Wychowanie Polaka

2013/09/30

Podczas gdy większość rodziców przywiązuje coraz mniejszą wagę do wychowania własnych dzieci – albo idąc za tzw. modelem szwedzkim (dziecko może robić, co chce), albo zrzucając wszystko na barki szkoły – są też rodzice, którzy podchodzą do tego problemu bardzo poważnie, bo wiedzą, że nikt ich nie zastąpi. Natura ludzka, a natura dziecka w szczególności, bardzo łatwo może zbłądzić, szkoła zaś to od dłuższego już czasu pole rozlicznych eksperymentów różnej maści ideologów, którzy mogą mieć wszystko na celu, z wyjątkiem autentycznego dobra dziecka. Jednym słowem, nikt nie zastąpi rodziców w formacji dziecka, ani gdy chodzi o zabezpieczenie przed złem, ani w naprowadzaniu na dobro. Nie znaczy to, że tylko rodzice mają patent na wychowanie, potrzebna jest szkoła, potrzebny jest Kościół, ale to rodzice muszą zadecydować, kto będzie dopełniał prowadzoną przez nich edukację. Co więcej, rodzice muszą podjąć wysiłek bycia wychowawcami, muszą się tego nauczyć, gdyż samo bycie rodzicem z tytułu przekazywania życia nie wystarczy, aby być dobrym wychowawcą własnych dzieci. Podkreślając pierwszorzędną rolę rodziców, nakładamy na nich wysokie wymagania i obowiązki. Jak inteligentny nauczyciel nauczając, sam się uczy, tak dobry rodzic wychowując własne dzieci, sam się również wychowuje.

Wychowanie stanowi podstawę kultury, bo kulturę przekazuje się za pośrednictwem właśnie wychowania. W takim razie wychowanie nie jest wychowaniem w ogóle, ale wychowaniem do określonej kultury. Młodego człowieka trzeba wychować do umiejętności poznawania prawdy, do czynienia dobra, do tworzenia i do wiary. Takie są bowiem główne dziedziny kultury: theoría, praksis, poiesis i religia. Gdzie w ramach tych dziedzin znaleźć można miejsce na wychowanie narodowe, wychowanie patriotyczne? Leży ono na przecięciu każdej z tych dziedzin, ponieważ każda z nich zawierać może elementy charakterystyczne dla jakiegoś narodu. Narodowość pojawia się na poziomie poznania naukowego, na poziomie moralności, sztuki i religii. Czy to jednak nie relatywizuje, czy wręcz nie subiektywizuje tych dziedzin kultury, czy nie prowadzi do rasizmu bądź nacjonalizmu kulturowego?

Nie, choć problem ten należy wyjaśnić. Ktoś powie, że nie ma czegoś takiego jak matematyka narodowa, bo tabliczka mnożenia jest taka sama, niezależnie od narodu, rasy czy płci. Oczywiście, tabliczka mnożenia jest tabliczką mnożenia, a dwa plus dwa to cztery w ogóle, a nie inne cztery polskie, a inne hiszpańskie, ale można zapytać o otwartość jakiegoś narodu na poznanie naukowe. Mówimy przecież o nauce greckiej nie dlatego, że posiada ona cechy narodowe greckie, lecz dlatego, że Grecy wymyślili czystą naukę i w ramach tak pojętej nauki, okazali się jej wielkimi miłośnikami i twórcami. Nie w każdej cywilizacji i nie w każdym narodzie przywiązywano wagę do poznania naukowego, zwłaszcza gdy nie ma ono na uwadze celów utylitarnych. Miłość do czystego poznania dla ujęcia prawdy nie była obecna ani w starożytnym Egipcie, ani w starożytnej Babilonii, a jeśli pojawiła się wśród muzułmanów czy żydów, to dopiero pod wpływem kultury greckiej, a i to, by po pewnym czasie zniknąć. Protestanci wręcz potępiali czystą naukę, uważając ją za zło, bo niczemu nie służy (F. Bacon).

Stosunek do nauki wpływa na koncepcję i program edukacji. Tam gdzie nie ceni się poznania dla samego poznania, edukacja jest przede wszystkim przysposobieniem do zawodu. De facto więc realna edukacja jest przy takim nastawieniu bardzo ograniczona i w skali powszechnej trwa krótko, a jeśli mimo wszystko jest rozciągnięta w czasie, tak jak obecnie na Zachodzie i w Polsce, to dlatego że zmierza do innych jeszcze celów, pozapoznawczych. Cele te związane są z tzw. socjalizacją, chodzi bowiem o to, żeby w uczniu wyrobić pewne nawyki zachowań społecznych wedle modelu opracowanego w ramach jakiejś ideologii. Potwierdzają to rodzice, którzy kształcą swoje dzieci w ramach edukacji domowej, a więc nie posyłają ich do szkół; zauważają, że materiał, który uczeń przerabia w szkole przez miesiąc, można w domu przerobić przez tydzień. Jest to jasne, bo przecież inna jest efektywność kształcenia skierowanego do małego grona, a inna do grupy liczącej ponad 20, a nawet ponad 30 osób. W szkołach państwowych klasy są celowo przeludniane zgodnie z wytycznymi ministerstwa edukacji, ponieważ ministerstwo realizuje program umożliwiający przeprowadzenie modyfikacji zachowań młodych ludzi w ramach inżynierii społecznej. Jeśli odpowiemy na pytanie, jaka to jest ideologia czy utopia, do której przygotowuje szkoła, wówczas zrozumiemy, dlaczego szkoła jest taka, a nie inna, a przede wszystkim dlaczego odpowiedzialni rodzice nie powinni bezkrytycznie wyzbywać się swoich praw i swojej odpowiedzialności za wychowanie własnych dzieci.

Na czym wobec tego będzie polegało wychowanie do kultury patriotycznej? Musimy odkryć to, co w każdej z dziedzin kultury jest charakterystyczne dla polskości, tego fenomenu, który kształtował się ponad tysiąc lat. Nie chodzi tu o apoteozę polskości, ale o odkrycie jej osiągnięć i aspiracji, co ma szczególne znaczenie dlatego, że naród polski niejednokrotnie był podbijany i zniewalany, a tym samym zmuszany do obniżenia swoich lotów, a nawet do kulturowego upadku. Potop szwedzki, zabory, okupacje, komunizm na różne sposoby dążyły, a współczesny socliberalizm dąży do degradacji, a nawet zniszczenia polskiego narodu, zarówno w sensie duchowym, jak i biologicznym. Tego wszystkiego, wychowując młodego człowieka do polskości, musimy być świadomi, ponieważ pewne nasze cechy narodowe wskutek wielowiekowej niewoli stały się narodowymi wadami, a metody depolonizacji były z kolei przejmowane przez jednych okupantów od drugich. I te metody też trzeba znać. Wskazując zatem na polskość poszczególnych dziedzin kultury, musimy równocześnie wskazywać na ich deformację lub możliwość deformacji właśnie ze względu na podejmowane działania depolonizacyjne.

Wychowanie do polskości łączyć się musi z respektem dla kultury greckiej i rzymskiej. To są bowiem podstawy cywilizacji łacińskiej, w łonie której kształtowała się kultura polska. Respekt opiera się na wiedzy, Polak więc musi poznać grekę i łacinę, żeby być zdolnym do źródłowego kontaktu z arcydziełami takich mistrzów, jak Homer, Platon, Arystoteles czy Cyceron. Arcydzieła greckie i łacińskie mają moc formującą nasz sposób myślenia, nasz smak, wrażliwość, inteligencję, etos. Dlatego właśnie greka i łacina były podstawą kształcenia w polskich gimnazjach klasycznych (w ośmioletnim gimnazjum tygodniowo 6 godzin greki i 10 godzin łaciny). Wszelkie argumenty w rodzaju, że są to języki martwe i nie ma z nich żadnych korzyści, pochodzą albo od ignorantów, albo przedstawicieli innych cywilizacji, ponieważ najważniejszą korzyścią kształcenia musi być najpierw rozwój człowieka, a tego rozwoju w przypadku Polaka nie będzie, jeśli nie „zassie” arcydzieł należących do kanonu cywilizacji łacińskiej. Dziś wydaje się to wręcz niewiarygodne, aby tak bardzo uzależniać swoją polskość od kultury antycznej, że wystarczy wziąć udział w manifestacji albo odmieniać przez przypadki słowo „patriotyzm” lub „naród” i już jest się Polakiem. Nic podobnego, polskość wyrasta z podglebia kultury antycznej i by mogła w każdym Polaku zakwitnąć, musi za każdym razem zapuścić korzenie tak głęboko. Nie ma tu drogi na skróty. Obecne władze polityczne, kontynuując linię z czasów komunizmu, nie przywróciły kanonu edukacji klasycznej, w tym greki i filozofii, wyeliminowały do końca łacinę, a cały nacisk kładą na użyteczność wiedzy. Oznacza to, że władze te należą do innej cywilizacji i obca im jest wielkość, piękno i tradycja kultury polskiej. Dlatego właśnie jeśli zależy nam na wychowaniu Polaka, musimy w ramach czy to kształcenia domowego, czy szkół prywatnych uzupełniać program o naukę greki i łaciny, ale także filozofii klasycznej, logiki i retoryki. Za dużo? Nie za dużo, to jest konieczne minimum bycia inteligentnym, elokwentnym i prawym Polakiem. Taki program był do opanowania przez wiele pokoleń polskich uczniów, nie możemy być gorsi.

W zakresie praksis, czyli moralności, warto wydobyć cechy polskie w takich dziedzinach jak etyka, ekonomika i polityka. Etyka polska jest etyką katolicką, a to oznacza, że jest o wymiarze uniwersalnym. Nie każda etyka jest uniwersalna, większość etyk, w tym również należących do innych religii, a nawet wyznań, jest ekskluzywna, to znaczy inne standardy zachowań dotyczą odnoszenia się do „swoich”, a inne odnoszenia się do obcych (z tytułu odmiennej rasy, narodowości, obywatelstwa, pozycji społecznej, wiary). Etyka polska jako etyka katolicka jest etyką personalistyczną, to znaczy ma na względzie prawa każdego jako człowieka, bo każdy człowiek jest osobą. To właśnie sprawiało, że Polacy w sytuacjach konfliktowych nie byli mściwi wobec pokonanych, a gdy zachodziła taka potrzeba, potrafili być ofiarni i okazywać litość. Jednak mając świadomość, że nie w każdej cywilizacji, kulturze, religii, narodzie uznawana jest etyka personalistyczna, polska roztropność musiała uważać na brak współmierności etycznej ze strony obcych, którzy potrafili nadużywać naszej dobroci lub wykorzystywać naszą naiwność. Etyka polska to nasza chluba, choć dziś rzadko ją można spotkać, ponieważ przedłużające się stany niewoli i demoralizacji przyczyniły się do obniżenia naszego narodowego morale. Aby tę etykę odzyskać, musimy włożyć wiele pracy w jej rekonstrukcję na podstawie historii, dzieł literackich (w tym pamiętników) oraz żywotów polskich świętych.

Ekonomia polska obejmuje życie rodzinne i rodzinną przedsiębiorczość. Pozytywnych wzorów na odpowiednio wysokim poziomie kulturowym szukać należy głównie w środowiskach szlacheckich i poszlacheckich, na ile zdolne były zachować zdrową tradycję. Nie jest to łatwe, ponieważ za środowiskiem tym ciągnie się po dziś dzień czarna legenda, tworzona i podtrzymywana głównie przez zaborców i okupantów, i w ogóle tych, którym obca jest polskość, ale którzy cenią sobie możliwość czerpania korzyści z depolonizacji Polski. Tak było choćby po upadku Powstania Styczniowego, gdy uczestników w ramach kary nie tylko zsyłano na Syberię, ale również pozbawiano majątków, które chętnie przejmowali obcy. Tak było w czasach komunizmu w ramach tzw. nacjonalizacji, czyli znowu odbierania majątków polskim właścicielom. Tak jest po roku ’89, gdy na znacjonalizowanym majątku polskim uwłaszczyła się nomenklatura i obcokrajowcy odkupujący ten majątek za bezcen.

Sztuka polska pełni wyjątkową rolę w formowaniu polskiego ducha, ponieważ potrafi w najwyższym stopniu przenikać do naszej niezwykle bogatej wrażliwości. Ale cała rzecz polega na tym, że wrażliwość ta zostaje poddana racjonalizacji, dzięki czemu unikamy pułapki sentymentalizmu, tak charakterystycznego choćby dla duszy rosyjskiej. To co zimne, wykalkulowane, zbyt racjonalistyczne (mentalność niemiecka), do nas nie przemawia. Sentymentalizm może nieść ze sobą wiele zagrożeń, ponieważ intensywność i szczerość uczuć nie jest kryterium prawdy, ani kryterium dobra, ani kryterium piękna. Takie kryteria odczytuje rozum, dlatego mimo mocnego nasycenia dzieł sztuki uczuciami nasi mistrzowie potrafili poddać je kontroli rozumu, dzięki czemu pełnią one nie tylko rolę estetyczną, ale również wychowawczą. Poznawanie i przyswajanie polskich arcydzieł w zakresie różnych dziedzin sztuki jest konieczne dla uprawy, czyli podniesienia kultury polskiej duszy.

Katolicyzm polski to też jest swoisty fenomen. Udało się nam bowiem uniknąć pułapki cezaropapizmu, tak groźnego dla wielu religii, w tym również dla chrześcijaństwa i samego katolicyzmu. Cezaropapizm polega na tym, że religia jest podporządkowana władzy politycznej (teokracja to z kolei podporządkowanie polityki religii). Prawzorem chrześcijańskiego cezaropapizmu jest Bizancjum, gdzie na czele nie tylko państwa, ale i Kościoła stał cesarz. Ten cezaropapizm przeniknął do Europy za sprawą Karola Wielkiego, a później Cesarstwa Niemieckiego. Był obecny w Rosji, gdzie na czele państwa i Cerkwi stoi car. Stał się regułą w państwach protestanckich, ale również w niektórych państwach katolickich, np. w Austrii (józefinizm) czy Francji (gallikanizm). Polska natomiast trwa wiernie przy tradycji formalnego rozdziału Kościoła od państwa (koncepcji wypracowanej w V w. przez papieża Gelazjusza), co ułatwia z jednej strony uniknięcie pułapki instrumentalizowania religii dla celów politycznych, a z drugiej utrzymywanie autentycznej tolerancji w odróżnieniu od wprowadzonej w innych krajach zasady cuius regio, eius religio, bo gdy polityk rządzi sumieniem, na tolerancję nie ma już miejsca. Pomaga to również przetrwać Kościołowi polskiemu trudny okres zaborów, gdy zaborcy używali nie tylko instrumentów politycznych, ale również religijnych, by całkowicie nas podbić (zmuszając do przyjęcia prawosławia lub protestantyzmu). A przetrwanie Kościoła oznaczało również przetrwanie polskości, ponieważ Kościół uznawał wyższość prawa naszego narodu do istnienia nad prawem stanowionym przez zaborców, by nas podbić, jak i wyższość wolności sumienia nad rozkazem władzy państwowej. Rola Kościoła katolickiego w dziejach państwa i narodu polskiego jest więc wyjątkowa i trudno bez jej odczytania zrozumieć polskość i być Polakiem.

Wychowanie młodego człowieka na Polaka to długi i żmudny proces. Ale warto taki wysiłek podjąć, bez względu na trudności, bo w obecnych czasach, gdy najbardziej zagrożony jest człowiek, nie ma innej drogi ratowania naszej ludzkiej godności niż poprzez kulturę personalistyczną, czyli taką, która w człowieku postrzega osobę, a nie rzecz, przedmiot czy zwierzę. A taką właśnie kulturą ze wszech miar personalistyczną jest kultura polska.

 

Piotr Jaroszyński/kw

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej