Czy istnieje jedna prawdziwa religia, a wszystkie inne są fałszywe? Czy może wszystkie religie zawierają w sobie prawdę, ale żadna z nich nie ma jej w pełni? Trudno nie stawiać takich pytań w dzisiejszym świecie. Wielość religii jest faktem. Bez wątpienia również wśród wyznawców różnych religii można znaleźć ludzi godnych naśladowania. Skąd zatem czerpać pewność, że idziemy słuszną drogą?
Współcześni teologowie i filozofowie zajmują trzy stanowiska w odniesieniu do problemu wielości religii: ekskluzywistyczne, inkluzywistyczne i pluralistyczne. Każde z nich dotyczy kwestii możliwości zbawienia i poznania prawdy. Odnoszą się do wielkich religii świata, czyli do hinduizmu, buddyzmu, judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu.
Poza Kościołem nie ma zbawienia?
Rozważania teologów chrześcijańskich biorą za punkt wyjścia fragment z listu św. Pawła do Tymoteusza: „Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. (…) Jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich” (1 Tm 2,4–6). Zatem dwa aksjomaty stoją u początku rozważań dotyczących możliwości zbawienia w różnych religiach. Pierwszy z nich to powszechna wola zbawcza Boga, drugi to prawda, wedle której jedynym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem jest Jezus Chrystus. Aksjomaty te stanowią jedną z najpoważniejszych wewnętrznych sprzeczności teologii religii, dlaczego bowiem miłosierny Bóg miałby wybrać taki środek zbawienia, skoro wielu ludzi żyło przed Chrystusem, a wielu innych po prostu nie miało okazji o nim usłyszeć? Możliwe, że sprzeczność ta jest tylko pozorna, jak sądzą inkluzywiści, możliwe jednak, że jest nieprzekraczalna, o czym mówią pluraliści.
Stanowisko najbardziej radykalne to ekskluzywizm. Uzależnia ono możliwość zbawienia od przynależności do konkretnej religii, a raczej do konkretnego kościoła. Ekskluzywizm w wydaniu chr z e ś c ij ańskim stawia w centrum tajemnicę Kościoła. Ek s k lu z ywi – ści wyciągają skrajne konsekwencje z formuły głoszącej, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. W ten sposób starają się uniknąć problemów, takich jak widoczna s p r z e c z n o ś ć w pojmowaniu wymiaru transcendencji – na przykład według muzułmanów jest on bóstwem osobowym – Allachem, według Hindusów nieosobowym absolutem – Brahmanem. Jeśli uznamy, że tylko jedna religia ma dostęp do prawdy i to całkowity, natomiast pozostałe religie są całkowicie fałszywe, powyższa sprzeczność nie stanowi problemu. Dla ekskluzywisty twierdzenia innych religii to po prostu fałsz.
Chrześcijańswto to jedyna religia prowadzącą do zbawienia
Rys. Adam Walas
Ekskluzywistyczne było orzeczenie Soboru Laterańskiego IV zgodnie z którym „Jeden jest powszechny Kościół wiernych, poza którym nikt w ogóle nie bywa zbawiony”. Podobnie fragment bulli papieża Bonifacego VIII Unam Sanctam: „Oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy, że posłuszeństwo Biskupowi Rz ymsk i emu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia”. Od początku istnienia Kościoła zagadnienie extra Ecclesiam nulla salus było ważne i aktualne. Przez wieki formuła ta była uważana za oficjalną doktrynę Kościoła. Chrześ cijaństwo było uznawane za jedyną prawdziwą religię stanowiącą jedyną drogę zbawienia dla wszystkich ludzi. Do Piusa XII powyższą formułę interpretowano w sposób, który uniemożliwiał dialog międzyreligijny. Do Soboru Watykańskiego II pozytywne myślenie o innych religiach było obce większości teologów. Dopiero w refleksji posoborowej zaczęto odchodzić od negowania ich pozytywnej wartości, oraz tego, że mogą one zawierać elementy prawdy i łaski.
W drugiej połowie XX wieku w Kościele katolickim dokonało się przejście od ekskluzywizmu do inkluzywizmu. Wielu chrześcijan nauczyło się tolerancji w stosunku do innych religii w efekcie takich doświadczeń, jak wojny światowe, kolonizacja i Holokaust. Dostrzegli oni, że ekskluzywizm mógł być jednym ze źródeł tych wydarzeń, że wiązał się ze współudziałem w złu kolonializmu i wzbudzał antysemityzm, a więc miał również swój wkład w holokaust. Zrozumieli, przynajmniej w pewnej mierze, inne tradycje religijne. Przyczyniły się do tego rozwinięte współcześnie studia dotyczące religii. Ponadto coraz częstsze stały się kontakty z przedstawicielami innych religii, którzy nierzadko okazali się mądrymi ludźmi o bogatej duchowości.
Inkluzywiści starają się wypracować stanowisko, dzięki któremu możliwe będzie utrzymanie twierdzeń sprawiających wrażenie sprzecznych. Chodzi o twierdzenia o jedynym pośrednictwie Chrystusa i powszechnej woli zbawczej Boga. Od Soboru Watykańskiego II (1962–1965) jest to stanowisko teologii katolickiej. Ludzkie zbawienie zależy wprost od ofiary Chrystusa, ale wszyscy ludzie mogą w jakiś sposób zostać zjednoczeni z Chrystusem i uczestniczyć w zbawieniu.
Promienie jedynej prawdy
Możliwy jest dialog międzyreligijny. Kościół wskazuje, że wspólne jest pochodzenie ludzi od Boga, wspólne jest też ich przeznaczenie, jest jeden Boski plan zbawienia świata i w różnych religiach widać czynną obecność Ducha Bożego. Jak ujmuje to wydany w 1991 roku przez watykańską Kongregację Ewangelizacji Narodów dokument Dialog i przepowiadanie, w tradycjach niechrześcijańskich obecne są „promienie owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”. A Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis zwraca uwagę na skarby „ludzkiej duchowości, których – jak dobrze wiemy – nie brak również wyznawcom innych religii”. Boża łaska obecna jest nie tylko w Kościele, a religie niechrześcijańskie jako wyraz zasad i postaw moralnych można uznać za zamierzone przez Boga drogi do zbawienia. Jednak tylko wtedy, gdy żyją one wartościami ewangelicznymi i ich wyznawcy otwarci są na działanie Ducha. Należy pamiętać również, że religie te są niepełne, a zbawienie może dokonać się tylko poprzez Chrystusa. Ważne jest, by nie zapominać o niezgodnościach między istotnymi elementami chrześcijaństwa i innych tradycji religijnych. Inkluzywiści stoją na stanowisku, że należy występować z roszczeniem do prawdy. Religie niechrześcijańskie uczestniczą w budowaniu królestwa Bożego. Wszyscy ludzie, którzy działają na rzecz pokoju, sprawiedliwości, wolności i wzajemnego braterstwa należą do tego królestwa. Jednak wszystko to dzieje się za pośrednictwem Chrystusa, mimo że wyznawcy innych religii mogą nie zdawać sobie z tego sprawy.
Niechrześcijanie mogą zostać zbawieni, jesli będą żyć w zgodzie z własnym sumieniem
Rys. Adam Walas
Anonimowe chrześcijaństwo
Twórcą najbardziej znanej koncepcji inkluzywistycznej był zmarły w 1984 roku niemiecki jezuita Karl Rahner, wykładowca teologii na uniwersytetach w Innsbrucku i Monachium i doradca papieży Jana XXIII i Pawła VI na Soborze Watykańskim II. Nosi ona nazwę „anonimowego chrześcijaństwa”. Rahner podkreślał, że nie wolno podzielać przekonania chrześcijan pierwszych wieków, zgodnie z którym członkowie Kościoła są jedynymi ludźmi powołanymi do zbawienia. Jednak nie wolno mu też podzielać poglądów relatywistycznych, zgodnie z którymi przynależność do Kościoła nie jest aż tak istotna, bowiem jest on jednym z wielu religijnych stowarzyszeń, które prowadzą do Boga i spośród których można wybierać zgodnie z indywidualnymi preferencjami. Kościół to jedyne źródło uświęcenia. Nie znaczy to jednak, że zbawienie nie dotyczy niechrześcijan. Sobór Watykański II opowiedział się za optymizmem zbawczym. Niechrześcijanie mogą zostać zbawieni, jedynym niezbędnym warunkiem jest tu wierność i posłuszeństwo wobec własnego sumienia. Oczywiście bez wiary zbawienie nie jest możliwe. Jednak może być to wiara bez poznania Ewangelii. Chociaż Rahner uważa, że wśród ludzi spoza Kościoła, którzy doznają usprawiedliwienia na mocy łaski Bożej i mają Ducha Świętego, są też ateiści. Wiara, którą mają, jest atematyczna, „zaczątkowa”.
Według Rahnera jest wielu ludzi poza Kościołem katolickim czy innymi Kościołami chrześcijańskimi, dla których fakt, że nie są chrześcijanami, nie oznacza ciężkiej winy przed Bogiem. Ponadto nierzadko znajdują się oni w zbawczej relacji do Boga, co znaczy, że żyją w stanie łaski. Tacy ludzie to „anonimowi chrześcijanie”. Poprzez wiarę, nadzieję i miłość przyjęli łaski ofiarowane przez Boga, a jednocześnie na poziomie społecznym nie należą do Kościoła.
Anonimowe chrześcijaństwo daje wyraz swojego istnienia na wiele sposobów. W związku z tym misja (bo koncepcja anonimowego chrześcijaństwa nie unieważnia potrzeby głoszenia Ewangelii) nie ma polegać na czynieniu z drugiego kogoś, kim wcześniej nie był, lecz na uświadomieniu mu tego, kim jest. Przyjęcie chrześcijaństwa powinno być „skutkiem i przejawem działania Bożej łaski”. Człowiek może nie dostąpić zbawienia tylko wskutek własnej ciężkiej winy. Nawet jeśli ktoś odrzuca chrześcijaństwo, to nie wiadomo, czy odrzucenie to oznacza ciężką winę. Może być przecież aktem wierności własnemu sumieniu.
Określenie „anonimowi chrześcijanie” spotyka się z krytyką ze względu na to, że eliminuje to, co specyficzne dla innych religii, na przykład specyficznie buddyjskie, i co inne religie mogłyby wnieść nowego do świata religijnego doświadczenia.
Różne kręgi zbawienia
Zgodnie z teologią Kościoła katolickiego, ludzie zawsze zbawiają się przez Chrystusa. Jan Paweł II powołuje się tu na Pawła VI, który w encyklice Ecclesiam suam mówił o różnych kręgach dialogu zbawienia, w centrum których znajduje się katolicyzm. Według Jana Pawła II są to te same kręgi, które Sobór Watykański II wskazał jako zakresy przynależności i przyporządkowania do Kościoła. I w tym sensie, jak uważa papież, „poza Kościołem nie ma zbawienia”.
Kontakty z wyznawcami innych religii wpływają również na pluralistów. Cantwell Smith i John Hick mówią, że takie kontakty odegrały dużą rolę w kształtowaniu się ich poglądów. Smith powołuje się na mały chrześcijański college, w którym się uczył i gdzie większość wykładowców i studentów była hinduistami, muzułmanami i sikhami. Również kilkuletnia praca w Instytucie Studiów nad Islamem na Uniwersytecie McGill przyczyniła się do ukształtowania jego poglądów. Natomiast Hick zwraca uwagę na to, jakie wrażenie wywarła na nim współpraca z muzułmanami, wyznawcami judaizmu, hinduistami i Sikhami w kampaniach na rzecz tolerancji w Birmingham w Anglii w 1960 roku.
Według pluralistów prowadzenie dialogu międzyreligijnego jest możliwe, gdy zrezygnuje się z przekonania o wyższości własnej religii. Dialog wymaga uznania dyskutujących za równoprawnych parterów. Pluraliści przyznają, że inkluzywiści zauważają w innych religiach elementy prawdy i dopuszczają możliwość zbawienia w innych niż swoja religiach, jednak podkreślają, że podporządkowują je chrześcijaństwu. Stanowisko inkluzywizmu nie jest dla nich satysfakcjonujące. Uważają, że jeśli już się przyznaje, że ludzie z innych tradycji religijnych niż chrześcijaństwo, mogą dostąpić zbawienia, to wydawałoby się prostsze i bardziej naturalne uznać, że wypływa to z tych tradycji, a nie obstawać na stanowisku, że dzieje się to przez pośrednictwo Chrystusa. Akcentują sprzeczność dwóch chrześcijańskich przekonań – przekonania dotyczącego powszechnej woli zbawczej Boga i przekonania dotyczącego konieczności pośrednictwa Jezusa Chrystusa w osiągnięciu zbawienia. Na rzecz poglądu o powszechnej woli zbawczej Boga rezygnują z poglądu o jedynym pośrednictwie Chrystusa w drodze do zbawienia.
Inkluzywizm czy pluralizm?
Pluralizm religijny jest stanowiskiem, według którego wszystkie religie w kwestiach istotnych informują nas lub dezinformują o sferze sacrum jednakowo, stanowią też równoprawne drogi zbawienia.
Najbardziej znanym i wpływowym przedstawicielem tego stanowiska jest John Hick. Uważa on, że „Ostateczna Rzeczywistość” jest niepoznawalna. Każda z religii stanowi próbę jej ujęcia, a w każdym przypadku ujęcie to jest ograniczone przez daną kulturę. Religijne fenomeny są wynikiem oddziaływania „Rzeczywistego” na ludzkie umysły, a to oddziaływanie w różnych kulturach jest odmiennie interpretowane i wyrażane. Prawdziwości fenomenów nie da się ocenić, oceniać można religie jedynie pod kątem ich roli kulturowej i skuteczności w dokonywaniu „osobistej przemiany”. A taka skuteczność charakteryzuje wiele religii.
Hick, jak sam mówi, postuluje „przewrót kopernikański w teologii”. To Bóg jest w centrum świata, a religie krążą wokół niego. Przyjęcie takiego stanowiska pociąga za sobą zgodę na to, że żadna z religii nie może sobie rościć prawa do absolutności i prawdziwości.
Myśliciel jest przekonany, że nie można tolerować wierzeń, które, gdy wprowadzi się je w czyn, wyrządzą krzywdę innym. A do takich wierzeń należą te, które implikują nadzwyczajną wyższość którejś ze wspólnot religijnych, czyli przekonanie o bezpośrednim założeniu chrześcijaństwa przez samego Boga, przekonanie, że Żydzi są ludem wybranym, stojącym wobec Boga w wyjątkowo uprzywilejowanej pozycji, że Koran jest ostatecznym i definitywnym objawieniem Bożym, że Wedy są prawdą wieczną, wyższą od innych prawd albo przekonanie buddystów, że tylko ich „ścieżka jest jedyną ścieżką”. Takie przekonania pociągają bowiem za sobą stwierdzenie, że inne drogi są gorsze, o ile nie bezużyteczne.
Stanowisko pluralistów jest dziś często intuicyjnym stanowiskiem wielu ludzi, którzy deklarują przynależność do Kościoła. Potoczne rozumienie ekumenizmu jest często bliskie religijnemu pluralizmowi. Zdaniem Hicka przejście od chrystocentryzmu do teocentryzmu już dokonało się w umysłach wielu ludzi, a będzie dokonywać się w umysłach wielu innych, tak jak wcześniej dokonało się przejście od eklezjocentryzmu do chrystocentryzmu. Jest to proces nieodwołalny. Według Hicka i innych pluralistów pozytywny, według Kościoła i inkluzywistów niepożądany. W każdym razie wielce prawdopodobny. Zastanawiające jest, jak będzie kształtować się stanowisko Kościoła w odniesieniu do wielości religii w świecie myślącym coraz bardziej pluralistycznie.
W grudniu 2007 roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła Notę doktrynalną na temat niektórych aspektów ewangelizacji, w której podkreśla się znaczenie misji i ewangelizacji wszystkich narodów. Mówi się w niej o „rosnącym zamęcie” dotyczącym misyjnego nakazu Kościoła, u którego źródeł stoi przekonanie, że „wszelka próba przekonania innych w kwestiach religijnych stanowi ograniczenie wolności”. Jednak trudno przypuszczać, że stanowisko Kościoła w tej kwestii jest już całkowicie wypowiedziane.
Anna Walas
Artykuł ukazał się w numerze 01/2009.