Twoje finanse są w ruinie i od miesięcy nie możesz znaleźć pracy? Małżeństwo się sypie, a twoi bliscy nie mogą wyjść z kłopotów zdrowotnych? Może to skutek grzechów twoich przodków? Ich aborcji, praktyk okultystycznych, nałogów? Episkopat Polski tłumaczy, dlaczego każdy grzeszy na własny rachunek.
Pani Janinie życie nie szczędziło kłopotów. Najpierw zmarł mąż. Później w wypadku samochodowym zginął syn. Z ciężką niewydolnością nerek do szpitala trafił ukochany wnuczek. Na domiar złego, gdy modliła się na Mszy św. zamówionej za jego zdrowie, ktoś splądrował jej skromne mieszkanie. Była załamana. Sąsiadka zasugerowała, że to może jakieś niezałatwione problemy z przeszłości sprawiają, że jej życie się nie układa. W końcu nawet w Piśmie Świętym można znaleźć fragmenty o tym, że grzechy ojców będą karane do trzeciego i czwartego pokolenia. Wystarczy zajrzeć do Księgi Wyjścia, Księgi Liczb czy Powtórzonego Prawa.
Trzeba jednak dodać, że te same Księgi zawierają też zapewnienie o miłosierdziu i błogosławieństwie Boga okazywanym aż do tysięcznego pokolenia. Pochodzące ze Starego Testamentu magiczne myślenie o grzechu jako przyczynie zła lub choroby w kolejnych pokoleniach ujawniło się także w pytaniu uczniów Jezusa, którzy mijali niewidomego: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,2-3).
Msze św. o tzw. uzdrowienie międzypokoleniowe zyskały w ostatnich latach niezwykłą popularność, a rekolekcje prowadzone przez charyzmatycznych duchownych są prowadzone już nie tylko w kościołach, ale także w coraz większych halach, mieszczących po kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy osób.
Ks. James Manjackal, katolicki duchowny z Indii, autor książki na temat uzdrowienia drzewa rodzinnego, już dwukrotnie głosił rekolekcje na Stadionie Narodowym. Twierdzi, że ma setki świadectw osób, które dopiero po „przełamaniu przekleństw ciążących nad ich rodzinami” były w stanie prowadzić prawdziwie chrześcijańskie życie. Opisuje choćby przypadek rodziny, w której doszło do trzynastu rozwodów. Bóg wyjawił mu w czasie Mszy św., że to skutek grzesznego życia ich dziadka, który po rozwodzie z żoną prowadził nie tylko rozwiązłe życie, ale też uprawiał czary i uciekał się do praktyk okultystycznych. Unormowanie sytuacji rodzinnej tych osób nastąpiło dopiero po modlitwie o przebaczenie grzechów przodka. Podobnie z małżeństwem, które nie mogło doczekać się wnuków. Osiem lat po modlitwie, w której przeprosili za grzech babci prowadzącej klinikę aborcyjną, cieszyli się już gromadką jedenaściorga wnucząt.
Jeden z orędowników modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe, franciszkanin, o. Józef Witko, podczas rekolekcji Uzdrowienie międzypokoleniowe, które odbyły się w Warszawie w lutym 2013 r., tłumaczył, że „dziedziczymy wiele duchowego dobra, ale i wiele zła. Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy, skutki grzechów minionych pokoleń mogą ciążyć na naszym obecnym życiu i powodować problemy, z którymi nie potrafimy sobie poradzić”. Wśród grzechów pokoleniowych o. Witko wymienia na przykład aborcję, skłonności samobójcze, niepowodzenia w interesach, biedę, choroby genetyczne, depresję, kłamstwo, czy oszustwo.
Kapłani posługujący tym rodzajem modlitwy podkreślają często, że nie dziedziczy się grzechu, ale skutki zła i grzechów naszych przodków, jeśli nie były wyznane na spowiedzi i odpokutowane.
O zasadniczym wpływie środowiska rodzinnego na późniejsze życie nie trzeba dzisiaj nikogo przekonywać. – Badania wskazują zarówno na głębokość, jak i na trwałość wpływów zarówno prawidłowych, jak i nieprawidłowych postaw rodzicielskich. O najpoważniejszych zaburzeniach można mówić w przypadku rodziców odrzucających psychicznie swoje dzieci, rodziców obojętnych, czy też nadmiernie wymagających, przy braku akceptacji. Niekochający rodzice zakłócają proces osiągania wewnętrznej dojrzałości młodego człowieka – podkreśla psycholog, prof. Maria Ryś. – Na podstawie wielu badań można stwierdzić, że człowiek, który wychowywał się w zaburzonej rodzinie, w późniejszym życiu ma obniżone poczucie własnej wartości, wykazuje małe przystosowanie społeczne, nieufne nastawienie do innych, małą zdolność przeżywania intymności czy niezaborczej miłości. Negatywny obraz siebie wyniesiony z domu rodzinnego wpływa na brak umiejętności znoszenia frustracji i przykrych stanów emocjonalnych. Negatywnego wpływu rodziny nie można jednak ujmować w kategoriach grzechu międzypokoleniowego – twierdzi psycholog, podając za przykład choroby FAS, alkoholowego zespołu płodowego. Praktyka modlitwy o uzdrowienie z grzechu międzypokoleniowego nie może zastąpić bardzo trudnego, koniecznego w tej sytuacji, żmudnego procesu wychowawczego, konsultowanego ze specjalistami.
Praktyce celebrowania Mszy świętych i wszelkich nabożeństw z modlitwą o uzdrowienie z „grzechów pokoleniowych”, czy o „uzdrowienie międzypokoleniowe”, sprzeciwili się też jednoznacznie polscy biskupi. Dlaczego?
Konferencja Episkopatu Polski w październiku 2015 r., po zasięgnięciu opinii Komisji Nauki Wiary KEP, stwierdziła, że nie istnieje „reinkarnacja grzechu”, a „przechodzenie” grzechu na kolejne pokolenia nie ma uzasadnienia ani w Piśmie Świętym, ani w Tradycji i nauczaniu Kościoła. „Tego typu bezpodstawne idee są bardzo niebezpieczne dla życia duchowego wiernych i samej doktryny Kościoła. Propagowanie ich prowadzi do pewnego rodzaju uspokajania czy «wyciszania» sumień przez przerzucanie odpowiedzialności za swoje błędy, grzechy, popełnione zło na poprzednie pokolenia. Zwalnia to wierzącego z postawy czujności, co staje się źródłem dalszych jego grzechów” – argumentują biskupi.
Niezwykły sukces modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe to w dużej mierze zasługa książki o. Roberta DeGrandis SSJ, członka Towarzystwa Świętego Józefa, wydanej po raz pierwszy w Łodzi w 2003 r. Autor, powołując się na doświadczenia dr Kennetha McAlla, brytyjskiego chirurga-psychiatry, pisał o „uzdrawianiu odziedziczonych psychologicznych, fizycznych i duchowych słabości, które są przekazywane genetycznie z pokolenia na pokolenie”. Nadzieję na zmianę wzorca postępowania przyszłych pokoleń o. Robert DeGrandis upatruje właśnie w uzdrowieniu problemów fizycznych, umysłowych, emocjonalnych i duchowych przez wybaczenie swoim przodkom. Rozpoznanie problemów w przeszłych pokoleniach o. DeGrandis przypisuje działaniu Ducha Świetego.
Opinia teologiczna Komisji Nauki Wiary KEP, na podstawie której polscy biskupi zakazali praktykowania Mszy św. o uzdrowienie międzypokoleniowe, wskazuje, że praktyka „uzdrowienia międzypokoleniowego” wywodzi się z tradycji i wierzeń religii wschodnich, które szczególnym kultem otaczają przodków i wierzą w reinkarnację. Sam dr Kenneth McAll cierpiał na zaburzenia psychiczne, a w terapii łączył poznane tradycje Wschodu z praktyką lekarską. Teologowie zarzucają o. DeGrandisowi, że idea grzechu pokoleniowego opiera się także na błędnych teoriach psychologii Carla Gustawa Junga, który przyczynił się do „sakralizacji psychologii”, wprowadzając do niej elementy ezoterycznych spekulacji.
„Grzech pokoleniowy” stoi także w sprzeczności z prawdą o Bożym Miłosierdziu i o przebaczającej Miłości Boga. Samej praktyce modlitwy i Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie międzypokoleniowe lub o wyzwolenie z grzechu pokoleniowego opinia Komisji Nauki Wiary KEP zarzuca niedowierzanie w skuteczność łaski sakramentalnej, zwłaszcza chrztu świętego, w którym zostajemy wyzwoleni z wszelkiego grzechu. Kościół naucza, że grzech ma zawsze wymiar osobisty i wymaga decyzji woli. Podobnie jest z karą za grzech. Nie pomoże rysowanie drzewa genealogicznego ani drobiazgowa analiza życia swoich przodków, ich grzechów i niedoskonałości.
– Niestety u wielu ludzi tego typu nabożeństwa zrodziły oczekiwania cudu zamiast podjęcia terapii. W dodatku – gdy Pan Bóg ich nie spełnił, u niejednego pojawił się żal, i do Pana Boga, i do Kościoła – podkreśla prof. Maria Ryś.
Tomasz Gołąb
pgw