Nasz Głos proponuje: Przegląd prasy

2013/01/18

W numerze 4 (2008) dwumiesięcznika, Rafał Łętocha przypomina postać ks. Marcelego Godlewskiego (1865–1945), założyciela i organizatora pierwszych zrzeszeń robotniczych na ziemiach polskich. Kapłan z ziemi łomżyńskiej postanowił stworzyć ruch Demokracji Chrześcijańskiej, zatwierdzony w 1905 roku przez Episkopat Królestwa Polskiego. Celem tego przedsięwzięcia, jak pisał sam jego pomysłodawca, była „praca społeczna, aby zapanowała idea sprawiedliwości w stosunkach społecznych, występowanie w imię ideałów i haseł ogólnoludzkich i praca dla całej ludzkości”. W zamierzeniach ks. Godlewskiego Demokracja Chrześcijańska nie miała być ruchem politycznym lub partyjnym, lecz szkołą życia społecznego i kulturalnego, opierającą się na zasadach etyki chrześcijańskiej. W 1905 roku duchowny założył Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, a rok później działający przy nim Komitet Ratunkowy, zajmujący się niesieniem doraźnej pomocy robotnikom i ich rodzinom. W kolejnych latach organizacja utworzyła szereg robotniczych domów ludowych, w których odbywały się koncerty, odczyty, pokazy filmowe oraz przedstawienia teatralne. Ruch łomżyńskiego księdza zakładał własne szkoły i prowadził kursy alfabetyzacji. Wielką popularnością cieszyły się jego periodyki – „Pracownik Polski”, „Pracownica Polska” oraz „Ruch Chrześcijańsko-Społeczny”. Pod koniec pierwszej dekady XX w. SRCH utworzyło sieć kas oszczędnościowopożyczkowych, będących w zaborze rosyjskim odpowiednikiem kas spółdzielczych tworzonych w tym samym czasie w Galicji przez Franciszka Stefczyka.

nr 62/63 (2008). W ostatnim numerze kwartalnika poświęconego tematyce etnografii i historii Sądecczyzny Alicja Grzesik odkrywa nieznaną kartę najnowszej historii tego regionu – współpracę katolików z Polski i Czechosłowacji w okresie komunistycznym, polegającą na przerzucie literatury religijnej do naszych południowych sąsiadów. Prawdziwym centrum „nielegalnego obrotu materiałami wydawniczymi” był wówczas dom rodziny Bartulów w miejscowości Podegrodzie. W „Almanachu Sądeckim” warto również zwrócić uwagę na oparte na bogatych źródłach szkice Bogdana Pogońca o młynach wodnych na Nowosądecczyźnie oraz Marii Lorek na temat kapliczek, krzyży przydrożnych i figur w okolicach miejscowości Zawada, Nawojówka i Brzeziny. Cenny poznawczo jest również zamieszczony w numerze przyczynek do dziejów jednego z najstarszych kościołów sądeckich – kościoła św. Małgorzaty w Nowym Sączu, zwanym z racji znajdującego się w nim obrazu Przemienienia Pańskiego – sądecką górą Tabor.

9 (2008). numer najbardziej znanego polskiego miesięcznika historycznego jest w swojej głównej części poświęcony bogatym i burzliwym kolejom losu relacji polsko-ukraińskich. Pretekstem do zajęcia się tą tematyką jest przypadająca w tym roku 350. rocznica zawarcia Unii Hadziackiej. Porozumienie, podpisane 16 września 1658 roku pomiędzy Rzeczpospolitą Obojga Narodów a kozackim wojskiem zaporoskim, reprezentowanym przez hetmana Iwana Wyhowskiego, przewidywało przekształcenie Rzeczpospolitej w unię trzech równorzędnych podmiotów – Korony, Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz Księstwa Ruskiego. Traktat z Hadziacza zrównywał także prawa katolików i prawosławnych i dopuszczał Rusinów do sprawowania najwyższych stanowisk w systemie polskiej demokracji szlacheckiej. Hadziacz stanowił przekreślenie idei ugody w Perejasławiu, zawartej cztery lata wcześniej i zakładającej wieczysty sojusz Kozaków z Moskwą. Czy ugoda w Hadziaczu mogła zapoczątkować ostateczne znalezienie się ziem dzisiejszej Ukrainy w orbicie kultury Zachodu? Na tak postawione pytanie nie jest łatwo odpowiedzieć, ale z pewnością w refleksji pomoże nam ostatni numeru „Mówią Wieki”, w którym czasowy horyzont stosunków między Polską a Ukrainą zarysowany jest od XVI do połowy XX wieku.

W 9. numerze miesięcznika „Opcja na prawo” Tomasz Węcki w artykule „Demokracja – i co teraz?” pisze: „Dobitnym symptomem kryzysu naszego ustroju jest postępująca medializacja polityki. (…) Jeszcze w połowie XX wieku nikt nawet nie pomyślałby, że polityka może dostarczać rozrywki. Traktowano ją jak świętą ziemię, gdzie kreślony jest konsensus społeczny i decyduje się podziale dóbr. Polityka była poważna i poważana. Media masowe znajdowały się na jej usługach, pełniąc funkcję zaskakująco skutecznej tuby propagandowej. Dzisiaj nie ma już mężów stanu, są za to krzykacze. W walce politycznej coraz bardziej chodzi o to, by przyciągnąć uwagę mediów (…). W takich warunkach debata polityczna nieuchronnie zmierza ku trywialności. Zagadnienia zbyt złożone, by dobrze wypaść w mediach, nie pojawiają się w nich albo zostają uproszczone do tego stopnia, że dyskusja na wysokim poziomie i tak jest niemożliwa. Eksponuje się przede wszystkim medialną dramaturgię – burzliwe konflikty, afery, pikantne szczegóły życia prywatnego. Rotacja tematów również jest znaczna, nie da się zbyt długo mówić o tym samym, nawet jeśli omawiany problem pozostaje nierozwiązany”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej