Muzyka tchnąca duchem narodu

2013/01/19

Od 1979 roku soliści i zespoły Warszawskiej Opery Kameralnej wykonują dzieła muzyczne polskich kompozytorów począwszy od XVI wieku podczas festiwalu „Ad hymnos ad cantus”, noszącym podtytuł „Muzyka staropolska w zabytkach Warszawy”. Jesienią minionego roku festiwal odbył się 27. raz. W Sali Wielkiej Zamku Królewskiego i Kościele Seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie melomanom zaprezentowano bardzo rzadko wykonywane lub zupełnie nieznane utwory: Józefa Deszczyńskiego, Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, Józefa Elsnera, Karola Lipińskiego, Józefa Nowakowskiego, Antoniego Stolpe i Stanisława Moniuszki.

Myślę, że wypowiedź I.F. Dobrzyńskiego sprzed niespełna dwustu lat można uznać za credo tego wyjątkowego przedsięwzięcia w Polsce na przełomie XX i XXI wieku: „Muzyka w swoim toku, w swoim rytmie, tchnąć musi duchem narodu, życiem, które mu jest wrodzone, które jego odpowiada naturze. Bo każdy naród inne ma dzieje, a na tem dziejowym tle, inne snuł myśli, które przyodziać w poezyję i dźwięki muzyki zapragnął. Stąd też muzyka kraju każdego, jeśli ją jeszcze pył obcych nie przygłuszył dźwięków, jeśli jeszcze swojej pierworodności nie straciła, mieści w sobie dwa główne pierwiastki. Jeden, który wynikł z charakteru narodu, drugi, który się wytworzył z natury i rodzaju myśli, jakie w sferze życia tego narodu zajmowały go i nim władały”.

Od kilku lat podczas festiwalu wykonywane są utwory muzyczne powstałe w XIX wieku. Jest w tym zamysł ukazania, że w stolicy I Rzeczypospolitej, wówczas zepchniętej do roli prowincjonalnego miasta na peryferiach rosyjskiego imperium, życie muzyczne toczyło się wartkim nurtem.

Stefan Sutkowski, dyrektor naczelny i artystyczny WOK, twórca i animator festiwalu, określa to następująco: „Ratunkiem dla podtrzymania ducha narodu, jak zwykle w Polsce, była sztuka. Muzyka odgrywała w podnoszeniu nastrojów ogromną rolę, tym bardziej że z Francji docierały do rodaków wieści o przepojonych patriotyzmem wypowiedziach Fryderyka Chopina, wraz z jego nowo skomponowanymi utworami o takim samym charakterze.

Niewątpliwie wielka i wspaniała twórczość Chopina wywierała wpływ na życie muzyczne w Warszawie, a rosnąca sława młodego Fryderyka w Europie, oryginalność jego muzyki i polskość zawarta w wielu utworach, były pomocą w rozpoznawaniu muzyki polskiej i jej wysokiej ocenie w wielu przypadkach. Odnajdowanie licznych utworów polskich kompozytorów tego okresu, dodam tu – utworów przedtem nieznanych lub niedocenianych – przyczyni się do lepszego poznania i oceny środowiska, w którym przebywał i kształcił się Fryderyk Chopin. Szczególnie ważne i potrzebne jest to w okresie poprzedzającym obchody 200. rocznicy jego urodzin”.

Podczas siedmiu koncertów tego festiwalu wykonano ponad 25 utworów, w tym kilka zaskakująco pięknych kompozycji, których słuchało się z wielką przyjemnością i wzruszeniem. Poniżej wspomnę o kilku z nich.

Na inaugurację wybrano II Symfonię charakterystyczną c-moll op. 15 i Fantazję na trąbkę i orkiestrę op. 35 Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego (1807–1867). Symfonia, skomponowana w 1831 roku była zgłoszona cztery lata później na konkurs w Wiedniu, gdzie otrzymała drugą nagrodę. Istotnym powodem niezdobycia nagrody głównej – jak się przypuszcza – była łatwość w rozszyfrowaniu narodowości kompozytora, który swoje dzieło obficie ozdobił elementami muzyki polskiej, ludowej i popularnej. Ostatnie dwie części utworu mają nawet charakterystyczne nazwy – Menuetto alla masovienne (motyw mazura) i Finale alla cracovienne (krakowiak z melodią „Albośmy to jacy tacy”). Natomiast w Fantazji główny temat jest wielokrotnie wariacyjnie przetwarzany, co pozwala na ukazanie wszystkich możliwości solowego instrumentu i sprawność techniczną wykonawcy.

Józef Nowakowski (1800–1865) był admiratorem twórczości Chopina i jego wielkim przyjacielem. Jest autorem kilkunastu znakomitych kompozycji, które oceniano jako „świetne, gładkie, potoczyste, wdzięczne i pieszczotliwe”. Podczas festiwalu wykonane zostały dwie: Duo na skrzypce i fortepian oraz II Kwintet fortepianowy Es-dur op. 17. Wirtuozowskie wykonanie (Konstanty Andrzej Kulka – skrzypce, Jerzy Sterczyński – fortepian i Camerata Vistula) potwierdziło walory tych atrakcyjnych dla słuchaczy utworów.

Znawcy muzyki twierdzą, że znakomity skrzypek Karol Lipiński (1790– 1861) „nie jest polskim Paganinim, tylko Paganini jest włoskim Lipińskim”. Był szanowany i ceniony jako wirtuoz i kompozytor oraz jako szczery i bezpośredni człowiek, którego misją było służenie sztuce. Świetnie wykonane podczas tego festiwalu 2 Polonezy na skrzypce i orkiestrę, Rondo alla Polacca op. 17 czy Symfonia B-dur op. 2 nr 3 ukazały słuchaczom swoje wartości i – mimo upływu lat – trzeba stwierdzić, że to dzieła wybitne, chociaż w Polsce zupełnie zapomniane (?!).

Niezwykle interesujący był koncert utworów wybitnego artysty, jakim był Antoni Stolpe (1851–1872). Słuchacze byli urzeczeni takimi kompozycjami, jak Fantasie pour violoncelle, Polonez As-dur, Credo czy Concert ouverture No 3. Jego nauczyciel, niemiecki pedagog F. Kiel dosadnie określił jego twórczość: „Niemcy mają rozum, Francuzi wdzięk, Polak zaś łączy jedno i drugie w skończoną całość”. Gdyby nie umarł, mając zaledwie 21 lat, być może byłby następcą Chopina?


Gmach Opery Kameralnej w Warszawie
Fot. Radosław Kieryłowicz

Postacią prawie zupełnie nieznaną w dzisiejszej dobie jest Józef Deszczyński (1781–1844), który związał swoje życie z Wilnem, gdzie pełnił funkcję kapelmistrza, wystawiał opery, wykonywał symfonie i komponował. Napisał wiele polonezów na fortepian, muzykę kameralną i orkiestrową, a także trzy koncerty fortepianowe z orkiestrą. Podczas festiwalu usłyszeliśmy jeden z nich (F-dur op. 25), który – jak twierdzą muzykolodzy – jest oryginalnym doświadczeniem dźwiękowym, również zupełnie nieznanym szerszej publiczności.

Należy podkreślić wysoki poziom wykonawców. Orkiestra i Chór Warszawskiej Opery Kameralnej, Warszawska Sinfonietta, Zespół Solistów WOK i dyrygenci – Kai Bauman, Tadeusz Karolak i Ryszard Zimak zasługują na słowa najwyższej pochwały za przygotowanie prawdziwej uczty duchowej dla tych, którzy uczestniczyli w koncertach. Jedno jest pewne, dzięki temu festiwalowi – jedynemu w Polsce – zmienia się w świadomości słuchaczy nie tylko dotychczasowy obraz historii naszej kultury muzycznej, ale przede wszystkim dokonuje się rzetelna ocena tego dziedzictwa.

Hasło festiwalu „Ad hymnos ad cantu” zapożyczone z tytułu jednego z koncertów wokalno-instrumentalnych o. Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego, twórcy działającego pod koniec XVII wieku, obok znaczenia literackiego kryje także pewien sens symboliczny. Tak jak niewiele wiemy o tym kompozytorze, tak też znikoma przed 30 laty była wiedza o staropolskiej kulturze muzycznej. Dzisiaj można śmiało powiedzieć, że festiwal spełnia dwa zadania: przybliża odkrywaną historię i upowszechnia twórczość wielu nieznanych wcześniej polskich artystów i kompozytorów. Warszawski festiwal muzyki staropolskiej powinien być mocnym impulsem dla gromadzenia sił i środków w różnych miejscach Polski, aby odnaleźć i uchronić przed zniszczeniem dzieła muzyczne naszych przodków. Dyrektor WOK, Stefan Sutkowski, twierdzi, że „zainteresowanie miłośników muzyki dawnej z zagranicy niejednokrotnie przewyższa zainteresowanie krajowe, a również oceny wartości tych kompozycji są wyższe od licznych rodzimych ocen”.

Bardzo smutne jest również to, że podczas tych pięknych wykonań w Zamku Królewskim i w Kościele Seminaryjnym było tak dużo wolnych miejsc. Poddaję to pod rozwagę przynajmniej pedagogom ze szkół muzycznych i akademii! Z drugiej strony krytyczne słowa kieruję do tzw. środków masowego przekazu, które nie poświęciły tej imprezie takiej uwagi, na jaką zasługuje. Brak szerszej informacji w prasie polskojęzycznej, ale należącej do obcego kapitału, jest oczywisty. Niektórzy dziennikarze z tzw. opiniotwórczych dzienników ogólnopolskich powiedzieli mi, że ich decydenci z niecierpliwym grymasem twierdzili, że „takie festiwale nikogo nie interesują”. Nawet II Program Polskiego Radia nie pokusił się o nagranie choćby jednego, dwóch koncertów i przedstawienie ich na swojej antenie. O kompletnym braku zainteresowania telewizji, zarówno publicznej, jak i stacji komercyjnych, nawet nie wspomnę.

Andrzej Socha

Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej