Tak się w polskiej tradycji składa, że Święto Niepodległości obchodzimy w kilkanaście dni po uroczystości Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym. W tym szczególnym miesiącu, gdy światła nagrobnych lampek i zniczy rozjaśniają zapadający szybciej niż zwykle wieczorny zmrok, a mury kościołów wypełnia miarowe echo powtarzające nazwiska naszych bliskich zmarłych, odczytywane w czasie wypominkowych Mszy świętych, nasza świadomość łatwiej zauważa fakt, że na ziemi żyjemy w pewnej określonej wspólnocie.
Nie ogranicza się ona tylko do tego, co „tu i teraz” – choć te obydwa składniki są przecież niezaprzeczalnymi składnikami naszej egzystencji – ale dotyka także płaszczyzny wymykającej się naszej codzienności. Listopadowe doświadczenia kierują nas w stronę refleksji o przemijaniu i przeszłości. Myśląc o czasie, który pozostał za nami, widzimy w jego przestrzeni nie tylko poszczególne sekwencje wydarzeń, ale przede wszystkim – ludzi, którzy byli ich bohaterami.
Łączność pokoleń
Czasem są to wspomnienia bardzo wyraźne, niczym dobrze wywołane zdjęcia, wiernie oddające grę światłocieni i kolorów, innym razem – obrazy zasłonięte mgłą niepamięci, z trudnością odtwarzającą sylwetki i głosy pozostające gdzieś w głębi naszej świadomości, lecz coraz bardziej cichnące.
W kontekście tej pamięci widzimy doskonale, że ludzkie wspólnoty składają się z pokoleń przeszłych, żyjących w teraźniejszości i tych, co dopiero przyjdą po nas na świat. W tym długim łańcuchu wszyscy są od siebie współzależni, każdy z nas odgrywa w nim jakąś niepowtarzalną rolę, ma własne korzenie, swoich przodków i sobie właściwą historię. Te ciągi pokoleń zespala także innego rodzaju wspólnota – łączność podobnej pamięci historycznej, wiary, języka, kultury i zwyczajów, przejawiająca się we wspólnym etosie, czczeniu tych samych świąt oraz upamiętnianiu tych samych bohaterów. Takimi wspólnotami pamięci manifestującymi się poprzez pokolenia są właśnie ojczyzna i naród. Zawsze, chcąc znaleźć najprostszą, ale zarazem mocno przemawiającą do wyobraźni definicję tych dwóch pojęć, przypominam sobie maksymę francuskiego marszałka Ferdynanda Focha: – Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie. To właśnie nasze polskie listopady uczą nas tej prawdy niezwykle dobitnie.
Historia „garbem”?
Czasy współczesne, charakteryzujące się wielką liczbą informacji i wydarzeń, które często nas przytłaczają, przynoszą także bardzo wiele sprzecznych komunikatów na temat ojczyzny i narodu. Z jednej strony, wciąż słyszymy o coraz bardziej zacieśniającym się świecie „globalnej wioski”, w którym stopniowo zanikają granice i różnice pomiędzy narodami, a ludzkość przeistacza się w społeczność anonimowych, masowych konsumentów na wszechświatowym rynku. Często dochodzą do nas opinie, że własna tożsamość, tradycja i historia jest swego rodzaju „garbem”, który należałoby, jeżeli nie w pełni odciąć, to przynajmniej w dużej części wyprostować, tak aby nie stanowił on przeszkody w budowaniu nowoczesnego społeczeństwa. Nierzadko wyrażany jest pogląd, że naród i ojczyzna to „groźne” określenia, służące eskalacji konfliktów i przemocy. Wciąż jednak w znaczącym stopniu widać, że pojęć tych nie da się tak po prostu amputować z ludzkiej świadomości oraz że stanowią one najbardziej naturalne łożysko naszego osobowego rozwoju. Co więcej, są wspólnotami, w których potwierdzana jest osobowa godność człowieka, w najwyższym także stopniu godność ludzi jako dzieci Bożych oraz członków Kościoła Powszechnego
Ewangeliczne żródło
Warto więc, abyśmy przy okazji Święta Niepodległości pokrótce przyjrzeli się, jak wygląda nauczanie Kościoła na temat ojczyzny i narodu.
Najważniejsze wydarzenia historii Zbawienia miały miejsce nie tylko w sferze czysto transcendentalnej, ale również w określonym kontekście społeczno-kulturowym i geograficznym. Przymierze, jakie Bóg zawarł z Mojżeszem na Górze Synaj, dotyczyło również całego narodu izraelskiego. Dzieje Starego Testamentu, w równym stopniu są obrazem więzi człowieka ze swoim Stwórcą, jak i portretem historii jednego narodu. Wszelkie dotykające go wydarzenia – okres świetności i zwycięstw nad wrogami, ale także czasy upadku, demoralizacji, klęsk i niewoli są szczególną figurą ścisłej relacji między Bogiem a człowiekiem. W starotestamentowej perspektywie soteriologicznej, nie tylko indywidualna postawa człowieka, ale także jego uczestnictwo w życiu narodu jest drogą wypełniania Boskiego wezwania do doskonałości.
W tych konkretnych uwarunkowaniach narodowych objawiła się Przedwieczna Mądrość, po to, aby zbawić bez wyjątku całą ludzkość, Nowy Izrael, w którym już nie ma Żyda ani Greka (Ga 3, 28). Nie oznacza to oczywiście, że wraz z początkiem misji Chrystusa, zacierają się naturalne różnice pomiędzy mieszkańcami Półwyspu Helleńskiego a tymi, którzy żyją w Jerozolimie, ale że od tej pory, każda społeczność niezależnie od swojej historii i tradycji jest wezwana do stawania się nowym „narodem wybranym”. Posłannictwo Syna Bożego, znoszące Stare Prawo, nie wymagało od ludzi porzucania swojej tożsamości i kultury, lecz wzywało, aby w każdych uwarunkowaniach społecznych i geograficznych naśladować Tego, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei (2 Tes 2, 16).
Jezus w swojej Ojczyźnie
Takiej łaski udzielał Chrystus członkom narodu izraelskiego. Wzrastając w konkretnej wspólnocie narodowej, przestrzegał właściwej tradycji i obyczajów. Ewangelia św. Łukasza wielokrotnie, od najmłodszych lat spędzonych w Nazarecie, pokazuje nam w krótkich wzmiankach przywiązanie Jezusa do Jego ziemskiej ojczyzny. Przebywając razem Maryją i Józefem czyni postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i ludzi (Łk 2, 52). W kolejnym rozdziale, Ewangelista podaje bezprecedensowy na kartach całego Nowego Testamentu rodowód Zbawiciela, sięgający pierwszego rodzica Adama, jakby specjalnie chcąc zwrócić naszą uwagę na związanie posłannictwa Chrystusowego z całą historią Odkupienia, której pierwszy etap odbywał się w narodzie izraelskim. Jezus ciężko przeżywa odstępstwa swoich rodaków od przymierza z Ojcem: Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu swego nawiedzenia (Łk 19, 41-45). U podstaw ciężkich losów narodów, wojen, nienawiści i zniszczenia stoi więc zawsze ludzki grzech i odrzucenie Bożego posłannictwa. Na krótko przed ukrzyżowaniem, Jezus ponownie wraca do przyszłych losów swej ojczyzny, mówiąc do płaczących kobiet jerozolimskich, które spotkał w czasie drogi na Golgotę: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi. Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas i do pagórków: Przykryjcie nas. Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? (Łk 23, 28-32).
Podczas uroczystości narodowych 11 listopada coraz rzadziej można spotkać ludzi, którzy przychodzą na plac Piłsudskiego z biało-czerwonymi flagami
Fot. Artur Stelmasiak
Szczególną łaskę wejścia Bożego Słowa w historię narodów pokazuje nam Dzień Zesłania Ducha Świętego, gdzie każda z licznie zgromadzonych w Jerozolimie społeczności słyszała głos Apostołów – pierwszych biskupów – w swoim własnym języku: Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie (Dz 9-12). Charakterystyczny jest fakt, że święty Łukasz podaje w tym miejscu niemal cały przekrój narodowościowy ówczesnego świata śródziemnomorskiego, ponownie jakby podkreślając, że pochodzenie i ziemska ojczyzna człowieka jest czymś, co przynależy do przyrodzonej godności człowieka. To Bóg uniża się do wszystkich ludzi i szanując ich różnorodność, przemawia zrozumiałym językiem, którym posługują się oni na co dzień.
Tak wyglądała praktyka Kościoła na przestrzeni wieków. Posłannictwo Ewangelii, skierowane do każdego z osobna, niepowtarzalnego i jedynego człowieka, było również adresowane do całych narodów, których sakrament chrztu świętego był zawarciem wiecznego przymierza z Bogiem. Poczynając od chrztu Armenii ponad 1700 lat temu, poprzez przyjęcie orędzia Chrystusa przez Bizancjum, Rzym, Grecję, chrzty Francji i państw niemieckich, misję świętych Cyryla i Metodego w Europie Środkowowschodniej, chrzest Polski i Rusi, po wejście do Kościoła Litwy, krajów Azji, obydwu Ameryk i Czarnego Lądu, wciąż nowe narody i ludy odpowiadały „fiat” na wezwanie do wspólnoty Ciała i Krwi Syna Bożego.
Nauczanie papieży o narodzie i ojczyżnie
Nauka o narodzie i ojczyźnie w czasach nowożytnych znalazła także swoje miejsce w oficjalnej nauce Kościoła. Podwaliny pod papieskie nauczanie o narodzie położył Leon XIII w swojej encyklice „Rerum novarum” (1891), gdzie zajął się kwestią dobrego funkcjonowania
Zdaniem Leona XIII, żaden naród nie może funkcjonować w zdrowy sposób, gdy jest pozbawiony odpowiedniego systemu aksjologicznego. To z niego dopiero wypływają wszelkie instytucje i porządek społeczny.
We wcześniejszej o kilka lat encyklice „Immortale Dei” (1885), papież przypominał, że zarówno poszczególni ludzie, jak i całe narody zobowiązane są do posłuszeństwa prawom Bożym i nie mogą budować swojej egzystencji na negacji praw, za pomocą których Boska Opatrzność w tajemniczy i nieprzenikniony sposób sprawuje swoje rządy nad światem.
Relację narodu do wspólnoty społecznej i politycznej ciekawie ujął Pius XII w swoim przemówieniu radiowym na Boże Narodzenie 1944 roku: Jest [ona] i powinna być w rzeczywistości organiczną jednością, tworzącą prawdziwy naród. (…) Żyje pełnią życia tworzących go ludzi, z których każdy (…) jest osobą świadomą własnej odpowiedzialności i przekonań. Naród ma prawo kształtować własne zdanie na temat spraw publicznych i cieszyć się wolnością wyrażania swojej wrażliwości politycznej oraz wykorzystywania jej w taki sposób, by służyła ona dobru wspólnemu. Naród według Ojca Świętego nie jest więc bezkształtną masą, podatną na urabianie za pomocą inżynierii społecznej i manipulacji. Istotny jest u Piusa XII tak mocno podkreślony element odpowiedzialności członków narodu, który nam, Polakom, kojarzyć się może ze słynna frazą Cypriana Kamila Norwida: „Ojczyzna jest to wielki – zbiorowy – Obowiązek”.
wspólnoty narodowej.
Tak się w polskiej tradycji składa, że Święto Niepodległości obchodzimy w kilkanaście dni po uroczystości Wszystkich Świętych
Fot. Artur Stelmasiak
Jan XXIII w Pacem in terris (1963) naucza z kolei, że naród, wbrew twierdzeniom materialistów, opiera się na dwóch podstawach – moralnej oraz duchowej. Papież ten w tej samej encyklice zwraca uwagę, że o ile na ogół każdy naród składa się z jednej nacji, ale często, z różnych przyczyn natury historycznej, granice narodowe nie zawsze pokrywają się z granicami etnicznymi. Z uwagi na ten stan, Kościół wzywa do ochrony mniejszości etnicznych i zagwarantowania im prawa do nieskrępowanego rozwoju swojej kultury i uczestnictwa w życiu społeczno-politycznym.
Jana Pawła II teologia narodu
Trudno w tym krótkim artykule przedstawić szczegółowo najważniejsze wątki nauczania Jana Pawła II na temat narodu i ojczyzny, które to pojęcia w sposób regularny pojawiają się całym nauczaniu papieża-Polaka. Spróbujmy przyjrzeć się dwóm impresjom. Pierwszym obrazem, jaki nasuwa się w tym miejscu jest bardzo osobiste wspomnienie, zawarte w książce „Dar i tajemnica”, którą Ojciec Święty opublikował z okazji jubileuszu 50-lecia swoich święceń kapłańskich. Dotyczy ono Mszy prymicyjnej wówczas jeszcze młodego krakowskiego księdza Karola Wojtyły. Opatrzność sprawiła, że odbyła się ona właśnie w ten wyjątkowy w polskiej tradycji dzień Zaduszek w 1946 roku: W tym dniu każdy kapłan może odprawić trzy Msze św. I dlatego też te moje Prymicje miały charakter „troisty”.
Odprawiając swoją pierwszą Eucharystię – ofiarę i ucztę, będącą zapowiedzią wiekuistej Uczty Niebieskiej, ksiądz Karol Wojtyła wszedł w głębię czasu i jednocześnie, włączył się w bieg historii narodu, obejmując tych co byli, tych co są i tych, co przyjdą. Wydaje się, jakby uczestnikami tej Mszy świętej byli nie tylko zgromadzeni wówczas wierni i najbliżsi późniejszego biskupa krakowskiego, kardynała i papieża, ale wszyscy spoczywający na Wawelu królowie i wybitni Polacy, w imieniu całego Kościoła zanoszący modlitwę przed Boże oblicze.
Inne ważne słowa, będące wykładem teologii narodu, wypowiedział do nas Jan Paweł II w czasie swojej pierwszej pielgrzymki do rodzinnego kraju w 1979 roku. Padły one także w Krakowie, na tak bliskim starszym i młodszym pokoleniom Polakom Błoniach, 9 czerwca tamtego roku:
I narody idą przed siebie. I ludzkość cała. Iść przed siebie – to znaczy nie tylko ulegać wymogom czasu, pozostawiając stale za sobą przeszłość: dzień wczorajszy, rok, lata, stulecia… Iść przed siebie to znaczy mieć świadomość celu. (…) Zawsze z największym wzruszeniem słuchamy tych słów, w których zmartwychwstały Odkupiciel rysuje kontur dziejów ludzkości i zarazem dziejów każdego człowieka. Kiedy mówi: „Nauczajcie wszystkie narody”, staje nam przed oczyma duszy ten moment, gdy Ewangelia dotarła do naszego narodu u samych początków jego historii – i kiedy pierwsi Polacy otrzymali chrzest w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Kontur duchowych dziejów Ojczyzny został zarysowany w obrębie tych samych słów Chrystusa wypowiedzianych do apostołów. Kontur duchowy dziejów każdego z nas został również w ten sposób jakoś zarysowany.
(…) Tak jak dojrzałym chrześcijaninem staje się człowiek ochrzczony przez przyjęcie sakramentu bierzmowania – tak też Opatrzność Boża dała naszemu narodowi w odpowiednim czasie po chrzcie historyczny moment bierzmowania. Św. Stanisław, którego od epoki chrztu dzieli prawie całe stulecie, symbolizuje ten moment w szczególny sposób przez to, że dał świadectwo Chrystusowi, przelewając krew (…). Św. Stanisław stał się też w dziejach duchowych Polaków patronem owej wielkiej, zasadniczej próby wiary i próby charakteru.
Odwiedzając w pierwsze listopadowe dni nasze cmentarze i wspominając w Święto Niepodległości wszystkich bohaterów naszej historii, postarajmy się zrobić rachunek sumienia z tego, jak na co dzień, w naszym zwykłym życiu rodzinnym i zawodowym, przyjmujemy to wielkie duchowe dziedzictwo, „któremu na imię Polska”.
Łukasz Kobeszko
Artykuł ukazał się w numerze 11/2006.