W nienawiści jest strach

2013/01/18

Przed laty burdy na stadionach oglądaliśmy z niesmakiem tylko w telewizji, bo dotyczyły obiektów w Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii i we Włoszech i innych państw. Dziś na własnej skórze poznajemy „smak” tego zjawiska.

Rodzi się bunt. Wyzwala agresja. Jednak w sytuacjach szczególnych następuje zbratanie kibiców. Wszyscy pamiętamy swoiste przymierze nieznoszących się na co dzień kibiców Wisły i Cracovii i po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II. Szkoda, że na chwilę…

Źródła stadionowego chuligaństwa

Każdy człowiek, biedny czy bogaty, chce się czymś emocjonować, z czymś identyfikować. Sport spełnia taką funkcję. Ma jeszcze i inną zaletę, szczególnie istotną dziś, kiedy Polska walczy o swoją pozycję w Europie. Największe sportowe gwiazdy ocieplają wizerunek krajów, których barwy reprezentują. Dużą rolę odgrywają właśnie kibice będący swoistymi ambasadorami kraju. Przykładem są fani siatkarscy. Włosi zdążyli nawet ukuć powiedzenie: kibicować „alla Polonia”, czyli jak Polacy. Sport pozwolił Włochom spojrzeć na zupełnie inną Polskę – spontaniczną, wesołą i rozśpiewaną.

Stadionowe chuligaństwo w Polsce istnieje już od lat 70. Ale przed 1989 rokiem fakt ten był jednak starannie ukrywany – jako przykład można podać zamieszki związane z finałem Pucharu Polski pomiędzy drużynami Lecha Poznań i Legią Warszawa. Dramatyczne zajścia miały miejsce w Częstochowie. Zginęła wtedy jedna osoba. Istnieje wiele teorii dotyczących wyjaśnienia zachowań pseudokibiców – socjologicznych, psychologicznych czy cywilizacyjnych.

W Polsce niewątpliwie mamy do czynienia z problemem związanym po części z sytuacją społeczną. Przemiany lat 80. i 90. spowodowały osłabienie autorytetów. Wcześniej nie było w społeczeństwie takiego poczucia bezkarności.

Szalikowcy i ultrasi

Czy my w ogóle coś wiemy na temat tych młodych ludzi zapełniających nasze stadiony? Młodzi kibice to głównie osoby, które identyfikują się z klubem piłkarskim ze swojego miasta (lub z jednym z klubów swojego miasta). Są bardzo podatni na wpływy, łatwo ich pobudzić do działania, także negatywnego. Młodzi ludzie szukają wzorców, autorytetów, możliwości identyfikacji w zbiorowości. I to może im zapewnić sympatyzowanie z klubami piłkarskimi. Jednocześnie w wielu wypadkach nie mają możliwości „wyżycia się”. Kibicowanie w pewnym stopniu na to pozwala.

Fani klubu piłkarskiego dzielą się na szalikowców i ultrasów. Ci pierwsi chodzą porządnie ubrani, nie piją, nie biorą narkotyków, prowadzą sportowy tryb życia. Jednak wszystkich pociąga zadyma, chęć sprawdzenia się w starciu z inną grupą. Czy to spostrzeżenie podziela inspektor Michał Czeszejko- Sochacki z Komendy Głównej Policji?

Policja dzieli kibiców na trzy kategorie: A – kibiców spokojnych, zainteresowanych wydarzeniem sportowym, nieuczestniczących w zadymie; B – kibiców, którzy w określonej sytuacji mogą wywołać burdę (np. sprowokowani), oraz kibiców C – zainteresowanych głównie walką z innymi podobnymi grupami. Fanów można podzielić na zwykłych kibiców, zainteresowanych przede wszystkim wydarzeniem na boisku, którzy chcą oglądać rywalizację i robić to w normalnych warunkach (przez innych kibiców nazywanymi często „piknikami”). Szalikowcy z kolei to grupa niejednorodna. Nie są to jedynie ludzie wywodzący się z niższych grup społecznych. Cechuje ich duże zaangażowanie, fanatyzm w odniesieniu do własnego klubu i utożsamianie się z nim. Pewna ich część (w dużej mierze ci, którzy podróżują na mecze wyjazdowe) może zostać zaliczona do wspomnianej kategorii B, czyli w określonych okolicznościach naruszająca porządek. Ultrasi to z kolei kibice zaangażowani przede wszystkim w oprawę meczu, czyli organizowanie różnych pokazów choreograficznych z udziałem flag, serpentyn, a także, co niestety staje się niebezpieczne, z użyciem materiałów pirotechnicznych (race, ognie wrocławskie). Działają jeszcze tzw. „hools”, czyli swoiste „bojówki” identyfikujące się z danym klubem. Są to grupy (zwykle niezbyt liczne), które zainteresowane są przede wszystkim konfrontacjami z im podobnymi, czy to na stadionie podczas meczu, czy w ramach tzw. „ustawek”. Potrafią się bić, ćwiczą sztuki walki i prowadzą sportowy tryb życia.

Zadania policji

Często zadajemy sobie pytanie, dlaczego policja reaguje dopiero w sytuacji ekstremalnej?

– Podejmujemy reakcję – mówi inspektor Czeszejko-Sochacki – gdy tylko zachodzi niebezpieczeństwo zakłócenia porządku publicznego, naruszenie prawa. Trochę jest inaczej, gdy do takiej sytuacji dochodzi na obiekcie sportowym. Zgodnie z przepisami ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych za bezpieczeństwo w miejscu przeprowadzenia imprezy odpowiada jej organizator. On jest zobowiązany do wystawienia odpowiednio przygotowanych służb porządkowych. Policja jest również przygotowana do interwencji, ale pozostaje poza obiektem. Gdy dochodzi do naruszenia prawa, a służby organizatora nie są w stanie przywrócić porządku, policja wkracza do akcji na pisemny wniosek przedstawiony przez upoważnioną osobę, zwykle kierownika ds. bezpieczeństwa, dowódcy policyjnego zabezpieczenia.

Rozgrywki sportowe wywołują silne emocje i czasem trudno jest zaobserwować tę nieuchwytną granicę pomiędzy żywiołem, spontanicznym kibicowaniem czy też okazywaniem negatywnych emocji, a zachowaniem, które za chwilę będzie skutkować naruszeniem prawa.


Przykład kultury stadionowej

O dziwo, na meczach bokserskich awantur jest mniej… Ten fakt może dziwić. Ale okazuje się, że spokojnej jest na meczach żużla i wielu innych dyscyplinach. Tylko tam mamy do czynienia z licznymi przerwami w rywalizacji sportowej, wynikającymi m.in. z charakteru dyscypliny. Na meczu piłkarskim emocje „grają” dwa razy po 45 minut. I kibice nie mają czasu na „wyciszenie”. W tej swoistej grupie zanika poczucie indywidualnej odpowiedzialności. Dominująca staje się licytacja przemocy.

– Dla fanów sportu żadne rozgrywki nie stanowią pretekstu do „draki” – mówi inspektor Czeszejko. – Natomiast są grupy, niemające nic wspólnego z prawdziwymi kibicami, które wykorzystują możliwość przebywania w tłumie, emocje nimi sterujące do wywołania zamieszania i „wyładowania” własnej agresji.

Rola służb porządkowych

Przed pamiętnym meczem Polska – Anglia miało miejsce tragiczne wydarzenie. Młody dwudziestoletni chłopak przyjechał ze Szczecina do Chorzowa. Wsiadł do tramwaju jadącego na stadion śląski. Wybrał wagon, w którym liczebną przewagę mieli chuligani z Krakowa. Tramwaj ruszył, tamci zaatakowali. Dostał nożem w klatkę piersiową. Ciało wyrzucili na ulicę. Zgroza. Rodzi się pytanie, czy służby porządkowe są bezsilne?

– Nie są – mówi inspektor Czeszejko. – Jednak nie można oczekiwać, że kwestie chuligaństwa stadionowego rozwiąże jedynie policja. Jest to przecież problem społeczny, więc potrzeba wspólnego skoordynowania wielu podmiotów takich jak kluby, związek piłkarski, władze lokalne, organizacje społeczne, sądy czy prokuratura. Obecnie zamiast współpracy dominuje zrzucanie odpowiedzialności na innych.

Za porządek na arenie sportowej odpowiada organizator. Ma swoje służby, które powinny pilnować respektowania przepisów prawa, obowiązujących regulaminów obiektów, zasad uczestnictwa w imprezie sportowej. Nie zwalnia to jednak policji z ogólnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo i porządek publiczny w każdym miejscu. Dlatego też podczas imprez masowych policja zawsze jest gotowa do podjęcia interwencji, choć znajduje się poza miejscem gdzie przeprowadzana jest impreza masowa.

Napatrzyliśmy się burdy na stadionach angielskich. Ale tam policja i służby porządkowe opanowały sytuację, nabrały doświadczenia w skutecznym zapobieganiu aktom przemocy na arenach sportowych. Może powinniśmy wziąć przykład z wyspiarzy?

Do opanowania sytuacji związanej z chuligaństwem w Anglii nie przyczyniła się jedynie policja. Bardzo ważna była decyzja rządu, który dokonał zmian w prawie karnym, dzięki którym chuliganów czeka dotkliwa i natychmiastowa kara. Wymuszono także inwestycje w infrastrukturę, w tym na rozwiązania pozwalające na zwiększenie bezpieczeństwa: dobrej jakości monitoring, systemy identyfikacji poszczególnych osób, aby nie pozostawały anonimowe.

Zdecydowaną większość działań, jakie podjęto w Anglii, można zaadaptować do polskich warunków. Nie możemy rozwiązań brytyjskich przenieść „żywcem” na nasz grunt. Na przeszkodzie stoi inny system prawny, inne są możliwości finansowe, inne jest społeczeństwo. Możemy jednak zaczerpnąć od nich jedno – stworzyć wspólny front do walki z chuligaństwem, na którym po jednej stronie staną: rząd, ustawodawca, związek piłkarski, kluby szkoły, sądy prokuratura i policja oraz wszyscy ci, którzy mają wspólny cel i razem będą go chcieli osiągnąć, a jest nim kultura widowiska sportowego. I nikt nie będzie zrzucał odpowiedzialności na innych. Z problemem chuligaństwa musimy więc walczyć codziennie, a nie tylko wtedy, gdy burdy pseudokibiców zostaną nagłośnione przez media.

Organizatorom zależy na spokoju podczas widowisk sportowych. Muszą jednak uświadomić sobie swoją odpowiedzialność, a także fakt, że nic „samo się nie zrobi”. Jeśli chcą mieć liczną widownię muszą stworzyć jej odpowiednie warunki, poprawić infrastrukturę obiektów, unowocześnić stadiony, zainstalować systemy bezpieczeństwa, między innymi monitoring i właściwie go wykorzystywać. Tak już się dzieje na niektórych stadionach w naszym kraju. Jednocześnie nie bać się chuliganów; organizatorzy muszą umieć, a przede wszystkim chcieć korzystać z prawa, jakie mają – nie wpuszczać na obiekty tych, którzy nie potrafią respektować zasad uczestnictwa w imprezie.

To gospodarz określa warunki, na jakich przyjmuje gości, a takimi są widzowie na imprezach sportowych. Ten, kto nie ma sobie czegoś do zarzucenia, nie musi się niczego obawiać. O zamachach na prywatność mówią tylko ci, którzy czegoś się obawiają. Klubom po trosze brakuje środków na właściwe zabezpieczenie stadionów, hal. Nie zwalnia ich to jednak od odpowiedzialności.

Przemysław Michalski

Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej