Czas to przede wszystkim sposób stawania się skończonej wolności.
Czas wiąże się z przemijaniem, z tym, co stanowi o nietrwałości egzystencji bytowej. W wielu kręgach cywilizacyjnych był różnie określany i opisywany. Czas jest chronologicznym wyznacznikiem dziejów rodziny ludzkości. Na chrześcijaństwo wywarły wpływ trzy cywilizacje starożytne: grecka, rzymska i żydowska, wnosząc do bogactwa tradycji kultury wczesnochrześcijańskiej swoje koncepcje definiowania czasu. Ten dorobek kulturowy wywarł wpływ na rozumienie czasu w chrześcijaństwie.
W religii antycznej Grecji czas pierwotny zaczyna się w rzeczywistości mitycznej, która obrazuje prapoczątkową historię świętą. Ów czas interpretowano cyklicznie, czego dowodzą mity wieków u Hezjoda oraz u Sybilli w przepowiedniach. Tym tropem poszli również staro
żytni Rzymianie, czego świadectwo daje Owidiusz w legendzie o stworzeniu człowieka i cyklu o czterech wiekach ludzkości. Alkinous tak określa czas: „Czas z kolei narodził się razem z siedmioma planetami. Jest on obrazem wieczności, a zarazem parametrem ruchu tych planet. Czas, chociaż odbija w sobie wieczność, nie posiada własnego istnienia. Jest tylko parametrem ruchu ciał niebieskich. Wyraża przede wszystkim regularność i harmonijność ruchu tych ciał niebieskich” Cykliczna idea czasu z powodu związków z ruchem w kosmosie nazywa się kosmocentryczną. W tym systemie występują okresowe zmiany i powroty, którym podlega kosmos i człowiek, a siły sakralne strzegą tego niezmiennego ładu. Bogowie również podlegają tej cykliczności. Czas w antycznym ujęciu rzymskim opierał się na systemie zmian rytmicznych związanych ze zmianami zachodzącymi w świecie natury oraz własną sytuacją życiową podlegającą prawom tych przemian. Takie jego ujęcie wpisywało się w koncepcję układu powracających okresów, co obrazuje Cyceron: „Życie musi mieć przecież swój ostateczny kres, swój moment dojrzałości i przekwitu, jak owoc drzew i płodów ziemi, który opada, gdy już zupełnie dojrzeje. Człowiek mądry powinien poddać się spokojnie tej konieczności. Bo ostatecznie czymże innym mogłaby być walka z naturą, jak nie czymś w rodzaju buntu Gigantów przeciw bogom?”
W odniesieniu hebrajskim doświadczenie czasu jest systemem czasu linearnego. Wydarzenia mają tu charakter ostateczny, rozwijając się w czasie i przestrzeni, bez możliwości powtórzeń. Punkt startowy zaczyna się w realnej historii, a nie w mitycznym periodzie czasu. Jest on oparty na doświadczeniu początku od momentu stworzenia człowieka i świata przez Jahwe. Czas wypełnia się w zbawczej historii ludu wybranego – Izraela, co realizuje się w ciągłej relacji między Bogiem a człowiekiem. Punktem kulminacyjnym ma być zbawienie i zmartwychwstanie oraz sąd Jahwe nad światem. Ten system ma za podstawę teocentryzm, gdzie Bóg jest Panem czasu i nie jest ograniczony żadną przestrzenią fizyczną życia swoich wyznawców. Ilustracją niech będą sentencje z Talmudu odnoszące się do czasu: „Wszystko zgodnie ze swoim czasem” – Bawa Mecyja oraz „Porzucają wieczność, a zajmują się chwilą” – Beca. Feliks Koneczny zauważa, że są cywilizacje sakralne i niesakralne. Takim przykładem cywilizacji sakralnej jest żydowska, w której cały kształt życia podlega przepisom religijnym, stąd specyficzne odniesienie Izraela do czasu. Religia Izraela jest religią typu historycznego, gdzie Bóg objawia się swemu ludowi w jego własnych dziejach, to wyróżnia ją od innych ludów pogańskich.
Przechodząc do znaczenia czasu w chrześcijaństwie, warto przytoczyć za Wincentym Granatem, iż: „My, ludzie zmienni, istniejemy na pograniczu czasu i wieczności i dlatego możliwe jest przechylenie się w jednym lub drugim kierunku” (Poznań 1976). Chrześcijanin ma wolność wyboru kierunku jednej z opcji: czasowej lub wiecznej.
