Grozi nam wyludnienie

2013/03/8

Rządzący lubią mówić o polityce prorodzinnej, ale rzeczywistość jest brutalna: polskie państwo dyskryminuje rodziny, szczególnie wielodzietne

Już jest bardzo źle, ale wielka zapaść demograficzna dopiero czai się na horyzoncie. Jeśli państwo polskie radykalnie nie zmieni podejścia do rodzin i dzietności, grozi nam stopniowe wyludnienie, aż do poziomu 16 mln Polaków w 2100 roku – zauważa ekonomista, prof. Krzysztof Rybiński. I ma odwagę proponować radykalne rozwiązanie: stypendium demograficzne w wysokości 1000 zł miesięcznie do ukończenia 18 roku życia dla każdego dziecka. Paniczna, bądź to krytyczna, bądź też wyłącznie kpiarska reakcja władzy i lewicowego salonu, która przetoczyła się przez media, na propozycję prof. Rybińskiego pokazuje, w jakiej opresji znajduje się w Polsce rodzina. Przy takim nastawieniu elit jesteśmy, jako Polacy, skazani na wymarcie. Trudno mówić o promocji dzietności i rodziny. Trzeba je najpierw obronić przed wściekłymi atakami. Pod względem dzietności Polska znajduje się na 211. miejscu na 225 klasyfikowanych państw na świecie. Za 20 lat liczba urodzeń nad Wisłą ma spaść o połowę w stosunku do – i tak tragicznie niskiej – liczby ok. 400 000 dzieci przychodzących na świat obecnie (dane z 2012 r.). Za to wskaźnik zgonów wzrośnie o 20 proc. – wymierać zaczną roczniki powojennych wyżów demograficznych. Zacznie się szybki zanik narodu polskiego.

Dziecko surowo wzbronione

Dzisiaj chęć polskich kobiet do rodzenia dzieci wzrasta proporcjonalnie do odległości dzielącej je od własnego kraju. W Wielkiej Brytanii młode Polki rodzą średnio 2,3 dziecka. W kraju – o jedno dziecko mniej. Ale na Wyspach Brytyjskich urlop wychowawczy może wynieść nawet 52 tygodnie i jest płatny – korzystający z niego rodzic otrzymuje do 90 proc. zwykłego wynagrodzenia. Nie ma też typowo polskich problemów z dostępem do lekarza internisty. Pewnie także dlatego w ciągu zaledwie 10 lat w Wielkiej Brytanii wskaźnik dzietności podniósł się z 1,64 w roku 2000 to 1,98 w 2010 r. Młode Polki mają w tym swój istotny udział! We Francji rodzicowi na urlopie wychowawczym przysługuje ryczałt – od 400 do 600 euro miesięcznie, w zależności od wcześniej uzyskiwanych dochodów. Wskaźnik dzietności wynosi 2, czyli przeciętna Francuzka wychowuje dwoje dzieci. Uprzedzając pytanie o udział imigrantów – ich dzieci stanowią zaledwie 7 proc. ogólnej liczby dzieci przychodzących na świat we Francji. Co bardzo ważne, dzięki elastycznej polityce wspierania rodzin, nad Sekwaną nie ma różnic w dzietności miedzy rodzinami o zróżnicowanym statusie materialnym – zwracają uwagę eksperci polskiego Związku Dużych Rodzin Trzy Plus. Rodziny z dziećmi żyjące w Polsce, a szczególnie rodziny pełne, czyli z mamą i tatą pod jednym dachem, mają gorzej, niż pozostali obywatele naszego państwa. Duże rodziny dzielą dochody jednego (gdy drugi nie pracuje) lub dwojga rodziców na liczbę domowników, ale mnożą koszty życia i obciążenia podatkowe, bo więcej kupują i konsumują. Jednocześnie mamy do czynienia z ciągłą zwyżką obciążeń podatkowych w Polsce, szczególnie w zakresie podatków pośrednich, jak np. VAT. Rząd podniósł stawkę podstawową z 22 na 23 proc., zostawiając sobie otwartą furtkę dla dalszych podwyżek. W ostatnich latach drastycznie wzrosło też obciążenie podatkiem VAT na ubranka i obuwie dziecięce. Skoro to rodziny z dziećmi, jako kupujący i konsumenci, są kluczowymi płatnikami podatków pośrednich, to trzeba stawiać pytanie, czy mają z tego tytułu jakieś korzyści. Okazuje się, że nie, bo państwo kieruje coraz większy strumień pieniędzy do emerytów (ta grupa też jako jedyna wyraźnie rośnie, wobec wydłużającego się średniego okresu życia Polaków). Emeryci są zdyscyplinowanymi wyborcami, więc władza ma interes, aby spełniać ich roszczenia. Dzieci i nieletnia młodzież (na razie) nie głosują, zatem politykom myślącym w krótkiej perspektywie „tu i teraz” nie opłaca się „inwestować” w młode pokolenie. W efekcie dostęp rodzin z dziećmi do wszelkich świadczeń teoretycznie gwarantowanych przez państwo stale się pogarsza. Wie o tym każdy rodzic, który musi zaszczepić dziecko. Za darmo można dostać bolesną szczepionkę niskiej jakości albo złożoną z kilka zastrzyków, zamiast jednego, nowoczesnego, ale wysokopłatnego.

Nadregulator – rynek pracy

W tym rozważaniu nie chodzi o przeciwstawianie młodego pokolenia i jego potrzeb starszym generacjom. Chodzi tylko o to, aby władza państwowa stała się odpowiedzialna, nie tylko za ulubione „tu i teraz” obecnego premiera, ale również za „jutro i pojutrze”. Koniecznością zatem jest zbilansowanie polityki państwa w zakresie redystrybucji środków. Jeśli zwiększenie dzietności ma być realizowanym stopniowo i konsekwentnie celem polityki społecznej, a więc czymś więcej niż tylko deklaratywnym postulatem kolejnych ekip rządowych, konieczne jest powiązanie ułatwień w dostępie do świadczeń z faktem posiadania dzieci. Także świadczenia rodzinne i opiekuńczo-wychowawcze nie powinny być uzależnione od statusu rodziców na rynku pracy, ale powinny wynikać z faktu urodzenia i wychowywania dziecka. Im liczniejsza rodzina, tym dostęp do świadczeń powinien być łatwiejszy, aby rekompensował obniżenie poziomu życia, które wynika z konieczności dzielenia dochodów rodziców na więcej osób w rodzinie. Powstaje pytanie o realne skutki wprowadzenia w życie zamiarów obecnego rządu dotyczących wydłużenia urlopu macierzyńskiego i wprowadzenia płatnego urlopu wychowawczego. Bez korekt w kodeksie pracy, które będą wzmacniały pozycję rodziców, trudno spodziewać się zwiększenia dzietności w Polsce, gdzie zasadniczym problemem ludzi po szkole czy studiach jest znalezienie jakiejkolwiek pracy, a następnie jej utrzymanie, za wszelką cenę. Potencjalni pracodawcy, wiedząc o możliwości długotrwałej absencji w pracy młodych mam, będą konsekwentnie negatywnie odpowiadali na wnioski o zatrudnienie ze strony młodych kobiet. Już dzisiaj wiele firm bada potencjalnych pracowników pod kątem planów rodzinnych związanych z posiadaniem dzieci. W wyniku zapowiadanych zmian w zakresie urlopów macierzyńskiego i wychowawczego o pracę będzie jeszcze trudniej, a z tego powodu tylko najodważniejsze zatrudnione panie będą się decydowały na urodzenie dziecka, ze strachu przed utratą pracy wkrótce po powrocie z urlopu wychowawczego. Konieczne jest upowszechnienie możliwości zatrudnienia młodych rodziców, to dotyczy szczególnie matek, w niepełnym wymiarze, na podstawie indywidualnie ustalanego harmonogramu pracy, jak to się dzieje we Francji czy w krajach skandynawskich – podkreślają ekonomiści.

Obywatele II kategorii?

20 proc. polskich rodzin wychowuje 50 proc. wszystkich dzieci. 6 mln Polaków żyjących w rodzinach wielodzietnych, bo o nich jest mowa, napotyka w Polsce liczne bariery i są nierówno traktowane. Jednocześnie jest to grupa niedoreprezentowana w debacie publicznej i na arenie politycznej, chociaż reprezentuje znacznie większą liczbę obywateli, niż to wynika z posiadanych głosów wyborczych. – Ogólna zasada jest taka: im więcej masz dzieci, w tym większych jesteś opałach – zauważają Karolina i Tomasz Elbanowscy, którzy założyli i prowadzą stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców. Dzieci, jak zauważa ekonomista dr Stanisław Kluza, b. szef Komisji Nadzoru Finansowego, są poważnymi graczami gospodarczymi, bo kreują popyt na wiele produktów. Dają zatem zatrudnienie i zarobek wielu przedsiębiorcom, a budżetowi państwa – zysk w postaci podatków CIT (od firm) i VAT, ale nie mają nic do powiedzenia, a więc są lekceważone przez państwo urzędników i polityków, zajętych obsługą roszczeń grup silnie reprezentowanych i zdyscyplinowanych w dniu wyborów. Najgorsze jest to, że państwo, przez nierozważną, a może celową politykę, zamiast sprzyjać rodzinie i jej trwałości oraz spoistości, niezbędnej dla zapewnienia prawidłowego procesu wychowania i edukacji dzieci, produkuje prawo szkodliwe dla rodzin i tworzy bariery ograniczające swobodę ich życia. Przykład? Po wejściu w życie rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 2004 r., o preferencjach w dostępie do opieki przedszkolnej dla dzieci z rodzin niepełnych, o 203 proc. w stosunku do roku poprzedniego wzrosła liczba wniosków o separację w małżeństwie. Pewna liczba Polaków uznała, w ślad za antyrodzinnym ustawodawstwem, że opłaca się formalne rozbicie małżeństwa. Z tym faktem zetknął się każdy rodzic, który ubiegał się dla swej pociechy o miejsce w przedszkolu publicznym. Nie daj Boże, jeśli dziecko ma dwoje rodziców w domu i to oboje pracujących – taka pociecha ma nikłe szanse na miejsce w przedszkolu publicznym. Sam doświadczyłem tego kilka razy, składając co rok podanie w przedszkolu i spotykając się z odmową przyjęcia moich dzieci. Musimy w pierwszej kolejności przyjąć dzieci samotnych matek – przekonywała mnie dyrektorka przedszkola. Jednocześnie sama przyznawała, że większość przyjętych na podstawie tego kryterium dzieci ma w domu oboje rodziców. Tylko w papierach jest inaczej. Konieczne jest prześwietlanie wszystkich projektów ustaw wchodzących do Sejmu pod kątem wpływu tych rozwiązań na rodzinę – uważają wszyscy eksperci, którzy próbują znaleźć receptę na zapaść demograficzną w naszym kraju. Konieczne są realne działania wspierające rodzinę. Będą kosztowne, ale są niezbędne, jeśli naprawdę chcemy, aby naród polski przetrwał.

Łukasz Kudlicki

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej