Ubóstwo to jeden z kluczowych problemów współczesnego świata. Leży on w obrębie zainteresowania zarówno instytucji socjalnych poszczególnych krajów, jak też organizacji humanitarnych. Osoby dotknięte ubóstwem są także przedmiotem szczególnego zainteresowania Kościoła, który za swoją misję zgodnie z nauką Mistrza z Nazaretu, poczytuje sobie posłanie do ludzi znajdujących się w jakiejkolwiek nędzy.
Samo zjawisko ubóstwa bywa czę-sto definiowane zgodnie z jego łacińskim źródłosłowem paupertasjako brak, potrzeba, bieda prowadząca do nędzy. O ubóstwie można mówić w sytuacji w której nie mogą zostać zaspokojone fundamentalne potrzeby człowieka, konieczne do jego życia, rozwoju i funkcjonowania w danym społeczeństwie. Najczęściej ubóstwo bywa utożsamiane z brakiem posiadania środków materialnych, sprawiającym, że konkretne osoby czy grupy społeczne egzystują na poziomie minimum socjalnego bądź poniżej tegoż minimum. Obok tej warstwy obiektywnej, ubóstwo ujawnia się także na poziomie subiektywnym jako przezywanie rzeczywistości w poczuciu nie-zadowolenia z poziomu życia.
W literaturze fachowej można od-naleźć trzy grupy przyczyn zaistnienia takiego stanu rzeczy. Są nimi: indywidualne cechy, zdolności i decyzje człowieka (wymiar podmiotowy, zależy od człowieka); czynniki zewnętrzne niezależne od jednostki np. bezrobocie, pochodzenie, miejsce zamieszkania, czynniki i zdarzenia losowe; oraz czynniki związane z wadliwą polityką społeczną państwa, które uniemożliwiają bądź znacząco utrudniają dostęp do środków materialnych koniecznych do zabezpieczenia potrzeb życiowych.
Opcja na rzecz ubogich jako kategoria moralna
Katolicka nauka społeczna wypracowała swoje własne podejście do zagadnienia ubóstwa. We współczesnych dokumentach Magisterium Kościoła można odnaleźć ideę „opcji na rzecz ubogich” czy też „opcji preferencyjnej na rzecz ubogich”. Sam termin przywodzi na myśl niektóre postulaty „teologii wyzwolenia”, która doczekała się licznej krytyki ze strony Kongregacji Doktryny Wiary, niemniej jednak zwrot „opcja preferencyjna na rzecz ubogich” zadomowił się w kościelnej nomenklaturze. Jan Paweł II w encyklice Sollicitudo rei socialis stwierdza, że jest to rodzaj opcji, czyli specjalna forma pierwszeństwa w praktykowaniu miłości chrześcijańskiej, poświadczona przez całą Tradycję Kościoła. Odnosi się ona do życia każdego chrześcijanina, które ma być naśladowaniem życia Chrystusa, ale stosuje się również do naszej społecznej odpowiedzialności, a zatem do stylu naszego życia, do decyzji, które trzeba stosownie podejmować w odniesieniu do własności i użytkowania dóbr (42). Ten specjalny rodzaj preferencji, miłości względem ubogich, jest więc przez naukę społeczną Kościoła rozpaprywany jako kategoria moralna ściśle związana z zasadą miłości (solidarności) oraz sprawiedliwości. Stanowi ona o szczególnym miejscu osób ubogich, żyjących w nędzy. Istotą opcji na rzecz ubogich jest przezwyciężenia stanu ubóstwa. W sferze praktycznej oznacza to konieczność zastosowania zasady subsydiarności. Nie chodzi tu bowiem o bliżej niekreśloną pomoc charytatywną, ale o „pomoc dla samo-pomocy”. Kościół stanowczo dorzuca takie formy pomocy osobom biednym, które w jakiś sposób uzależniają obdarowanego od obdarowującego w dłuższej perspektywie czasu. Ubóstwo jest stanem z którego człowiek, bądź społeczność, przy odpowiedniej pomocy musi się wydobyć. Przezwyciężenie prowadzi do właściwego uczestnictwa w dobru wspólnym. Uczestnictwa, które polega zarazem na czerpaniu z dobra wspólnoty jak również na tegoż dobra rozwijaniu i pomnażaniu.
Opcja preferencyjna – sprawiedliwość czy miłosierdzie?
Rozważając istotę opcji preferencyjnej może pojawić się pytanie, czy należy ona do porządku sprawiedliwości czy raczej do sfery miłości społecznej. Odpowiedz na tak postawione pytanie nie jest jednoznaczna. Z jednej strony w społecznym nauczaniu Kościoła można bez problemów znaleźć passusy mówiące o tym, że pomoc ubogim należy rozpatrywać jako szczególną egzemplifikację za-sady powszechnego przeznaczenia dóbr. W tym kontekście, jak pisał Jan Paweł II w encyklice Centessimus annus, istnieje obowiązek dzielenia się bogatych z biednymi. Obowiązek ten oczywiście nie może byt rozumiany naiwnie i musi uwzględniać wolno-rynkowe mechanizmy gospodarcze. Sprawiedliwość wymaga nie tylko po-dzielenia się wypracowanym zyskiem, ale nakłada również obowiązki wobec samych ubogich. Są oni wezwani do własnego zaangażowania na rzecz przezwyciężenia ubóstwa. W sytuacji idealnej, oba ruchy – pomoc bogatych i aktywność ubogich – spotykają się i tworzą harmonijną całość. Postulat ten ma zastosowania zarówno w skali międzynarodowej, jak też w relacjach wewnątrzspołecznych.
Opcja preferencyjna wiąże się tak-że z miłosierdziem. Jest ona wypełnieniem słów Chrystusa o konieczności afirmacji każdej istoty osobowej. Sam Mistrz z Nazaretu solidaryzował się z ubogimi. Opcja preferencyjna jest także świadectwem miłości Boga, która jest skierowana do każdego bez wyjątku człowieka na ziemi. W tym znaczeniu musi ona przekraczać ramy sprawiedliwości i stać się darem ser-ca. Pamiętać należy, że ubóstwo może dotyczyć sfery materialnej, ale także duchowej. Fundamentem opcji preferencyjnej nie jest sam dar, ale chęć pełnego miłości zaangażowania na rzecz bliźniego. Jedynie prawdziwa miłość, jak zauważa Benedykt XVI, jest wstanie zaoferować innym nie tylko pomoc materialną, ale także troskę o duszę i poczucie umiłowania i bycie „kimś”.
Być jak Chrystus
Powyższe rozważania podprowadzają pod najbardziej chrześcijańskie rozumienie opcji preferencyjnej. Jest nim chęć „bycia jak Chrystus”. Mistrz z Nazaretu określał siebie jako tego, który nie przyszedł aby Mu służono, lecz aby służyć i dać życie na okup za wielu (por. Mk 10,45). Syn Boży całym swoim życiem dał świadectwo służby bliźniemu, a szczególnie temu najmniejszemu i najbiedniejszemu. Jeśli więc sam Wcielony Bóg przyszedł aby służyć, także i my Jego uczniowie, musimy kroczyć tą samą drogą. W centrum kodu genetycznego chrześcijanina jest wpisana logika miłości. Wpierw miłości otrzymanej darmo od samego Boga, od rodziców i bliźnich; następnie miłości którą to my ofiarowujemy innym.
Aby wejść w tę logikę miłości, mu-simy zanurzyć się w dynamikę aktu ofiarniczego Chrystusa. Najpełniej dokonuje się to w Eucharystii. Jak Czytamy w encyklice Deus caritas est w Najświętszym Sakramencie nie tylko otrzymujemy uczestnictwo w Ciele i Krwi Chrystusa, nie tylko doświadczamy tego, że sam Bóg uniża się ku nam, ale zostajemy włączeni także w społeczną mistykę tego sakramentu. Zjednoczenie z Chrystusem jest zarazem zjednoczeniem ze wszystkimi, którym On się daje. Udział w Cie-le i Krwi Pańskiej chrześcijanin ma zawsze wespół z innymi wierzącymi. Bycie jak Chrystus oznacza przyjęcie prawdy, że miłość Boga i bliźnie-go są już na zawsze złączone razem w jedno.
Miłość bliźniego w miłości Boga
Benedykt XVI przekonuje, że miłość do bliźniego i miłość do Boga stanowią ścisłą jedność. Jego zdaniem miłość bliźniego polega właśnie na tym, że ko-cham w Bogu i z Bogiem również inne-go człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem, spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia. Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Jego przyjaciel jest moim przyjacielem. (DCE 18)
Współzależność miłości do człowieka i do Boga przebiega dwubiegu-nowo. Po pierwsze: nie będąc w osobistej zażyłości z Bogiem, człowiek nie może kochać „innego” tą pełnią miłości, którą żywi do niego Bóg. Po drugie: nie kochając bliźniego, człowiek nie może właściwie miłować samego Boga. Bez miłości bliźniego, cały kult staje się jedynie „formami pobożności”. Zostaje sprowadzony poniekąd do wypełnienia „religijnych obowiązków”, którym braku-je tej głębi i tego dynamizmu, które płyną z gorącej relacji międzyosobowej. Ale to nie wszystko. Największą nowością chrześcijaństwa jest to, że miłość Boga i bliźniego, będą-ca przykazaniem, w Chrystusie staje się osobą! Od Wcielenia to już nie tylko, choćby najpobożniejsza teoria, to „fakt” wobec którego nie można przejść obojętnie. W Chrystusie, jako Osobie, prawdziwym Bogu i prawdziwym człowieku, miłość Boska i miłość ludzka zjednoczyła się na wieki i nieodwołalnie.
Dr Michał Kosche
/md