Polska liberałów

2013/01/17

Wbrew kasandrycznym przewidywaniom „Gazety Wyborczej” i byłego czeskiego prezydenta demokracja w Polsce ma się dobrze.

Oto 21 października dokonała się pokojowa zmiana władzy. Nie znalazła potwierdzenia roztaczana przez media wizja żądnych władzy bliźniaków, którzy dla zachowania swego stanu posiadania nie cofną się nawet przed sfałszowaniem wyników wyborów. Jednym zakłóceniem procesu wyborczego była nieudolność samorządowych władz stolicy (koalicja PO-SLD), które nie zadbały o dostarczenie na czas kart do głosowania, skutkiem czego trzeba było przedłużyć ciszę wyborczą w całym kraju.

Wybory wygrała zdecydowanie Platforma Obywatelska. I nie ważne jest w tej chwili, czy stało się to za sprawą lewicowego elektoratu, który uznał odsunięcie PiS-u od władzy za rzecz ważniejszą od głosowania na własne ugrupowanie. PO wygrała, bo była lepiej zmobilizowana. Zwłaszcza podczas debat telewizyjnych, które okazały się dla wyborców tak atrakcyjnym sposobem komunikowania się z politykami. Donald Tusk i jego sztab wyborczy pokazali, że znacznie lepiej czują media niż premier i jego wychwalani dotychczas pod niebiosa spece od marketingu politycznego. I znów nie ważne jest, że lider PO nie przytoczył w debacie żadnego poważniejszego argumentu. Liczy się ogólne wrażenie, a ono – co przyznali nawet zagorzali zwolennicy PiS-u – było na korzyść Tuska. Potwierdziły to sondaże, które od czasu debaty zdecydowanie przechyliły się na korzyść Platformy.

Co oznacza zwycięstwo PO? Chcąc być nieco złośliwym i zarazem wiernym logice propagandystów III Rzeczypospolitej, którzy po zwycięstwie braci Kaczyńskich w 2005 r. wieszczyli rychłą cenę dolara po 5 zł, można by nieco postraszyć czytelników skutkami rządów liberałów. Na przykład prywatyzacją szpitali, w których już sama opłata za szatnię odbierze potencjalnym pacjentom chęć na leczenie. Albo sławnym podatkiem liniowym 3 x 15, w którym wyższy VAT na artykuły spożywcze wypełni lukę w budżecie po obniżeniu podatku dochodowego dla najlepiej zarabiających. Nie mówiąc już o nowej polityce zagranicznej, w ramach której zobowiążemy się do sfinansowania Niemcom i Rosjanom budowy gazociągu po dnie Bałtyku tytułem rekompensaty za upokorzenia, jakich nasi sąsiedzi doznali w ciągu dwóch lat rządów okropnych bliźniaków.

Liberałowie będą też musieli powściągnąć korupcyjną obsesję, która zawładnęła krajem. W związku z tym CBA powinno się albo w ogóle zlikwidować, albo przekształcić w fundację zajmującą się promowaniem przyjacielskich stosunków między politykami, urzędnikami i biznesmenami.

Ale dosyć tych szyderstw. Tak jak nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzył, że po objęciu władzy przez Kaczyńskich dolar będzie kosztował 5 zł, tak też nikt nie nikt nie da sobie wmówić, że pod rządami Tuska biedni zostaną jeszcze bardziej pognębieni i przestanie się w Polsce ścigać przestępców. Nie ulega wątpliwości, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat nagromadziła się u nas cała masa absurdów, które skutecznie blokują inicjatywę gospodarczą ludzi. Istnieje bezdyskusyjna potrzeba powściągnięcia nadmiernego fiskalizmu. Z całą pewnością dążyć też należy do obniżenia i spłaszczenia podatku dochodowego, jeśli tylko pozwoli na to budżet. Niezbędne jest też wreszcie prawdziwe zielone światło dla przedsiębiorczości i położenie tamy wciąż rozrastającej się biurokracji. Nawet w polityce zagranicznej należy wziąć za dobrą monetę zapowiedź lidera PO o bardziej stanowczej polityce wobec Stanów Zjednoczonych, które w ostatnich latach przyzwyczaiły się do naszej irracjonalnej wręcz uległości (Irak, Afganistan, tarcza antyrakietowa).

Wszystkie te punkty programu liberałów zasługują z pewnością na wstępną akceptację. Nawet ustępujący premier zadeklarował podczas wieczoru wyborczego konstruktywną linię opozycji wobec tych zamierzeń, chociaż jego program sprzed dwóch lat natknął się na jednolity front odmowy. Istnieje jednak jeden warunek, pod którym program PO może liczyć na szersze poparcie. Jest nim kontynuacja walki z patologiami III Rzeczypospolitej, a zwłaszcza z korupcją. Jeśli okaże się, że pod rządami Platformy oskarżonym o korupcję może być tylko ten, kto się do niej uprzednio przyzna, a „kręcenie lodów” będzie się odbywało w równie przyjaznej atmosferze, co za rządów SLD, to za cztery lata liberałowie nie osiągną nawet takiego wyniku, jak dziś partia Szmajdzińskiego i Geremka.

Na koniec należy wyrazić jeszcze jedno oczekiwanie wobec zwycięzców. Chodzi o zmianę w konstytucji RP. Rażąca niewydolność, jaką wykazuje nasz system polityczny, a zwłaszcza ordynacja wyborcza, jest powodem powracających stale tych samych kłopotów. Oto na naszych oczach tworzy się kolejna koalicja, której ostateczną konsekwencją będzie rozmycie odpowiedzialności za rządy w tej kadencji. Znowu też będziemy świadkami starć wybranego w powszechnych wyborach, ale pozbawionego odpowiednich prerogatyw, prezydenta z większością parlamentarną, która zawsze będzie mogła usprawiedliwić swe niepowodzenia brakiem przychylności ze strony głowy państwa.

Zbigniew Borowik

Artykuł ukazał się w numerze 11/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej