Elżbieta Frąckowiak: Liban. Laboratorium niełatwej jedności

2021/07/5
88a
Źródło: Adobe Stock

To w chwilach największej kruchości i zranienia jesteśmy najprawdziwsi.

zaczęła swój artykuł o libańskiej rewolucji Nicole Hamouche, znajoma dziennikarka, 30 października 2019 roku - dziesięć dni po moim przyjeździe do tego kraju.

Urokliwy pas ziemi między opiewanymi w Biblii śnieżnymi górami a Morzem Śródziemnym, sąsiaduje na południu z Izraelem, na północy zaś z Syrią. W Sarepcie obok Sydonu, dzisiejszej Saidy, wdowa przyjęła proroka Eliasza. Stąd również pochodziła ewangeliczna Syrofenicjanka, która prosiła Jezusa o uzdrowienie córki. Ta droga każdemu chrześcijaninowi ziemia święta, na której wiara trwa przy zmiennych kolejach losu od dwóch tysięcy lat, przeżywa aktualnie kryzys mogący zadecydować o jej przyszłości, a więc pośrednio również i o naszej… Jeśli uwierzyć słowom Nicole, miałam okazję poznać Liban w momencie, kiedy jego prawdziwa istota była na wyciągnięcie ręki – w roku, który okazał się jednym z najtrudniejszych w jego nowoczesnej historii.

Rewolucja

Przyleciałam do Bejrutu jesienią 2019 roku żeby kontynuować formację teologiczną we wspólnocie Małych Sióstr Jezusa, do której należałam. Pierwszą informacją na lotnisku, zaraz po wylewnym powitaniu, było: „Mamy nadzieję że uda się dojechać do domu, bo ulice są zablokowane płonącymi oponami”. W wirze przygotowań do podróży, nie zdążyłam się dowiedzieć, że 24 godziny wcześniej wybuchła rewolucja. O co chodziło? Wypowiedzi manifestantów były jasne i niezmienne: chodziło im o państwo prawa, odpowiadające świadomości obywatelskiej Libańczyków i zdolne zatroszczyć się o wspólne dobro.

Społeczeństwo Libanu składa się z chrześcijan, muzułmanów – sunnitów i szyitów – oraz Druzów. Jest to mozaika niespotykana w regionie, tzw. „laboratorium niełatwej jedności”. Ustrój państwa miał gwarantować każdej z tych grup udział w rządach. Mieszkańcy kraju są podzieleni według wyznania i podlegają jego prawom również cywilnym, które często różnią się w zasadniczy sposób. Elity władzy nie zmieniają się przy tym od lat, tworząc układ wzajemnych powiązań, uzależniający obywateli od systemu klienteli i korupcji. Półtora roku temu Libańczycy wyszli na ulice, ponieważ uwierzyli, że można to zmienić.

Bywając przez kolejne miesiące na Placu Męczenników, głównym „miasteczku rewolucji”, byłam pod wrażeniem jedności i braterstwa panujących wśród zaangażowanych tam ludzi. Kobiety w hidżabach obok tych w mini, licealiści i dziadkowie, ekolodzy, artyści, samorządowcy, rolnicy i sklepikarze. Wygłaszano odczyty, pieczono na powietrzu manaisze, tradycyjne placki, żeby je rozdać za darmo. Dyskusje, śpiewy, często modlitwa. Radość z bycia razem dla wspólnej sprawy, przekonanie o godności każdego i prawach które z niej wypływają.

Od początku przedstawiciele Kościołów zaangażowali się po stronie rewolucjonistów. Uniwersytet świętego Józefa, którego byłam formalnie studentką (zajęcia zawieszono w pierwszej fazie rewolucji), miał własny namiot na Placu, w którym organizowano otwarte wykłady. Spotykało się księży i zakonników wszystkich rytów. Manifestanci z uwagą wsłuchiwali się przede wszystkim w głos patriarchy maronickiego, który wkrótce stał się rzecznikiem ich sprawy.

Kościół Maronicki

Pozycja chrześcijan w Libanie jest wyjątkowa wśród państw arabskich. Demograficznie od kilku dopiero dziesięcioleci stanowiący mniejszość, ukształtowali w znacznym stopniu kulturę kraju i nadal ją kształtują, również poprzez instytucje działające na wielu polach. Wśród kilkunastu starożytnych wspólnot chrześcijańskich, przede wszystkim Kościół Maronicki posiada autorytet oraz silną pozycję w dialogu z władzą państwową.

Miałam to szczęście, że będąc w Bejrucie mogłam zanurzyć się w życie liturgiczne tego Kościoła, zachwycić poezją jego oficjów, naznaczonych wrażliwością na harmonię przyrody i wszystkie niuanse ludzkiej kondycji. Wspólnota maronitów jest jednym z katolickich Kościołów Wschodu; należy do rodziny obrządków syryjskich, wyróżnia się jednak wyjątkowym charakterem wyrosłym z wieków trudnej obecności w tej części świata. Z pewnością wielu Czytelnikom bliska jest postać świętego  Szarbela, najbardziej może znanego przedstawiciela tego Kościoła. Podczas jednej z podróży po kraju, w czerwcu 2020 roku, dotarłam do jego rodzinnej wioski na północy kraju. Wizyta w tym górzystym regionie pozwoliła mi lepiej niż cokolwiek innego zrozumieć, skąd się bierze szczególny rytm bicia serca libańskich chrześcijan.

Jeszcze zimą, podczas jednego z wykładów usiadłam obok młodego seminarzysty który miał na ekranie laptopa zdjęcie pięknej doliny. Zapytałam, gdzie to jest. „To Ouadi Qannoubine. Tam właśnie jest prawdziwe święte życie”, powiedział. Dolina Świętych albo Dolina Celi, czyli pustelników, jest kolebką Kościoła Maronickiego. Będąc tam z pielgrzymką, stojąc na esplanadzie klasztoru św. Antoniego, który zamyka jej wąski wylot, miałam okazję wysłuchać biskupa miejsca, o. Josepha Naffaa, któremu chętnie oddam głos: „Kościół Maronicki, a więc i Liban, mogły zaistnieć dzięki źródłu które tu bije. Chrześcijanie syryjskiego obrządku przez wieki chronili się w tej niedostępnej dolinie przed kolejnymi najeźdźcami. Ufortyfikowany klasztor był ich gwarancją bezpieczeństwa, ośrodkiem życia duchowego i materialnego. Wspólnota mnichów i świeckich żyła w jedności”.

Rzeczywiście, wśród libańskich chrześcijan doświadczyłam organicznego związku między życiem codziennym a modlitwą, która je przepaja i formuje spojrzenie na świat. Również w miejskich parafiach czuje się głęboko „monastyczną” formację świeckich. Nie jest to duch izolacji od spraw świata – ale przeciwnie, wola ukierunkowania go na Niebo.

Mozaika religii

Świadomość, że świat materialny i jego sprawy nie są jedyną daną nam rzeczywistością, wyraża się na każdym kroku w krajobrazie, języku i przede wszystkim postawach mieszkańców Libanu, niezależnie od przynależności religijnej. Przestrzeń usiana jest kapliczkami i krzyżami różnych obrządków; zawieszone w autobusach, na rękach przechodniów muzułmańskie różańce uzewnętrzniają nieustanną modlitwę płynącą ze świata ku jedynemu Bogu. Żadna rozmowa nie odbywa się bez wspomnienia Go: „Przyjdę jutro, jeśli Bóg da”, „Niech Pan błogosławi twoją pracę”; „Jak sobie z tym poradzisz? – Dzięki Bożej wielkoduszności”.  

Libańczycy podzieleni wyznaniowo, są jednorodni pod względem etnicznym. Oczywiście wyznawana religia ma ogromny wpływ na obyczajowość, jednak wyraźne są przede wszystkim wspólne cechy mentalności, ukształtowanej przez wieki istnienia tego wyjątkowego narodu. Tak chrześcijanie, jak i libańscy muzułmanie oraz Druzowie, umieją dziś zachować wyraźną tożsamość religijną nie przyjmując ekspansywnej postawy. Właściwie wszyscy których spotkałam uważają różnorodność za bogactwo swojego kraju, opłakując równocześnie cierpienie jakie pojawia się, kiedy zostaje ona politycznie wykorzystana do skłócenia poszczególnych grup w imię interesów zewnętrznych potęg, co jest „jawnie sprzeczne z wolą Najwyższego”.

Myślę, że na zawsze zapamiętam spotkanie z panią Nailą Tabarą, muzułmańską teolożką, doktorem religioznawstwa i wykładowcą na Uniwersytecie świętego Józefa. Rozmawiałyśmy o sufickiej wrażliwości, drodze duchowej zbliżającej ich do chrześcijańskich konteplatyków, szacunku dla Marii, Matki Jezusa, jako wzoru wierzących, i wspólnie dumałyśmy nad kwestią: „Czy to Bóg najpierw zachwyca duszę, aby za nim poszła, czy to dusza odczuwa brak Boga i szuka Go, żeby Go znaleźć”?

Kryzys

Nie znałam jeszcze Naili, kiedy po miesiącach głębokiego kryzysu ekonomicznego przyszła epidemia i zamknięto kraj na długie miesiące. Jednak przez cały rok spędzony w Libanie, kiedy jedna za drugą spadały nań coraz gorsze katastrofy, miałam wrażenie, że ta „kontemplacyjna” postawa wpływa na podejście mieszkańców do wydarzeń.

Powszechną kwarantannę wprowadzono w środku trwającej pokojowej rewolucji, przebiegło to jednak bez zakłóceń. Pomyślałam: epidemia nie jest najgorszym co pamiętają ci ludzie. W tym czasie dużo chodziłam po opustoszałym mieście; po raz pierwszy czuć było słoną bryzę. Służby miejskie zbierały owoce z ulicznych pomarańczy. Na żółtych kamieniach wirydarza kościoła świętego Antoniego figury maronickich mnichów stały spokojnie. Miałam wrażenie, że teraz wszyscy jesteśmy przyjęci za ich klauzurą. I tylko wszechobecne koty, coraz chudsze, przypominały że dzielnice, które je karmią biednieją z każdym dniem. Myślałam o naszych sąsiadach prowadzących małe sklepiki, od dawna zamknięte. O dzieciach, które jeśli nie zarobią na drobnych usługach, nie mają co wieczorem zjeść. Tylu ubogich, Libańczyków i uchodźców, żyło z dnia na dzień z pracy, która stała się w lockdownie niemożliwa… Byłam jednak równocześnie świadkiem cudów solidarności, otwieranych spontanicznie kuchni polowych, drobnych gestów uważności, odpowiedzialności za drugich!

4 sierpnia 2020 roku

Tylko dzięki temu duchowi mieszkańcy Bejrutu stawili czoła przerażającej tragedii, jaka spadła na nich 4. sierpnia 2020 roku. Byłam tego dnia w wiosce w górach nad miastem. O godz. 18.06 usłyszałyśmy huk i zadzwoniły szyby. Nie wiedząc co się stało – siostry pomyślały od razu „wojna” – włączyłyśmy radio, z którego płynęły komunikaty o napływających do szpitali falach rannych, o bezskutecznej akcji gaśniczej i o morzu gruzów, w które zamieniły się najpiękniejsze dzielnice Bejrutu.

Następnego dnia o świcie byłam już na miejscu; w naszym mieszkaniu siła wybuchu powyrywała tylko drzwi z futryn, jednak ulice były zaścielone pobitym szkłem. Bliżej portu większość domów nie nadawała się do użytku, a ulice były nieprzejezdne. Do tej pory mam w oczach dziurę ziejącą w miejscu mojej szkoły językowej, której taras wychodzący na port tak lubiłam.

Przyłączyłyśmy się do wolontariuszy, którzy usuwali gruz z jezdni, proponowali mieszkańcom pomoc w wynoszeniu ocalałego dobytku i przeprowadzce do tymczasowych schronień. Natychmiast pojawili się ludzie oferujący jedzenie i wodę. Dzielnice najbardziej dotknięte wybuchem nitratu były chrześcijańskie, raczej dostatniejsze. Jednak w ruinach pracowali wszyscy: Muzułmańskie Skautki Libanu, sunnickie i szyickie stowarzyszenia, przyjezdni z odległego Trypolisu – jednego z najuboższych i najbardziej radykalnie islamskich miast wybrzeża. Kilka dni po eksplozji rozmawiałam z żołnierzami, na posterunku od momentu katastrofy. Karmili ich ludzie, bo armia nie miała środków. Uczestniczyłam też, kilka tygodni później, w „grupie słuchania” uformowanej przez studentów, z którą odwiedzaliśmy poszkodowanych. Najczęściej dostawali doraźną pomoc od różnych organizacji, jednak nie mieli perspektyw na prędką odbudowę domów czy miejsc pracy. W tak zdawałoby się beznadziejnej sytuacji, uderzała ich wdzięczność Opatrzności, że przeżyli. Wszyscy byli zadziwieni, że przy sile wybuchu porównywalnej do bomby atomowej, było tak „niewiele” ofiar. Pomoc międzynarodowa zaczęła docierać błyskawicznie, jak również obietnice długofalowych programów naprawy gospodarki. Te ostatnie są jednak uzależnione od spełnienia przez libańskie elity konkretnych warunków, pokrywających się w większości z postulatami rewolucji i apelami patriarchy. Jednak jak dotąd, prawie rok od tamtych wydarzeń, nie udało się nawet sformować nowego rządu.

Na koniec mogę chyba powiedzieć, że Liban odsłonił przede mną jeszcze jedną prawdę o sobie, ale dopiero kiedy jesienią 2020 roku wylądowałam w Polsce. Przylatywałam z kraju będącego w głębokiej zapaści pod każdym względem, gdzie według mieszkańców żyje się obecnie trudniej niż w czasie piętnastu lat wojny domowej. Ale to na ulicach Warszawy uderzyła mnie atmosfera strachu, izolacji, zagubieni. Miałam wielką ochotę podzielić się z moimi rodakami chociaż cząstką libańskiej odwagi, która płynie z zaufania.  

/mwż

Frackowiak Elzbieta

Elżbieta Frąckowiak

Absolwentka kulturoznawstwa ze specjalnością Bałkany. Ostatnio zaangażowana we wspólnocie Małych Sióstr Jezusa. Pracuje w szkole specjalnej w Wilanowie.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Liban #Lebanon #Bejrut #Małe Siostry Jezusa #rewolucja #mozaika kultur #Dolina Świętych #św. Szarbel #Kościół Maronicki #Trypolis
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej