordercy własnych dzieci. Na imię prawdziwego ojca rewolucji światowej zasługuje F. Nietzsche.
Rola tego „proroka” czasów nowych jest niedoceniana. Podczas gdy to właśnie on przewidział i opisał procesy laicyzacji i sekularyzacji. Opis ten ukazuje nie tyle kosmetykę zmian, ile rewolucyjne przeobrażenia cywilizacji europejskiej. Pretekstem do tak radykalnych zmian jest naturalna ewolucja wszystkiego. Człowiek jest czemś, co pokonanem być́ powinno. Cóżeście uczynili, aby go pokonać́? Wszystkie istoty stworzyły coś ponad siebie; chcecież być́ odpływem tej wielkiej fali i raczej do zwierzęcia powrócić́, niźli człowieka pokonać́? pisze w Tako rzecze Zaratustra. I ukazuje drogę potrójnej przemiany. Starego człowieka obrazuje wielbłąd. Jako juczne zwierzę przyjmuje na siebie wszelkie ciężary (całą tradycję) i w niesieniu jej upatruje sens życia. Mentalność jucznego zwierzęcia nie pozwala na jakąkolwiek zmianę. Zmiana możliwa jest na drodze zmiany myślenia: z mentalności jucznego zwierzęcia na mentalność buntu. To czyni z człowieka lwa. Człowiek z taką mentalnością nie cofnie się przed unicestwieniem nawet najwyższych wartości. Etap destrukcji (dekonstrukcji?) dotychczasowego establishmentu stwarza możliwość zbudowania i to od podstaw czegoś zupełnie nowego: nad- czy post – człowieka, który nie będzie dawną projekcją wpisaną w kanony chrześcijaństwa, ale otwartym projektem gotowym na przyjęcie każdej postaci poza tradycyjną określonością. I tak to rewolucja cywilizacyjna przyjmuje postać wymuszanej prawami natury ewolucji: przyjaznej i dobrotliwej dla człowieka.
Bardziej istotne jest jednak to, co Nietzsche opisał w krótkiej scence w Radosnej wiedzy. Znajduje się tam fragment o Bogu i małej dziewczynce: – Czy to prawda, że Pan Bóg jest wszechobecny i wszystko widzi? – spytała matkę i po krótkim zastanowieniu odpowiedziała sama sobie: – Ależ to nieprzyzwoite. Nietzsche próbuje uzmysłowić współczesnemu człowiekowi, że jest zmęczony tradycyjnymi wartościami. Zmęczenie jest czymś naturalnym i usprawiedliwiającym potrzebę zmian fundamentalnych. Pamięć o zmęczeniu człowieka staje się pomostem w ponowoczesność.
Zmęczenie wynika po części z wyczerpania. Przede wszystkim wyczerpały się zasoby oświeceniowego racjonalizmu (K. Devlin, Żegnaj Kartezjuszu). Umysł nasz musi uzyskać zatem jakieś wsparcie. Nie można spodziewać się go ze strony logiki, bo ona właśnie wyczerpała swoje możliwości. Nie może przynieść spodziewanych nowości, może jedynie powtarzać swoje sylogistyczne i dlatego bardzo zużyte tryby. Podobnie rzecz ma się z etyką: nie wystarczają już tradycyjne normy które stały się siedliskiem zakazów i nakazów mających się nijak do prawdziwych problemów ponowoczesnego człowieka. Trzeba będzie zastąpić je elastycznymi strategiami otwierającymi perspektywę całkiem nowych postaw i zachowań. Etyka jako strategia wyprana zostaje z wartości. Na ich miejsce wprowadzona zostaje multiwartość. Jest nią inność jako taka. I nie jest ważne czego dotyczy: jakich preferencji czy postaw. Ważne aby zdecydowanie odcinała się od tradycji. Aby zerwała ciągłość i zajęła pozycję całkowitej autonomii. Każda postawa i wybór respektujący inność staje się w pełni akceptowalny. Pod płaszczykiem multiwartości znajdują schronienie i jednocześnie zyskują uprzywilejowaną pozycję postawy niszowe, peryferyjne, dziwne a nawet dewianckie.
Najgorsze jest jednak to, że myślenie ponowoczesne nie oszczędziło antropologii. Okazało się bowiem, że zmęczenie człowieka ma głębsze przyczyny. Wyczerpaniu uległy możliwości tkwiące w naturze. W jej obrębie człowiek doszedł do kresu drogi. Nie może niczego więcej osiągnąć. A i to, co już osiągnął nie jest w pełni zadawalające. Człowiek przyszłości potrzebuje kognitywistycznego wsparcia. A takiego może mu udzielić inność pozwalająca na przekroczenie wszystkich dotychczasowych granic.
Ks. Marek Żejmo
/md