Niemiecka agresja na Polskę we wrześniu 1939 r. przerwała kilkunastoletni okres intensywnej działalności literackiej Zofii Kossak-Szczuckiej. Pisarka nie zamierzała jednak biernie przyglądać się sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy. Wykorzystując swoje znajomości, podjęła się m.in. pomocy osobom, które ucierpiały na skutek terroru okupanta.
Niemal od początku zaangażowała się w działalność polityczną polskiego podziemia. W 1941 r. powołała Front Odrodzenia Polski. Związała się także z czasopismem „Pol-ska Żyje”, które jako jedno z pierwszych podjęło kwestię propagowania właściwych postaw i piętnowania tych negatywnych wobec niemieckiego okupanta.
W sierpniu 1942 r. Zofia Kossak po-ruszyła sumienia Polaków, publikując protest będący odpowiedzią na likwidację warszawskiego getta. Zawarła w nim stanowcze słowa: „Kto milczy w obliczu mordu– staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala”. Apel ten do dziś budzi wiele emocji. Jej krytycy przypominają, że przed wojną pisarka wielokrotnie wypowiadała się o Żydach z wyraźną niechęcią. Uważała ich bo-wiem za wrogów i pasożytów, którzy obsiedli Polskę jak jemioła próchniejące drzewo. Co ciekawe, w czasie okupacji Zofia Kossak podtrzymała swoją opinię o Żydach. Znaleźli się więc i tacy, którzy ochrzcili ją mianem „antysemitki, która ratowała Żydów”. Z tym określeniem nie zgadzał się jednak Władysław Bartoszewski, który w czasie wojny blisko współpracował z pisarką. „Ona nigdy nie była antysemitką – pisał Bartoszewski w książce „Warto być przyzwoitym” – Ona była żarliwą katoliczką, fundamentalną, bo tacy wtedy byli w Polsce katolicy przedsoborowi”.
Skala zaangażowania Kossakowej w pomoc Żydom stawia ją w rzędzie najwybitniejszych Sprawiedliwych. Stworzona przez nią Rada Pomocy Żydom o kryptonimie „Żegota” była naturalną konsekwencją głoszonych przez nią poglądów. Zofia Kossak zaangażowała się w niezwykle niebezpieczną działalność. „Żegota” przygotowywała ucieczki z getta, organizowała ocalałym Żydom schronienie, a także zaopatrywała ich w fałszywe dokumenty. W ten sposób uratowała życie tysiącom ludzi, o czym jej krytycy zdają się zapominać.
Niebawem jednak Zofia Kossak sama wpadła w ręce nazistów. Stało się to przypadkowo – niemiecki patrol nabrał podejrzeń do dokumentu tożsamości, który był przecież sfałszowany. W trakcie przesłuchania była brutalnie bita, lecz nie wydała nikogo. Z Pawiaka, wciąż nierozpoznana, trafiła wprost do KL Auschwitz-Birkenau.
Już po kilku miesiącach zachorowała na tyfus i została skierowana do szpitala obozowego. To zapewniło jej lżejsze warunki niż we właściwym lagrze, zresztą obozowy ruch oporu starał się udzielać jej pomocy. Świadectwem pobytu Zofii Kossak w Auschwitz-Birkenau stała się wydana przez nią w 1946 r. książka pt. „Z otchłani”. Spotkała się ona z różnymi opiniami. Jej krytycy wypominali pisarce moralizatorstwo i błędy faktograficzne. Szczególnie raziło ich idealizowanie Polek-katoliczek i postrzeganie obozowej rzeczywistości w kategoriach nauki katolickiej. Tymczasem pisarka napisała nie tyle dokument będący świadectwem obozowego doświadczenia, co dzieło stanowiące świadectwo wiary w miejscu skazanym na brak Boga.
Dopiero podczas pobytu Zofii Kossak w obozie zagłady Niemcy zorientowali się z kim mają do czynienia i odesłali ją z powrotem do Warszawy. Delegatura Rządu na Kraj podjęła starania o jej uwolnienie. Nieznana jest kwota, jaką zapłacono Niemcom za wolność wielkiej pisarki. Opuściła Pawiak tuż przed wybuchem powstania. Bartoszewski wspomina, że mimo dramatu, który przeżyła, wciąż była silna duchowo, bo pełna wiary w Boga.
A przecież nie był to koniec złych doświadczeń, jakie ją czekały. Tuż po zakończeniu wojny minister spraw wewnętrznych Jakub Berman, notabene żydowskiego pochodzenia, dał tej Sprawiedliwej Polce wybór – aresztowanie lub emigracja. Zofia Kossak postanowiła wyjechać z mężem. Okazało się, że to, co uczyniła dla Żydów w czasie okupacji, dla nowej władzy nie miało żadnego znaczenia.
Marcin Boratyn
/md