Czas to przede wszystkim sposób stawania się skończonej wolności. Jest to wyjście od początku, nad którym nie ma się żadnej władzy, żeby zgodnie z własnym wolnym wyborem realizować swój byt jako własną możliwość dojścia do spełnienia powołania życiowego ku wieczności. Tutaj potrzeba pokory ze strony człowieka, który sam nie potrafi do końca pojąć tej rzeczywistości, w jakiej się znajduje. Ma on świadomość swej czasowości oraz tajemnicy ograniczoności swej egzystencji między dwoma kulminacyjnymi biegunami: narodzin i śmierci. Człowiek wie, że kresem życia jest śmierć. W perspektywie religijnej ma świadomość wagi śmierci stanowiącej uwieńczenie wszystkich wysiłków ludzkich, zamykających dłuższy lub krótszy okres ziemskiej pielgrzymki. Stanowi ona wezwanie do zdania rachunku z powierzonego sobie włodarstwa, talentów otrzymanych od Pana. Śmierć jako graniczny punkt w takim ujęciu nabiera głębokiego znaczenia, uczy nas bezcennej wartości czasu jako daru otrzymanego od Boga. W tym wymiarze czas stanowi dla chrześcijanina pozytywną możliwość, która pobudza go do pełni realizacji powołania życiowego oraz przestrzega przed marnotrawstwem czasu, jaki ma do dyspozycji.
Kościół od początków zwracał uwagę na istotne znaczenie czasu jako warunku wiodącego ku wypełnieniu się zbawczej misji Boga-Człowieka w paruzji – oznaczającej powtórne przyjście Jezusa jako triumfatora nad złem i sędziego nad światem oraz wskrzeszenie zmarłych. Izydor z Sewilli tak mówi o czasie: „Te trzy czasy – przeszły, teraźniejszy i przyszły – odnajdujemy jedynie w umyśle: przeszły – wspominając, teraźniejszy – wpatrując się uważnie w to, co nas otacza, przyszły – oczekując. Albowiem spodziewamy się rzeczy, które mają nadejść, dociekliwie badamy obecne, na nowo przemierzamy w myśli przemijające. Zupełnie inaczej mają się one wobec Boga, ponieważ u Niego trwają wszystkie trzy naraz” (Kraków 2012). Święty Hieronim obrazuje czas w komentarzu do Księgi Eklezjastesa następująco: „Jak długo przebywamy na tym świecie, jest czas wojny; gdy zaś opuścimy świat, nastanie czas pokoju. Miejsce bowiem Boga jest w pokoju, a miasto nasze, Jerozolima, od pokoju bierze swoją nazwę. Nikt więc teraz niech nie czuje się bezpieczny, gdyż w czasie wojny należy się przepasać i dobyć broni apostolskiej, abyśmy mogli w przyszłości spoczywać w pokoju jako zwycięzcy”. Nasz czas jest czasem boju i próby na ziemi.
Nie ma jednej definicji czasu, która obejmowałaby fenomen tego zjawiska, są jedynie różne formy opisu ze strony różnych perspektyw wiary, religii, kultury lub nauk. Istnieją odniesienia sakralne albo świeckie w relacji do rzeczywistości czasu. Kościół w nauczaniu Soboru Watykańskiego II wychodzi do współczesnego człowieka z nadzieją i pocieszeniem odnośnie do jego zmagania w doczesności: „W ciągu bowiem całej historii ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw mocom ciemności; walka ta zaczęta ongiś u początku świata, trwać będzie do ostatniego dnia, według słowa Pana. Wplątany w nią człowiek wciąż musi się trudzić, aby trwać w dobrym i nie będzie mu dane bez wielkiej pracy oraz pomocy łaski Bożej osiągnąć jedności w samym sobie” (KDK 37).
Zatem chrześcijanin nie pozostaje zdany na samego siebie, lecz ma wsparcie w Panu Jezusie, który wzywa go do bycia świadkiem wiary w czasie: „Każdy człowiek świecki winien być wobec świata świadkiem zmartwychwstania i życia Pana Jezusa i znakiem Boga Żywego. Wszyscy razem i każdy z osobna winni żywić świat owocami duchowymi (por. Ga 5,22) i napełniać go takim duchem, jakim ożywieni są owi ubodzy, łagodni i pokój czyniący, których Pan nazwał w Ewangelii błogosławionymi (por. Mt 5,3-9). Słowem, „czym dusza jest w ciele, tym niechaj będą w świecie chrześcijanie” (KK 38).
Rola chrześcijan jako świadków Chrystusa we współczesnym świecie jest wezwaniem w kierunku uświęcania czasu danego nam w codzienności.
Sobór Watykański II głosi, iż: „W tej doczesnej pielgrzymce życia, ukryci z Chrystusem w Bogu, wolni od więzów bogactwa, zwracając się do dóbr wiecznotrwałych, wielkodusznym sercem poświęcają się całkowicie szerzeniu Królestwa Bożego i kształtowaniu oraz doskonaleniu porządku spraw doczesnych w duchu chrześcijańskim. Wśród przeciwności tego życia znajdują siłę w nadziei, żywiąc przekonanie, że „utrapień czasu teraźniejszego nawet porównać nie można z przyszłą chwałą, która się w nas objawi (Rz 8,18)” (DA 4). Dla chrześcijan czas powinien mieć wymiar daru łaski i nadziei na życie wieczne.
Krzysztof Dziduch
mak