Romantyczna droga od piękna do wiary

2013/01/19

„Albowiem na tych słowach, iż wszystko przez Ducha i dla Ducha stworzone jest, a nic dla cielesnego celu nie istnieje… stanie ugruntowana przyszła wiedza Narodu mojego” – napisał w 1844 roku Juliusz Słowacki. Lektura romantyków wciąż inspiruje do odpowiedzi na pytanie o korzenie kryzysu kultury europejskiej.

Większość literaturoznawców zgadza się z tym, że pojawienie się światopoglądu romantycznego było bezpośrednim skutkiem oświecenia, ukoronowanego wybuchem Rewolucji Francuskiej. Rozpoczęta kilka później nowa, „romantyczna rewolucja” sygnowana nazwiskami Goethego, Chateaubrianda, Heinego i Novalisa, była reakcją obronną Europy na kartezjańską, wyjałowioną konstrukcję oświeceniową, zastępującą transcendencję i uczucia dyktatem „pozbawionego dawnych przesądów religijnych rozumu”. Romantyczni twórcy dostrzegli, że wizja umowy społecznej J.J. Rousseau nie jest w stanie zapewnić ludziom stanu wiecznej szczęśliwości. Postulowany przez „wiek świateł” absolutystyczny model sprawowania władzy również okazał się pełną ucisku tyranią, która nie może być odpowiedzią na najgłębsze pragnienia jednostki. W życiu wielu młodych ludzi na początku XIX wieku zaczął dominować swoisty spleen – melancholia, zniechęcenie do życia czy też gorycz.

Melancholia szukająca transcendencji

Po opublikowaniu Cierpień młodego Wertera w 1774 roku Europę Zachodnią zalała fala samobójstw inspirowanych losami głównego bohatera dzieła J.W. Goethego. Motyw tragicznego młodzieńca, zbuntowanego przeciw otaczającemu społeczeństwu, często nieszczęśliwie zakochanego i rozdartego, staje się popularnym wzorem literackim wczesnego romantyzmu. Z kart ówczesnych książek znika naiwny dydaktyzm oświeceniowych mentorów, roztaczających przed czytelnikami wizje budowy idealnego świata. Życie weryfikuje utopię o wszechmocy nauki – „czucie i wiara silniej mówi do mnie”, stwierdza Adam Mickiewicz w Romantyczności. Racjonalizm i rozum nie są ostateczną miarą rzeczy, stają się wręcz bezużyteczne, gdy szukamy sensu życia, śmierci i miłości. Na gruzach światopoglądu oświeceniowego rodzi się więc oniryczna melancholia, w której młodzi artyści, często na oślep starają się znaleźć światełka Wieczności. Warto zwrócić uwagę, iż niektóre elementy tego romantycznego stanu ducha korespondują ze znanym od wieków w myśli chrześcijańskiej pojęciem „acedii”, czyli uczuciem choroby duszy, objawiającej się niemożnością zaznania spokoju, przygnębieniem, smutkiem, dekoncentracją i wrażeniem pustki.


C.D. Friedrich Wędrowiec przed morzem mgły – romantyzm cechowało głębokie poszukiwanie transcendencji

Stefan Witwicki w Przemowie do Edmunda z 1829 roku pisał o młodych romantykach: „Oddani na pastwę wybujałym i pożerającym uczuciom, płomieniem rozpasanej czułości namiętnie trawieni (…), otaczają się samotnością i czarnym smutkiem; (…) w boleściach myśli wpadają w mizantropię; a niewsparci pociechą i siłą wiary, chociaż niekiedy pełni religijnego uczucia, dochodzą często do zbrodni samobójstwa”. W innym miejscu, portretując jednego z najlepiej zapowiadających się romantycznych poetów kresowych, autora Dum podolskich i Zdobycia Kijowa Tymona Zaborowskiego (1799–1828), który odebrał sobie życie, Witwicki zwracał uwagę: „Było to serce szlachetne, dusza wzniosła, umysł rozmiłowany w marzeń krainie, (…) najlżejsze poruszenie wewnętrzne, zmieniające się w namiętność gwałtowną – a przy tym zbyteczna drażliwość”.

W poemacie Lambro, wydanym w 1832 roku, niespełna dwudziestotrzyletni Słowacki prezentuje postać skłóconego z Bogiem i światem greckiego korsarza, który próbuje oderwać się od prozy życia: „Na twoim czole z przerażeniem czytam/ Ostatni stopień wszystkich nieszczęść – nudę” – pisze poeta. Bohater w upiornej scenerii starej kajuty statku, porównanej przez artystę do grobu, w którym ktoś zamknął się za życia, przy słabym świetle „lampy, co niegdyś przyświecała Bogu”, codziennie zażywa opium i pogrąża się w narkotycznych halucynacjach. W jednej z nich ukazują mu się, jak najpierw sądzi, dwaj aniołowie. Wkrótce jednak, tam gdzie Lambro oczekiwał interwencji Boga, widzi albo narkotyczne złudzenia, albo – co też prawdopodobne – dwa demony, z których jeden przypomina mu o rozbieżności pomiędzy światem marzeń a realnością, a drugi jest podobny do Lucyfera. Pomimo zbuntowania się przeciwko Stwórcy zachował on dla zmylenia ludzi swoje imię jako niosący światło. W swojej narkotycznej acedii Lambro zapomina o przestrodze przed szatanem podającym się za „anioła światłości” z 2 Listu św. Pawła do Koryntian.

Poszukiwania świata nadprzyrodzonego w stanie romantycznej melancholii plastycznie wyraził najsłynniejszy malarz romantyczny, Caspar David Friedrich. Na jego dwóch obrazach: Wędrowiec przed morzem mgły i Dwaj mężczyźni obserwujący księżyc, postacie nie pokazują swoich twarzy, stojąc do oglądających dzieło plecami i kontemplując przepełniony jakąś niewypowiedzianą tajemnicą krajobraz. Wydaje się, że prawie zupełnie zatracają się w medytacji zjawisk przyrody. Sunąc po krętych drogach romantycznej melancholii, pośród mgieł i konarów drzew, twórcy często natrafiali na Boga, ale mogli również, podobnie jak stało się to w przypadku bohatera Słowackiego, trafić na demona. Szczególnie, gdy jak bohater innego wczesnego poematu wieszcza, Godziny myśli: „Wszystkie czucia skarby/ Ognistej wyobraźni rzucił na pożarcie/ (…) Lecz nie było w niej wiary w szczęście ani w Boga”.

Od marzycieli do proroków

Melancholia, poprzez pogrążenie się w odmętach beznadziei, mogła stać się punktem wyjścia zarówno do negacji wszechmocy i miłości Boga, jak również, poprzez zobrazowany przez Friedricha zachwyt nad blaskiem księżyca i lekkością mgły, prowadzić do odnalezienia dyskretnych śladów obecności Stwórcy.

François René Chateaubriand (1768– 1848), francuski myśliciel i dyplomata, niedawny zwolennik Woltera, piszący niegdyś: „Istnieje może jakiś Bóg, ale to Bóg Epikura; za wielki, za szczęśliwy, aby troszczyć się o nasze sprawy”, ulegając romantycznemu zachwytowi nad pięknem świata i przyrody, nieoczekiwanie pisze w 1802 roku apologię chrześcijaństwa, dostrzegając w nauce Chrystusa i nabożeństwach Kościoła najwyższy stopień estetycznego piękna. „Odnowił katedrę gotycką, otworzył zamknięte drzwi wielkiej przyrody i wynalazł nowoczesną melancholię” – pisał o nim jeden z francuskich historyków literatury. Romantyczni twórcy często osiągali wiarę na drodze porównywalnej do iluminacji.

Na nowym etapie życia to już nie romantycy szukali śladów Bożego Ducha w onirycznych marzeniach i melancholii, lecz to sam Stwórca, wykorzystując swoje nieskończone możliwości, zaczynał szukać poetów. Co ciekawe, podobnie jak dawniej, trafiał do nich w mistycznych wizjach, snach i widzeniach. Komunikuje im największe tajemnice dotyczące sensu i celu historii lub narodu i oczekiwał, że niczym starotestamentowi prorocy – Izajasz, Jeremiasz, Daniel czy Ezechiel – staną się orędownikami nawrócenia ludzkości. W tym kontekście powracają echa znanego wersu z Mickiewiczowskiej Romantyczności – poznanie prawdy staje się dostępne nie mędrcom czczącym bożka rozumu, lecz każdemu, kto „czuciem i wiarą” otworzy swoją intuicję na rzeczywistość nadprzyrodzoną.

Efekt zmiany melancholicznych marzycieli w profetów widzimy w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego (1832) Adama Mickiewicza. Księgi pisane były niemal równocześnie z III częścią Dziadów. Sam Mickiewicz przyznawał później, że obydwa dzieła tworzył w stanie pewnego rodzaju natchnienia. Tak jak wcześni romantycy ponosili często bezsensowne cierpienia i musieli spotykać się z odrzuceniem społeczeństwa, tak w Księgach… cierpienie zniewolonego narodu nabiera sensu odkupieńczego i ma pokazać innym krajom drogę do przemiany życia.

Co ciekawe, profetyczna postawa Mickiewicza wyrażona w Księgach… nadal mocno tkwiła w romantycznym wzorcu buntu przeciwko racjonalizmowi. Tym razem jednak to dawna, przedrozbiorowa Polska zostaje przez niego przeciwstawiona materialistycznemu Zachodowi, zniewolonemu potęgą pieniądza i interesów politycznych.

Piękno sensem dziejów

Długa droga, która prowadziła naszych romantyków od buntu i melancholii, poprzez rolę przewodników narodów, u wielu z nich zakończyła się afirmacją piękna stworzenia, którego istnienie jest jednym wielkim hymnem pochwalnym na część „dzieł rąk Pańskich”. Bodajże najpełniejszą, choć zarazem najtrudniejszą do racjonalnej analizy wizję piękna świata, stworzoną przez romantycznego artystę, znajdziemy w ostatnim, mistycznym okresie twórczości Juliusza Słowackiego. Wspomniany na wstępie poemat Genezis z ducha stanowi zadziwiające odwrócenie perspektywy zawartej w tragicznych losach greckiego Lambro.

Obserwując brzeg Oceanu Atlantyckiego, na pięć lat przed swoją śmiercią, poeta zastanawia się nad procesem ewolucji roślin i zwierząt na przestrzeni milionów lat i przy okazji dostrzega działania Ducha Bożego. Kształtuje on całą historię świata i los każdej, nawet najdrobniejszej formy życia, która wciąż ewoluuje, aż do momentu ostatecznego przybliżenia się do Chrystusa. Myśl romantyczna, powstała na pobojowisku światopoglądu oświeceniowego, przebyła w swojej historii skomplikowaną podróż. Od dramatycznych poszukiwań metafizycznych w świecie wydawałoby się „milczącego Stwórcy” i potężnej, lecz niepojętej przyrody z obrazów Friedricha, aż po dziękczynienie złożone Bogu za mały liść na drzewie i kroplę wody. Może więc dlatego twórczość romantyków wciąż porusza i wskazuje kierunek poszukiwań dla kultury europejskiej.

Łukasz Kobeszko

Artykuł ukazał się w numerze 12/2009.

 

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej