Zapytano kiedyś Czechów, który naród lubią. Odparli pół żartem, pół serio, że Nowozelandczyków, bo są bardzo daleko.
Częsta jest ludzka skłonność do upraszczania przekazu, oparta na niepełnej wiedzy. Historia pokazała już nie raz, jak silnie stereotypy mogą być wykorzystywane przez różne jednostki do manipulacji odbiorcą.
Przedmiotem zatargu pomiędzy Polakami i Rosjanami zawsze była Litwa. Nie da się ukryć, że Polacy nie przepadają za Rosjanami, ponieważ zostali przez nich pobici politycznie, a pamięć ofiar i cierpienia, wciąż jest bardzo żywa. Ale zapomina się o tym, iż w łagrach zostali osadzeni głównie Rosjanie. Nader łatwo stawia się znak równości pomiędzy polityką kraju, a poglądami jego obywateli.
Czy współczesny wizerunek Rosjan w oczach Polaków i Polaków w oczach Rosjan, skłania się bardziej ku klasycznemu stereotypowi, czy może bliższy jest wizerunkowi zbudowanemu na podstawie realnego poznania? Czy istotnie Rosjanie nie wiedzą niemal nic na temat Polski, a Polacy odbierają Rosjan wyłącznie poprzez pryzmat historycznych doświadczeń? Jak bardzo różnią się opinie starszych i młodszych? I w końcu ile, tak naprawdę o sobie wiemy? Na te pytania próbowali odpowiedzieć moi rozmówcy.
Puszkin i sowieci
– Rosja? – zastanawia się Ania, absolwentka kulturoznawstwa… – Kojarzy mi się z herbatą z samowara i z muzyką – charakterystycznym, melodyjnym śpiewem. To nieokiełznana, wielka, mroźna przestrzeń, trudno poddająca się jednoznacznym definicjom. Rosja jest pełna sentymentów i uczucia, ale moje skojarzenia to raczej refleksje kogoś, kto się nasłuchał Kaczmarskiego, a nie wnioski kulturoznawcy. Kiedy byłam mała, nie cierpiałam języka rosyjskiego, miałam wrażenie, jakby ktoś, kto mówi po rosyjsku, najadł się przed chwilą boczku. Mój tata wiele lat spędził w ZSRR na jakimś kontrakcie i za to nie lubiłam Rosjan, bo go ciągle nie było w domu. Kiedy zapytałam ojca o Rosjan, zaraz po wspólnym obejrzeniu „Katynia”, odpowiedział krótko: „Gorsi od Niemców”. Mama przytaknęła, że istotnie są gorsi, bo stali po prawej stronie Wisły i czekali aż się powstańcy wykrwawią. Zawsze mówi o nich z jakąś grozą i podejrzliwością, jakby wiecznie coś kombinowali. Tak więc rodzice mają zdecydowanie negatywne i zdeterminowane przez historię skojarzenia. Za to moje znajome w wieku od dwudziestu kilku, do trzydziestu paru lat, postrzegają Rosję poprzez pryzmat wielkiej literatury rosyjskiej, Puszkina, czy Dostojewskiego, baletu i muzyki. Nawet nie wspomniały o aktualnej aferze gazowej – dodaje.
Dla Ani, romanistki, Rosja to głównie drapieżna polityka Władimira Putina.
– Wydają mi się nietolerancyjni, zwłaszcza względem mniejszości narodowych, w tym narodów kaukaskich. Z rozmów ze znajomymi, którzy byli w Rosji wiem, iż cudzoziemiec o śniadej twarzy ma przechlapane. Cechuje ich silny imperializm. Rosjanie, których ja poznałam w Polsce, byli bardzo pewni siebie i butni, jakby byli zdobywcami całego świata. Ale Rosja to także ogromna, piękna kultura – literatura, muzyka i balet.
Pan Zbigniew, jest już na emeryturze. W Rosji był zaledwie raz, ale miał kilku znajomych Rosjan. Dziś z niepokojem ogląda telewizyjne wiadomości.
– To nie Niemcy, ale Rosja stanowi dla nas Polaków największe zagrożenie. Nie, nie mam na myśli pojedynczych Rosjan, bo ci, choć bardzo podatni na propagandę, są zwykłymi ludźmi, jak ja, czy pani. Ale rząd i polityka, nadal noszą u nich sowieckie rysy, a to jak wiemy nic dobrego nie wróży. Historia pokazała tyle razy, jacy mogą być Rosjanie. Zawsze nas nie lubili. Wielu członków mojej rodziny straciło życie i majątki dzięki Sowietom. Może dlatego, tak trudno mi powiedzieć o Rosji coś dobrego.
Przecież oni nas nie lubią!
Julia mieszka w Nowosybirsku. Kiedy mówi, że od Warszawy do domu dzieli ją 5000 kilometrów, zawsze słyszy: „Ależ to kawał drogi!”. Przyjazd do Polski był dla niej marzeniem na spełnienie którego czekała od dzieciństwa, przeglądając ilustrowane książki w języku, którego wtedy jeszcze nie rozumiała i słuchając utworów Tadeusza Nalepy z płyt, przywożonych przez ojca. Dziś studiuje na Uniwersytecie Warszawskim. Bruno Schulz, Marek Hłasko, Andrzej Stasiuk i Krzysztof Zanussi, to dla niej bardzo ważne postacie. Jej ulubioną książką jest „Imperium” Ryszarda Kapuścińskiego, dodaje uśmiechając się przekornie.
– Mój tata pracował jako inżynier wojskowy na zachodzie Polski. Ilekroć wracał do Rosji, przywoził ze sobą polską muzykę. Od dzieciństwa słuchałam Tadeusza Nalepy i zawsze chciałam zrozumieć o czym on śpiewa, ale nauka polskiego była prawie nierealna, ponieważ w Nowosybirsku nie można było znaleźć żadnego nauczyciela. Przypadek sprawił, że w końcu przyjechał polski lektor, aby prowadzić przez rok zajęcia na uniwersytecie z językoznawstwa porównawczego. Uruchomiono wieczorowy lektorat dla chętnych. Kiedy powiedziałam znajomym, że jadę do Polski, usłyszałam: „Po co ty tam jedziesz? Przecież oni nas nie lubią!” Ja jednak nie zaliczałam się do osób, które wierzyły w tę teorię. Moja nauczycielka polskiego była Polką, która skończyła rusycystykę, kochała Rosję i nas całym sercem. Dla mnie była bardzo bliską osobą. Pamiętam, jak ojciec opowiadał mi od początku o nieufności jego otoczenia względem Polaków. On także musiał wyjaśniać, że z tym brakiem sympatii do Rosjan, nie jest tak, jak przyjęło się myśleć. Dlatego, gdy wreszcie przyjechałam do Polski, nie czekało mnie żadne przełamanie stereotypów, a jedynie potwierdzenie, że jest dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam, a nie jak mi mówiono. Kiedy dotarłam do Torunia i stanęłam bezradna na dworcu, pierwsza zapytania o drogę kobieta, od razu podrzuciła mnie pod akademik i odjechała dopiero wtedy, gdy sprawdziła, że otrzymałam zakwaterowanie.
Jak nas widzą?
– Śmiało mogę powiedzieć, że Polacy są bliżej zachodniej cywilizacji w codziennych stosunkach międzyludzkich – stwierdza Julia. – Na Zachodzie Europy, w porównaniu z Rosją, Ukrainą, czy Białorusią jest znacznie większy dystans między ludźmi, co można dostrzec również w Polsce. Jeśli ja uważam kogoś za przyjaciela, mogę zrobić dla niego dosłownie wszystko. Bo w Rosji przyjaźń jest pokrewna miłości, a ludzie są wewnętrznie znacznie bliżej siebie. Rozmawiałam o tym z przyjaciółką, Rosjanką. Ona uważa podobnie. Od Polaków nie mogę oczekiwać wielu rzeczy, ponieważ ich rozumienie przyjaźni jest całkiem inne. Dotknięty do żywego Polak, może nie odzywać się bardzo długi czas. Pamiętam, jak kiedyś zapomniałam z a n i e ś ć indeks koleżanki do sekretariatu. Byłam bardzo zajęta, miałam problemy i wypadło mi to z głowy. W Rosji by powiedziano: „Boże, to tylko jakiś indeks!” A Polak stwierdziłby: „No, przecież to jest indeks” – wyjaśnia ze ś m i e c h e m – Dla Rosjanina studia są ważne, ale nie stanowią całego jego życia, nie zajmują mu całego czasu. Zauważyłam, że wśród młodych Polaków, życie składa się ze studiowania, robienia kariery i planowania tego, co będzie dalej. U nas przerwa pomiędzy zajęciami służy podtrzymaniu kontaktów, jest po to, aby porozmawiać. W Polsce to dodatkowy czas na naukę.
Aleksy myślał o Polsce jako o kraju „polskich obozów koncentracyjnych”. Pierwszy raz przyjechał do Warszawy na przełomie 1989 i 90 roku. Obecnie jest tu od kilku miesięcy; latem ubiegłego roku poślubił Polkę. Dziś zauważa, że nasz kraj bardzo się zmienił od jego pierwszej wizyty.
– W Rosji o Polsce właściwie nikt nic nie wie. Kiedy moja żona przyjechała pracować w rosyjskiej szkole jako wolontariuszka, zapytała kilku osób, czy wiedzą, czym jest Polska? Dowiedziała się, że tak, oczywiście: Polska jest miastem w Rosji, Nie wiem czemu, Polska jest t a k bardzo i g n o – r o w a n a przez rosyjskie media. Nawet na prostym przykładzie piwa – mamy piwo chińskie i japońskie, a o polskim nikt nie słyszał. Informacje związane z Polską, dotyczą wyłącznie polityki. Wiadomo tylko tyle, że Polska pomagała w przeprowadzeniu pomarańczowej rewolucji, no i zawsze coś tam robi na Zachodzie wraz z Białorusią i Ukrainą. Ponieważ wiedza o Polsce jest znikoma, również stereotypy są bardzo dalekie od rzeczywistości i raczej negatywne. Ci, którzy mieli kontakt z Polakami, zauważają, że Polacy są bardziej zachodnimi Słowianami, kulturalnymi w codziennych relacjach i ceniącymi porządek. Generalnie cechuje ich optymizm, choć lubią też narzekać. Ci, którzy Polaków nie znają, nie mają o nich dobrego zdania. Uważają, że gdyby nie rosyjska pomoc w wojnie, Hitler spaliłby wszystkich w piecach, a Polacy twierdzą, że byli przez Rosjan okupowani. Wiadomo, że taki wizerunek wpisany jest w określoną propagandę i cechuje głównie starszych ludzi. Niemniej ostatnio sowiecka wizja historii wraca do szkół. Odkąd Polska znalazła się w strefie Schengen, więcej Rosjan przejeżdża przez Polskę i widzi tu prawdziwą Europę. Ale należy pamiętać, że tylko 13% Rosjan, było kiedykolwiek za granicą. Zauważyłem, że w Polsce funkcjonuje stereotyp o antysemityzmie i ksenofobii Polaków. To duży psychologicznym problem. Ważne jest w Polsce nauczanie Kościoła. Odgrywa on dużą rolę w wychowaniu dzieci. Trochę brakuje mi tego w Kościele Prawosławnym. W Rosji mówi się, że „Polska jest totalitarnym państwem kościelnym”.
Bardzo dużo świąt
Katia pochodzi z Samary i jest badaczką kultury polskiej, oraz społecznych stereotypów. W Polsce kontynuuje swoje badania; jeszcze nie wie, czy zostanie tu na stałe. Co ją zaskoczyło? Silnie rozwinięta znaj omo ś ć ku l tu r y r o s y j – s k i e j . Bo Dostojewskiego i Bułhakowa zna właściwie każdy.
– W Rosji zaś kultura polska jest prawie nieznana. Właściwie tylko Sienkiewicz, Prus i Mickiewicz są u nas znani. No, może jeszcze Wiśniewski i jego „Samotność w sieci” – dodaje. Stereotypy? W Polsce na poziomie jednostkowych relacji międzyludzkich, nigdy nie zaobserwowałam działania negatywnych stereotypów. Jedynie w polityce i prasie zetknęłam się z tym zjawiskiem. Chociaż po konflikcie w Gruzji, zauważyłam nawet na uczelni, jak dużo mówi się o tym, że w Rosji powinna zapanować demokracja, gdyż w przeciwnym razie, nastąpi rozpad kraju. Niektórzy ludzie nie mają pojęcia, że w Rosji występują różnice pomiędzy pojęciami: Rosjanie i „Ruskie”. To są dwie zupełnie różne rzeczy. Człowiek może być, na przykład: Czukczą, czyli etnicznie nie-Słowianinem. Ale on także czuje się w 100% Rosjaninem. Wielu ma wizerunek Rosji wykreowany przez zachodnie media, które często nie rozumieją, a nawet nie znają realiów społecznych i kulturowych. Jakie były wrażenia Katii, kiedy pierwszy raz zawitała do Polski?
– Nie miałam pojęcia, że sklepy są zamknięte w większe święta i że świąt w ogóle jest tak dużo. Jestem osobą prawosławną i kiedy przyjechałam do Warszawy, nie zorientowałam się, że trwa akurat święto. Zostałam zupełnie bez jedzenia, całe szczęście, że z o s t a – łam zaproszona do przyjaciół. Z czasem odkryłam, że są sklepy całodobowe, ale one też nie pracują w święta – uśmiecha się. – Co się rzuca w oczy? Autorytet Kościoła katolickiego. To pewnie dlatego trwałość związków małżeńskich jest tu dużo większa. W Polsce nawet narzeczeństwo jest dla młodych ludzi dużym zobowiązaniem, czego nie da się powiedzieć o młodych Rosjanach. Różnice widzę w wychowaniu dzieci. W Polsce maluchom wolno zbyt wiele. Zaobserwowałam też, że Polacy uwielbiają zwierzęta, zwłaszcza psy. Nie zniechęca ich mały metraż mieszkań, trzymają po 3, 4 duże psy. Jest też między naszymi narodami wiele podobieństw.
Sąsiad nieznany
Piotrek, uczeń liceum nie interesuje się, podobnie jak wielu jego kolegów polityką zagraniczną. Jeśli już myśli o sąsiadach Polski, to ma raczej na myśli Niemców.
– O Rosji wiem tylko tyle, że okupowali Polskę po wojnie i piją dużo wódki. Nie wiem, jak tam jest teraz i nie przejmuję się tym.
Maria zapuściła korzenie w Polsce na stałe. Pracuje w Warszawie i od kilku miesięcy jest żoną Polaka.
– Kiedy wybierałam się tu pierwszy raz, miałam takie zdanie jak wielu Rosjan, że Polska to nic ciekawego. Jeździ się do Pragi, czy do Wiednia, ale nie jeździ się do Krakowa. Niestety spotkałam się z negatywnym wizerunkiem ludzi ze Wschodu, co wyszło między innymi na przykładzie nieudanych prób wynajęcia mieszkania w Warszawie. Polacy oczywiście uśmiechali się, zadawali pytania w stylu: „Jak tam u was?”, ale do wynajmu nie skusiły ich nawet oferowane przeze mnie duże pieniądze. Zawsze znalazł się inny kandydat Polak.
Kiedy słucham obu stron, z zaskoczeniem zauważam podobne doświadczenia, oparte na wzajemnym braku zaufania, wynikającym z niedostatecznej wiedzy o najbliższych sąsiadach. A nic, co opiera się na braku czegokolwiek, nie może być konstruktywne. Historyczny determinizm nie pomaga w nawiązaniu relacji, a pamięć wielu dziejowych zdarzeń nadal jest bardzo silna. Zdawać się może, iż każdy wie swoje, nawet jeśli nigdy nie widział osobiście sąsiada, zaś politycy nie pomagają w obaleniu stereotypów. Pozostaje własne doświadczenie, zdrowy rozsądek i dojrzałe spojrzenie w przyszłość.
Katarzyna Kasjanowicz
Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.