OFE, czyli emerytalna ruletka

2013/05/23

Prawda o tym, że emerytury z tzw. II filara, czyli Otwartych Funduszy Emerytalnych będą dla Polaków głodowe, dotarła do społeczeństwa niedawno i była jak grom z jasnego nieba. Jednak  pojawiające się w mediach wieści są tak sprzeczne, że łatwo się pogubić. Jedno jest pewne – kokosów z OFE nie będzie.

W ostatnich miesiącach rozgrywa się batalia o pieniądze z OFE między rządem a instytucjami finansowymi, które trzymają na nich rękę. Na początku bitwa była dyskretna, jednak z dnia na dzień obie strony konfliktu wytaczają przeciwko sobie coraz cięższe działa. Jest się o co bić. Chodzi o 270 mld złotych zgromadzonych na kontach 16 milionów ludzi tylko do końca ubiegłego roku. Jedni z ekonomistów nawołują: zlikwidujmy OFE, inni alarmują: nie likwidujmy, bo OFE mają co prawda wiele „za uszami”, ale rząd te pieniądze rozkradnie, zasypując nimi dziurę budżetową. Jednak dziura jest wspólna, polska  i coraz większa. Niektórzy przewidują, że na koniec roku manko w kasie polskiego budżetu może osiągnąć 55 mld złotych.

 

Granice dezinformacji

Nad dezinformacją społeczeństwa w sprawie funduszy emerytalnych pracują fachowe gremia ekonomiczne i propagandowe, reprezentujące różne grupy interesu. Odnosi się wrażenie, że o interes przyszłego emeryta, którym szermują, w istocie chodzi jak najmniej. Minister finansów Jan Vincent Rostowski określił, że „OFE to rak na reformie, który urósł do gigantycznych rozmiarów i niszczy cały system emerytalny, a teraz przerzucił się na finanse publiczne”. OFE jak lew broni Leszek Balcerowicz, a ekspert Centrum im. Adama Smitha, Robert Gwiazdowski, przypomina, że „ci twórcy OFE, którzy  nawzajem się okładają”, współpracowali ze sobą i tę reformę puścili w ruch. Rostowski w latach 1989–1991 pełnił funkcję doradcy ekonomicznego ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Balcerowicza, a w latach 1997–2001 kierował Radą Makroekonomiczną w Ministerstwie Finansów.

 

Schody zaczęły się potem

A miało być eldorado. Przyszli emeryci uwierzyli ekonomistom i politykom, czekali na kapitałową emeryturę z autentyczną ufnością. Tym bardziej, że reforma emerytalna wykluwała się długo, mozolnie w wyniku konsultacji rządu z partnerami społecznymi, które podjęto  jeszcze za rządów Millera i wicepremiera Jerzego Hausnera jako ministra pracy. Rząd  Jerzego Buzka wdrożył wynegocjowaną „emerytalną umowę społeczną” i był z tego potem niezmiernie dumny.

Schody zaczęły się, gdy emeryci wpadli w pułapkę kryzysu, dramatycznie pogłębiła się zapaść demograficzna, młodzi Polacy zaczęli wyjeżdżać za chlebem za granicę i poziom bezrobocia znów skoczył wysoko, odcinając budżet od podatków, a ZUS od zasilania emerytalnymi składkami. Dziś informacja o tym, że emerytury będą głodowe, zwala z nóg. Wedle szacunków emerytury z nowego systemu  mogą stanowić jedynie 20-30 proc. ostatnich zarobków. Gdyby się przyjrzeć ekonomistom występującym w mediach i sięgnąć  pamięcią wstecz, okaże się, że niemal każdy z nich był w jakimś stopniu wplątany w OFE, zasiadając albo w radzie nadzorczej, bądź to pełniąc w nich jakieś funkcje doradcze – również za duże pieniądze.

Czy OFE kupowały ich za firmowanie swoich marek, czy też jako ekonomiści nadają się oni raczej na księżyc? Nie trzeba być profesorem, żeby z samej tylko teorii kapitalizmu wiedzieć, że w gospodarce kapitalistycznej koniunktura bywa dobra i zła, że zdarzają się kryzysy i krachy. To elementarz.

Nie można więc było wierzyć w świetlaną przyszłość składek kapitałowych  i wyłączne ich pomnażanie, bo na giełdzie, gdzie OFE lokują w akcje do 40 proc. środków, zdarza się hossa i bessa.

Księżycowa ekonomia

Trzeba przyznać, że czyste ręce ma środowisko ekonomistów skupione w Centrum im. Adama Smitha, które od początku ostro krytykowało zasady emerytalnej reformy i nie było ulubieńcem żadnej władzy. Ich ekspert Robert Gwiazdowski (przez jakiś czas szef Rady Nadzorczej ZUS) bywał uznawany za „oszołoma” i ortodoksyjnego liberała, gdy wskazywał, że źródłem bogactwa jest przede wszystkim  praca i… dzieci, które rodzicom przyjdą z pomocą na starość. „Sama gra na giełdach, polegająca na kupowaniu i sprzedawaniu akcji, bogactwa tego nie tworzy. Nie tworzy go też kupowanie obligacji skarbowych. Najgorsza jest zaś kuriozalna redystrybucja części tego bogactwa od przedsiębiorców i ich pracowników do sektora finansowego. A więc od biedniejszych do bogatszych. Właściciele OFE zainkasowali już z odebranych nam pod przymusem pieniędzy 16 mld zł. Na czysto. I to nie za dobre wyniki – bez względu na nie” –  stwierdza Gwiazdowski.

Gwiazdowski, krytykując emerytalną reformę „Balcerowicza”, ustawicznie przypominał, że w polskim systemie co najmniej 60 proc. środków przekazywanych do OFE muszą one lokować w obligacjach Skarbu Państwa i pobierają za to sporą prowizję, uszczuplając emeryckie konta, podczas gdy te same obligacje przyszły emeryt może na poczcie kupić bez prowizji. Alarmował, że jesteśmy robieni w konia.

 

Ideału nie ma

Ale czy bez owego przymusu przyszły emeryt rzeczywiście kupowałby obligacje, zabezpieczając się na starość? Często w dyskusjach o powszechnym ubezpieczeniu emerytalnym wraca pytanie, podnoszone zwłaszcza przez pracodawców, skarżących się na wysokie pozapłacowe koszty pracy, ale też przez część ekonomistów, twierdzących, że powoływanie się na Bismarckowski model ubezpieczeniowy jest w XXI wieku nieporozumieniem – o sens  powszechnego systemu.

I tu przychodzi mi na myśl opinia śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zapytany, czy ubezpieczenia emerytalne muszą być obowiązkowe odpowiedział: ideałem byłoby, gdyby ludzie sami, indywidualnie i bez żadnego przymusu ubezpieczali się na starość, by mieli środki do życia. Problem w tym, że nie wszyscy to robią –  stwierdził prezydent.

Na pewno bez tej wymuszonej prawem zapobiegliwości, która zmniejsza nam wysokość otrzymywanego wynagrodzenia za pracę, mielibyśmy więcej klientów pomocy społecznej, która i tak jest od dawna niewydolna.

Pytanie jednak o model ubezpieczeniowy pozostaje otwarte. Idealnego modelu nie ma. W większości krajów UE obowiązuje tradycyjny system emerytalny oparty na zasadzie solidarności pokoleń. Z uwagi na nieprzewidywalne zachowania rynków finansowych nie zdecydowano się tam na element kapitałowy systemu emerytalnego podobny do naszego. W minimalnym stopniu, przy zupełnie innej konstrukcji systemu, wysokości płac i braku bezrobocia zrobiła to tylko Szwecja. Nasza reforma wzorowana była na wzorcu chilijskim, jaki wprowadzono za dyktatury Pinocheta w 1981 roku według koncepcji neoliberalnych ekonomistów wyedukowanych w Stanach Zjednoczonych. Model chilijski był dla niektórych środowisk niczym wzorzec metra. Pokazywał, jak uwolnić emerytury z urzędniczych zależności, przekonywał, że jest to panaceum na sukces. Ale reforma nie udała się również w Chile. W 2006 roku okazało się, że zbyt wielu Chilijczyków, mimo oszczędzania przez wiele lat na kapitałowych kontach indywidualnych, uzbierało po osiągnięciu wieku emerytalnego zbyt mało pieniędzy, by miało z czego żyć na starość. Żeby dopłacić do poziomu emerytur minimalnych, zdecydowano się wtedy na emeryturę solidarnościową, co nie spodobało się tym, którzy musieli za to zapłacić wyższymi podatkami.

Emerytalne fundusze kapitałowe rozsypały się też w Argentynie i Peru. W latach 2002–2007 funkcjonowały nieobowiązkowo w Rosji, dopóki nie zostały znacjonalizowane. W 2010 roku z obowiązkowego OFE zwolnił Węgrów parlament. I to był koniec przeprowadzonej w 1998 roku reformy emerytalnej. Viktor Orban uznał stworzenie OFE za fundamentalny błąd systemu emerytalnego. Gdy zaproponował rodakom: wybierajcie, 99 proc. Węgrów wróciło do odpowiednika węgierskiego ZUS. 10,7 mld euro zgromadzonych w prywatnych funduszach emerytalnych przeznaczono na zmniejszenie deficytu państwowego funduszu emerytalnego oraz zmniejszenie długu publicznego.

Dzieło niedokończone

Chociaż w Polsce reforma emerytalna obowiązuje od 1999 roku, nadal pozostaje niedokończona. Nie udało się włączyć do powszechnego systemu emerytalnego pseudorolników (bo wysokości składki nie uzależniono od dochodów). Ci, którzy mają nieco powyżej jednego hektara użytków rolnych nadal płacą śmiesznie niskie składki w KRUS i to kwartalnie, przy czym ubezpieczenie obejmuje również ich rodzinę oraz pracujących z nimi domowników. Kupno hektara z kawałkiem pozwala korzystać z preferencyjnych warunków KRUS  różnym cwaniakom zwanym rolnikami z ul. Marszałkowskiej.

Nie udało się zreformować emerytur sędziów, prokuratorów i służb mundurowych. Nie udało się na szerszą skale wprowadzić Pracowniczych Programów Emerytalnych, które miały być trzecim- nieobowiązkowym a uzupełniającym – filarem systemu.

Nie udało się też dotąd ustalić, kto będzie wypłacał emerytom świadczenia ze środków zebranych na ich kontach w OFE i jak długo. Ustawowo OFE tego robić nie wolno. Początkowa koncepcja zakładała powstanie prywatnych zakładów emerytalnych, ale przewidywała, że  PTE będą zdzierały z emeryta kolejne 7 proc. prowizji. Aby tego uniknąć – chociaż pierwsze wypłaty z nowego systemu (kobiety!) rozpoczęły się cztery lata temu – jak dotąd robi to ZUS, nie pobierając z tego tytułu opłat. Pierwsze kobiety, które przeszły na „nową” emeryturę w 2009 roku przeżyły szok. Świadczenia z OFE były rzędu 20 -30 zł. Przyjmując ekspresowo ustawę, umożliwiono im powrót do ZUS i starych emerytalnych zasad , tłumacząc niskie świadczenia z II filaru zbyt krótkim okresem składkowym na zebranie emeryckiego kapitału. Kobiety na powrocie do starych zasad zyskały. Ale to było rozwiązanie tymczasowe. Co dalej? Decyzje powinny zapaść jak najszybciej, bo od 2014 roku na zreformowaną emeryturę przechodzić zaczną pierwsi mężczyźni.

. Jednak według prognoz, i długie oszczędzanie w OFE nie zagwarantuje, że kapitałowa część emerytury będzie znacząca. Wypłaty z OFE po 14 latach wynoszą średnio 82 złote. Reforma dla OFE, które nie są instytucją charytatywną, lecz przedsięwzięciem biznesowym. jest wygodna. To państwo, jeśli emeryt nie wypracuje w obu filarach świadczeń do poziomu emerytury minimalnej, ustawowo musi dokładać mu z budżetu.  Rząd obniżył w zeszłym roku – zapowiadając, że te proporcje zostaną utrzymane do 2017 roku – składki przekazywane do OFE z 7,3 proc. do 2.3 proc. Pozostałe 5 proc. zostaje w ZUS  na pokrycie bieżących emerytur, do których budżet państwa dokłada w wyniku strumienia pieniędzy kierowanego do OFE ogromne sumy. W ciągu ostatnich 15 lat luka płynności w systemie emerytalnym wzrosła pięciokrotnie, angażując średnio około 20 proc. dochodów budżetowych, przy czym kwota dotacji wyraźnie rośnie.

Obniżono też o ponad połowę wysokość pobieranych przez OFE prowizji do maksimum 3,5 proc. – Trzeba wyprowadzić Polskę z pułapki OFE- mówi minister Rostowski. Ale Balcerowicz protestuje i „kładzie się Rejtanem”, przekonuje środowiska ekonomistów, że byłoby to rozwiązanie fatalne. Czy rząd Tuska zdecyduje się na likwidacje OFE? Izba Gospodarcza Funduszy Emerytalnych zaproponowała min. Rostowskiemu, by wypłaty z II filara miały charakter programowanych świadczeń przez okres 10 lat. Rostowski odrzuca ten wariant. Co będzie jeśli emeryt pożyje dłużej? Obowiązek emerytalny w całości na siebie musiałoby przejąć państwo.

Emerytalna ruletka

Tylko w 2008 roku, w wyniku bessy na rynkach finansowych, z OFE wyparowało ponad 21 mld. złotych. W następnych latach też były spadki. Co prawda w ubiegłym roku OFE zarobiły dla emerytów 715 mln zł, jednak koszty ich obsługi z tytułu pobranych w ciągu 13 lat prowizji dodatkowo uszczupliły emeryckie konta o prawie 16 mld złotych. Dziś zachodzimy w głowę, jak można było dopuścić do gry w ruletkę ciężko zarobionymi przez pracowników pieniędzmi, zbieranymi przez nich na starość, czyniąc jeszcze z OFE filar obowiązkowy.

Przecież przyszłych emerytów ustawowo przez 14 lat przymuszano  (nadal tak się dzieje) do lokowania części środków ciułanych na emeryturę w prywatnych przedsięwzięciach kapitałowych,  których właścicielami są dziś przeważnie podmioty zagraniczne (wśród 14 OFE, 10 ma zagranicznych właścicieli).

Nikt dotąd nie zbadał, czy takie poczynania, przypominające feudalną metodę „przywiązania chłopa do ziemi” były zgodne z zasadami wolności obywatelskiej. Z badań CBOS dotyczących zaufania do instytucji państwowych wynika, że Polacy już dziś lepiej oceniają ZUS (26%) niż OFE (21%). I chcieliby mieć wybór, a nie przymus źródła pochodzenia swojej emerytury. Jednak ogólnie czują się skołowani, bo zamiast działań edukacyjnych i merytorycznej debaty są świadkami  lobbystycznego sporu. Podnoszą się też radykalne głosy, że OFE to piramida finansowa a twórcy reformy emerytalnej powinni stanąć przed Trybunałem Stanu.

Na początku czerwca poznać mamy raport na temat działalności i przyszłości OFE, przygotowany przez ministrów: pracy i finansów na polecenie premiera. Wtedy zapaść mają decyzje co dalej z funduszami emerytalnymi. Business Centre Club (BCC) skierował apel do premiera o zorganizowanie w sprawie przyszłych emerytur okrągłego stołu. Eksperci Centrum A. Smitha  proponują formułę emerytury państwowej na poziomie minimalnym (przy niskiej składce lub wręcz bez składki), do której miałby prawo każdy obywatel, na wzór rozwiązań stosowanych w Kanadzie czy Nowej Zelandii. Zważywszy utrzymujący się w Polsce od długiego czasu wysoki poziom bezrobocia oraz powszechność umów „śmieciowych”, na podstawie których pracownicy nie mają odprowadzanych składek na ubezpieczenie emerytalne, proponowane rozwiązania nie są pozbawione sensu.

Jest jeden poważny szkopuł. Opór przeciw likwidacji OFE stawiać będą międzynarodowe instytucje finansowe, które łatwo nie zrezygnują z zabezpieczenia własnych interesów.. Gdy na Węgrzech wycofano się z OFE i  znacjonalizowano składki, obniżony został rating kredytowy Węgier, co zachwiało wiarygodnością tego kraju jako partnera biznesowego. Agencja ratingowa Moody już grozi tym Polsce w razie likwidacji OFE.

Jest coś na rzeczy. Rezygnacja z OFE uderzyłaby w warszawską giełdę, bo OFE mają tam ulokowane środki w akcjach 300 spółek. Są określane mianem paliwa giełdowego i nie ma co ukrywać ich wpływu na gospodarkę i rynek kapitałowy. Kapitałowy system emerytalny stworzył dodatkową pulę kapitału  inwestycyjnego, na czym skorzystała gospodarka i to pomimo wysokich opłat administracyjnych. List otwarty w obronie rynku kapitałowego wystosowało do rządu grono ekonomistów nie tylko powiązanych z giełdą. Ostrzegają, że rezygnacja z OFE wpłynie na spowolnienie wzrostu gospodarczego, gorszą kondycje ekonomiczną wielu przedsiębiorstw – bo nawet rozłożenie w czasie sprzedaży akcji nie powstrzyma spadków notowań firm i zachwiania ich płynności finansowej – przyczyni się do wzrostu bezrobocia.

Przed rządem niepopularne decyzje, których od dłuższego czasu unika. Chociaż niektórzy ekonomiści twierdzą, że demontaż OFE jest już przesądzony, trudno przewidzieć, jaki będzie finał.

Alicja Dołowska

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej