Przebaczenie i pojednanie to jedne z najtrudniejszych ludzkich doświadczeń. Stąd też nim wypowiemy: „Już przebaczyłem/przebaczyłam”, potrzebujemy długiej refleksji, namysłu i modlitwy.
Przebaczenie jest długim procesem, szczególnie wówczas, gdy doświadczyliśmy głębokiej krzywdy. Deklaracja: „przebaczyłem…”, w ustach wielu z nas bywa nie tyle wyrazem rzeczywistego przebaczenia, ile raczej znakiem pierwszego odruchu dobrej woli i pragnienia wejścia na drogę przebaczenia i pojednania. Szczególnie wówczas, gdy jesteśmy niepewni, nie mamy wglądu w siebie, zagubieni emocjonalnie lub też bardzo dumni, trudno jest nam przyznać się do istniejących głębokich urazów. Wtedy stajemy przed pokusą szybkiego „załatwienia sprawy” prostym stwierdzeniem: „Ja już przebaczyłem”.
Z takim powierzchownym przebaczeniem wiąże się jednak nieustanne obmawianie krzywdziciela, oskarżanie go oraz uparte dążenie do szczegółowego rozliczenia go z jego win. Przebaczenie i pojednanie to długi proces, wymagający zaangażowania i wielkiej pracy wewnętrznej, trwającej zwykle kilka lat. Proces ten jest podobny do leczenia z ciężkich nałogów i uzależnień. Uzależnienie od poczucia krzywdy wcale nie jest mniejsze i mniej groźne niż uzależnienie od jedzenia, seksu, alkoholu lub narkotyków.
Mówić krzywdzicielowi o poczuciu krzywdy czy nie?
Osoby skrzywdzone nieraz stawiają sobie pytanie: „Czy mam o tym powiedzieć osobie, która mnie skrzywdziła, czy raczej czekać, aż ona mnie pierwsza przeprosi?” Jeżeli w sercu człowieka rzeczywiście dokona się prawdziwe, głębokie przebaczenie, wówczas deklaracja przebaczenia wobec winowajcy nie jest aż tak ważna. Sam krzywdziciel zwykle zauważa, iż nie mamy wobec niego oporów, nie żywimy urazy czy jakiejkolwiek niechęci. Jeżeli uznamy za stosowne, by powiedzieć bliźniemu o naszym przebaczeniu, możemy to zrobić, ale zawsze dyskretnie i delikatnie.
Winniśmy jednak uprzednio rozważyć, na ile istnieje możliwość nawiązania szczerego i bezpośredniego dialogu. W prawdziwym, głębokim przebaczeniu nie oczekuje się, że osoba krzywdząca przyjdzie jako pierwsza, upokorzy się przed nami i przeprosi nas. Postawa prawdziwego przebaczenia, zmierzającego do pojednania, nie polega na licytowaniu się, kto jest bardziej winny, ani na oczekiwaniu przeprosin. Wyjście drugiemu naprzeciw, także wówczas, kiedy jest się mniej winnym lub wręcz niewinnym, jest ważnym znakiem autentyczności przebaczenia.
Przebaczenie a pojednanie
Należy dokonywać rozróżnienia pomiędzy dwoma pojęciami: przebaczeniem i pojednaniem. Przebaczenie jest pierwsze. Dopiero na wzajemnym przebaczeniu możliwe jest budowanie pojednania. Aby móc się pojednać, trzeba dokonać wzajemnej wymiany przebaczenia: ofiarować przebaczenie bliźniemu i przyjąć je od niego. Przebaczenie ma zawsze charakter wewnętrzny, osobisty. Dokonuje się ono w głębi serca i nie zależy od bliźniego. Osobiste przebaczenie jest możliwe także wówczas, kiedy do wzajemnej zgody i jedności jest jeszcze daleko. Człowiek może przebaczyć nawet wtedy, kiedy druga strona trwa nadal w postawie niechęci lub wręcz wrogości. Miłość nieprzyjaciół jest zawsze możliwa, ponieważ zależy ona wyłącznie od osobistej decyzji serca. Pojednanie natomiast dokonuje się w relacji do drugiego.
Pojednanie, szczególnie wówczas, kiedy w osobach zwaśnionych narosło wiele wzajemnych urazów, jest procesem, który dokonuje się powoli. Zwykle – jak wspomnieliśmy – wymaga on dłuższego czasu. Stąd też nie należy dążyć do pojednania zbyt pospiesznie i na siłę, zwłaszcza jeśli jest jeszcze wiele wzajemnych uprzedzeń i oporów. Prawdziwe pojednanie nie może się dokonać na gruncie niepokoju, niecierpliwości, chorego poczucia winy, perfekcjonizmu. Wymaga ono bowiem wzajemnego pokonania uprzedzeń i niechęci. Jeżeli pojednanie ma być prawdziwe, musi się ono zrodzić w dwóch ludzkich sercach. Potrzebne jest nieraz wzajemne czekanie na siebie, wychodzenie sobie naprzeciw, wzajemne zapraszanie się do zgody i jedności. Pojednanie rozpoczyna się wtedy, kiedy dajemy drugiemu sygnały, iż gotowi jesteśmy ofiarować i przyjąć przebaczenie.
Aby mogło nastąpić prawdziwe pojednanie, obie strony konfliktu muszą uznać swoją winę i swoją odpowiedzialność. Pojednanie może być budowane tylko na prawdzie i sprawiedliwości. Uznanie swojej odpowiedzialności (lub też przynajmniej gotowość do jej szukania) jest konieczne do prawdziwej zgody i jedności. Nie można tuszować wzajemnych krzywd i niesprawiedliwości. Dobrze jest, kiedy istnieje możliwość wypowiedzenia ich przed sobą nawzajem. Pojednanie winno też się łączyć z gotowością naprawienia wyrządzonych krzywd, w takim wymiarze, w jakim jest to możliwe. Konieczny jest tutaj wzajemny kompromis połączony z postawą zrozumienia i miłosierdzia wobec bliźniego.
Nie może być trwałe takie pojednanie, w którym jedna strona przerzuca cały ciężar konfliktu na drugą. Nie może też być owocna i skuteczna taka zgoda, w której jedna ze stron „dla świętego spokoju”, z chorego poczucia winy lub też źle rozumianej odpowiedzialności bierze całą winę wyłącznie na siebie. Prawdziwa jedność między ludźmi nie jest możliwa, kiedy w ich wzajemnej relacji brakuje postawy szczerości i ducha prawdy. Jedność i zgoda wymagają otwartości serca, szczerości i wzajemnego zaufania. Każda ze stron winna mieć swój udział w pojednaniu na miarę swoich możliwości i swojej odpowiedzialności.
Bywają jednak sytuacje, w których problem winy i odpowiedzialności we wzajemnych skrzywdzeniach jest bardzo złożony. Niejednokrotnie zdarza się, że w zaistniałym konflikcie bardziej winna jest ta strona, która została kiedyś bardziej zraniona. Właśnie dlatego jest też bardziej zagubiona, a wskutek tego bardziej konfliktowa. W takich sytuacjach większej winie nie może towarzyszyć większa kara, ale raczej większe współczucie i miłosierdzie.
W szukaniu wzajemnej zgody i jedności pierwszy krok winien robić nie ten, kto bardziej zawinił, ale ten, kto ma więcej odwagi życiowej, sił psychicznych i duchowych, jest bardziej otwarty na innych, mniej urazowy, łatwiej nawiązuje relacje międzyludzkie. Jeżeli zaczynalibyśmy pojednanie od licytowania się i wzajemnego wypominania sobie wielkości winy, trwałe pojednanie byłoby nie tylko bardzo trudne, ale często wręcz niemożliwe. Pojednanie wymaga postawy szlachetności i hojności z obu stron. Pan Jezus wzywa do hojności w przebaczeniu. Każe nam bowiem przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze (por. Mt 18, 22).
Przebaczenie i pojednanie, szczególnie wówczas, kiedy konflikt narastał długo, wymagają dużej pracy wewnętrznej każdej ze stron oraz wzajemnej współpracy w budowaniu relacji. Bóg Ojciec, który najpełniej i najszlachetniej przebacza nam nasze winy i jedna się z nami zawsze jako pierwszy, nie ukrywa, iż cena jego przebaczenia i pojednania z ludźmi była bardzo wysoka: śmierć Jego Syna, Jezusa Chrystusa.
Panie, dziś jest Dzień Przebaczenia
W zbeletryzowanej historii Eliasza, w powieści Piąta Góra autor, Paulo Coelho, zamieszcza modlitwę: „Panie, dziś jest Dzień Przebaczenia, a lista mych grzechów wobec Ciebie jest długa – rzekł Prorok. Byłem słaby, bo zapomniałem o własnej sile. Byłem litościwy, gdy trzeba było być twardym. Nie dokonywałem wyborów z obawy przed podjęciem błędnej decyzji. […] Ale skoro dziś nadszedł Dzień Przebaczenia, Ty mi wybaczysz”. Codziennie jest nasz Dzień Przebaczenia. Papież Franciszek ogłosił Rok Miłosierdzia – rok przebaczenia, abyśmy postawę miłosierdzia i przebaczenia zabrali w nasze życie. Codziennie lista naszych grzechów wobec Boga jest długa. Codziennie grzeszymy myślą, mową i uczynkiem, co wyznajemy na początku Eucharystii. Codziennie bywamy słabi, ponieważ zapominamy, że towarzyszy nam Twoja moc. Codziennie bywamy twardzi i nieustępliwi tam, gdzie trzeba być kruchym i słabym. Codziennie z obawy przed popełnieniem błędu nie dokonujemy wyborów lub też podejmujemy wybory małoduszne i egoistyczne. I dlatego codzienne stajemy przed Tobą w pokorze, wyznajemy naszą winę, a Ty dajesz nam moc i odwagę przebaczyć tym, którzy przeciw nam zawinili i pojednać się z nimi.
O. Józef Augustyn SJ
pgw