Sudety powinny postawić na turystykę, swobodny rozwój lokalnych inicjatyw oraz rozwój małej i średniej przedsiębiorczości. Pomocy wymaga tworząca się powoli kultura, kuchnia sudecka, warto prócz lokalnych tradycji sięgnąć do bogactwa kresowego trwającego przecież w wielu mieszkańcach Sudetów.
Sudety znajdują się w południowo-zachodniej Polsce. Ślady człowieka na tym terenie datuje się już na paleolit, jednak należy sądzić, że jako trudniej dostępne obszary górskie zostały zasiedlone później, tj. na przełomie epoki brązu i żelaza. Dalszy rozwój osadnictwa w Sudetach następował za czasów wpływów rzymskich i wzrostu wymiany handlowej. W tym czasie góry te zasiedlała ludność prasłowiańska, będąca podstawą późniejszego wykształcenia się plemion słowiańskich i początków państwowości polskiej w X–XI w. Z czasem wpływy polskie (piastowskie) malały, a Śląsk przechodził pod panowanie krajów sąsiednich. W pasie sudeckim następowało coraz silniejsze osadnictwo związane z odkrywanymi złożami minerałów. Przełom w. XVIII i XIX to szczytowy okres zasiedlenia górnych partii Sudetów (szczególnie Karkonoszy, gdzie wiele wsi miało trzy-, czterokrotnie więcej mieszkańców niż dziś), w których miejscowa ludność zajmowała się głównie górnictwem, przemysłem, rzemiosłem i coraz popularniejszą obsługą nasilającego się ruchu turystycznego. W XIX w. następował odpływ ludzi z gór do dynamicznie rozwijających się podgórskich miejscowości, opierających się na przemyśle i rozbudowywanej sieci komunikacyjnej (drogowej, a od połowy XIX w. kolejowej). II wojna światowa przyniosła zróżnicowane zniszczenia, jednak generalnie można stwierdzić, że Sudety poniosły mniejsze straty niż wiele obszarów powojennej Polski. Niestety wiele szkód wyrządziła rabunkowa działalność Armii Czerwonej: demontaż urządzeń przemysłowych, kradzież mienia i podpalenia wielu budynków. Tereny sudeckie poniosły także ciężar dostarczania materiałów do odbudowy Warszawy.
Niestety przesiedlana i napływowa ludność często nie znała specyfiki życia w górach lub w ich pobliżu i dodatkowo przez lata żyła z obawami, że „Niemcy wrócą po swoje”. Musiało minąć wiele lat, zanim zaczęła się zmieniać mentalność i mieszkańcy terenów sudeckich poczuli się jak gospodarze u siebie w domu, a co za tym idzie postanowili rozwijać samorządność, dbać o najbliższe otoczenie. Od lat 80. można zauważyć stopniowe polepszanie się infrastruktury turystycznej, remonty dawnych pensjonatów, obiektów zabytkowych i… własnych domów. W latach 50. niestety często zdarzało się zmieniać dom (doprowadzony do ruiny) na nowy. Mienie poniemieckie dostawało się za darmo, nie trzeba było na nie pracować przez całe pokolenia, a okres PRL-u, delikatnie mówiąc, nie sprzyjał szanowaniu otrzymanych dóbr oraz identyfikacji z nową ojczyzną przy poszanowaniu tradycji tych ziem. Zerwaniu uległy lokalne tradycje, zamknięto wiele (szczególnie mniejszych) zakładów przemysłowych, pensjonatów, hoteli, a w dramatyczny sposób zniszczono prywatne młyny, elektrownie wodne i wytwórnie rękodzieła. Niestety do dziś, niemal 70 lat po zakończeniu II wojny światowej, nie udało się powrócić do takiego stanu zagospodarowania Sudetów (a szczególnie ich wyższych partii), jaki zastali pierwsi polscy osadnicy… Na szczęście w ostatnich kilkunastu latach widać wyraźne odwrócenie negatywnych tendencji. Obecne pokolenie dwudziesto- i trzydziestolatków traktuje tereny sudeckie jako swoje, tu się urodzili i wychowali. Silniejsza identyfikacja z małą ojczyzną owocuje większą dbałością o nią. Mimo złej sytuacji gospodarczej w kraju, a szczególnie w pasie sudeckim, zauważalna jest stopniowa metamorfoza i rozwój tych terenów, a nawet małych górskich miejscowości. Mimo licznych przeszkód prawnych powoli rozwija się lokalne inicjatywy, rękodzieło, powstają stowarzyszenia kulturalne i turystyczne, kiełkują prywatne przedsiębiorstwa i małe zakłady pracy. Stopniowo polepsza się infrastruktura turystyczna, Sudety są odkrywane na nowo.
Niestety same oddolne, powolne, ale na szczęście pozytywne tendencje nie są w stanie zmienić smutnego obrazu wymierającego pasa sudeckiego. Tereny te potrzebują kompleksowego i długofalowego planu rozwoju realizowanego przy współpracy państwa oraz samorządów. W przeciwnym wypadku najbliższe lata będą obrazem pogłębiającej się tendencji wyludniania i wręcz zamierania tych pięknych terenów. Może również dojść do zatrzymania wspomnianej stopniowej modernizacji sudeckich miejscowości.
Dużym problemem dla rozwoju południowych terenów Dolnego Śląska jest brak drogi S3 łączącej północ (Świnoujście) i południe (Lubawka) Polski. Droga ta początkowo (za rządów Hanny Suchockiej w 1993 r.) była planowana jako autostrada, a w miarę upływu lat i licznych trudności w jej budowie została przemianowana na drogę ekspresową. Niestety aż do dziś droga S3 nie została ukończona, sytuacja najgorzej wygląda (żeby nie powiedzieć w ogóle nie wygląda) właśnie na odcinku południowym, od Legnicy do Lubawki. S3 ma być częścią międzynarodowej trasy wiodącej z północy na południe Europy (od Szwecji i portu w Świnoujściu aż po Grecję). E65 jest główną konkurencją dla tras transportowych przebiegających przez porty niemieckie, łączącą północne Czechy, Pragę i porty Morza Śródziemnego. Jej odpowiednia realizacja i pełne wykorzystanie polskich portów mogłoby dać silny impuls rozwojowy dla całej ściany zachodniej naszego kraju. Należy jak najszybciej ukończyć tę wieloletnią i wielokrotnie opóźnianą inwestycję, zwłaszcza że pierwsze plany podobnej trasy istniały nie tylko już w roku 1945, ale nawet w… latach 30. XX wieku, w ramach niemieckich Reichsautobahn.
Brak odpowiedniej sieci komunikacyjnej w regionach sudeckich dotyczy również karygodnej likwidacji połączeń kolejowych z czasów niemieckich i PRL-u. Niestety wiele odcinków (w tym strategicznych dla turystyki) zostaje zmieniana w ścieżki rowerowe lub całkowicie niszczona. Na szczęście część odcinków przy pomocy Kolei Dolnośląskich udało się uratować, a PKP przekazało wiele nieczynnych dworców dla realizacji celów samorządowych. Nie zmienia to jednak smutnego obrazu upadku kolei w (szczególnie zachodniej) Polsce.
Regiony sudeckie notują bezrobocie wyższe niż średnia krajowa (dane z 2013 r.): jeleniogórski ok. 19%, a wałbrzyski aż ok. 22 %, większość ich powiatów notuje bezrobocie wyższe niż 20 %, a najgorzej jest w powiatach wałbrzyskim – 34,7%, złotoryjskim – 28,4%, kłodzkim – 27,8% i lwóweckim – 26,6%. Inicjatywy samorządowe, np. Sieć Inkubatorów Przedsiębiorczości, nie są w stanie przeciwdziałać pladze bezrobocia i ucieczce młodych z tych terenów. Powodem takiej sytuacji jest demontaż przemysłu (dokonany często w haniebny sposób, tak aby ponowne otwarcie np. kopalń było bardzo utrudnione czy wręcz niemożliwe), problemy w rolnictwie i nie w pełni wykorzystany potencjał w turystyce. Często zdarzają się absurdalne sytuacje, gdy jednym z największych pracodawców w rejonie jest np. urząd gminy itp. W konsekwencji braku perspektyw po załamaniu gospodarczym lat 90. stopniowo wyludniają się tereny sudeckie, co szczególnie widać w największych miastach, jak Wałbrzych czy Jelenia Góra, a grozi to popadnięciem w jeszcze większą ruinę gospodarczą.
Również Dolny Śląsk jest dotknięty problemem wykupu ziemi przez zachodnich (głównie niemieckich) rolników przy jednoczesnym braku wsparcia dla polskich rolników. Szczególnie trudno przedstawia się sytuacja młodych chcących powiększyć i unowocześnić swoje gospodarstwa.
Samorządy powinny skuteczniej promować walory regionu (góry, liczne zabytki, zamki, Kraina Pałaców – najwięcej w Europie) i wspierać turystykę. Jest to gałąź rozwojowa w skali światowej, a Sudety mają wiele do zaproponowania turystom, zwłaszcza że leżą blisko Niemiec i Czech. Wiele regionów żyje z turystyki sentymentalnej starszych Niemców, brak nowych pomysłów zakończy się naturalnym i bardzo wyraźnym zmniejszeniem liczby odwiedzających. Samorządy, zamiast marnować czas i fundusze na wirtualną współpracę z zagranicznymi samorządami, powinny się skupić na zacieśnianiu więzów komunikacyjnych i gospodarczych z samorządami sąsiednimi – tylko to może pomóc w uatrakcyjnieniu regionu i zdobyciu nowych turystów.
Istnieją dobre inicjatywy, np. gmina Mirsk, gdzie wraz z sołectwem Rębiszów opracowano plan zagospodarowania nieużywanych polnych dróg dla turystyki (udział w konkursie na Super Samorząd) i właśnie takie konstruktywne działania powinny zastąpić wydawanie pieniędzy m.in. na bezcelowe programy równościowe czy marnotrawstwo pieniędzy, jak np. słynne 66 mln na portal internetowy e-DolnyŚląsk. Poza ogromnymi funduszami projekt ten już w momencie rozpoczęcia działania (koniec 2014 lub połowa 2015 r.) będzie realizacją koncepcji sprzed…7 lat, jest to wymowny przykład „innowacyjności i gospodarności” samorządów.
Sudeckie samorządy niestety nie wyróżniają się pozytywnie na tle kraju pod względem wykorzystania środków unijnych, współpracy z organizacjami pozarządowymi, zamykania mniejszych szkół czy zagospodarowania przestrzennego. Nieprzemyślana zabudowa (brak planów zagospodarowania lub ich wadliwość) powoduje niższy standard życia i wysokie koszty wielu mieszkańców, groźby powodzi i złą kondycję finansową wielu samorządów.
Sudety powinny postawić na turystykę, swobodny rozwój lokalnych inicjatyw oraz rozwój małej i średniej przedsiębiorczości. Pomocy wymaga tworząca się powoli kultura, kuchnia sudecka, warto prócz lokalnych tradycji sięgnąć do bogactwa kresowego trwającego przecież w wielu mieszkańcach Sudetów. Ponadto trafniej wspierać rolnictwo i odbudowę tradycji związanych z przemysłem. To ich upadek doprowadził pas sudecki do takiej katastrofalnej sytuacji. Ich odrodzenie (zwłaszcza ze względu na bliskość granicy i łatwość eksportu) mogłoby odwrócić istniejące tendencje. Wymaga to jednak poza współpracą samorządową również wsparcia władz państwowych.
Sudety wraz z Przedgórzem Sudeckim to region szczególny pod względem położenia, walorów turystycznych i bogactw naturalnych, dlatego powinny stanowić wizytówkę nie tylko regionalną, lecz ogólnopolską. Pod wieloma wzglądami Sudety powoli się rozwijają i modernizują, jednak rzuca się w oczy brak koordynacji działań rządu i poszczególnych samorządów w ramach realizacji spójnej i długofalowej koncepcji rozwojowej. Wyraźnie widać, że obecne działania samorządowe to jedynie próba reakcji na istniejące problemy, a nie twórcze planowanie lepszej przyszłości, a to zdecydowanie za mało, aby zatrzymać negatywne trendy związane z brakiem perspektyw, bezrobociem, ucieczką młodych i wyludnianiem się pasa sudeckiego.
Karol Wilk
pgw