Na oficjalnej witrynie internetowej Unii Europejskiej możemy znaleźć zakładkę zatytułowaną: „najważniejsze osiągnięcia Unii Europejskiej i korzyści z członkostwa w UE”. W skromnym objętościowo bloku tekstu, liczącym nie więcej niż tysiąc wyrazów, bez trudu dostrzeżemy mocno wyróżnioną informację: „70 lat trwałego pokoju”. Zdaniem autorów strony, czyli Dyrekcji Generalnej ds. Komunikacji Społecznej, organu podległego bezpośrednio Komisji Europejskiej, zapewnienie trwałego pokoju na kontynencie europejskim i przeciwdziałanie konfliktom zbrojnym jest nie tylko sukcesem, ale i jednym z ważniejszych celów istnienia wspólnoty.
Nie sposób nie dostrzec związków pomiędzy tezami promowanymi przez Francisa Fukuyamę a agendą i postępowaniem decydentów w Unii Europejskiej. Utopijna wizja końca historii, ostatecznego triumfu liberalnych wartości. Jednak ten beztroski sen elit musiał kiedyś się skończyć. Nastąpiło to 24 lutego 2022 roku – choć dziś, z perspektywy czasu, wiemy, że przebudzenie było tylko częściowe. Bez żadnego uzasadnienia ani formalnego wypowiedzenia wojny, czyli z perspektywy prawa moralnego – które wciąż dopuszcza kategorię wojny sprawiedliwej – ale także z perspektywy prawa międzynarodowego w sposób absolutnie niedopuszczalny, wojska Federacji Rosyjskiej dokonały inwazji na Ukrainę. Ataki na infrastrukturę cywilną, w tym elektrownie atomowe, bombardowanie domów i bloków mieszkalnych, morderstwa, gwałty, grabieże – niemal od pierwszych dni „specjalnej operacji wojskowej”, bowiem tak w mediach podległych Kremlowi nazywana jest inwazja, trwa akcja wyniszczania przeciwnika, przywołująca bolesną pamięć o najokrutniejszych zbrodniach Stalina. Ogrom cierpienia, jakiego doświadczała i niestety wciąż doświadcza ludność cywilna, a także heroizm obrońców ukraińskiej ziemi z pewnością zasługuje na pełniejsze omówienie – tym samym warto poświęcić im osobny artykuł.
Pragnę jednak zwrócić uwagę na kwestię nie mniej ważną, która w natłoku charakterystycznego dla współczesnych mediów informacyjnego smogu może umknąć naszej uwadze. W połowie maja Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii opublikował raport naukowy dotyczący zakresu i form pomocy na rzecz walczącej Ukrainy. Raport zawiera dane dotyczące trzech obszarów: bezpośredniego wsparcia finansowego, liczby przyjmowanych uchodźców i wielkości dostawy broni. Prezentowane dane obejmują okres kolejnych miesięcy – od 24 stycznia do 23 kwietnia. Co ciekawe, niemieccy naukowcy zdecydowali się na analizę okresu bezpośrednio poprzedzającego rosyjską inwazję, gdy znaczna część krajów Europy Zachodniej rozpoczęła ewakuacje personelu dyplomatycznego z Ukrainy.
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że państwem najmocniej zaangażowanym w finansowe wspieranie ukraińskiego rządu są Stany Zjednoczone. Łączna wartość pomocy przekazanej przez USA w analizowanym okresie, zarówno finansowej, wojskowej, jak i humanitarnej, przekracza 10 mld euro. Jednak dla wielu dużym zaskoczeniem okazało się państwo będące drugim po Ameryce tak zdecydowanym partnerem Ukrainy – Polska. Łączna wartość pomocy przekazanej przez Warszawę szacowana jest na kwotę 2,4 mld euro. To znacząco więcej niż wsparcie udzielone przez Wielką Brytanię, Kanadę lub Niemcy. Jednocześnie warto pamiętać, że stanowi to aż 0,45 proc. wartości całej gospodarki Polski. Nieporównywalnie mniejsze możliwości, jakimi dysponuje kraj nad Wisłą niż np. zachodni sąsiedzi, nie przeszkadzają w byciu światowym wiceliderem pomocy. Nie inaczej jest w kwestii przyjęcia uchodźców wojennych. Autorzy opisywanego raportu z przykrością stwierdzają, że z powodu braku możliwości oszacowania kosztów nie mogli uwzględnić w żadnej z kategorii nakładów potrzebnych do świadczenia tej formy wsparcia Ukrainy. A zapewnienie bezpieczeństwa tym, którzy uciekają od koszmaru wojny, jest ważne nie tylko z moralnego punktu widzenia. Determinacja w obronie ojczyzny, co zresztą w publikowanych w Internecie nagraniach wielokrotnie powtarzali ukraińscy wojskowi, jest wprost skorelowana z poczuciem bezpieczeństwa najbliższych. Zatem gdyby w trakcie opracowywania raportu udało się jednak przezwyciężyć także i to metodologiczne wyzwanie, wartość pomocy za sprawą kosztów przyjęcia ponad 3 mln uchodźców, głównie kobiet, dzieci i osób starszych, wzrosłaby znacząco. Nie jest to oczywiście koniec wsparcia, które nieprzerwanym i szerokim strumieniem płynie z Warszawy do Kijowa od samego początku wojny. Warto jednak poświęcić trochę uwagi innej kategorii kosztów – społecznych.
Niewypowiedziane słowo
Gdy tylko na tzw. paskach – tuż obok napisów „pilne”, „ważne” lub „breaking news” – wszystkich stacji telewizyjnych i na wszystkich internetowych portalach informacyjnych pojawiły się pierwsze, dość szczątkowe, informacje o inwazji na Ukrainę, jej sąsiedni 38-milionowy naród wstrzymał oddech. Od pierwszych chwil Polki i Polacy, na wskroś katoliccy, choć obecnie coraz mocniej i głośniej wątpiący w swoją tożsamość, ruszyli na pomoc – z potrzeby serca, ale także z troski o własną ojczyznę. Skala pomocy, organizowanej przez pierwsze dni niemal wyłącznie przez osoby niezrzeszone w organizacjach, które za własne pieniądze pomagały, kupowały jedzenie, leki, ubrania, organizowały transport i przyjmowały pozornie zupełnie obcych ludzi pod swój dach, prawdopodobnie była największa w ponad tysiącletniej historii.
Smutnym obrazem towarzyszącym wojnom są obozy dla uchodźców. Namioty ciągnące się po bezkres horyzontu, plagi chorób i problemy w organizacji pomocy tak mocno za sprawą masowych środków przekazu wpisały się w pamięć podręczną, że gdy tylko wymówimy na głos np. Syria, niemal automatycznie przed oczyma pojawi się jeden z wielu dramatycznych obrazków widzianych nieraz na szklanym ekranie. Historia nie zna drugiego takiego przypadku, gdy blisko 3-milionowa rzesza uchodźców w znacznej większości nie musi trafić do obozów, lecz zostaje z otwartymi ramionami przyjęta do domu. I oczywiście, możliwości pomocy są zawsze w pewien sposób ograniczone, niemniej trudna do jednoznacznego oszacowania proporcja pomocy wskazuje, że uchodźcy znacznie częściej trafiali do polskich gościnnych domów niż do punktów recepcyjnych. Mobilizacja społeczna, zastępująca niedomagający głównie z przyczyn braku finansowej stabilizacji trzeci sektor (organizacje pozarządowe) i uzupełniająca opieszałość aparatu państwowego, nigdy nie trwa wiecznie. Wiele z badań naukowych wskazuje, że może maksymalnie trwać dwa tygodnie, a po tym okresie nastąpi stopniowe wygaszanie entuzjazmu. Co więcej, każdy fundraiser, czyli specjalista zajmujący się pozyskiwaniem środków od darczyńców na rzecz organizacji charytatywnych, dobroczynnych lub na inne cele społeczne, przypominał, że zawsze prośbę o wsparcie należy łączyć z podziękowaniem. To szczególnie ważne słowo, które już od przedszkola z zaangażowaniem starają się przekazać dzieciom nauczycielki, sprawia, że darczyńca, czyli osoba pomagająca, czuje się doceniony, a przez to m.in. zmotywowany do dalszej pomocy i zrozumienia trudnej sytuacji.
W okolicznościach pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, czekających wyzwań związanych ze spłatą rat kredytu i ogólnego pogorszenia sytuacji finansowej, o którym według raportu „Polaków Portfel Własny: wiosenne wyzwania 2022” mówi aż połowa badanych, nie sposób zrozumieć, dlaczego wciąż tak ogromne poświęcenie, zaangażowanie i pomoc, którą solidarnie wykazali się Polacy, nie doczekała się dużej, ogólnokrajowej kampanii wdzięczności. Kampania ta powinna być zainicjowana przez nas samych. Wielu rodziców ze zrozumieniem przyjęło informację, że dzieci z Ukrainy, dotknięte traumą wojny, mają pierwszeństwo przy przyjęciu do żłobka czy przedszkola. Co jednak w sytuacji, gdy w niektórych miastach lista rezerwowa, a więc lista osób, których dzieci nie dostaną się do placówki, liczy blisko 300 nazwisk i w najbliższych latach sytuacja nie ulegnie poprawie? Niebezpiecznie rośnie podglebie groźnego populizmu, który z łatwością może być wykorzystany przez Kreml do przerwania łańcucha solidarności i do destabilizacji państwa. Dlatego dziękuję – za każdą modlitwę, za solidarność z naszymi braćmi Ukraińcami, za pomoc na bezprecedensową skalę, za codzienne wyrzeczenia związane z tzw. wojenną inflacją. Dla każdego z osobna i dla nas wszystkich – jako wspólnoty opartej na wartościach. I do tego samego zachęcam, dziękujemy.
Materiał z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3 | lipiec - wrzesień 2022
/em