On pierwszy podczas morderczej wojny wystąpił z programem nowej Europy, opartej na prawie i słuszności. A jednym z głównych punktów tego programu była niepodległość Polski.
Jeśli chcesz zdobyć sobie wrogów – spróbuj coś zmienić to słowa, które przypisuje się 28 prezydentowi Stanów Zjednoczonych Thomasowi W. Wilsonowi. Jego decyzja o zaangażowaniu USA w światowy konflikt, który toczył się od połowy 1914 r. była ich dobitnym potwierdzeniem. Tym bardziej, że jeszcze w 1916 r. podczas kampanii prezydenckiej obiecywał wyborcom zachowanie neutralności w konflikcie, który już wówczas kosztował życie kilka milionów ludzi. Dla Polaków mających nadzieję na odbudowę niepodległego państwa po wielu latach spędzonych pod zaborami, decyzja amerykańskiego prezydenta o przystąpieniu do wojny, okazała się być jednak niezwykle ważną i korzystną w końcowym rozrachunku. W tej sytuacji trudno się dziwić, że postać prezydenta Wilsona, przywódcy zwycięskiego mocarstwa w globalnym konflikcie, którego rozstrzygnięcie przyniosło Polsce niepodległość, cieszyła się nad Wisłą ogromną popularnością.
Naszą analizę rozpocznijmy od osoby, która spośród Polaków kontakty oraz wpływ na stanowisko Wilsona w sprawie polskiej bez wątpienia miała największy. Osobą tą był Ignacy Jan Paderewski. Okoliczności ich pierwszego spotkania obrazowo przedstawił Adam Zamoyski, jeden z pierwszych biografów Paderewskiego. W jego pracy, wydanej pierwotnie w języku angielskim w 1982 r., a dziesięć lat później także po polsku, czytamy, że: „W marcu 1916 roku Paderewski został zaproszony na obiad i spotkanie z prezydentem w Białym Domu. Dwaj panowie z miejsca poczuli do siebie sympatię: podczas gdy Wilson zdawał się uosabiać wszystko, co Paderewski najbardziej cenił w Ameryce, urok Paderewskiego i słuszność jego sprawy wywarły głębokie wrażenie na Wilsonie. Spotkanie to nastąpiło w opatrznościowym memencie, bo właśnie wtedy prezydent zaczynał układać swoje koncepcje na temat konfliktu europejskiego i jego rozwiązania. Paderewski – konkludował Zamoyski – będzie miał inspirujący wpływ na niektóre z nich, jednocześnie będąc jedyną osobą zdolną zmobilizować dla nich masowe poparcie w pewnych regionach”. To spotkanie oraz kilka kolejnych, które zaaranżował pułkownik Edward Mandell House, jeden z najbliższych doradców prezydenta, przyniosły nieoczekiwane, ale jakże ważne dla sprawy polskiej wystąpienia amerykańskiego prezydenta. Pierwsze z 22 stycznia 1917 r. Drugie z 8 stycznia 1918 r. Paderewski, zapewne pod ich wpływem oraz zaangażowania USA w wojnę światową, którego jednym z efektów był korzystny dla Polski koniec wojny, podkreślał, że „odrodzenie Polski przyszło ze Stanów Zjednoczonych i poprzez Stany Zjednoczone”. W tym miejscu warto przypomnieć, że memoriały przygotowane przez Paderewskiego, datowane na 11 stycznia 1917 r., miały mieć istotny wpływ na ostateczny kształt wspomnianego prezydenckiego wystąpienia z 22 stycznia w senacie.
Roman Dmowski z kolei oceniał Wilsona okiem wytrawnego i chłodnego polityka, ale i jemu w kontekście oceny nastawienia amerykańskiego polityka do sprawy polskiej, zdarzały się na kartach Polityki polskiej i odbudowania państwa „lżejsze” passusy. Tak było choćby w kontekście zrelacjonowania ich półgodzinnej rozmowy z 13 września 1918 r., w której uczestniczył również Paderewski. Spotkanie poświęcone kwestii powrotu Polski nad Bałtyk, Dmowski wykorzystał nie tylko do obrony narodowych interesów, ale także uważnej obserwacji amerykańskiego przywódcy. „Znalazłem w nim człowieka dużej kultury umysłowej, – napisał – miłych form, bardzo chętnie dyskutującego, uważnie słuchającego argumentów, strony przeciwnej, starającego się w dyskusji wyrobić sobie właściwe zdanie o przedmiocie. Zarazem wszakże stwierdziłem, że ma daleko idącą wiarę w możność regulowania stosunków międzynarodowych na podstawie obowiązującego wszystkie narody prawa”. Dmowski wielokrotnie podkreślał, że amerykański przywódca dbał o polskie interesy.
W pamięci Józefa Piłsudskiego, w niepodległej Polsce Naczelnika Państwa nie zapisał się on jednak w żaden szczególny sposób. Historycy podkreślają wręcz, że Piłsudski nie należał do apologetów amerykańskiego prezydenta, choć zdawał sobie sprawę i doceniał jego rolę w polityce międzynarodowej. Zapewne dlatego, bardzo lakonicznie i zaledwie dwukrotnie, wspominał w swoich przemówieniach na forum Rady Stanu, o jego wystąpieniu przed Senatem 22 stycznia 1917 r. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że także po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, tylko nieznacznie bardziej wylewnie, choć i to w bardzo konkretnym celu ocenił działalność Wilsona. Otóż w depeszy, którą za pośrednictwem marszałka Foch’a Piłsudski wysłał 16 listopada 1918 r. do prezydenta Wilsona, zawarta została prośba o skierowanie do kraju polskich oddziałów, które powstały i były „skupione pod amerykańskim sztandarem”. W dokumencie Piłsudski podkreślił ponadto, że Polska uważa Wilsona za swego pierwszego orędownika i liczy na dalsze dowody „zainteresowania i życzliwości dla sprawy polskiej”. Znamienne, iż także rywalizujący z Piłsudskim o rząd dusz narodu polskiego lider Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast” nie był nadmiernie wylewny w uznaniu zasług Wilsona dla sprawy polskiej. Chłopski przywódca w obszernych wspomnieniach, zaledwie odnotował tylko działania Wilsona, podkreślając, że nie byłoby jego życzliwości wobec Polski i Polaków bez zaangażowania Paderewskiego. Nieco bardziej zasługi amerykańskiego przywódcy docenił jeden z liderów polskich socjalistów Ignacy Daszyński, któremu szczególnie imponowały jego uniwersalistyczne koncepcje. Na dowód można przytoczyć fragment jego ostatniego wystąpienia w parlamencie wiedeńskim z 3 października 1918 r. Podkreślił w nich, że w pełni zgadza się z Wilsonem, według którego „(…) żadna sprawa między narodami nie może być rozwiązywana według jednostronnego interesu jednego tylko narodu. To twierdzenie jest spiżowe, jest ono przykazaniem dla polskiej demokracji”.
Interesujące przemyślenia i opinie na temat prezydenta Wilsona, w swoim cenionym przez historyków pamiętniku, zamieścił wpływowy międzywojenny publicysta i polityk obozu narodowego Stanisław Kozicki. Już w pierwszej wzmiance poświęconej osobie amerykańskiego przywódcy podkreślił, że jego wystąpienie z 22 stycznia 1917 r. było bardzo ważnym, użył wręcz określenia „wielkim”, słowem co do przyszłości Polski. Kozicki miał okazję osobiście obserwować Wilsona w akcji podczas paryskiej konferencji pokojowej, na forum której ważyły się losy przyszłej granicy polsko-niemieckiej. Widział, jak bardzo liczono się z jego zdaniem, a decydował o tym fakt, że reprezentował potężne i niewyniszczone wojną państwo. Wilson, jak podkreślał Kozicki, bezgranicznie wierzył, że reprezentuje poglądy, które będą miały kluczowe znaczenie w urządzeniu powojennego świata. „Ta wiara dawała mu śmiałość i wytrwałość w obronie swego stanowiska. Był to niewątpliwie człowiek z charakterem, który umiał wyzyskiwać swoją wyjątkową pozycję. (…) Robił wrażenie pastora, a i sposób przemawiania przypominał zbór ewangelicki. Mówił jasno i argumentował logicznie, lecz wykazywał małe zrozumienie psychiki oponenta i małą znajomość stosunków politycznych na kontynencie europejskim. Kozicki, mając częsty kontakt z Dmowskim, potwierdził, że przywódca obozu narodowego doceniał zaangażowanie amerykańskiego prezydenta oraz jego życzliwe usposobienie dla sprawy polskiej.
Na wieść o śmierci byłego już wówczas amerykańskiego prezydenta w lutym 1924 roku w Polsce ogłoszono żałobę narodową. Z tej okazji w Sejmie wspomnienie pośmiertne wygłosił marszałek Maciej Rataj, który powiedział, że „Nazwisko zmarłego związało się w sposób nierozerwalny z odbudową naszej niepodległości. Wilson był tym, który w chwili największego natężenia wojny, w chwili, kiedy losy wojny się ważyły to na jedną, to na drugą stronę, kiedy sprawą polską szermowano na gruncie międzynarodowym ze stanowiska taktycznego, proklamował jako prezydent Stanów Zjednoczonych w swym orędziu do Senatu z dnia 22 stycznia 1917 r. w sposób zdecydowany konieczność odbudowania Polski. W rok później 8 stycznia 1918 r., formułując w swych 14 punktach zasady, na których ma być zbudowany pokój, punkt 13 poświęcił sprawie polskiej, stwierdzając konieczność odbudowania Państwa Polskiego i zapewnienia mu dostępu do morza. Postanowienia traktatów, powołujących Polskę do życia państwowego, są rozwinięciem 13 punktu Wilsona. Fakt ten pozostanie na wieki zapisany w sercach Polaków, a imię Wilsona będzie wymawiane z czcią przez pokolenia”. W podobnym tonie, choć z widocznym zaznaczeniem stanowiska, które prezentował wówczas w Polsce obóz narodowy, tydzień później (13 lutego), wspominał Wilsona na posiedzeniu Senatu RP Wojciech Trąmpczyński. „Zszedł ze świata mąż, – powiedział jeden z liderów Związku Ludowo-Narodowego – którego imię w historii na zawsze związane będzie ze zmartwychwstaniem naszej ojczyzny. On pierwszy podczas morderczej wojny wystąpił z programem nowej Europy, opartej na prawie i słuszności. A jednym z głównych punktów tego programu była niepodległość Polski. On pierwszy światu, który dotychczas korzył się tylko przed siłą i od 100 lat Polski znać nie chciał, przyswoił myśl o naszej państwowości. Nie było winą zmarłego, jeśli przy układach o pokój uległ wobec intrygantów, którzy nie chcieli pod żadnym warunkiem dopuścić do utworzenia silnej Polski, on, który w swej niezachwianej prawości miał innych ludzi za uczciwych. Wobec przeszłości całego świata nieśmiertelną zasługą zmarłego było niesienie ewangelii wolności narodów nie tylko słowem, lecz i czynem”. Warto podkreślić, że wystąpienie Trąmpczyńskiego senatorowie wysłuchali stojąc.
Prof. UO., dr hab. Marek Białokur
/md