Rozmawiamy z profesorem Jackiem Trznadlem w 69. rocznicę zbrodni katyńskiej |
W tym roku mija kolejna, 69. rocznica mordu katyńskiego, dokonanego wiosną 1940 r. przez NKWD na ok. 26 tysiącach oficerów polskich – jeńców niewypowiedzianej wojny, na rozkaz Stalina i jego ludzi. Czy uważa Pan, że w ciągu 20 lat wolnej Polski zrobiono wszystko, co należało, dla zbadania tej niesłychanej zbrodni, jej pełnego ujawnienia i upowszechnienia wiedzy o niej w naszym społeczeństwie?
– Najpierw chcę powiedzieć, że rozmawiamy w dniu niepowetowanej straty i żałoby, gdyż zmarł dzisiaj (23 marca) prof. Paweł Wieczorkiewicz, którego znałem i ceniłem, demistyfikator historii i jeden z największych znawców sowieckiej Rosji.
Naturalnie, gdy mówimy o Katyniu, to jest to pojęcie symboliczne, obejmujące ofiary z trzech jenieckich obozów – Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska – a zamordowano ich w trzech miejscach, w lesie Katyńskim, w Charkowie i Kalininie (Twer). Ale również liczni Polacy, wśród nich oficerowie wojska polskiego, byli wyciągani z różnych więzień i rozstrzeliwani. Wiemy o tak zwanej liście białoruskiej i ukraińskiej, więc było wiele tego rodzaju zdarzeń, wcale nie wyjątkowych. Ale przede wszystkim chodzi o te trzy miejsca, o których mówiliśmy.
Trzeba powiedzieć, że sprawa katyńska ma wciąż jeszcze swoje tajemnice. Tadeusz A. Kisielewski pisze w swej niedawnej monografii o Katyniu, za ujawnioną relacją byłego premiera Leona Kozłowskiego, który został przez Niemców zawieziony do Katynia – że rosyjscy chłopi z okolic Katynia widzieli tam w maju 1940 roku oficerów niemieckich. Czy mogło to być prawdą? I jacy to byliby oficerowie? Być może nie z Gestapo, lecz z Abwehry, mogącej mieć w tym czasie kontakty z NKWD? Dlaczego jednak nie wiedział o tej zbrodni Goebbels, gdyż na pewno Goebbels dowiedział się o Katyniu dopiero pod koniec marca 1943 roku? Nie można wykluczyć, że Abwehra i jej szef, adm. Wilhelm Canaris, mogli nie wszystko przekazywać.
Jest rzeczą znaną, że między poszczególnymi strukturami wojskowymi i policyjnymi były tarcia i konflikty, oficerowie Abwehry na przykład z niechęcią, a nawet pogardą odnosili się do Gestapo. Abwehra miała swoje sekrety, których nie ujawniała. W końcu działała nawet przeciwko Hitlerowi, a Canaris, odsunięty w lutym 1944 r., choć później w lipcowym zamachu i spisku Stauffenberga nie brał udziału – został aresztowany i zgładzony tuż przed końcem wojny. Dlatego też obecność oficerów niemieckich w Katyniu mogła być ściśle tajna.
– To możliwe. Istniał przecież wspólny w końcu – rosyjski i niemiecki – plan AB, niszczenia polskiej inteligencji, na gruncie porozumienia jeszcze z 1939 roku. Wiemy o słynnej naradzie oficerów bezpieczeństwa obu sojuszników w willi „Telimena”, istniejącej do dzisiaj, w Zakopanem (zachowały się nawet pewne zdjęcia) – a także o mniej znanym wspólnym posiedzeniu tychże we Lwowie. We Lwowie NKWD rozstrzelało w więzieniach tysiące osób, przed ucieczką w 1941 roku. Przedtem rozplakatowane były ogłoszenia sowieckie nakazujące polskim oficerom rejestrowanie się. Niektórzy rejestrowali się, nie wiedząc, że wybierają śmierć.
Jerzy Łojek w swej książce Dzieje sprawy Katynia zwrócił uwagę na to, że ci oficerowie, którzy posłuchali rozkazu marszałka Śmigłego, by nie walczyć z Armią Czerwoną, znaleźli się w Katyniu, a ci, którzy mimo rozkazu walczyli z Rosjanami, jak ci od gen. Kleeberga, jeśli nie zginęli, trafili do niemieckich oflagów i przeżyli wojnę. Łojek uważał rozkaz Śmigłego za fatalny.
– No, tak, to jest m.in. przypadek gen. Smorawińskiego, który zrezygnował z walki i zginął w Katyniu. A znany pisarz Marian Brandys z armii Kleeberga, walczącej do końca z Niemcami i Rosjanami, oraz inni oficerowie, znaleźli się w niemieckim oflagu i przeżyli tam wojnę. Ale wróćmy do tego, czego ostatnio dokonali historycy, publicyści, prokuratorzy. Przede wszystkim spopularyzowali szeroko wiedzę o Katyniu. Ale w obecnym śledztwie, w którym uczestniczy w jakiś sposób i rosyjski Memoriał, Rosjanie nie chcą dopuścić do kwalifikacji tego mordu jako ludobójstwa i do rehabilitacji oficerów polskich, zasłaniając się twierdzeniem, że nie było wyroku, więc nie może być także jego unieważnienia. Tymczasem wyrok był, choć zaoczny i bez przewodu sądowego, o czym mówi ów dokument z 5 marca 1940 roku, którego kopię przekazano Polsce, podpisany przez Stalina i najwyższych przedstawicieli państwa sowieckiego i biura politycznego KPZR, Berię, Mołotowa, Mierkułowa, Kalinina, Kaganowicza. Patrząc na sprawę katyńską, trzeba powiedzieć, że Rosja wciąż żyje niejako pod swoistym urokiem rządów komunistycznych, w ankietach określa się Stalina jako „wielkiego menadżera”, a tymczasem historycy nie mogą ustalić, czy ten menadżer spowodował śmierć 40 czy 60 milionów ludzi.
Szacunki są nawet wyższe, np. w Czarnej księdze komunizmu. Niemal w każdej rodzinie rosyjskiej są takie wyrwy, kogoś rozstrzelano, ktoś znalazł się w łagrze, z którego nigdy nie wrócił.
– To były działania zbrodnicze na wielką skalę i Katyń trzeba widzieć także jako sukcesję tego ciągu wielkich represji wobec ludności rodzimej i nie tylko rodzimej. W tym była także wcześniejsza rozprawa z ludnością polską, pozostałą po traktacie ryskim po stronie sowieckiej, utworzono tam najpierw dla niej okręgi autonomiczne, a potem, w drugiej połowie lat 30, zaczęto je likwidować, wywożąc ludność polską, m. in. do Kazachstanu, i mordując. Zbrodnią poprzedzającą Katyń jest masakra dokonana w Winnicy. Liczba ofiar w Winnicy była ponad dwukrotnie większa niż w lesie katyńskim, bo prawie 10 tys., a Niemcy w 1943 r., równolegle do odkrywania grobów w Katyniu, robili to samo w Winnicy. Tam też działała międzynarodowa komisja lekarska. Pisał o tym Józef Mackiewicz, w „Wiadomościach” londyńskich w 1951 r., (co przedrukowałem w zbiorze Mackiewicza Katyń – zbrodnia bez sądu i kary – 1997), opierając się prawdopodobnie na dokumentacji niemieckiej, zawartej w druku pt. Amtliches Material zum Massenmord von Winniza, Berlin 1944, analogicznego do Amtliches Material zum Massenmord von Katyn (1943). W Winnicy obok Ukraińców ginęli także liczni Polacy (charakterystyczne podpisy pod zdjęciami: die polnische Opfern), z tym, że to była ludność cywilna, a egzekucje nastąpiły w latach 1937-1938. Wydaje się więc, że śledztwo IPN powinno objąć nie tylko Katyń, ale i Winnicę. Tym bardziej że sowieccy organizatorzy tych zbrodni z akcji w Winnicy – gdzie na licznych grobach utworzono Park Kultury i Wypoczynku – wyciągnęli wnioski organizacyjne i w Katyniu oraz w Charkowie i Twerze działali już w sposób udoskonalony, z większą perfekcją, nie rozpraszając ofiar w wielu małych grobach (w Winnicy ponad 100!), – a przede wszystkim stosując skuteczniejszą technikę mordu w postaci niemieckich pistoletów Walther, opancerzonych pocisków kaliber 7,65, a nie broń małokalibrową, do tego stopnia nieskuteczną, że trzeba było strzelać kilka razy albo dobijać ofiary łomem lub bagnetem. A więc Winnica była swoistym poligonem dla udoskonalenia dokonywania zbrodni ludobójczych.
Bardzo istotnym zaniedbaniem polskim, jeśli idzie o prace badawcze nad zbrodnią katyńską jest fakt, że dotychczas nie mamy po polsku zbioru akt Komisji Kongresu amerykańskiego (1952), liczącego blisko 3 tys. stron druku, gdzie znajdują się liczne przesłuchania świadków, świadectwa polskie (m.in. Mackiewicza i Goetla, którzy byli w Katyniu w 1943 roku), niemieckie, a także rosyjskie, jeśli nie bezpośrednie, to pośrednie, np. w relacji spisanej we Włoszech przez Goetla, który mógł przytoczyć świadectwo Iwana Kriwoziercewa, człowieka, któremu zawdzięczamy w ogóle odkrycie grobów katyńskich. To samo dotyczy nie przetłumaczonych dotąd na polski wspomnianych niemieckich materiałów urzędowych dotyczących Katynia i Winnicy. Są to absolutnie fundamentalne publikacje. Nie wiem też, dlaczego dotychczas nie opublikowano, jeśli nie pełnej listy funkcjonariuszy NKWD dokonujących zbrodni katyńskiej, to przynajmniej dostępnych w śledztwie i badaniach nazwisk. Na czele tej pełnej czarnej listy oskarżonych widniałyby nazwiska Stalina, Berii i najwyższych przedstawicieli władzy sowieckiej. A sami wykonawcy zbrodni? Taki Błochin, kat z Łubianki, który zastrzelił marszałka Michaiła Tuchaczewskiego i pisarza Izaaka Babla. To on właśnie przywiózł do Kalinina walizkę pełną pistoletów Walther, kaliber 7,65. Powinniśmy móc poznać uczestników mordu, jak w normalnej procedurze sądowej.
Panie profesorze, proszę bliżej powiedzieć, kim byli oficerowie zamordowani przez NKWD i jakiego rodzaju była to strata dla Polski.
– Przede wszystkim to było wojsko – chroniące struktury i administrację państwa, życie i wolność współobywateli. Ale ze względu na wojnę byli to także powołani do służby oficerowie rezerwy, w tym uczeni, artyści, pisarze, lekarze, nauczyciele, dziennikarze. Zginęli tam dwaj wybitni poeci polscy Władysław Sebyła i Lech Piwowar. O tym ostatnim pisał ocalony Józef Czapski w książce Na nieludzkiej ziemi, która powinna być lekturą szkolną. Polskie elity były masowo niszczone, pod obiema okupacjami, niemiecką i rosyjską. Socjologowie mówią o elitach, że ich członków nikt nie może zastąpić, można tylko wychowywać nowych. A powyżej pewnego progu strat następuje zapaść narodu. Środowiska rodzinne elit, które w dużej mierze reprodukują elity, zostały także rozbite. Po tej zbrodni my sami popełniliśmy tragiczny i straszliwy błąd, gdy dowódcy AK wydali rozkaz Powstania Warszawskiego, w którym zginęło około 200 tys. ludzi, w tym blisko 20 tys. powstańców, z najlepszej naszej młodzieży i środowisk elitarnych. Nawet biorąc pod uwagę powojenne represje komunistyczne, mielibyśmy lepszą Polskę, gdyby w czasie wojny do takiej zagłady elit nie doszło.
Dziękuję za rozmowę.
Jerzy Biernacki
Patrz także: Jacek Trznadel – Powrót rozstrzelanej armii, Warszawa-Komorów 1994, tegoż autora Spór o całość. Polska 1939-2004, Warszawa 2004 (rozdziały poświęcone sprawie Katynia, ss. 75-147) oraz www.jacektrznadel.pl. Tam m.in. omówienie: – Film Andrzeja Wajdy – Katyń. Między fikcją a kiczem, oraz tekst dwutomowej książki J. Mackiewicza Katyń – zbrodnia bez sądu i kary, wydanej przez prof. Jacka Trznadla w 1997 r., a następnie nakazem sądu (sprawa z pozwu Niny Karsov z Londynu) wycofanej ze sprzedaży.
Artykuł ukazał się w numerze 04/2009.