W poszukiwaniu międzypokoleniowej integracji

2013/01/19

Nie ma dziś nigdzie na świecie takiego pokolenia starszych, które wie wszystko to, co wiedzą ich dzieci. W niedalekiej przeszłości bez trudu można było znaleść ludzi, którzy wiedzieli więcej niż jakiekolwiek dziecko, gdyż zebrali oni doświadczenie wyniesione z wzrastania w pewnym systemie kultury, systemie dziś już nieaktualnym i przestarzałym.

Wiek XX był pod wieloma względami wiekiem wyjątkowym; wiekiem, w którym miało miejsce wiele wydarzeń nie znajdujących odpowiednika w przeszłości, trwale zmieniających nasz sposób myślenia i życia. Rewolucja naukowa i idąca za nią rewolucja elektorniczna dokonały się (i wciąż się dokonują) w niespotykanym dotąd tempie: na porównywalny skok cywilizacyjny w przeszłości potrzeba było czasami setek lat, teraz wystarcza co najwyżej kilka dekad. Rozwój medycyny, form produkcji, transportu, elektroniki i informatyki, ale przede wszystkim związany z tym nieograniczony i natychmiastowy przepływ informacji, dzieki któremu po raz pierwszy człowiek w każdej w zasadzie chwili może dowiedzieć się o tym, co dzieje się z innymi ludźmi na całym świecie, uzyskując jednocześnie możliwość zareagowania na to – wszystko to sprawiło, że przekroczyliśmy pewną granicę, za którą nigdy już nie będziemy mogli wrócić.

Nowa kultura

Co najważniejsze, zmiany te nastąpiły niemal jednocześnie – w zasadzie w ciągu życia jednego pokolenia – w skali całego globu. Ci, którzy urodzili się przed ową rewolucją i którzy zapewne nawet nie spostrzegli kiedy ona nastąpiła, przypominają w pewnym sensie emigrantów przybyłych do nowego kraju, niezorientowanych jeszcze, jakie przed nimi wyzwania postawią nowe warunki życia. Pokolenie to było świadkiem zmian tak radykalnych, że w istocie nie dane mu było w pełni przyswoić płynących z nich owoców. Czas teraźniejszy pozostaje często dla niego czasem obcym, krainą wciąż pochodzącą z przyszłości. Ci, którzy byli świadakmi zachodzących zmian – czy to jako dzieci, czy też jako młodzi już ludzie – za jedyny wzór postępowania mogli mieć jedynie własną przeszłość, kulturę, dzięki której ukształtowali umysł, myśli, uczucia i wyobrażenia o świecie – to wszystko jednak okazało się zupełnie niewystarczalne wobec zmieniającej się rzeczywistości. Czas terażniejszy jest bowiem czasem młodych, tych którzy urodzili się w nowym już świecie, w świecie będącym ich środowiskiem naturalnym. Rozłam międzypokoleniowy do jakiego doprowadziła ta sytuacja ogarnął cały świat i jest rozłamem opierającym się na innych zupełnie zasadach, niż te, którymi kierują się zwyczajowo młodzi, obalając autorytety z dzieciństwa.


Przyszłość ma swojego reprezentanta w postaci młodego pokolenia | Fot. Archiwum

Każdy dojrzewający człowiek przechodzi, jak wiemy, przez dwa zasadnicze etapy swojego młodzieńczego rozwoju: w pierwszym etapie identyfikuje się z pewnym wzorcem, autorytetem, jakim może być np. rodzic, starszy brat, czy nauczyciel, w drugim z kolei odrzuca ten autorytet, gwałtownie go zwalczając by umocnić swą własną tożsamość. Sytuacja w jakiej znalazło się młode pokolenie dziś – w Polsce szczególnie chodziłoby tu o pokolenie 20-latków, urodzone już po ’89 roku, natomiast w przypadku zachodnich społeczeńst, dotyczyło by to głównie pokolenia lat ’70 – jest jednak sytuacją, w której przepaść międzypokoleniowa nie jest chwilową oznaką buntu młodych wobec starszej generacji, ale jest znakiem niemożności odnalezienia jakichkolwiek autorytetów, wobec których można by się buntować poszukując własnej tożsamości. Nie wynika to jednak z braku tego typu autorytetów, ale z nieprzystawalności sposobów myślenia i języków, w jakich myśli swe wyrażają przedstawiciele obu generacji.

Międzypokoleniowy rozłam

Młode pokolenie, które wychowało się świecie dotkniętym już znamieniem wspomnianych przemian, porusza się w tym świecie w sposób swobodny, doskonalej rozumiejąc zasady jego działania; zasady niekiedy obce tym wszystkim, na oczach których zmiany te zachodziły. W tradycyjnym systemie społecznym, rozwijającym się znacznie wolniej, to rodzice uczyli młodych tego, co jest w życiu ważne, tego jak postępować i jakimi kierować się wartościami tak, by osiągnąć szeroko rozumiany sukces życiowy. Mądrość swą brali oni z doświadczenia, z przeszłości, a jej praktyczna skuteczność sprawdzała się, gdyż dawny świat ewoluował w wolniejszym tempie tak, że pewne życiowe prawdy traciły swą praktyczną przydatność na przestrzeni nie jednego, ale dopiero trzech czy czterech pokoleń. W XX wieku jednak na przestrzeni jednego pokolenia dokonało się tak wiele znaczących zmian, że doszło do swoistej dewaluacji mądrości, jaką mogliby rodzice przekazać wchodzącym w życie dzieciom. Paradoksalnie sytuacja się wręcz odwróciła: to starsze pokolenie może uczyć się, i faktycznie do pewnego stopnia uczy się, od pokolenia młodego zasad rządzących światem zaawansowanej techniki, inetrnetu czy masowej informacji; światem żyjącym w tempie, w którym częstokroć starsza generacja dostaje niejednokrotnie życiowej zadyszki. Młodzi nauczyli się również, że powinni pójść dalej, niż zaszli ich rodzice, osiągnąć więcej i dokonać nowych rzeczy. Niemniej jednak takie przekraczanie granic, nieobce przecież dawnemu modelowi, miało zawsze się mieścić w pewnych kulturowych ramach, w wyobraźni starszych, którzy mieli być w pełni informowani o postępach młodszego pokolenia. Współcześnie przekraczanie tych granic równoważne jest z wchodzeniem w zupełnie obcy i w istocie niedostępny pokoleniu starszemu świat.

Nowe pokolenie, słuchając swych rodziców tylko w części rozumie to, co oni mówią o przeszłości. I znów nasuwa się tu porównanie do sytuacji emigrantów i ich dzieci urodzonych już na nowej ziemi: podobnie jak one, dla których niezrozumiałe musiały być wspomnienia wzruszające do łez ich rodziców, tak i współczesna młodzież nie reaguje, jak poprzednie pokolenia na zdarzenia, które głęboko wstrząsały ludźmi przed 30, czy 40 laty. Nie znaczy to, że to nowe pokolenie jest pokoleniem nieczułym. Przeciwnie, oni rozumieją i odczuwają intelektualnie to wszystko, co próbują przekazać im starsi, nie mogą jednak podzielać tych samych emocji, gdzyż emocjonalnie tamten świat jest światem zupełnie obojętnym i obcym. Jednocześnie młodzi z łatwością dostrzegają, że starsze pokolenie idzie w pewnym sensie po omacku, że niezdarnie pokonuje przeszkody i bezskutecznie próbuje rozwiązać zadania narzucone przez nowe warunki, że używa środków, za pomocą których niewiele da się zrobić. Młodzi nierozumiejąc zatem tego, co próbują im przekać starsi, widząc nieadekwatość tego przekazu do otaczających ich realiów mają problem z uznaniem autorytetu starszej generacji.

Generacja ta jest ogrodzona od własnych dzieci również w pewnym stopniu dlatego, że sama stanowi pewną wyizolowaną grupę. Żadne wcześniejsze pokolenie nie poznało i nie doświadczyło, ale i również nie wykorzystało tak szybkich zmian, środków komunikacji, granic dostępnego świata, fundamentalnych wymagań życia i śmierci. Te zmiany zaszły na jego oczach, pokolenie to wie zatem więcej o zmianie niż jakakolwiek wcześniejsza generacja i stojąc ponad młodymi, stoi w istocie głeboko wyobcowane. Rozłam między tak bliskimi sobie pokoleniami zawsze powoduje, że oba czują się samotne i że w istocie uczuciu temu nie można nic zaradzić. Patrząc na siebie wiedzą, że jedno nigdy nie dozna i nie zrozumie w pełni tego, co doświadczyło drugie. Starsze pokolnie musi z konieczności uznać, że jego przeszłość nie nadaje się do przekazania i że musi nauczyć swe dzieci, że do pewnego stopnia nie powinny zadawać pytań, bo nie zrozumieją odpowiedzi. W takiej perspektywie zrozumiałym jest, że rodzice niejednokrotnie tracą pewność siebie. A przecież jednym z komponentów ewolucji człowieka i zdolności dokonywania wyboru – jak twierdził Conrad Waddington – jest zdolność dzieci do bezdyskusyjnego przyjmowania od starszych kryteriów dobra i zła. Czy jednak starsi potrafią dziś w sposób autorytatywny przedstawić moralne imperatywy?

Ku nowemu modelowi wychowania

Rodzi się zatem pytanie o możliwość komunikacji pomiędzy tymi, tak bliskimi w końcu generacjami. Dopóki dojrzałe pokolenie sądzić będzie, że podobnie jak czynili ich rodzice czy nauczyciele sami mogą również poprzestać na odwołaniu się do własnej młodości po to, by zrozumieć współczesnych młodych ludzi, dopóty szanse na jakiekolwiek porozumienie są w zasadzie nikłe. Ta nowa sytuacja jest w zasadzie elementem nowego rodzaju kultury, jaka się konstytuuje na naszych oczach. To nie rodzice czy dziadkowie reprezentują dziś to, co ma nastąpić. Archetyp sędziwego starca, który w istocie jeszcze nie tak dawno symbolizował zarówno przeszłość, jak i przyszłość w całej rozciągłości, staje się nie tyle nawet nieaktualny, co po prostu niewspółmierny wobec dokonujących się przemian. To, co nastąpi, przyszłość, ma bowiem swojego reprezentanta w postaci młodego pokolenia. Wydaje się zatem, że należy znaleść sposób na wychowanie nie tyle właśnie pokolenia młodego, co raczej pokolenia dorosłych tak, by potrafili się oni dostosować do nowych warunków. Dorośli potrzebują nowych wzorców pozwalających im zrozumieć, że powinni uczyć młodsze pokolenie nie tego, czego młodzi powinni się uczyć, lecz tego, jak powinni się uczyć i nie tego, z czym powinni się identyfikować, czy co obierać za autorytet, ale tego, jaką wartość ma sama identyfikacja i posiadanie autorytetów.

Przyszłość społeczeństw zależeć będzie od tego, czy uda się ten dialog między generacjami nawiązać, czy młode pokolenie będzie potrafiło poprowadzić poprzedzającą ją generację w stronę obcej starszym przyszłości. Nowa rzeczywistość, nowa kultura staną się o tyle dostępne starszemu pokoleniu, o ile młodzi będą w stanie przekazać swoją na jej temat wiedzę, ale przede wszystkim o tyle, o ile pokolenie już dojrzałe umożliwi młodemu bezpośredni udział w kształtowaniu tej przyszłości.

Patryk Różycki

Artykuł ukazał się w numerze 10/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej