Byle przetrwać do świtu, byle uciec do pracy

2014/02/4

Słyszałem o pewnych zajęciach dla młodych małżeństw przygotowujących się w Szkole Rodzenia. Siadają wygodnie w sali, prowadzący włącza płytę. Słychać płacz dziecka. Uczestnicy śmieją się, patrzą sobie czule w oczy. Śmiechy kończą się po 5 minutach. Łaskawy prowadzący wyłącza nagranie po 15 minutach.

Być może jeszcze się to nie zdarzyło, być może nie zdarzy się nigdy, ale jak już się zdarzy, będziesz wspominał przez całe życie. Wyobraź sobie taką sytuację.

Boli cię głowa, gardło, ręce, plecy, uszy. Marzysz o jednym – położyć się do łóżka i zasnąć. Jak najszybciej! Jest tylko jeden mały, krzyczący problem. Problem ma sześć miesięcy i płacze. Nosisz go na rękach już drugą godzinę. Nawet jeśli zasypia, to jak tylko odłożysz go do łóżka, od razu zaczyna płakać. Twoja żona jest na nocnym dyżurze. Szukając ucieczki od szaleństwa, zadajesz sobie i Stwórcy pytania, kto o zdrowych zmysłach zdecydowałby się na kolejne dziecko? Czy ktoś jest w stanie wytrzymać jeszcze jedną chwilę z płaczącym dzieckiem? Po chwili dostajesz krótką odpowiedź, po której masz gęsią skórkę – „twoi rodzice”.

Myśl o tym, że byliśmy kiedyś noworodkiem, niemowlakiem, przedszkolakiem – nie mieści się nam w głowie. Fakty mówią jednak same za siebie. Ktoś wytrzymywał nasz płacz, przewijanie, brak snu, gorączki, kaszelki, katarki. Aby lepiej zrozumieć powagę sytuacji, przypomnijmy sobie, że 20 – 30 lat temu pokolenie naszych rodziców nie miało dostępu do: pieluch jednorazowych, mokrych chusteczek, obiadków w słoiczkach i wielu innych wygód, bez których dziś rodzice małych dzieci nie wyobrażają sobie pielęgnacji maluchów.

Oni przeżyli ten czas i w jakiś cudowny sposób wcale nas nie znienawidzili, mimo że w każdym wieku wodziliśmy ich na pokuszenie, od niemowlaka po nastolatka. Teraz jesteśmy samodzielni i mamy swoją rodzinę. Mimo to dalej zdarzają się „problemy komunikacyjne”. Jednak w chwili nocnego usypiania, a właściwie dzień po, gdy myślisz w miarę trzeźwo, w twoim sercu zaczyna się rodzić ogromna wdzięczność. Wiesz, że jest za co dziękować mamie i tacie. Nie czekasz dłużej,jedziesz na spotkanie: „Mamo, tato:  dziękuję za nocne czuwanie, przewijanie z kupek, karmienie, pielęgnowanie, opiekę, wychowanie…”. Rodzice wzruszeni, tę chwile zapamiętacie na długo.

baby

„A jak wnusio/wnusia?” – zapytają. „Dobrze, tylko w nocy nie śpi. Ma temperaturę”. „Gorączkę? A ciepło ubieracie? Ale nie za ciepło? A kocyk ma ciepły? A dobrą czapkę ma? Czy nie wychodzicie za długo na spacery? Czy byliście już u lekarza? Może trzeba kupić nową kurteczkę?…”. Chciałeś, by ta rozmowa była miła, więc zaciskasz zęby, ale w myślach: jak tu wytrzymać z własnymi rodzicami, czy oni nie rozumieją, że jesteśmy dorośli i wiemy, jak wychować własne dziecko i jak zadbać o jego zdrowie?

Cóż, przez pół życia zmagasz się z rodzicami, a przez kolejne pół z dziećmi. A teraz przeżywasz moment kulminacyjny, kiedy te relacje się nakładają. Nie martw się, przeżyjesz – kolejne pokolenia pokazują, że to jest możliwe. Co więcej, są rodziny, które decydują się na kolejne dzieci, nie tylko drugie, trzecie, a nawet czwarte, ale także siódme, ósme i kolejne. Są szczęśliwi. Jeszcze nie potrafisz sobie tego wyobrazić.

A ty chciałeś po prostu okazać wdzięczność rodzicom. Kochasz ich. Zachęcam, okaż wdzięczność, cierpliwość, wyrozumiałość, miłość. Pamiętaj jednak, że nigdy w pełni nie docenisz tego, co dla ciebie zrobili i nie będziesz w stanie odwdzięczyć się za miłość, którą cię obdarzyli. Chcesz spróbować? Próbuj, a jakże, ale i tak ci się nie uda.

Pan Bóg, stwarzając ten system relacji rodzinnych, inaczej to zaplanował. Dług miłości nabyty u rodziców musisz spłacić u swoich dzieci. Nie ma zmiłuj. Dziecko w nocy płacze – wstajesz i lulasz. Niemowlak chce się bawić – bawisz się w „podnieś po raz tysięczny grzechotkę rzuconą na podłogę”, a w myślach – jak to mówi dr Jacek Pulikowski – grasz w grę „Człowieku, nie irytuj się!”. Karmienie – pewnie. Przewijanie, mycie, spacery. Od dziś wiesz, że jesteś tatą wielofunkcyjnym i zaangażowanym. Musisz spłacić swój dług, inaczej zostaniesz bankrutem.

 

Karol Wyszyński

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej