Kupmy sobie czas

2024/05/13
business concept dollar currency origami rabbit turtle w
Fot. jannoon028 / Freepik

Współcześnie w ekonomii, rozumianej możliwie najszerzej i bez względu na przyjęty paradygmat, więcej jest kwestii dzielących lub wymagających nowej umowy społecznej, niż tych, co do których panuje powszechny konsensus. Rewolucja technologiczna – od pewnego czasu jesteśmy jej niemymi świadkami – otwiera długą listę czynników bezpośrednio wpływających na ten stan rzeczy. Należy jednak pamiętać, że z całą pewnością jej nie wyczerpuje. Nie mniej ważne są demografia, model rodziny i wiele innych czynników, których z oczywistych względów nie sposób opisać w jednym artykule. Za konieczne uznałem jednak, by pochylić się nad rzeczywistością dla wielu niewidoczną – społeczeństwem i jego bogactwem.

…ach, te pojęcia

Gospodarka, ekonomia, rynek, biznes, przedsiębiorczość, innowacyjność – szeroki wachlarz pojęć i terminów stosowany naprzemiennie w mediach, zwłaszcza tych, które zbiorczo określić możemy mianem mainstreamowych, wyniesiony został niemal do rangi absolutu i pozbawiony pierwotnego znaczenia. W konsekwencji, zamiast pogłębionego namysłu nad kwestiami o znaczeniu fundamentalnym dla naszego życia gospodarczego – będącego niczym innym jak częścią naszej codzienności – rozpalamy się do czerwoności w miałkiej dyskusji o chwilowej redystrybucji, drobnej zwyżce lub obniżce jakiegoś podatku. Naszej uwadze zupełnie umyka, niekiedy nie bez udziału świadomości, społeczeństwo jako takie. Choć gospodarczy liberalizm, panujący niepodzielnie od ponad 30 lat w sercach i umysłach mieszkańców kraju nad Wisłą, przyzwyczaił nas niestety do traktowania człowieka jedynie jako zasobu, to wciąż powinniśmy co najmniej odczuwać dyskomfort na samą myśl, że to powszechna wśród naszych rodaków opinia – i starać się jej przeciwdziałać. Gospodarka, lub jakkolwiek inaczej będziemy próbowali nazwać ten obszar rzeczywistości, nie może być oddzielona od człowieka, a szerzej – od społeczeństwa. Tymczasem w Polsce, kraju o znacznej jak na kontynent europejski wielkości, a tym samym dużym znaczeniu w łańcuchu światowej gospodarki, obserwować możemy tendencję wprost odwrotną.

Człowiek w opozycji do gospodarki?

Szczęście człowieka i zbiorowości, jaką tworzy, czyli w pewnym uproszczeniu społeczeństwa, zwłaszcza w przekazie mediów głównego nurtu, niemal zawsze oznacza kłopoty dla gospodarki lub niepokój rynków. Ciągła pasywno-agresywna narracja zachęca, lub niekiedy zmusza nas, aby traktować społeczeństwo w opozycji do gospodarki. Pod tym niewidzialnym ciężarem należałoby przyznać, że prosperita ekonomiczna kraju nie musi oznaczać finansowego bogactwa wszystkich członków danego społeczeństwa, co w pełni zrozumiałe, ale utrzymywana może być jedynie przez systemową nędzę ogółu społeczeństwa. Warto przypomnieć, że w klasycznym już podziale aktywności społeczno-gospodarczej państw demokratycznych wyróżniamy tylko trzy sektory. Pierwszym, co oczywiste, jest państwo, drugim biznes nastawiony na zysk, a trzecim właśnie społeczeństwo. Nie sposób zatem wyobrazić sobie demokratycznego państwa bez trzeciego sektora. Co więcej, żaden z nich nie jest ważniejszy, a tym bardziej żaden nie może prawdziwie rozwijać się kosztem drugiego. Ujmując rzecz w pewnym uproszczeniu: gdyby na przykład, w formie eksperymentu społecznego, zaproponować model rozwoju biznesu kosztem państwa, czyli masowych ustawianych publicznych przetargów, korupcji, zmów cenowych i innych patologicznych działań, to z całą pewnością uzasadniony sprzeciw byłby potężny. Gdy jednak, w analogii, proponuje się rozwój biznesu kosztem społeczeństwa: wzbogacanie się na flipowaniu udziałów w mieszkaniach, płaceniu pod stołem i wielu innych nagannych praktykach, to nie sposób usłyszeć głosów powszechnego oburzenia. Wręcz przeciwnie, cwaniactwo i złodziejstwo często – niestety – uchodzą za cnotę i wzór do naśladowania. Niewypowiedziana, ale równie widoczna wojna trwa także na innym froncie.

Trzeci sektor – spojrzenie medyczne

Trzeci sektor, równie ważny jak pierwszy i drugi, rozumiany jest również jako prawne przedstawicielstwo społeczeństwa – organizacje pozarządowe, czyli fundacje i stowarzyszenia. I o ile dość powszechnie w dyskusji publicznej rozważamy różne formy wsparcia dla biznesu, a subsydia na jego rozwój traktujemy jako absolutną konieczność, to rozwój trzeciego sektora zadziwiająco rzadko powiązany jest z pieniędzmi. Wręcz przeciwnie, dla wielu finansowanie tzw. społeczeństwa obywatelskiego jest rozrzutnością lub marnotrawstwem, na które nie wolno przyzwalać, także ze względów etycznych. Nie inaczej jest z bardzo subiektywnym poczuciem dumy. Największe firmy, przynoszące swoim udziałowcom lub właścicielom miliardowe zyski, wpisują się w trudny do pełnego zrozumienia fenomen, w myśl którego zysk oznacza sukces, a bogactwo jest powabem. Odmienny standard stosuje się do oceny organizacji pozarządowych, ich skuteczności i potrzeby istnienia. W tym przypadku – o zgrozo – wielomilionowy budżet stał się synonimem dorabiania się na innych. Nie dziwi więc, że w Polsce organizacje pozarządowe nie mają się dobrze. To niemal eufemistyczne określenie nie oddaje w pełni stanu rzeczy. Dlatego warto przyjrzeć się kondycji fundacji i stowarzyszeń nieco bliżej, ale i możliwie najbardziej obrazowo – np. porównując ją do pacjenta znajdującego się w stanie śpiączki. Co prawda na monitorze wciąż widać nieregularną falę potwierdzającą, że pacjent żyje, ale śpiączka jest głęboka – pacjent słyszy, czuje, ale nie może się obudzić, a tym bardziej samodzielnie poruszać. Nie decyduje o sobie. Wchodząc do szpitalnej sali, bez trudu dostrzeżemy leżącego na jej środku pacjenta, ale nie spodziewajmy się, że wstanie, aby nas powitać, lub gdy upuścimy coś na podłogę, pomoże nam to podnieść. I choć czytelnik może czuć się lekko zdezorientowany, a w dodatku tak uproszczona alegoria może obrazić czyjeś uczucia, tos, co oczywiste – a przynajmniej mam taką nadzieję – śpiączka jako mniej lub bardziej udany zabieg zobrazowania kondycji trzeciego sektora ma głębszy sens, którym nie jest obraza kogokolwiek.

Kto płaci, ten wymaga

Według wiarygodnych badań 90% przychodów organizacji pozarządowych w Polsce pochodzi z grantów. Jedynie 6% organizacji zatrudnia pięciu lub więcej etatowych pracowników. Aż 75% fundacji i stowarzyszeń w ogóle nie posiada jakichkolwiek rezerw finansowych, a 60% nie ma absolutnie żadnego majątku. Organizacje pozarządowe, podobnie jak wspomnianego pacjenta w śpiączce, możemy bez trudu dostrzec. Tak zwane NGO-sy (ang. non governmental organizations) czasem widzimy na ulicy, bywają głośne, niektóre są skuteczne w działaniu, inne mniej. Część z nich funkcjonuje od wielu lat, inne dopiero stawiają pierwsze kroki. Nie miejmy jednak złudzeń. Choć monitor wskazuje, że pacjent żyje, to nie może przecież wstać, samodzielnie się poruszać, biegać, rozwijać się, robić tego, co chce. Nietrudno wyobrazić sobie, ile można zrobić, gdy nie ma się do dyspozycji żadnych pieniędzy. Jakie pomysły na działania społeczne można realizować, gdy w kieszeniach pusto. Czyje inicjatywy wdrażać, gdy dostaje się od kogoś pieniądze. Jak można pomagać innym, gdy samemu wymaga się pomocy. Nie bez powodu zasady bezpieczeństwa wdrożone we wszystkich liniach lotniczych na całym świecie nakazują, aby w przypadku nagłej potrzeby najpierw nałożyć maskę tlenową sobie, a dopiero później pomóc innym. Czytelnika nie zdziwi również trud, jaki wkładany jest w rozwój medycyny i poszukiwanie nowych sposobów budzenia pacjentów ze śpiączki. Czy podobny trud obserwowany jest w trzecim sektorze?

Najlepiej by było działać „za swoje”

W Stanach Zjednoczonych fundusz inwestycyjny Ensign Peak Advisors zgromadził, w przeliczeniu, ok. 615 miliardów złotych. Fundusz jest wyłączną własnością Kościoła Mormonów i służy m.in. jego popularyzacji. W Polsce zaś wciąż nie doczekaliśmy się odpowiednio szerokiej dyskusji o sposobach finansowania organizacji pozarządowych. Zgadzamy się, choć nie bez wyjątku, że państwo (pierwszy sektor) powinno wspierać rozwój biznesu (drugi sektor) i być z nim w dialogu, aby lepiej rozumieć jego potrzeby. Biznes może wymagać od państwa wsparcia i świadczy to o jego dojrzałości. Dla społeczeństwa (trzeci sektor) nie przewidziano jednak żadnej doniosłej roli, a na pewno nie równoznacznej państwu i biznesowi.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 2/2024 

 

/mdk

Twardosz Michal 2024 kwadratjpg

Michał Twardosz

Fundraiser, publicysta, manager. Wiceprezes Fundacji Projekt PL, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana".

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#społeczeństwo #bogactwo #gospodarka #trzeci sektor #NGO #organizacje pozarządowe
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej