W Domaniewicach, każdy wie, że dobro Kościoła jest jego dobrem. Dlatego też wszyscy mieszkańcy tej nie dużej gminy z zamiłowaniem angażują się w pracę na rzecz parafii. Bowiem – jak sami podkreślają – przecież to jest ich kościół. Również lokalna władza postrzega parafię jak swojego sprzymierzeńca i nie stroni od współpracy z miejscowym proboszczem.
Fot. Artur Stelmasiak
Wiejska gmina to taka mała stolica kilku wsi. Jest tu wszystko, co potrzebne, aby normalnie żyć: szkoły, urzędy, sklepy, piekarnia, policja, straż pożarna, dom kultury, boisko no i oczywiście kościół. Mieszkańcom najbardziej doskwiera bardzo ruchliwa ulica, która przecina wzdłuż całą malowniczo położoną wieś. Natężenie przejeżdżających samochodów jest na tyle duże, iż ksiądz proboszcz obawia się o położony na nasypie kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. – Wstrząsy są na tyle duże, że u nas w urzędzie spadł kawałek tynku z sufitu. Nie wiadomo jaki to może mieć w przyszłości wpływ na konstrukcję kościoła – mówi Grzegorz Redzisz.
Ogłoszenia lepsze niż radio
Kościół i plebania dosłownie przez siatkę sąsiadują z budynkiem Urzędu Gminy Domaniewice. – Można powiedzieć, że jesteśmy sąsiadami – mówi Redzisz. A jego zdaniem, z sąsiadami trzeba żyć jak najlepiej. Podobną opinię wyraża ksiądz proboszcz. Kościół i władza lokalna powinni ze sobą jak najlepiej współpracować.
– Przecież chodzi nam o dobro tych samych ludzi – tłumaczy ks. Sobierajski. Jego zdaniem, w Domaniewicach nie dzieje się nic nadzwyczaj spektakularnego. Ale udało się wypracować normalną i pożyteczną współpracę. Dobrym tego przykładem mogą być np. ogłoszenia parafialne.
– Wójt czasami prosi mnie o ogłoszenie różnych spraw – tłumaczy ksiądz proboszcz. Doskonale wie, że parafialna ambona jest na wsi najlepszym środkiem społecznego komunikowania. – W naszych warunkach takie ogłoszenia są lepsze niż prasa i radio. Na ogłoszeniach mówię na przykład, że w powietrzu są jakieś bakterie i należy opryskać niektóre gatunki roślin. Albo, że zbliżają się ulewne deszcze, wiatry, do których trzeba przygotować budynki. Wprawdzie gmina ma swoje sposoby, aby informować mieszkańców, to jednak kościelna ambona jest tutaj najskuteczniejsza – podkreśla ksiądz proboszcz. Jego zdaniem współpraca władzy lokalnej i Kościoła jest również dobrym świadectwem dla ludzi. Dzięki temu oni czują się pewniej i bezpieczniej. Jakieś konflikty i kłótnie w takim środowisku nie są pożądane. – Wierni od księdza oczekują, aby pokazywał im jak można się dogadywać i współpracować. Przecież to oni wybrali wójta i radę, aby żyło im się jak najlepiej. Dlatego oczekują od nas jak najlepszej współpracy dla dobra wspólnego – podkreśla ks. Sobierajski. – Przecież to co mówię nie jest czymś nadzwyczajnym – dodaje. – W Domaniewicach współpraca Kościoła i innych instytucji była zawsze i nie widzę powodu, aby to zmieniać – dodaje Redzisz, wójt gminy Domaniewice.
Kard. Stanisław Dziwisz oraz biskupi łowiccy: Andrzej Dziubai Józef Zawitkowski podczas uroczystości odpustowych przed domaniewickim sanktuarium
Fot. Artur Stelmasiak
Łączy ich maryjność
Domaniewice niegdyś należały do dóbr stołowych arcybiskupów gnieźnieńskich, rezydujących w pobliskim Łowiczu. Dopiero w XIX wieku, po kasacji dóbr kościelnych, Domaniewice należały do ekonomii łyszkowickiej. Pewnie dlatego współpraca Kościoła i lokalnych władz układa się tak naturalnie. – Tutaj od wieków, każdy żył w zgodzie z Kościołem – mówi wójt. – To jest zupełnie normalne, że część radnych naszej gminy jest również w radzie parafialnej. Są całe rodziny społecznie zaangażowane oraz związane z Kościołem – podkreśla Redzisz. Jego zdaniem mieszkańcy tych terenów tworzą bardzo trwałe rodziny z wielkim przywiązaniem do tradycji. – Oni po prostu pilnują tego, aby porządek społeczny był taki, jak za dziada, pradziada – opowiada wójt. – Bywa tak, że zdarzają się sprzeczki i kłótnie, ale zawsze jest coś, co nas łączy: wspólna maryjność.
Tutaj każdy wie, że dobro Kościoła jest dobrem dla wszystkich. – Oni mają świadomość, że kościół jest ich. Jak czasami dziękuję moim parafianom za pomoc przy kościele, to oni mnie pytają: za co ksiądz dziękuje? Przecież my to robimy dla siebie – mówi ks. Sobierajski. – Oni mówią, że to jest nasz kościół, a nie księdza – dodaje.
Na terenie znajduje się najstarsze na tych ziemiach sanktuarium. Dzięki temu przybywa tu wielu pielgrzymów. Kaplica z cudownym wizerunkiem Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych jest wizytówką całej okolicy. Również wójt od dawna dostrzega w niej wielką szansę na promocję całej gminy. – Przecież gdyby nie sanktuarium, to nie odwiedzałoby nas tyle osób – podkreśla Grzegorz Redzisz. Jego zdaniem cała ciągłość kulturowa Domaniewic opiera się na kulcie maryjnym. – Ja porównuję to do mojej rodziny, która jest rozsiana po całej Polsce. Ale oni mają zakodowane to w genach, że co roku przyjeżdżają na nasz odpust. Te spotkania są bardzo mocno zakorzenione we wszystkich naszych rodzinach – podkreśla Redzisz.
W tym roku na domaniewicki odpust przybyło ponad 5 tys. pielgrzymów. A uroczystej Mszy św. przewodniczył sam kard. Stanisław Dziwisz. Teraz wystawę zdjęć z tego największego w Domaniewicach święta można oglądać w Gminnym Ośrodku Kultury. – Codziennie ogląda tę wystawę kilkadziesiąt osób. Przychodzą zarówno miejscowi jak i pielgrzymi, którzy przyjeżdżają do naszego sanktuarium – mówi Barbara Szymajda, dyrektor ośrodka kultury.
Katolickie przedszkole
Czekałem na księdza przed plebanią ok. 10 minut. W końcu proboszcz podjeżdża samochodem i mówi, że przeprasza, ale skaleczył sobie palec, bo właśnie wiezie zlewozmywak dla przedszkola katolickiego, które ma ruszyć w październiku. Obecnie placówka prowadzona przez siostry pasjonistki św. Pawła od Krzyża przygotowuje się na przyjęcie dzieci.
Po likwidacji przedszkola przed pięciu laty brakowało w Domaniewicach podobnej placówki.
– U nas jest grupa młodych małżeństw, dla których brak przedszkola był dużym problemem – mówi ks. Sobierajski. Wiele osób pracuje nie tylko na roli, ale w pobliskich miastach. I brak przedszkola jest dla nich bardzo kłopotliwy. Część rodziców woziła dzieci do pobliskich miejscowości. W ubiegłym roku jednak postanowili poprosić o pomoc wójta i proboszcza. Ksiądz postanowił, że na potrzeby przedszkola może przeznaczyć budynek dawnej plebani, gdzie miały odbywać się również lekcje religii. – Budynek stał niewykorzystany – tłumaczy ks. Sobierajski. W porozumieniu z biskupem i wiernymi zdecydowano, że parafia ten budynek wyremontuje i otworzymy przedszkole. W powstanie i finansowanie przedszkola włączyła się również gmina. Według umowy gmina będzie utrzymywać przedszkole w 75 procentach.
Do przedszkola uczęszczać będzie 25 dzieci w wieku od 3 do 5 lat. – W tym roku mamy tylko taki budżet. Również siostry nie dysponują jeszcze kadrą, aby otworzyć dwie grupy. Ale myślę, że w przyszłym roku jest całkiem realne, że będą dwie grupy w naszym przedszkolu – stwierdza proboszcz.
pieśń „Nie lękajcie się!” oraz wołanie: „Zostań z nami!” i „Podejdź do nas!”.
Ks. Sławomir Sobierajski proboszcz parafii pw. św. Bartłomieja Apostoła w Domaniewicach |
Fot. Artur Stelmasiak Współpraca proboszcza z władzą lokalną w takich wiejskich, małych miejscowościach jest tak naprawdę koniecznością i jednocześnie szansą dla obu stron. Przecież my pracujemy dla tych samych ludzi. Domaniewicki wójt organizuje życie społeczno- ekonomiczne, a zadaniem proboszcza jest rozwój duchowy i zaspakajanie potrzeb religijnych, które są wpisane w naturę człowieka. Mam również świadomość, że ja jestem tutaj przez stosunkowo krótki czas. Natomiast ludzie z Domaniewic mieszkają tutaj od wielu pokoleń. Oni są mocno przywiązani do tego miejsca. Z obecnym wójtem doskonale mi się współpracuje. Wiem, że dla funkcjonowania parafii jest bardzo ważne, aby dobrze układała się współpraca z miejscową władzą. Jednak nie mogę nikogo poprzeć w nadchodzących wyborach samorządowych. Przecież zwolennicy różnych kandydatów są na tej samej Mszy św. z przekonaniem, że ich kandydat jest najlepszy. Jeżeli opowiedziałbym się oficjalnie za którąś ze stron zraziłbym do Kościoła tych, którzy chcą głosować inaczej. |
Na uroczystości odpustowe do sanktuarium Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, co roku przychodzą tysiące wiernych. Wielu z nich ubiera się w ten dzień w odświętny ludowy stój łowicki
Fot. Artur Stelmasiak
Podpis proboszcza i wójta
W domaniewickiej parafii od pewnego czasu działa koło Caritas. – Na wsi jest inaczej niż w mieście. Ludzie się wstydzą i ukrywają swoją biedę – uważa ks. Sobierajski. Najubożsi mają również inne potrzeby. W wiejskich warunkach o wiele łatwiej jest z żywnością. Prawie każdy może posadzić warzywa, czy wyhodować kilka kur. Dlatego też nie ma problemu głodu. – Mimo to jest trochę ludzi niezaradnych. Mają problemy z opałem czy z odzieżą – tłumaczy ksiądz proboszcz. Przy udzielaniu pomocy parafia również korzysta ze wsparcia instytucji państwowej. Zdaniem proboszcza, gminny ośrodek pomocy społecznej ma bardzo dobre rozeznanie wśród potrzebujących. – Tam jest zatrudnianych kilku pracowników, którzy mogą się tym profesjonalnie zająć. Oni odwiedzają ludzi samotnych i chorych. Dlatego też mają doskonałe rozeznanie, gdzie ta pomoc jest faktycznie potrzebna – tłumaczy ks. Sobierajski.
Domaniewicki Caritas ściśle współpracuje z samorządową jednostką pomocy społecznej. Część pań, które pracują w gminnym ośrodku należą również do koła Caritas. W ten sposób mamy zapewnioną łączność pomiędzy instytucjami. Również dystrybucja żywności, którą dostaje Caritas z Unii Europejskiej odbywa się przez Ośrodek Pomocy Społecznej. – To dla parafii jest bardziej praktyczne. Zawsze przy rozdawaniu czegokolwiek pojawiają się problemy. Teraz ludzie nie mówią, że ksiądz jest niedobry, bo jednemu dał, a drugiemu nie dał z jakiegoś powodu. W wiejskich uwarunkowaniach mogłyby być z tym problemy – podkreśla proboszcz. Oczywiście gdy jest organizowana akcja to ksiądz informuje na Mszy św., gdzie można uzyskać pomoc.
Ks. Sobierajski mówi jak organizowali jedną z akcji świątecznych. Pracownicy jeździli i rozdawali paczki świąteczne potrzebującym i samotnym . – Ludzie byli bardzo wzruszeni. Nie dlatego, że dostali jakieś podarunki, ale że ktoś o nich pamiętał – wspomina proboszcz. Dostali również kartki świąteczne z podpisem proboszcza i wójta. – Niektórzy kartki świątecznej nie dostali od lat. Bywało, że po roku, gdy na święta znowu przyjeżdżali pracownicy z prezentami, to te kartki nadal stały na honorowych miejscach. Sam fakt, że ktoś o tych samotnych osobach pamięta jest o wiele ważniejszy od jakichkolwiek prezentów – dodaje.
Słowem, gdyby takich przykładów w Polsce było więcej, nasz kraj byłby bardziej przyjazny. Bowiem zarówno Kościół jak i państwo zostały powołane, aby wspólnie służyć tym samym obywatelom.
Artur Stelmasiak
Artykuł ukazał się w numerze 10/2006.
Domaniewickie sanktuarium |
Fot. Artur Stelmasiak Współpraca proboszcza z władzą lokalną w takich wiejskich, małych miejscowościach jest tak naprawdę koniecznością i jednocześnie szansą dla obu stron. Przecież my pracujemy dla tych samych ludzi. Domaniewicki wójt organizuje życie społeczno-ekonomiczne, a zadaniem proboszcza jest rozwój duchowy i zaspakajanie potrzeb religijnych, które są wpisane w naturę człowieka. Mam również świadomość, że ja jestem tutaj przez stosunkowo krótki czas. Natomiast ludzie z Domaniewic mieszkają tutaj od wielu pokoleń. Oni są mocno przywiązani do tego miejsca. Z obecnym wójtem doskonale mi się współpracuje. Wiem, że dla funkcjonowania parafii jest bardzo ważne, aby dobrze układała się współpraca z miejscową władzą. Jednak nie mogę nikogo poprzeć w nadchodzących wyborach samorządowych. Przecież zwolennicy różnych kandydatów są na tej samej Mszy św. z przekonaniem, że ich kandydat jest najlepszy. Jeżeli opowiedziałbym się oficjalnie za którąś ze stron zraziłbym do Kościoła tych, którzy chcą głosować inaczej. |