Przez wiele dziesiątków lat wiersz Juliusza Słowackiego zaczynający się od słów „Pośród niesnasków – Pan Bóg uderza” traktowany był jako swego rodzaju przepowiednia. 16 października 197 8 roku wiersz ten zmaterializował się. Kardynał z „dalekiego kraju”, Słowianin został wybrany papieżem.
Po śmierci Jana Pawła II wiersz Słowackiego brzmi jak najpiękniejszy nekrolog, poświęcony ostatniemu z wielkich narodowych wieszczów, romantycznych proroków zbawienia, głosicielowi nadziei, wolności i odnowy duchowej.
Pośród niesnasków – Pan Bóg uderza W ogromny dzwon, Dla Słowiańskiego oto Papieża Otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze Jako ten Włoch, On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze; Świat mu to proch
………………………………………………………………………
Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, Robactwo – gad, Zdrowie przyniesie – rozpali miłość I zbawi świat. Wnętrza kościołów on powymiata, Oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata, Jasno jak dzień.
Tak pisał poeta w 1848 roku. Aż trudno uwierzyć, że wieszcz zaskakująco trafnie ujął pontyfikat słowiańskiego papieża. Jan Paweł II nie uciekł przed mieczami. Tym, którzy chcieli z nim walczyć przeciwstawiał uśmiech: Twarz jego, słońcem rozpromieniona. Szli za nim, bo on wychodził do nich. Gdziekolwiek się pojawił, zjednywał sobie ludzi: rozdawca nowy Globowych sił. Zamiast armat, których nie posiadał, rozdawał miłość i sakramentalną moc. On wreszcie próbował oczyścić – o ile to było możliwe – ze zła.
Romantyczny schron
Między tym proroczym widzeniem wieszcza a życiem i twórczością Karola Wojtyły, a potem Jana Pawła II, istnieje relacja zwrotna. Poeci romantyczni ukształtowali wrażliwość artystyczną młodego Karola Wojtyły. W czasach gimnazjalnych występował w amatorskim teatrze w Wadowicach, grając w „Balladynie” Juliusza Słowackiego czy w „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego. Na konkursie recytatorskim mówił poemat „Promethidion” Cypriana Kamila Norwida. To właśnie Norwid – wielki moralista – najbardziej chyba wpłynął na młodego Karola Wojtyłę. A zwłaszcza te strofy z „Promethidiona”: Cóż wiesz o pięknem…? Kształtem jest Miłości (…). Bo piękno na to jest, by zachwycało. W czasie wojny schronieniem dla młodego polonisty była kolejny raz wielka literatura. W okupacyjnym Teatrze Rapsodycznym w Krakowie Karol Wojtyła występował jako król Bolesław Śmiały w dramacie „Król Duch” Juliusza Słowackiego. Zdaniem uczestniczki okupacyjnego spektaklu, Danuty Michałowskiej, autorki unikalnej książki – świadectwa „Karol Wojtyła artysta – kapłan, kolega – aktor”, w tym scenicznym dramacie przekroczył granice sztuki i metafizyki. W „Królu Duchu” usłyszał chyba swoją przyszłą misję chrystusowego posłannika i kapłana. To przykład, kiedy dramat sztuki przenika dramat życia, kiedy mistyka staje się rzeczywistością, a słowo ciałem. Od tego momentu Karol Wojtyła czerpał natchnienie z mistycznych pism Juliusza Słowackiego. Z zagadką „Króla Ducha” zmagał się do końca życia. To w wędrówce duchów zapisane zostały jego losy i proroctwo namaszczenia na tron św. Piotra; tytaniczna moc, globowe siły, cuda miłosierdzia, obrzędy dzielenia się mistycznym chlebem. W Teatrze Kolarczyka należałoby szukać inspiracji, które miały dalszy ciąg i rozwinięcie w twórczości literackiej Wojtyły, a potem w duszpasterstwie, wreszcie w nauczaniu papieskim.
Drugie powołanie – poezja
Bardzo długo Karol Wojtyła utrzymywał w tajemnicy, że pisze wiersze i dramaty. Wiedzieli o tym nieliczni, głównie przyjaciele z „Tygodnika Powszechnego”. Marek Skwarnicki w przedmowie do książki „Jan Paweł II. Pozdrawiam i błogosławię” napisał: Doradziłem Mu (Karolowi Wojtyle – dop. S.D.), by zachował pseudonim, jeśli chce występować na scenie literackiej na równych prawach z innymi, bo przecież podpisanie utworu o Chrystusie przez kardynała może zaburzyć ocenę czysto artystyczną. Dlatego do wyboru na papieża publikował swoją poezję pod kilkoma pseudonimami. Dopiero po wyborze na Stolicę Piotrowa dowiedzieliśmy się, że za nazwiskami: Stanisław Andrzej Gruda, Piotr Jasień, Andrzej Jawień, krył się Wojtyła. Ten ostatni pseudonim – Andrzej Jawień poeta zapożyczył z powieści Jana Parandowskiego „Powrót do życia”. Główny bohater powieści – Andrzej Jawień – jest malarzem, który po przebytym obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu wrócił do normalnego życia, odnalazł spokój wewnętrzny i zaczął malować. Być może Wojtyła wybierając ten pseudonim chciał, aby ludziom kojarzył się z możliwością pokonania trudności i bolesnych wspomnień, których nie brakuje w czasie wojny.
16 października 1978 roku stanowi wyraźną cezurę w twórczości Wojtyły. Wtedy cały świat się dowiedział, że to on był Grudą, Jawieniem, Jasieniem. Przyznając się do tego, że pisze wiersze, dał imprimatur tym wszystkim księżom poetom, którzy wcześniej zdążyli się zadomowić w literaturze polskiej, chociaż nie zawsze ich nazwiska kojarzono z sutanną.
Jan Paweł II często spotykał się w czasie swych pielgrzymek z twórcami, spotkanie ze światem kultury w Teatrze Wielkim w Warszawie w 191 r.
| Fot. Archiwum
Swoje osobne tomiki wydali już ks. Jan Twardowski, ks. Paweł Heintsch, ks. Janusz A. Ihnatowicz, ks. Franciszek Kamecki, ks. Bonifacy Miązek czy o. Wacław Oszajca. Przed debiutem był ks. Janusz Pasierb. Gdyby nie fakt wyboru Wojtyły na Głowę Kościoła, być może nie byłoby w polskiej literaturze zjawiska „poetów w sutannach”.
Wojtyła nie był płodnym literatem. Miał jednak świadomość, że nie dość poważnie traktował własną twórczość poetycką: Poezja to wielka pani, której trzeba się całkowicie poświęcić; obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie w porządku. Jego dorobek literacki obejmuje dramaty i wiersze. Najstarsze dramaty: „Hiob” i „Jeremiasz” pochodzą z 1940 roku. „Hiob” był pisany ku pokrzepieniu serc. Jego akcja rozgrywa się na trzech planach: w Starym Testamencie, w okupowanej Polsce oraz w czasach eschatologicznych. Autor pragnie uświadomić uciemiężonemu narodowi polskiemu, iż podobnie jak hiobowe cierpienia zakończyły się, tak i jego dobiegną końca.„Brat naszego Boga” powstał około 1950 roku i wpisuje się w poetykę dramatu hagiograficznego poświeconego postaci absolutnie niepowtarzalnej, malarzowi – Adamowi Chmielowskiemu, który zrezygnował z uprawiani sztuki, by nieść pomoc innym. Kolejne dziesięć lat upłynie zanim Wojtyłą da światu następną sztukę – „Przed sklepem jubilera” (1960), która jest swego rodzaju teatralną wersją „sakramentu małżeństwa”.
W utworach poety odbija się jego dusza, jak choćby w poemacie „Pieśń o Bogu ukrytym”, w którym przedstawia swe mistyczne doświadczenia. Autor doskonale połączył mistykę, która ukierunkowana jest na odczuwanie, z poezją, której jednym z zadań jest dawać świadectwo.
Twórczość poetycka Karola Wojtyły wymaga uważnej lektury. Traktatowy charakter i głęboka myśl filozoficzno-moralna stawiają przed czytelnikiem wyzwania. Jak się przebić przez mur metafor z jednej strony i dyskurs teologiczny. Niektórzy zadają sobie pytanie, czy to jest aby na pewno poezja? Wyznaczników poetyckości nie brakuje, ale czasami chciałoby się wyrazić zgodę na te powątpiewania. Sam Karol Wojtyła napisał w przedmowie do antologii poezji kapłańskiej „Słowa na pustyni”, która ukazała się w 1971 roku w Londynie: Kapłaństwo jest sakramentem i powołaniem. Twórczość poetycka jest funkcją talentu – ale talenty stanowią również o powołaniu, przynajmniej w sensie podmiotowym. Można więc stawiać sobie pytanie: w jaki sposób te dwa powołania, kapłańskie i poetyckie, współistnieją ze sobą, w jaki sposób wzajemnie się przenikają w tym samym człowieku?
Wydawało się, że Karol Wojtyła złamał pióro po wyborze na papieża. Rozstanie z Muzami było jednak pozorne. Jan Paweł II – jak na papieża zaskoczeń przystało – w 2003 roku wydał tomik poetycki zatytułowany „Tryptyk rzymski”. Zbiór ten urzeka mądrością i smakiem życia, ponieważ wyszedł spod ręki „starego poety”, kogoś, kto doświadczył życia i historii, kogoś, kto kochał i cierpiał. Papież wrócił w nim do początków: Cisza…/ strumieniu, leśny strumieniu,/ odsłoń mi tajemnicę/ swego początku. Wrócił językiem poezji do Uhr, dokąd nie pozwolono mu pielgrzymować. Wreszcie wrócił do Kaplicy Sykstyńskiej, która dzięki Michałowi Aniołowi wpisuje się w myśl teologii początku zamkniętej w Księdze Rodzaju. Jana Pawła II dzieli się w tym zbiorze późnych wierszy swoimi przemyśleniami na temat ludzkiej egzystencji, „początku” i „końca”. I chociaż ma on charakter traktatowy, nie poucza nikogo, nie karci…
Kleryk, ksiądz, kardynał i papież poruszał w swej twórczości literackiej niemal wszystkie dziedziny życia ludzkiego – od tej materialnej, aż po duchową i metafizyczną. Ale na tym polega wielkość jego dzieł. Jego słowa są żywe, wypowiadane z miłością i pokojem przemieniają oblicze ziemi. W swej książce „Dar i tajemnica” napisał: Odkrywając słowo poprzez studia literackie czy językowe, nie mogłem nie przybliżyć się do tajemnicy Słowa, tego słowa, o którym mówimy codziennie w modlitwie „Anioł Pański”: (J 1,14). Przez całe swe życie papież służył Słowu. Jego kamieniami przeciw Goliatowi były słowa pełne miłości i pokoju.
Strażnik kultury narodu
Zdaniem Agnieszki Kurnik Jan Paweł II odwoływał się do tekstów polskiej kultury w różnych celach, na przykład wówczas, gdy uważał, że jakiś cytat szczególnie dobrze wyrazi jego własne uczucia. Miało to miejsce np. w homilii inaugurującej pontyfikat, gdy przywoływał sceny „Quo vadis” Sienkiewicza. – Jedną z kluczowych funkcji odwoływania się Papieża do polskiej literatury było „odtworzenie duchowej kultury narodu w sytuacji, gdy w pojałtańskiej rzeczywistości politycznej starano się ją marginalizować. Papież cytował polskich wieszczów w duchu wymagającej miłości wobec rodaków i z troską o los chrześcijańskiej tradycji w komunistycznej Polsce. Temu m.in. celowi służyło odwoływanie się przez Jana Pawła II do mickiewiczowskich „Ksiąg pielgrzymstwa polskiego”, „Bogurodzicy” a więc pierwszego polskiego hymnu narodowego, pieśni „Gaude Mater” czy pism Reja, Kochanowskiego i Skargi” – zauważyła Agnieszka Kurnik. Jak wielka była siła ciążenia i oddziaływania tradycji renesansowej, romantycznej niech świadczy prawie nieobecność współczesnej polskiej literatury w nauczaniu papieskim, myślę w tym momencie o braku odwołań do takich humanistów jak: chociażby Leśmian, Iwaszkiewicz, Gombrowicz czy Różewicz. Ze współczesnych przywoływał Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta. Tych trzech poetów łączy także koncepcja podmiotu lirycznego, który współgra z poglądami filozoficznymi autora. Inne podobieństwo, które łączy tę trójkę na poziomie poetyki, to traktatowość ich niektórych wierszy. Cała trójka chętnie odwoływała się do niemodnego w XX wieku gatunku, jakim jest traktat („Trakt poetycki”, „Traktat moralny” Miłosza, na przykład „Trzy studia realizmu” Herberta, większość wierszy Wojtyły z okresu krakowskiego). Ale znacznie ważniejszy wydaje się poziom drugi – ideowy – wyrastający z neoklasycyzmu, z nawiązania do tradycji polskiego romantyzmu i związki z chrześcijańską literatura mistyczną.
Kultura polska wyrasta z chrześcijaństwa
Jan Paweł II od początku swego pontyfikatu uczynił kulturę jednym z najistotniejszych wątków swoich rozważań. Podczas spotkania z młodzieżą na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie w 1989 roku mówił: Kultura polska od początku nosi bardzo wyraźne znamiona chrześcijańskie. To nie przypadek, że pierwszym zabytkiem, świadczącym o tej kulturze, jest Bogurodzica. Chrzest, który w ciągu całego millenium przyjmowały pokolenia naszych rodaków, nie tylko wprowadzał ich w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, nie tylko czynił dziećmi Bożymi przez łaskę, ale znajdował stale bogaty rezonans w dziejach myśli, w twórczości artystycznej, w poezji, muzyce, dramacie, plastyce, malarstwie i rzeźbie. Jego zdaniem: W dziejach kultury polskiej odzwierciedla się dusza narodu. Jest ona nieustającą szkołą rzetelnego i uczciwego patriotyzmu. W tej swoistej rozmowie z młodzieżą,
Kilka lat później Jan Paweł II przemawiając w siedzibie UNESCO ogłosił: Kultura jest właściwym sposobem istnienia i bytowania człowieka. (…) Człowiek i tylko człowiek jest jedynym sprawcą i twórcą kultury; człowiek i tylko człowiek w niej się wyraża i w niej się potwierdza”. Nie ma więc kultury bez ducha. Ale nie ma również kultury bez materii. Tak samo jak człowiek wyraża się poprzez mowę, na którą składają się materialne znaki przenoszące niematerialną myśl, tak samo, w sposób ogólny, człowiek jako człowiek wyraża się poprzez kulturę – specyficzne wcielenie ducha. W takim rozumieniu kultury cały czas słychać echa polskiego romantyzmu.. W całym swoim nauczaniu Jan Paweł II podkreśla moralny i etyczny aspekt kultury. Kultura – mówi Papież – jest duszą społeczeństwa. Jeżeli mamy duszę chrześcijańską, musimy tworzyć chrześcijańską kulturę, w niej się zanurzać, nią się kierować, poprzez nią promieniować. Kultura zrodzona z wiary to kultura ducha, kultura moralna, kultura prawdy. Gdy któregoś z tych elementów brakuje, kultura przeżywa kryzys, staje się zagrożeniem dla wolności, przekształca się w kulturę, w której dominuje antropocentryczna pycha i mentalność przeniknięta egoizmem i hedonistycznym materializmem. W ten sposób tworzą się sprzyjające warunki dla kultury nihilistycznej, zubażającej sens ludzkiej egzystencji. Taka kultura łatwo przekształca się w kulturę śmierci.
Jak ważna była dla niego kultura, niech świadczy fakt, że napisał osobny list do artystów. A zatem sformułował dokument papieski. Pisał w nim: Zwracam się do was, artyści całego świata, aby raz jeszcze wyrazić wam mój szacunek oraz by przyczynić się do ponownego nawiązania bardziej owocnej współpracy między światem sztuki a Kościołem. Kieruję do was wezwanie, byście na nowo odkryli głęboki wymiar duchowy i religijny sztuki, który w każdej epoce znamionował jej najwznioślejsze dzieła.
Podczas promocji „Tryptyku rzymskiego” profesor Giovanni Reale, włoski historyk filozofii, powiedział: Wojtyła łączy w sobie – w różnym stopniu – trzy wielkie siły duchowe, które pozwalały zawsze człowiekowi szukać prawdy: sztukę, filozofię oraz religię. Zwrócił wtedy uwagę, że więź tych trzech sił w całości, w jakiej znajdujemy je u Wojtyły, jest tym, co Platon nazywał „demonem”, z którym człowiek się rodzi i który towarzyszy mu przez całe życie, a którego niektórzy psychologowie nazywają „szyfrem duszy”. Ten właśnie „demon” lub „szyfr duszy” towarzyszy Wojtyle i jest nieustannie obecny we wszystkim, co robi i mówi.
W 2003 roku Karol Wojtyła podpisał swoje wiersze papieskimi imionami: Jan Paweł II. Może czuł, że zostawia światu ostatni poetycki testament; wiersze mądre jak Księga Mądrości, w których stapia się w jedno Wojtyła Poeta, Wojtyła teolog, Wojtyła filozof.
Stefan Drajewski
Artykuł ukazał się w numerze 04/2010.