Wydziedziczenie z mitów i rzeczywistości

2013/01/18

Polskość pojawia się w twórczości młodych pisarzy zazwyczaj łącznie z problem wydziedziczenia, narodowego bohaterstwa i antysemityzmu. W ich oczach Polska to choroba, szaleństwo. Polak patriota to ktoś, kto żyje w świecie mitów. Mity zaś nie pozwalają mu zachować zdrowego rozsądku, ze wszystkich stron czuje czające się zagrożenie. A od takiego patriotyzmu trzeba uciekać.

Odrzucenie pewnej wizji polskości nie wiąże się jednak z propozycją innej, dobrej na dziś. Autorzy oczywiście mają tego świadomość. Stąd ich bohaterowie czują się wykorzenieni, zawieszeni. Polska ich dziadków nie jest ich Polską. z jednej strony śmieszy, z drugiej – budzi tęsknotę do czegoś, na czym można było się oprzeć.

Polska to choroba

W książce Dawida Bieńkowskiego „Biało-czerwony” żona głównego bohatera mówi do jego dziadka, który waśnie opowiada ze szczegółami swojemu wnukowi, jak to zabił Niemca: „Dziadek przestanie opowiadać te okropności. On jest małym dzieckiem, on nic z tego nie rozumie. Dziadek przestanie. Dziadek jest nienormalny! Ja sobie nie życzę, żeby moje dziecko nasiąkło tą Dziadka chorobą!”. a dziadek na to z dumą i niezachwianą pewnością odpowiada: „Ta choroba, moja droga, nazywa się Polska! i ja mogę być tylko dumny z tej, jak to nazwałaś, choroby!”.

Ta choroba to oczywiście szaleństwo, to nerwica natręctw, bo jak natręctwa wracają narodowe symbole. Jednak Polska- choroba trawi nie tylko mózg, ale i ciało. Pani Maria Wachelberska z książki Sylwii Chutnik Kieszonkowy atlas kobiet, jest emerytką i regularnie chodzi do pobliskiej przychodni. „Ona też, podobnie jak inni starzy ludzie, siada w poczekalni i rozmawia o chorobach. Kiedy pada pytanie: ťCo pani jest?Ť, Maria odpowiada, że boli ją powstanie. Reumatyzm, stłuczona noga, niedoleczone rany. Wszystkiego nabawiła się w 1944, jak chodziła po kanałach”.

Czy ludzie opętani przez Polskę, tacy jak wspomniany dziadek czy pani Maria, mogą być traktowani przez młodych poważnie? Czy na kimś takim można się wzorować? a przecież niewiele różnią się od nich bohaterowie narodowi. W każdym razie musi charakteryzować ich niemniejsza doza szaleństwa.


Bohater nie jest człowiekiem do końca normalnym, musi być szaleńcem.
rys. Adam Walas

Bohaterstwo

Bohater nie jest człowiekiem do końca normalnym. Poza tym nigdy nie wiadomo, ile w bohaterstwie jest prawdy.

Bo tę samą historię można opowiadać na różne sposoby. Zygmunt z Czwartego nieba Mariusza Sieniewicza już jako mały chłopiec słyszał dwie wersje tej samej historii. Dotyczyła ona patrona jego szkoły Karola Jarzębowskiego, który „zginął na Kielecczyźnie dwa razy”. Pierwszy raz, gdy walczył z NSZ, by bronić socjalistycznej ojczyzny, jak utrzymywał dyrektor szkoły, a drugi raz, gdy pijany wszedł na minę, jak utrzymywała szkolna woźna. z tej historii Zygmunt nauczył się, „że w człowieku może siedzieć i pijak, i bohater. Dlatego, gdy pijany sąsiad albo jakiś inny pan zasypiał na klatce schodowej, Zyzio przynosił koc i troskliwie okrywał śpiącego. Pijak zapadał w sen, ale budził się bohater, który na pewno gdzieś tam, w zupełnie innym miejscu i czasie, dokonywał heroicznych czynów. a Zyzio z lizakiem w buzi siadał obok, wpatrując się w twarz bohatera”.

Bohater to dziwak, osoba zagubiona. Bo zagubieni są wszyscy. i starzy ludzie, którzy przetrwali wojnę, a teraz żyją w mitycznym świecie, i młodzi, którzy chcą widzieć rzeczywistość tak jak tamto pokolenie, ale przede wszystkim zagubieni są ci, którzy dostrzegają nieadekwatność mitów pokolenia swoich dziadków. Jednym z bohaterów dramatu Doroty Masłowskiej Dwóch Rumunów mówiących po polsku jest młody aktor (Parcha), który gra „w serialu znanym i lubianym” księdza Grzegorza. Gdy na kacu, nie pamiętając, co robił poprzedniej nocy, nie wiedząc, gdzie się znalazł, trafia do domku w lesie, drzwi otwiera mu dziad: „Ksiądz Grzegorz? Ależ to ksiądz! Parcha: Tak, to ja, jestem tym aktorem, właśnie… Dziad: Co za wizyta niespodziewana – zaskakująca. W nocy – późną porą nocną! Ksiądz Grzegorz! Nareszcie – wreszcie ksiądz mnie odwiedził – przyszedł do mnie. To dla mnie zaszczyt – przyjemność (…)”. i znowu szaleństwo, znowu groteska. Jeśli ktoś dziś, jak dziad, myśli Dziadami, to jest po prostu z innego świata.

Antysemityzm

We współczesnej literaturze podejmującej wątek polskości przewija się problem antysemityzmu. Antysemityzm to cecha pojawiającego się w powieściach Polaka-patrioty. Dziś Żydzi, a za nimi Stany Zjednoczone i kraje Europy Zachodniej domagają się od Polski przeprosin, uznania faktu, że Polacy też bywali podczas wojny oprawcami. Tego Polak-patriota przyjąć nie może, bo Polak- patriota widzi tylko dobrą stronę Polski. „(…) jeszcze wyjdzie na to, że to nie Niemcy, ale Polacy urządzili Żydom holokaust. (…) To ty przyznaj się, że tam byłeś. To ty wtedy biegłeś przez pole z kłonicą na Żyda, to ty w Kielcach kostką brukową roztrzaskałeś żydowską czaszkę, bo to ty, jak każdy Polak, nosisz w genach antysemityzm, kolaborację, Jedwabne, Kielce i rok sześćdziesiąty ósmy. Czas nic nie zmieni i przeprosiny są bez znaczenia. Podobno wyssałeś to z mlekiem matki…” – mówi Lew, bohater Czwartego nieba Sieniewicza. Jego poglądy to mieszanina lewicowości i radykalnej prawicowości, komunistycznej retoryki z prawicowymi hasłami. „Żydzi nie rozumieją. Bo czym dla nich jest ocalenie kogoś najbliższego w perspektywie wybicia całego narodu. To ich, nie nasze podejście jest rasistowskie! My powoli stajemy się kozłem ofiarnym Hitlera, bo brak nam biblijnego zaczepienia. Zresztą oni nigdy nie mieli tej bolesnej alternatywy, tego najpaskudniejszego dylematu” – kontynuuje swoją wypowiedź.

Maria Wachelberska (tak naprawdę Wachelberg) z powieści Chutnik do dziś kryje swoje żydowskie pochodzenie. Nieustannie towarzyszy jej lęk przed zdemaskowaniem. o tym, że walczyła w powstaniu warszawskim wiedzą wszyscy, o tym, że walczyła też w powstaniu w getcie, nie wie nikt. „Chciałabym mieć taki napis na nagrobku, myśli, tak ładnie brzmi. Walczyłam, pomagałam, budowałam. Byłam nawet w grupie kobiet podkładających miny pod budynek Pasty. a tam, w getcie? Co ja tam wywalczyłam? Zrównanie z ziemią całego terenu, zabicie tej resztki osób, której udało się przez te trzy lata przeżyć. Poza tym wydaje się, jakby nikt w Warszawie nie wierzył w to powstanie. W tym mieście jest miejsce tylko na jeden zryw heroiczny – ma on swoje muzeum, swoją martyrologię, miejsce w pamięci. Ja też przyczyniłam się do tworzenia historii. Nawet przyniosłam swoją biało-czerwoną opaskę do zbiorów, jak prosili dostarczać. a gdzie ja bym miała oddać opaskę z gwiazdą Dawida? (…) Ja ťtamtąŤ kanalarką nie jestem. Ja jestem łączniczką z 1944”. Maria jest polską patriotką. Być Polką-patriotką, a równocześnie Żydówką-patriotką, to przecież niemożliwe. Maria wie, że musi dokonać wyboru.

Narodowa tożsamość kształtuje się w opozycji do innego. Kiedyś kształtowała się w opozycji do Żydów, teraz kształtuje się przede wszystkim w opozycji do Ruskich, na co wskazuje Masłowska w Wojnie polskoruskiej pod flagą biało-czerwoną.

Polska nie daje dziś oparcia, nie jest miejscem ani przyjaznym, ani bezpiecznym. Nie ma w niej perspektyw. „No i mówię Magdzie, jaki jest naprawdę stan rzeczy w naszym kraju. Opowiadam jej o powszechnym ucisku rasy panującej nad rasą pracującą, rasy posiadającej nad rasą nieposiadającą. Iż są to te same relacje, co niewolnictwo. Iż zachód śmierdzi, ma zniszczone środowisko, które zaśmieca różnymi związkami nienaturalnymi, PCV, CHVDP. Iż panują tam żydobójcy, robotnikobójcy, mordercy, którzy utrzymują się i swe nieślubne dzieci z ucisku, z tego, że sprzedają ludziom firmowe gówna w firmowym papierku sprzedawane przez firmę Mc Donald’s” (Masłowska, Wojna polsko-ruska…). Nie tylko nie daje ekonomicznej stabilności, nie daje nic pewnego. Nie ma autorytetów, nie ma prawdziwych bohaterów. „Jeszcze zobaczysz, jak Świetlicki odbierze honoris kauza albo zagra z Miłoszem w reklamie. Na przykład w reklamie cukierków werters oryginals. Wyobraźcie sobie… Dziadek Miłosz sadza sobie na kolanach Marcinka i zaczyna z zadumą w głosie: Ech, ja też kiedyś byłem małym barbarzyńcą… Dzisiaj sam jestem dziadkiem, więc cóż mogę ofiarować swojemu wnuczkowi, jeśli nie werters oryginals…(…)” – mówi Zygmunt (Sienkiewicz, Czwarte niebo). i nie chodzi tu o autorytet Miłosza, ale przede wszystkim o kontestację Świetlickiego, która, jak wszystko inne, też jest na sprzedaż. Wśród ludzi znanych nie ma ludzi autentycznych, każdy z nich musiał się sprzedać. Autentyczni są tylko ci, którym się nie udało. Choć sami też nie są pewni, na czym ich autentyczność polega.

Poczucie wydziedziczenia

Młodzi ludzie czują się wydziedziczeni. Nie są u siebie. Chcieliby czegoś innego, niestety, nie wiedzą czego. Niektórym wydaje się, że należałoby wrócić do przeszłości. Natrętnie, natarczywie kultywują pamięć. „Wygląda jakby nam zazdrościli” – mówi Maria Wachelberska (Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet). Chcieliby na czymś się oprzeć, ale dawne idee okazują się dziś jedynie marnym środkiem na niezaradność, strach czy zagubienie. „O Boże wielki! – przecież Zygmunt mógł wybierać, dziedziczył rekwizytornię polskiego etosu! Przechowywał rodzinne, może nawet plemienne pieczęcie pokoleń, które dzisiaj wyglądały sensownie jedynie w języku i twardniały na karku niczym garb powinności Polaka, syna, człowieka. Bóg-Honor-Ojczyzna, Wiara- Partiotyzm-Rodzina, Tradycja-Katolicyzm- Historia” (Sieniewicz, Czwarte niebo).


Co znaczy dzisiaj bohaterstwo małego powstańca?
rys. Adam Walas

Bieńkowski w Biało-czerwonym opisuje program kulinarny, w którym biorą udział dziadek i student. Dziadek to bohater wojenny, natomiast student to twórca projektu „Pajęczyna”. Student z kolegami w rocznicę powstania oplótł Warszawę biało-czerwonymi wstążkami. Jak tłumaczy, „taka pajęczyna białoczerwona nas ze wszystkich stron wiąże, że już tego nie można wytrzymać… że Bigos i Żurek wszędzie… o dacie, z datą, ostroga, galop, szabla, wszędzie tylko o tym i o tym. To jak taka pajęczyna, która krępuje ruchy, dusi, zatyka usta, zasłania oczy”. Alex, gospodarz programu, gotuje właśnie żurek i bigos. u dziadka potrawy te wywołują zachwyt. „Jakże inne narody powinny podziwiać nas i być nam wdzięczne. Za Bigos i Żurek, za złamanie Enigmy, za przetransportowanie V1 do Londynu, za odsiecz Wiedeńską i za powstania rozliczne. Nie ma takiego drugiego Narodu! a właśnie!” – wykrzykuje. Jednak student nawet nie chce ich spróbować. Jest przecież wegetarianinem. Program kończy się bijatyką. Dziadek i student to przedstawiciele dwóch różnych, zupełnie nieprzystających do siebie światów. i dziadek, i student przekonani są o swoich racjach w stu procentach. Nie tylko jeden drugiego nie rozumie, ale żaden nie może spokojnie przyjąć poglądów drugiego. Każdy z nich reaguje na poglądy drugiego agresją.

Choć są i młodzi ludzie, którzy chcieliby żyć jak dziadek. Chcieliby ciekawszego, ułańskiego życia. Bo dzisiaj Polska jest nudna. W książce Chutnik czytamy „A my musimy na te dyskoteki latać, po tych centrach handlowych łazić po promocjach, co za nuda. Nikt nam nie chce nic odebrać. Nawet Żydzi, obcy kapitał, UE, zgniły Zachód i cykliści dali sobie spokój. My tu nic już nie mamy, nawet przemysłu. Nawet ludzi. Część została tu tylko przez zasiedzenie, a i tak kombinują, jak wyjechać. Żeby choć mała wojenka, ułani, panny sznurem za mundurem, cekaemy, chować się, poddać się”. Jednak tęsknota do tego, co było kiedyś, wiąże się ze świadomością nieaktualności i szkodliwości mitu.

Konsekwencją jest emigracja. Skoro młodzi nie czują się u siebie, skoro Polska i tak nie ma im nic do zaproponowania, decydują się na wyjazd. Choć nie jest to aż tak, jak mogłoby się wydawać, prosta decyzja. „A może zrobić jak Sychelski? Może uciec stąd, wyjechać, zostawić wszystko i wszystko zacząć od nowa, w innym miejscu, wśród innych ludzi? Nikt przecież nikogo pistoletem nie trzyma, jak śpiewa Kazik. Kto wie? Może to wyjście najprostsze, może najtrudniejsze?” – zastanawia się Zygmunt (Sieniewicz, Czwarte niebo). Starzy ludzie nie są w stanie takich decyzji zrozumieć. „I nikt tego nie pamięta, nikt się tym nie przejmuje, ech, i niewdzięczni gówniarze się wyśmiewają z tego, nie szanują, wolną Polskę mają, godło. a emigrują” – mówią, wspominając czasy wojny, w kolejce w przychodni.

Kościół, w ocenie młodych twórców, mówi językiem Bogo-ojczyźnianym, jest nieodzownym elementem nieaktualnego, szkodliwego mitu. Polska religijność jest niebezpiecznie narodowa, bo polski znaczy najlepszy. Tak jak „nie ma na świecie prawdziwszych mężczyzn niż Polacy” (Sieniewicz, Czwarte niebo), nie ma też prawdziwszej religijności. Pajęczyna z biało-czerwonej wstążki oplata nasza polską rzeczywistość – przekonują młodzi twórcy.

Anna Walas

Artykuł ukazał się w numerze 11/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej