Niektórzy przedstawiciele filozofii New Age twierdzą wprost, iż całkowita kontrola państwa nad społeczeństwem jest w pełni uzasadniona. Przecież każdy obywatel należy do państwa. Powinien nie tylko dla niego żyć, ale również odejść w odpowiednim momencie, aby nie przeszkadzać w jego dalszym rozwoju
Co zawsze było celem ideologów głoszących idee omnipotentnego państwa? Pełna kontrola społeczna i zniewolenie całych mas przez wąską elitę, która korzystając ze swojej zasobności, będzie w stanie wyznaczać ramy życia zbiorowego świata. Możemy wyróżnić kilka głównych sposobów realizowania takiej ideologii.
W stronę depopulacji
Z założenia ludzie, którymi się steruje, nie powinni się rozmnażać w sposób nieuporządkowany. Z początkiem lat 90. mówiło się w Polsce, że spodziewamy się zmniejszenia ilości urodzin, ponieważ kraje bogacące się mają mniejszy przyrost naturalny. Według ówczesnych naukowców wiązało się to bezpośrednio ze wzrostem poziomu życia, większymi zarobkami i realizowaniem przez naszych rodaków planów rozwoju zawodowego. Prokreacja, jako jeden z elementów osiągania szczęścia i zaspokajania elementarnych potrzeb człowieka, schodziła w tej optyce na dalszy plan. Po latach okazało się, że naukowcy częściowo się nie pomylili. Faktycznie przyrost naturalny jest w Polsce coraz mniejszy. Utrzymywanie społeczeństwa w biedzie jednak nie przynosi rezultatów i dzieci nie rodzi się u nas więcej, niż by się tego należało spodziewać. Czego jest to wina? Może antykoncepcji sprzedawanej na stacjach benzynowych obok jajek z niespodzianką dla najmłodszych? No w sumie, jak jedno zawiedzie, to także będzie niespodzianka, tyle że dla człowieka zlaicyzowanego mniej przyjemna niż plastykowy gadżet.
We współczesnej kulturze coraz bardziej dochodzi do głosu pogląd, że na posiadanie dzieci powinni sobie pozwolić tylko najbogatsi. Skąd walka o in vitro i aborcję? Spora część naszych elit politycznych widzi w tym większy sens. Darmowe aborcje dla wszystkich – parafrazowane hasło Ruchu Palikota – to nic innego, jak zachęta dla najbiedniejszych. Nie będziecie musieli tonąć w długach przez rozbeczane dzieci – wystarczy przekręcić szczypce i po kłopocie. W ten sposób państwo pozbędzie się problemu nadmiernego mnożenia się biedy w społeczeństwie. Czysty darwinizm – jeżeli jakaś jednostka jest słaba, powinna w procesie rozwoju wyginąć, a jeżeli sama może się usunąć, to należy skorzystać z tej szansy i dać jej oręż do samookaleczenia. In vitro natomiast jest w sam raz dla tych, którzy mają pieniądze. Z pomocną ręką przychodzi im państwo, zapraszając do maszynowej prokreacji w próbówce.
Przezwyciężyć system
Jeszcze kilkanaście lat temu nauczyciel stał przed zgrają młodzieży w klasie i tłumaczył – czytajcie książki! Tylko tam jest wiedza, zweryfikowana przez autorów, wydawców i recenzentów. Czytajcie dużo książek i wielu autorów. Bo każdy ma inny pogląd na tę samą sprawę, dzięki temu będziecie w stanie odróżnić prawdę o fałszu. Jeszcze mnie tak uczono. Wyrosłem na dość wścibskiego człowieka, który zanim powie jedno zdanie, sprawdzi, czy przypadkiem gdzieś nie rozminął się z rzeczywistością. W świecie public relations jestem czarną owcą, „patrzącą źle” i w pierwszym szeregu do wyeliminowania. Zgodnie z zasadą kształcenia od podstaw – prawdziwą wiedzę mają osiągnąć jedynie dzieci kilku procent społeczeństwa, tak aby nie doprowadzić do sytuacji, że ktoś z niższej klasy społecznej dobierze się do sterów państwa i zburzy naturalny porządek rzeczy. Reszta ma mieć elementarny poziom wiedzy potrzebny do odczytywania zadanych im zadań i w formie testu – który zresztą przypomina listę w fabryce – zaliczyć i oddać się we władanie nowej marchii. Reszta, która jest potrzebna do egzystowania – tj. do plotkowania o byle czym – ma zostać podana w najbardziej uproszczonej wersji za pośrednictwem środków masowego przekazu.
Rozwinięcie siatki informacyjnej na własnym terenie jest dla nowoczesnego państwa bardziej istotne, niż mieć dobrze funkcjonujący wywiad zagraniczny. W gruncie rzeczy w globalnej wiosce geopolityką zajmują się przecież tylko wybrańcy losu. Reszta jest poza nawiasem. Ludzie, żyjąc dla państwa, mają nabywać produkty i nie marudzić na podatki. Donosiciele powinni informować o niepokornych jednostkach do służb, które będą usuwać element reakcyjny. W razie czego, jeżeli zbiorą się w zbyt dużej liczbie, zostaną rozgromieni, tak jak to miało miejsce w Grecji jeszcze w 2012 r. Ostatecznie powie się, że to banda chuliganów burząca porządek społeczny. Sieci komórkowe, plastikowe pieniądze i setki innych wynalazków cywilizacji służą do określenia naszych preferencji, lokalizacji, zasobności itd. Internet w tym momencie jest wisienką na torcie. Moja propozycja to – w ramach buntu wobec systemu – rozmawiajmy ze sobą twarzą w twarz jak za dawnych lat i łapmy za książki, płacąc za nie papierowym pieniądzem z wizerunkiem naszych królów – którym nie śniło się mieć taką władzę nad ludźmi, jaką mają włodarze Ziemi.
W sumie powiało pesymizmem. Jednak pocieszam się w tym momencie cytatem Alberta Einsteina – „Jak będzie wyglądać trzecia wojna światowa? Nie wiem, ale wiem, czym ludzie będą walczyć w czwartej. Kamieniem i drewnianym kijem”. Nie twierdzę, że będzie wojna, stwierdzam tylko, że kiedyś wszystko wróci do normy. Nikomu nie przyjdzie do głowy uśmiercać dzieci w łonie matki, ojcowie od pierwszego dnia życia ich dzieci będą wiedzieli, że urodzi się ich dziecko, in vitro i jego wynalazcy doczekają się swojego Procesu Norymberskiego, dziennikarze wreszcie zrozumieją, że w ich pracy powinno chodzić o rzetelne i obiektywne informowanie społeczeństwa, a nie o opiniotwórczy bełkot, a na koniec Rząd Światowy skończy na Marsie, dalej debatując o planach inwazji na Ziemian.
Marcin Alan Jelec