Dla wójta Domaniewic Grzegorza Redzisza parafia jest naturalnym sprzymierzeńcem jego pracy na rzecz lokalnej społeczności
Domaniewice to spokojna i – jak mogłoby się wydawać – zwyczajna wieś. Jednak ma w sobie coś nadzwyczajnego. Bo bardzo dobrze układa się tu współpraca Kościoła i władzy samorządowej. – Po prostu ze sobą współpracujemy, ale to zupełnie normalne – podkreślają zgodnie proboszcz ks. Sławomir Sobierajski i Grzegorz Redzisz, wójt Domaniewic. |
Przed wiekami jeden z arcybiskupów gnieźnieńskich, jadący ze swej rezydencji w Łowiczu, zobaczył koło drogi na wzgórzu kościół, a nie widząc plebanii usytuowanej w dole za kościołem, powiedział – kościół widzę, ale doma nie widzę. I tak pozostała nazwa wsi „Doma nie widzę”, a raczej „Domaniewice”. Banalna, prosta i zarazem piękna to legenda, tak jak zwyczajne i proste jest życie w gminie, gdzie wszystko zdaje się być poukładane – jak Pan Bóg przykazał. A współpraca gospodarza ziemskiego (wójta) i gospodarza od dusz (proboszcza) układa się bardzo dobrze.
Gmina jakich wiele
Gmina Domaniewice położona jest na Wyżynie Zachodnio – Łódzkiej, kilkanaście kilometrów od Łowicza. Mieszkańcy Domaniewic to głównie rolnicy. Na jej terenie mieszka blisko 5 tys. osób.
– Rzadko się tak zdarza jak u nas, że tereny parafii i gminy są takie same – mówi ks. Sobierajski. Dlatego też jego zdaniem między władzą samorządową a Kościołem powinna być jak najlepsza współpraca. – Leży to przecież w interesie naszych mieszkańców – tłumaczy proboszcz. Na terenie gminy nie ma żadnych zakładów, ani większego przetwórstwa. Większość ludzi utrzymuje się z rolnictwa. Dużo ludzi pracuje w pobliskim Głownie, albo w Łowiczu.
Więcej czytaj str. 4-5
Dla wójta Domaniewic Grzegorza Redzisza parafia jest naturalnym sprzymierzeńcem jego pracy na rzecz lokalnej społeczności
Artur Stelmasiak
Artykuł ukazał się w numerze 10/2006.