O przeszłości i przyszłości Muzeum Polskiego w Rapperswilu rozmawiają dyrektor Muzeum Historii Polski w Warszawie Robert Kostro, reżyser Bogdan Łoszewski i redaktor Jarosław Kossakowski.
Jarosław Kossakowski: Czy film Serce Polski – Rapperswil miał w jakiś sposób pomóc w obecnie trudnej sytuacji Muzeum Polskiego w Szwajcarii?
Robert Kostro: W ubiegłym roku wokół Muzeum Polskiego rozgorzała publiczna debata, którą wywołały postulaty szwajcarskiej grupy „Pro Schloss”, domagającej się przeniesienia na inne miejsce polskiej placówki, znajdującej się w XIII-wiecznym zamku rycerskim od czasów założenia w 1870 roku.
W takiej sytuacji niezbędne było wsparcie muzeum. Uznaliśmy, że muzeum wymaga m.in. promocji. Chcąc pokazać, skąd wzięła się ta ważna polska instytucja nad brzegiem Jeziora Zuryskiego, postanowiliśmy wyprodukować film.
Film ten przedstawia dzieje Muzeum Polskiego w Rapperswilu na tle polskiej historii w XIX wieku i dziejów stosunków polsko-szwajcarskich. Film będzie wyemitowany w Telewizji Polskiej, może być też wykorzystywany w przedsięwzięciach i programach o charakterze edukacyjnym oraz kulturalnym.
Bogdan Łoszewski: Nie miał to być w żadnym razie materiał interwencyjny. Film miał przypomnieć tę niezwykle ważną część historii polskiej emigracji porozbiorowej, która znalazła oparcie w Szwajcarii. Przyznam, że w momencie podjęcia się realizacji filmu znałem te dzieje dość pobieżnie. Za moich czasów nie wykładało się tej wiedzy w szkołach. Mam jednak nadzieję, że ten krótki film w pewnym stopniu przybliży ją ludziom zainteresowanym historią naszej ojczyzny.
J.K.: Film powstał w dwóch wersjach językowych ? polskiej i niemieckiej, czy jest zatem jakiś plan jego emisji w Szwajcarii, a może również w innych krajach niemieckojęzycznych?
R.K.: Wersja niemieckojęzyczna jest potrzebna jako instrument informowania i budowania wizerunku wobec mieszkańców Rapperswilu i Szwajcarów uczestniczących w rozmaitych działaniach Muzeum Polskiego. Będziemy próbowali zainteresować nią również niemieckojęzyczne telewizje. Jeśli będziemy wytrwali, to muzeum zbuduje sobie nowy wizerunek, i to prędzej czy później spowoduje, że przynajmniej Szwajcarzy będą chcieli ten temat przedstawić w swoich telewizjach.
B.Ł.: Chciałbym dodać, że przygotowaliśmy również trzy wersje skrócone filmu: polską, niemiecką i angielską, które będą emitowane dla zwiedzających w muzeum w Rapperswilu. Będzie to z pewnością atrakcyjnym dodatkiem do ekspozycji muzealnej.
J.K.: Czy wiadomo, gdzie będzie mogła obejrzeć film szersza polska publiczność?
R.K.: Jestem wstępnie umówiony na emisję w TVP Kultura. Zaproponowałem film również innym antenom, ale na razie nie otrzymałem żadnej konkretnej odpowiedzi.
J.K.: Film nie ogranicza się do przedstawienia tylko historii muzeum, na co wskazywałby tytuł, ale jest krótką historią obecności Polaków w Szwajcarii od początków XIX wieku. Czy takie podejście nie spowodowało, że w tak krótkim filmie siłą rzeczy nie udało się rzetelnie przedstawić ani historii emigracji, ani historii muzeum?
B.Ł: Współautorem scenariusza i autorem komentarza do filmu jest znawca historii polskiej emigracji profesor Rafal Habielski. Byliśmy zgodni co do tego, że potrzebny jest szerszy kontekst dla ukazania wyjątkowości dzieła Władysława hr. Platera, fundatora Kolumny Barskiej i twórcy Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Wybór lokalizacji nie był przecież przypadkowy. Tu już byli Polacy, i to Polacy często o wielkich nazwiskach, znaleźli tu przyjazny grunt do życia po ucieczce przed represjami zaborców. Oderwanie się od szczegółowej opowieści o historii muzeum pozwoliło uniknąć wrażenia, że jest to tylko brakująca lekcja historii. Zawsze dzieje się to kosztem pominięcia innych wątków, o których wspomina m.in. w swojej opowieści prof. Halina Florkowska- Francić, a o czym mało kto wie poza specjalistami. Mianowicie udział chłopów polskich w budowie Mauzoleum Serca Kościuszki w Rapperswilu. To było kosztowne przedsięwzięcie. Sami chłopi zorganizowali zbiórkę pieniędzy na ten cel. Nam dzisiaj trudno sobie wyobrazić, jakim szacunkiem wśród polskich chłopów cieszył się Kościuszko. To był ich naczelnik. I kiedy nastąpiło uroczyste otwarcie Mauzoleum w 1898 roku, oczywiście, obecna była delegacja chłopska niosąca ten słynny sztandar z napisem „Żywią i bronią”. Istnienie tego miejsca spowodowało pielgrzymki grup chłopskich do serca Naczelnika. Każdy musi przyznać, że niezwykłą mamy historię.
R.K: Nie chcieliśmy jednak stworzyć przeładowanego datami i nazwiskami wykładu, który byłby nieczytelny dla publiczności. Zależało nam na tym, żeby widz po obejrzeniu filmu miał poczucie, że muzeum jest ważnym miejscem dla Polaków i Szwajcarów i że nasze wzajemne związki są ciekawe, inspirujące i w gruncie rzeczy nieznane obu narodom. Film jest ważnym, ale nie jedynym działaniem, żeby Muzeum Polskie przywrócić do żywej świadomości Polaków i Szwajcarów.
J.K.: Producentem filmu było Muzeum Historii Polski, którego obecność w dziedzinie spotkań z historią jest ostatnio coraz bardziej widoczna. Czy istnieje jakiś formalny związek pomiędzy Muzeum Historii Polski a Muzeum Polskim w Rapperswilu?
R. K.: Nie ma jakiejś kompleksowej umowy, ale wspólnie robimy wiele projektów. W 2008 roku Muzeum Historii Polski współorganizowało międzynarodową konferencję naukową „Konfederacja barska – jej konteksty i tradycje”, koordynowało prace polsko-szwajcarskiej grupy nad modernizacją ekspozycji oraz zrealizowało film, o którym mówimy. Warto również podkreślić tu rolę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które wspierało i w znacznej mierze sfinansowało te działania. Współpraca z Muzeum Polskim w Rapperswilu jest m.in. wyrazem naszego aktywnego uczestniczenia w promowaniu wiedzy o polskiej historii i kulturze za granicą.
J.K.: Jak wygląda obecnie sytuacja Muzeum w Rapperswilu i jakie jest jego umocowanie prawne?
R.K.: Muzeum Polskie jest instytucją prawa szwajcarskiego, dla której organem założycielskim jest polsko-szwajcarskie Towarzystwo Rapperswilskie, na którego czele zawsze stoi Szwajcar. Samo muzeum jest kierowane przez Polaka, obecnie przez dyrektor Annę Buchman. Muzeum jako prywatna instytucja nie otrzymuje żadnych stałych dotacji ani od władz szwajcarskich, ani polskich. Działalność muzeum opiera się na dotacjach Fundacji Libertas oraz na wolontariacie. Natomiast od kilku lat rozmaite polskie instytucje, głównie finansowane przez MKiDN, wspierają rozmaite projekty dokumentacyjne i naukowe.
Okolicznościowa karta przedstawiająca zamek Rapperswil. Ze zbiorów autora.
J.K.: Czy jest już jakiś sformalizowany pomysł, czym będzie ta placówka w przyszłości?
>R.K.: Na pewno muzeum powinno zostać zmodernizowane w sensie wykorzystania różnych nowoczesnych środków muzealnych, stworzenia atrakcyjniejszej scenografii, wykorzystania materiałów audiowizualnych czy instalacji interaktywnych. Jest również pytanie o jego rolę. Muzeum tradycyjnie pełniło rolę świątyni polskiej tożsamości, utwierdzało pamięć o dawnej chwale, pokazywało martyrologię, odkrywało niezafałszowaną historię, przypominało o polskim prawie do niepodległości. Dzisiaj ta misja staje się mniej oczywista. Muzeum w większym stopniu musi stać się instytucją pośredniczącą w wymianie kulturalnej między Polską a Szwajcarią. Nowa ekspozycja uwzględni również w większym wymiarze ogólnoeuropejski kontekst. Zależy nam na tym, by umożliwić, zwłaszcza zagranicznym odbiorcom, zrozumienie polskich losów w kontekście europejskim. Chodzi tu jednak nie o rewolucję, ale o zmianę akcentów.
J.K.: Czy produkcja filmów o tematyce historycznej będzie stałym elementem działalności Muzeum Historii Polski i w jaki sposób producent zamierza zabezpieczyć tym filmom miejsce do emisji?
R.K.: Muzeum to nie tylko ekspozycja, ale również instytucja zajmująca się badaniami, popularyzacją i edukacją historyczną. Film jest jedną z najważniejszych form, w jakich można popularyzować treści historyczne, dlatego jesteśmy i będziemy zaangażowani w projekty o charakterze filmowym. Nasze działania podejmujemy zazwyczaj we współpracy z telewizją. W sprawie Rapperswilu na bieżąco konsultowaliśmy się z TVP Kultura. Regularnie współpracujemy w TVP Historią. Filmy wykorzystujemy jednak również w naszych projektach przeznaczonych dla szkół czy podczas otwartych imprez, takich jak organizowany przez nas od trzech lat przegląd „Kogo kręci kino historyczne?”.
J.K.: Dziękuję za rozmowę.
Artykuł ukazał się w numerze 06-07/2009.