Tylko ryby nie biorą

2013/01/12

Korupcja jest jednym z najważniejszych problemów naszego życia publicznego

W rankingu Transparency International Polska ponownie uznana została za najbardziej skorumpowany kraj w Europie Środkowo-Wschodniej. Wyprzedzają nas nie tylko Słowenia, Węgry, Litwa i Czechy, ale także Chorwacja i Bułgaria. Według najnowszego, opublikowanego w październiku indeksu postrzegania korupcji, Polska znajduje się na 70. miejscu wśród 159 państw. Czy powołanie antykorupcyjnego urzędu przesunie nas w kierunku państw o najmniejszym wskaźniku korupcji, takich jak Finlandia, Dania, czy Szwecja. A może chociaż spowoduje, że przestaniemy w tym rankingu spadać?

Fot.: Tomasz Gołąb

Tydzień po tym, jak Mariusz Kamiński powołany do stworzenia pierwszego w historii RP urzędu antykorupcyjnego, zdradził niektóre szczegóły projektowanej instytucji, w Warszawie odbyła się ważna konferencja. O „Korupcji na szczeblu samorządu lokalnego” rozmawiali specjaliści z Polski Niemiec i Szwajcarii. Dyskusja nad historycznymi i kulturowymi uwarunkowaniami korupcji na szczeblu najbliższym obywatelowi, była również okazją do rozmowy o sposobach jej zapobiegania i zwalczania. Skorzystali z niej nie tylko prelegenci, wśród których byli między innymi: prof. Nicolas Hayoz (Uniwersytet we Fryburgu), prof. Alain Schoenenberger (Uniwersytet w Genewie), dr Heinrich Hoffschulte (Rada Gmin i Regionów Europy), a także prof. Michał Kulesza (UW), prof. Maria Jarosz (PAN), prof. Aniela Dylus (UKSW), prof. Paul Dembiński (Uniwersytet w Genewie), prof. Andrzej Kojder (UW), Julia Pitera (poseł PO), Grażyna Kopińska (Fundacja Batorego) i Paweł Adamowicz (prezydent Gdańska).

Mieszane uczucia

Dyrektor Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego Grażyna Kopińska uważa, że pomysł utworzenia samodzielnego Urzędu Antykorupcyjnego to sygnał, że problem korupcji traktowany jest przez nowy rząd poważnie i priorytetowo. Powołanie urzędu wzbudziło mieszane uczucia. Część z osób zaangażowanych w walkę o przejrzystość życia publicznego, także na szczeblu samorządów, jak Julia Pitera, uznała że w istocie plan powołania Urzędu Antykorupcyjnego to dowód niewiary, iż konstytucyjne organy ochrony porządku publicznego i wymiaru sprawiedliwości da się zreformować.

– Nowy organ do walki z korupcją, który będzie kosztować rocznie jakieś 100 mln zł, nic nie zmieni w naszej rzeczywistości – przekonany jest też Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha. – Może za to spowodować odpływ najlepszych kadr z prokuratury, CBŚ, ABW, policji, NIK-u i wywiadu skarbowego – ocenia.

PiS szedł jednak do wyborów właśnie z taką wizją. „Trzeba powołać urząd antykorupcyjny. Degeneracja aparatu państwowego dotknęła dziś wszystkich szczebli służby publicznej i wszystkich jej odmian. Dlatego niezbędne jest stworzenie nowej formacji o dużych uprawnieniach, złożonej z ludzi nowych, na ogół młodych i nie uwikłanych w tak zwane układy, która mogłaby podjąć działania zmierzające do ustalenia i ujawnienia organom wymiaru sprawiedliwości i opinii publicznej powiązań między politykami a światem przestępczym, przestępczych powiązań wyższych urzędników państwowych i samorządów wielkich miast, korupcji w policji, UOP, prokuraturze, sądownictwie” – czytaliśmy w programie, który Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło przed wyborami.

Rygoryzm moralny

– Korupcja jest jednym z największych i najważniejszych problemów Polski – przytakiwała Maria Jarosz, podczas konferencji o korupcji w samorządzie. – Ma ona wymiar gospodarczy, społeczny i polityczny. Skandale korupcyjne, w które zamieszani byli politycy z pierwszych stron gazet doprowadziły do odmowy zaufania społecznego wobec rządzących. Przejawem tego był spadek notowań rządzącego SLD z 41 proc. w roku 2001 do 11 proc. obecnie; jak też dezaprobata wyrażana przez prawie 80 proc. Polaków wobec całej klasy politycznej – argumentowała mówiąc o historycznych i kulturowych uwarunkowaniach korupcji.

Według prof. Anieli Dylus, kierującej katedrą Etyki Gospodarczej i Polityki Gospodarczej, cechą charakterystyczną polskiego kontekstu kulturowego, nieobojętną dla zachowań korupcyjnych jest deficyt kapitału społecznego. Prof. Dylus w ramach referatu „Kulturowych uwarunkowań korupcji”, omówiła problem istnienia w naszym społeczeństwie mentalności korupcyjnej, której przejawem może być deprecjacja solidnej pracy, a dowartościowanie sprytu i cwaniactwa. Szczególnie niepokoi ją jednak wysoki stopień społecznego przyzwolenia dla praktyk korupcyjnych.

– Owszem, twarde formy korupcji: przekupstwo i szantaż są deklaratywnie odrzucane. W odniesieniu do szczytów władzy można wręcz stwierdzić wśród Polaków pewien rygoryzm moralny. Ale miękkie formy korupcji: drobne łapówki, protekcja, spotykają się z przyzwoleniem, albo wręcz akceptacją. Traktuje się je jako prezenty lub tłumaczy powszechnością takich zachowań mówiła prof. Dylus, dostrzegając także inny rys mentalności korupcyjnej – fatalizm.

Wszechobecność korupcji?

Przeprowadzony w sierpniu 2005 r. sondaż TNS OBOP nad postrzeganiem korupcji w Polsce wykazał, że poczucie wszechobecności korupcji ustabilizowało się na bardzo wysokim poziomie: 68 proc. badanych uważa, że korupcja występuje w Polsce bardzo często, a kolejne 25 proc., że często. Panuje przekonanie, że w Polsce wszystko można łatwo załatwić za pieniądze – korzystny zapis ustawy w Sejmie (68 proc.), korzystną decyzję w wysokim urzędzie państwowym (75 proc.) i gminie (75 proc.), korzystny wyrok w sądzie (65 proc.), przyjęcie do pracy (78 proc.), a nawet unieważnienie ślubu kościelnego (26 proc).

Polacy mają więc opinię, że kraj jest przeżarty korupcją. W świadomości społecznej istnieje przy tym duża różnica między biorcami: lekarzem, urzędnikiem, policjantem a tymi którzy wręczają łapówki. Strony korupcyjnych układów są bowiem zdecydowanie nierówne. Janusz Wojciechowski b. prezes NIK zwykł mawiać, że korupcja jest chorobą władzy wynikającą z bezczelności, zaś uczestniczenie w niej społeczeństwa wynika z bezradności.

W publikowanych cyklicznie wynikach OBOP, dotyczących społecznej percepcji zjawiska korupcji, ujawnia się wysoki niepokój obywateli o skalę zagrożeń korupcyjnych. W roku 1999 o wszechobecności korupcji przekonanych było 84 proc. badanych, w roku 2002 odsetek ten wzrósł do 86 proc., aby na początku roku 2003 osiągnąć poziom 91 proc.

Źródło: TNS OBOP

Świadków nie ma

Czemu ściganie korupcji przychodzi w Polsce z oporami? W akcie korupcyjnym biorą udział dwie strony i najczęściej obydwie są zainteresowane zachowaniem tego faktu w tajemnicy. Świadków nie ma i dlatego w bardzo wielu przypadkach śledztwo zostaje umorzone. Dopiero od niedawna dostępne są narzędzia do walki z korupcją. Jest wręczenie kontrolowanej łapówki, możliwość założenia podsłuchu, konfiskaty mienia zdobytego w wyniku korupcji. Sprawami korupcyjnymi zajmowała się do tej pory policja, prokuratura, Centralne Biuro Śledcze, a nawet Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Według prof. Jarosz, korupcja to zjawisko obejmujące cały zbiór różnorodnych zachowań przestępczych: łapownictwo, płatną protekcję, nepotyzm, ustawianie przetargów w sposób umożliwiający wygranie tylko przez określonego kontrahenta, czy wykorzystywanie pozycji politycznej czy ekonomicznej dla zapewnienia intratnych stanowisk własnym lub partyjnym poplecznikom. Wbrew interesom państwa i społeczeństwa.

– Korupcja niszczy świadomość i ład moralny, porządek społeczny i struktury państwa. Najbardziej niebezpieczna jest przy tym korupcja polityczna, korupcja elit władzy – powiedziała prof. Jarosz, wygłaszając referat „Okazja czyni złodzieja, czyli proces transformacji i prywatyzacji w Polsce”.

Prof. Maria Jarosz zwróciła w trakcie konferencji uwagę, że najbardziej spektakularna jest właśnie korupcja ludzi, którzy w wyniku wyborów obejmują funkcję posłów, radnych, urzędników różnych szczebli, zawiadujących dobrem publicznym, uwikłanych w afery korupcyjne, wywołujących publiczne zgorszenie. Temu stanowi rzeczy służy wykorzystywanie miejsca w strukturze władzy po to, by zrealizować cele partykularne.

Łup polityczny

Wydane właśnie „Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” o korupcji władz publicznych pisze, jako o jednym z najpoważniejszych wynaturzeń systemu demokratycznego. „…sprzeniewierza się ona bowiem jednocześnie zasadom moralności i normom sprawiedliwości społecznej; szkodzi prawidłowemu funkcjonowaniu państwa, wpływając negatywnie na stosunki pomiędzy rządzącymi a rządzonymi” – czytamy w punkcie 411.

Wśród szeregu udowodnionych lub nie przykładów korupcji politycznej, owocujących – jak się ocenia – miliardowymi stratami finansów państwa, prof. Jarosz wymienia zwłaszcza sytuację w radach nadzorczych spółek skarbu państwa, notorycznie obsadzanych ludźmi barwy politycznej aktualnie rządzącej partii. – Najważniejszym problemem dnia dzisiejszego jest nie tyle i nie tylko stosowanie dziurawego prawa, ale sam system polityczny, traktowany jako łup polityczny: od samego dołu, gdzie przynależność partyjna bywa sposobem na uniknięcie bezrobocia, aż do samej góry, gdzie gra idzie o ważne posady i duże pieniądze – ocenia profesor. – Nie uchroniła się przed tym nawet partia Kazimierza Marcinkiewicza. Stanowiska w radach nadzorczych na razie obsadzane są ludźmi z PiS, ewentualnie z Samoobrony czy PSL-u. Stanowiska przewodniczących są mianowani pod warunkiem że ich zaakceptował prezes Kaczyński – narzeka prof. Jarosz.

Czy w takim razie jest szansa, że powołany przez PiS-owski rząd Urząd Korupcyjny osiągnie zaplanowany sukces, mierzony zmianą na lepszą pozycji w rankingu Transparency International? Zobaczymy

 

Grzegorz Józefowicz

Artykuł ukazał się w numerze 1/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej