Doczekaliśmy się filmu o Katyniu

2013/01/17

Film o Polskiej historii, o naszych dziejach, tragediach, wzlotach i upadkach. Wszyscy na to czekaliśmy, no może nie od 1989, ale od 1990 to już na pewno.

Więc gdy rozeszła się wieść, iż sam Andrzej Wajda myśli, zastanawia się, zmaga z problemem i obrazem czekaliśmy tym bardziej. Nikt nie mógł przecież zrobić filmu o Katyniu. Paru próbowało, lecz do realizacji nie doszło. I wreszcie doczekaliśmy się. Premiera 17 września, wszyscy wzruszeni, wszyscy zadumani, wszyscy skupieni. Widziałem i ja, powstał film dobry, nie bardzo dobry czy wielki, ale zawierający wielkie sceny, i to w sensie pozytywnym, lecz fabularnie po prostu schematyczny melodramat.


Oficerowie przed monastyrem w Kozielsku, zamienionym na obóz jeniecki

Cóż trudno tu spodziewać się filmu akcji, czy sensacyjnego, ale ten melodramat jest jakiś bardzo prościutki. Postacie są po prostu wzorcowymi postaciami, opuszczone kobiety szlachetne jak trzeba, córki należycie kochające ojców, siostry braci, a mężczyźni, stosownie przejęci swym losem. Nie wierzę wprawdzie w polskiego rotmistrza, który mając możliwość z ucieczki z niewoli, nie uciekłby, tylko wygłosił mowę, że przysięgał/ co i komu?/. to i w niewoli zostanie/ czy mistrz Wajda widział filmy ”Wielka ucieczka” i „Towarzysze broni” ?/. Czy dla fabuły było konieczne by jeden z głównych bohaterów nie znał oficerskiego kodeksu honorowego i w imię przysięgi/ jakiej?/ z niewoli nie uciekł, a zginął zamordowany w Katyniu.

To nie jest film o „prawdzie historycznej”. To dramat o kobietach, którym zamordowano mężów i braci, które nie są pewne ich losu. To także opowieść jak zaczęło się kłamstwo, które zatruło 50 lat naszych najnowszych dziejów, a przynajmniej o tym jak ono powstało – widziane z perspektywy rodzin pomordowanych. Nie ma tu odpowiedzi dlaczego to się stało, kto jest za to odpowiedzialny? Są tylko anonimowi żołnierze sowieckiego NKWD, tylko jakaś armia czerwona, która uderzyła na Polskę 17 września, ale jedyny jej oficer widziany z bliska broni żonę polskiego oficera przed wywózką i jedzie zginąć na fińskim froncie.

Porucznik ocalały z masakry już jako major LWP nie może znieść ogromu kłamstwa i ginie z własnej ręki. Siostra zamordowanego tak uparcie stawiająca mu nagrobek z prawdziwą datą śmierci, że nie pozwala ocalić sobie życia ludowemu śledczemu i wygłosiwszy mu wykład o prawdzie niknie w kazamatach UB.

Dzielny i uzdolniony plastycznie młody konspirator z AK ginie równie przypadkowo jak Maciek Chełmicki w „Popiele i diamencie” gdyż nie mógł się powstrzymać by nie zerwać plakatu z „Olbrzymem i Zaplutym Karłem Reakcji AK”.

To wszystko są sceny i postacie równie piękne, symboliczne i prawdziwe jak polski ułan rąbiący szablą lufę niemieckiego czołgu w „Lotnej”, znakomicie jednak opowiedziane i zagrane przez znakomitych aktorów. Szczególnie Artur Żmijewski pięknie uwiarygodniający swoją grą postać Rotmistrza nawet w nieprawdopodobnej scenie odmowy ucieczki z niewoli. Andrzej Chyra jako jedyny, który ocalał i wrócił z armią generała Berlinga. Znieść uczestnictwa w kłamstwie o Katyniu nie mógł tak jak żony, matki i siostry pomordowanych czyli: Maja Ostaszewska, Danuta Stenka, Agnieszka Glińska, Maja Komorowska. Wszyscy oni grają znakomicie, lecz grają postacie bardzo uproszczone i schematyczne tak jak prosta i nieskomplikowana jest cała opowieść Andrzeja Mularczyka i Andrzeja Wajdy.


Agnieszka – siostra porucznika pilota (Magdalena Cielecka)


Maria – Matka rotmistrza (Maja Komorowska)


Anna – żona rotmistrza (Maja Ostaszewska)


Róża – żona generała (Danuta Stenka)

Lecz jako opowieść jest to dzieło niezmiernie wciągające, uderzające symbolicznymi obrazami, jak choćby sowieccy żołnierze rwący flagę polską i z białej części robiący sobie onuce, zaś czerwoną zatykający z powrotem na budynku stacyjki, z której jadą do niewoli polscy oficerowie, przykryty płaszczem żołnierskim Chrystus pośród rannych w polowym szpitalu, zderzający się na moście uciekinierzy przed Niemcami i Sowietami. Bezkompromisowe przesłanie filmu, padające z ust jednej z bohaterek – „być możemy, albo po stronie zamordowanych, albo morderców” być może oddaje obecne przekonania Twórcy, ale na pewno nie sytuację Polaków w 1945 roku. Strefę przynależności nie myśmy wyznaczali, a zmiany dziejące się wtedy w kraju nie ograniczały się wyłącznie do katyńskiego kłamstwa.

Dramat Polski i Polaków był o wiele straszniejszy, ale tego dramatu w filmie nie ma. Nie ma tysięcy ludzi znów wywożonych na katorgę na wschód, tysięcy wysiedlanych ze wschodu i tysięcy obejmujących rozparcelowane majątki oraz wywłaszczone fabryki. Jest tylko Kraków i sprawa katyńska, jest symbol, nie ma dramatu narzuconych przemian i goryczy osamotnienia wobec świata naszego narodu w tym trudnym czasie.

Najwyższej pochwały wymaga scenografia Magdaleny Dipont. Znakomicie pokazany obóz w Kozielsku – przerażający zdewastowany mroczny monastyr prawosławny zmieniony na łagier jeniecki wypełniony polskimi oficerami w prawdziwie odtworzonych mundurach przez Andrzeja Szenajcha. Doskonałe odtworzenie miejsca zbrodni katyńskiej, sugestywnie i z wielkim wyrazem zainscenizowanej i sfotografowanej. Sama ta scena jest najbardziej wstrząsająca w całym filmie – jest odtworzeniem tego, co wiemy z położenia odkrytych zwłok, ze śledztw i badań historyków.

Dla tej jednej okrutnej sceny warto by obejrzały ten film miliony Polaków, z których według najnowszych sondaży tylko 40 % wie, że był jakiś Katyń.

Doczekaliśmy się filmu o Katyniu, doczekaliśmy się dzieła mistrza, ale to dzieło mistrza nie może na kolejne 17 lat zamknąć tematu. Ono ten temat dopiero otwiera.

„Katyń” 2007.
Reżyseria: Andrzej Wajda;
Scenariusz: Andrzej Wajda,
Władysław Pasikowski,
Przemysław Nowakowski;
Muzyka: Krzysztof Penderecki.

Maciej Dybowski

Artykuł ukazał się w numerze 10/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej