O znaczeniu chrztu naszego narodu i wyzwaniach współczesności, w 1050-lecie chrześcijaństwa na ziemiach polskich, z abp. Stanisławem Gądeckim – przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski i przewodniczącym Komisji ds. Obchodów Jubileuszowych, rozmawia Marcin Kluczyński
Ksiądz Arcybiskup pozwoli, że naszą rozmowę w kontekście jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski rozpoczniemy od krótkiej refleksji na temat znaczenia tego aktu dla naszego narodu?
Święty Jan Paweł II powiedział do młodzieży w Poznaniu w 1997 r.: „my jesteśmy z Poznania, my jesteśmy stąd, skąd się Polska zaczęła od Mieszka I i Bolesława Chrobrego. My stamtąd jesteśmy! I zawsześmy o tę Polskę dbali, żeby się trzymała. Tu się poczęła polska państwowość”. Przywołuję te słowa nie tylko z akcentem na Poznań i poznańską katedrę, ale z akcentem na to, że „Polska się zaczęła”. Zaczęła się właśnie od tajemnicy chrztu. To wydarzenie jest tak doniosłe, że dla zrozumienia go potrzebujemy wielu płaszczyzn refleksji. Najpierw i przede wszystkim jest to płaszczyzna religijna – chrzest włącza każdego człowieka we wspólnotę z Bogiem i z Kościołem. Chrzest Polski był dokonaniem w wymiarze zbawczym, pomnożonym o całą społeczność. Mówimy, że chrzest jest nowym narodzeniem. Nie oznacza to jakiejś li tylko symbolicznej zmiany, jakiegoś dodatku do dotychczasowego sposobu życia. To jest kwestia zmiany bytu, zmiany tożsamości, sprawa osadzenia człowieka w historii zbawienia. To oznacza nadanie zupełnie nowych perspektyw ludzkiej dziejowości. To jest porzucenie myślenia w kategoriach fatum lub cyklicznie powracających okresów dziejów. Dzięki temu wydarzeniu ówczesne odrębne plemiona i ludy zaczęły się jednoczyć w naród. Elementem tworzącej się wówczas tożsamości była kultura. Odtąd Ewangelia i kultura określiły sposób bytowania Polaków nad Wartą, Wisłą i Odrą.
Chrzest Polski w 966 r. był nie tylko aktem duchowym, ale stanowił wyraźny sygnał, że wektor naszej orientacji jest skierowany w stronę Rzymu. Nieraz słyszy się opinie, że istotniejszy był wówczas właśnie wymiar cywilizacyjny i włączenie państwa Mieszka I w nurt zachodni.
Fakt przyjęcia przez Polskę chrześcijaństwa – w ten, a nie inny sposób, za pośrednictwem tych, a nie innych osób – usytuował Polskę, kraj słowiański w kręgu cywilizacji zachodniej, łacińskiej. To wyjątkowy fenomen pośród narodów naszej części Europy. Miało to ogromne konsekwencje kulturowe, ale także dotyczące naszego etosu. Genialnie tę oryginalność naszej tożsamości kulturowej wyraził św. Jan Paweł II w Akcie europejskim z Santiago de Compostela, gdy określił siebie słowami: „ja, Jan Paweł II… syn narodu polskiego, łacińskiego pośród Słowian i słowiańskiego pośród Latynów…” To bardzo pojemne zdanie.
Na konferencji prasowej poświęconej obchodom jubileuszowym podzielił się Ksiądz Arcybiskup myślą, że spośród wszystkich narodowych kultur Europy bodajże tylko kultura polska tak wyraziście połączyła w sobie wiarę chrześcijańską i umiłowanie wolności.
Umiłowanie wolności to bardzo charakterystyczny rys naszej historii. Najstarsze świadectwa historyczne zdają się to potwierdzać. Pomponiusz Mela w łacińskim dziele De orbis situ libri tres, pochodzącym z ok. 40 r. po Chrystusie, tak charakteryzował daleki lud znad Wisły: „jak ich niebo, tak i umysły ostre. Nie zna miast. Naród wojenny, wolny, nieuśmierzony… Walczyć z nieprzyjacielem, ranić go – do dorosłego wieku należy tak dalece, iż nie zabić wstydem jest, i kto nie zabije, żenić się nie może”. Wolność i dążenie do niej było w nas od zawsze. Ale chrześcijaństwo nadało temu rozumieniu wolności swój specyficzny charakter. Najpierw św. Wojciech pokazał, że wolność wyraża się niekiedy w ofierze z własnego życia, że czasem trzeba zrezygnować z ekspansji militarnej i dążyć do wyzwolenia innych nie drogą politycznego podboju, lecz ewangelicznego pokoju. Święty Stanisław, kilka wieków później, dodał do rozumienia wolności jej związek z prawdą. Chrześcijaństwo wyznaczyło w dziejach naszego narodu bardzo ewangeliczne rozumienie wolności i wyzwolenia.
Trudno przy tej okazji nie nawiązać do Millenium z roku 1966. Ówczesne świadectwo wiernych powinno być chyba także dziś inspirujące, a wezwanie Prymasa Tysiąclecia do „wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i jego Pasterzom” pozostaje wciąż aktualne?
Tamto wydarzenie pozostaje na zawsze zapisane w naszą bogatą historię. Skoro mówiliśmy o wolności, trzeba przypomnieć, że obchody 1000-lecia Chrztu Polski odbywały się w warunkach politycznych państwa o tzw. „ograniczonej suwerenności”, czyli faktycznie zniewolonego bytu państwowego. Obchody Millenium były przypomnieniem godności wolnej Polski i wolnych Polaków. Były aktem sprzeciwu wobec komunistycznego zniewolenia, wobec ideologizacji polskich dziejów. Przypomnienie wierności przez sługę Bożego prymasa Wyszyńskiego było odsłonięciem fundamentów naszej tożsamości. Było też bardzo praktycznym wskazaniem na ówczesne polskie „dziś”. Popatrzcie – zdawał się mówić Prymas – jako ludzie wierni Bogu byliśmy wielkim narodem i silnym państwem. Teraz narzuca nam się ideologię zniewolenia. Jeśli pragniemy stać się znowu wielkim i silnym narodem i państwem, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko powrót do Boga i Kościoła.
Wygląda na to, że obecny jubileusz przebiegnie w zupełnie innej atmosferze. Episkopat i władze państwowe zdają się mówić tu jednym głosem, który można właściwie streścić hasłem tych obchodów: „Gdzie chrzest, tam nadzieja”?
Istotnie, kontekst polityczny jest zupełnie inny. Niemniej musimy pamiętać, że – jak wtedy, w 1966 r., tak i dziś – celebracja pamiątki Chrztu jest dla nas wyzwaniem i nadzieją na nasze czasy. Chrzest jest sakramentem wyzwolenia od zła, ale też budowania wspólnoty. Dzisiaj ten walor sakramentu jest wręcz wyjątkowo aktualny. Jesteśmy dziś bardzo podzieleni pod względem politycznym, często także z powodów ambicjonalnych i emocjonalnych. Nie możemy jednak zapominać, że jedni i drudzy są częścią tego samego narodu, że wielu, stając naprzeciw siebie, jest częścią tej samej wspólnoty Kościoła. Chcemy bardzo – jako katolicy, jako pasterze Kościoła – aby ten walor wspólnototwórczy Chrztu został ukonkretniony w tegorocznych wydarzeniach.
Z ostatnich analiz Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że aż 93% Polaków deklaruje się jako katolicy. O stabilności i powszechności katolicyzmu w Polsce mówi też najnowszy raport Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Liczba chrztów udzielanych w naszym kraju jest niemal równa liczbie żywych urodzeń. Zachodnie scenariusze rychłej sekularyzacji naszego społeczeństwa raczej ustępują stwierdzeniu św. Jana Pawła II z 1979 r., że Polski i Polaków nie sposób zrozumieć bez Chrystusa?
Papieskie słowa z placu Zwycięstwa z Warszawy pozostają jednymi z najbardziej przechowanych w naszej pamięci. One stanowią – jak to zwykle u Papieża bywało – dar i zadanie. Jest to dar odsłaniający niezwykłą ocenę naszych dziejów, które integralnie związały się z Chrystusem i Jego Ewangelią. To dzieje związane z eposem św. Stanisława i św. Jadwigi, to dzieje polskiej tolerancji i wystąpień Pawła Włodkowica w Konstancji, to dzieje przywódców Powstania Styczniowego, heroicznych w swojej miłości Ojczyzny i wierności Bogu. To cały zresztą nurt polskiego patriotyzmu z jego hasłem Bóg, Honor, Ojczyzna, to postawy powstańców wielkopolskich i warszawskich, heroizm Żołnierzy Niezłomnych… Istotnie, nie sposób zrozumieć dziejów naszego narodu bez Chrystusa. Ale te papieskie słowa są też zadaniem – trzeba je czytać także jako apel. Nie wolno wam odrywać dziejów ani indywidualnych, ani zbiorowych od Chrystusa. Statystyki są pocieszające, ale nie sposób tą drogą ująć całego bogactwa i dramaturgii ludzkiego życia. Bywa tak, że ktoś deklaruje swoją wiarę, ale wierzy wybiórczo, fragmentarycznie. Tymczasem właśnie te momenty, które są naznaczone bólem, a jednocześnie protestem i buntem wobec Kościoła winny stanowić szczególną przestrzeń, w którą trzeba zaprosić Chrystusa i z Nim starać się zrozumieć własne dzieje.
Bolesne dzieje naszej ojczyzny, jak i niejednokrotne jej zmartwychpowstawanie na mapach świata chyba pozwalają nam odczytywać jubileusz Chrztu Polski także przez pryzmat przeżywanego w Kościele powszechnym Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia?
Chrzest jest proklamowaniem godności człowieka jako dziecka Bożego. Jest odsłonięciem jego relacji do Boga, tej relacji, która ma zawsze charakter ocalający. Istnieje zatem niewątpliwy związek chrztu i miłosierdzia. Słusznie możemy go dostrzec w dziejach naszego narodu. Kiedy wczytujemy się w ostatnią książkę św. Jana Pawła II Pamięć i tożsamość, widzimy, jak bardzo ciekawą opozycję kreślił papież w dziejach współczesnych. Oto z jednej strony straszliwe, chciałoby się powiedzieć, absolutne zło totalitaryzmów XX w. – niemieckiego hitleryzmu i sowieckiego stalinizmu – które tak boleśnie dotknęły Polskę. Ich zło wydawało się niepokonalne. Ale to właśnie wtedy, w kontekście tych czasów „śmierci Boga” i pogardy dla człowieka, z Polski, za sprawą św. Siostry Faustyny, pojawiło się przesłanie, że „istnieje miara wyznaczona złu” – jak mówił św. Jan Paweł II – czyli właśnie miłosierdzie.
Przywołane pozytywne tendencje religijności Polaków napawają optymizmem. W kontekście tego jubileuszu mówi się jednak również o rachunku sumienia polskiego chrześcijaństwa i potrzebie powrotu do źródeł. Na co w tym kontekście zwróciłby Ksiądz Arcybiskup uwagę?
Powszechnie dostrzegamy brak wspólnoty. Widzimy eskalację języka agresji, nienawiści, kłamstwa, cynizmu. Chrzest jest sakramentem wspólnoty, a wspólnota domaga się porozumienia, dialogu, czyli dochodzenia do Prawdy. Wiele dziś mówimy o dialogu, ale jest to często teoretyzowanie, ukazywanie elementów psychologicznych i sposobów instruktażu rozmowy. Dialog domaga się wsłuchania, zważania na treść słów, odarcia ich z zakłamania i emocji. Raz jeszcze podkreślam, że wielką nadzieją przeżywanego czasu jest to, że rocznica Chrztu pozwoli nam spojrzeć na siebie jako członków jednego narodu, w wielu przypadkach – braci i sióstr jednej wiary i jednej wspólnoty kościelnej. Może to pomoże spojrzeć na siebie z większą życzliwością, a następnie wsłuchać się w racje rozmówcy, uszanować jego poglądy, podjąć drogę wyjaśniania pojęć, odkrywania Prawdy, poszukiwania radości z tego, co nas łączy. Oby tak się stało.
Przed 1050. laty zostaliśmy ochrzczeni jako naród, ale także w wymiarze indywidualnym każdy z nas zapisuje własną historię zbawienia, która też ma swój początek w sakramencie chrztu. Ten jubileusz może być dobrą okazją do takiego namysłu?
Zachęcam serdecznie do tego, by celebrację wydarzeń narodowych złączyć z celebracją bardzo osobistą. Ważny jest naród, ale nie byłoby narodu, gdyby nie było wspólnoty osób, każdego z osobna, każdego ochrzczonego. Ten rok może być okazją do tego, by przypomnieć sobie datę własnego chrztu, aby ją uczcić we właściwy sobie sposób. To także okazja do sięgnięcia do owej indywidualnej historii zbawienia, do wejścia na drogę przebytych już spotkań z Bogiem, do wyrażenia Mu wdzięczności.
Nasza rozmowa stanowi okazję, by nawiązać do działalności Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, które służbę Kościołowi i Polsce ma wpisaną głęboko w swej tożsamości. Jakie wskazania miałby Ksiądz Arcybiskup dla nas w związku z tym ważnym dla polskiego Kościoła i ojczyzny jubileuszem?
Graficzny znak Stowarzyszenia ukazuje bardzo mi bliskie Drzwi Gnieźnieńskie, bezcenny zabytek kultury polskiej, zapis ikonograficzny dziejów św. Wojciecha. „Civitas Christiana” tym znakiem, jak rozumiem, potwierdza swój związek z najstarszą polską tradycją i odwołuje się do postaci pierwszego patrona naszej Ojczyzny. To postać, która wpisała się w naszą kulturę w sposób niezbywalny. Ale trzeba też pamiętać, że postać św. Wojciecha poniekąd wprowadziła nas do Europy i nadal z Europą wiąże. Wystarczy przywołać postać św. Wojciecha-Adalberta w Rzymie, Pradze czy Aachen, by zorientować się o przenikaniu chrześcijaństwa, polskości i europejskości. Te wymiary: zaangażowania religijnego, kulturowego, ale i politycznego – w sensie roztropnej troski o dobro wspólne – są wyraziście obecne w życiu „Civitas Christiana”. Cieszę się, że Stowarzyszenie nabiera w ostatnich latach nowego impetu, związanego z młodymi, zaangażowanymi katolikami świeckimi. Cieszę się z działalności, która jest budowaniem cywilizacji chrześcijańskiej. Życzę z serca, aby to budowanie dawało wiele satysfakcji i przynosiło owoce.
pgw