Media od podszewki

2013/01/12

Nie sposób wyobrazić sobie życia bez mediów i codziennej dawki informacji. Środki masowego przekazu, wykorzystując zdobycze techniki, pozwalają odbierać informacje za pośrednictwem telewizji, radia, prasy, internetu, telefonu. Wśród natłoku docierających wiadomości trudno wybrać te, które są rzeczywiście obiektywnie prawdziwe. I wydaje się, że media już nie opisują rzeczywistości. One ją kreują.

Fot. Mariusz Marczuk

Powstaje coraz więcej pytań związanych z prawidłowym, niezależnym, wolnym, rzetelnym funkcjonowaniem mediów, etyką dziennikarską. Czwarta władza nie ma skrupułów w pogoni za sensacją. Zrobi wszystko, by pokazać sensacyjne odkrycie, by skompromitować prywatność człowieka, zniszczyć go. Świadczą o tym przykłady medialnych wpadek. Na przykład „Super Express” został ukarany prawomocnym wyrokiem za wkraczanie w życie prywatne Edyty Górniak. Nie było mediów, które nie pokazałyby niefortunnego upadku Fidela Castro. I takich, które mogłyby pominąć jakikolwiek szczegół z życia prywatnego księżnej Walii, Diany. Do dziś nie rozstrzygnięto, czy jej tragiczna śmierć była spowodowana nachalnością paparazzich, czy była zaplanowanym zabójstwem!?

W każdym z wypadków zostają naruszone zasady etyki dziennikarskiej, co wyklucza rzetelność w wykonywaniu zawodu. Zarysowuje się obraz nieetycznych mediów pozbawionych obiektywizmu.

Ukarana wolność

Znana rosyjska dziennikarka Anna Politkowska była sumieniem rosyjskiego narodu. Była, bo jeszcze do niedawna śledziła wydarzenia w Czeczenii, opisując dramatyczne cierpienia cywilnej ludności. Zamiast ruchów wojsk rosyjskich na Kaukazie pokazywała obozy dla uchodźców. Mówiła przy tym o bólu matek, których dzieci nie rozwijają się, nie rosną, nie chodzą do szkół z powodu wybuchów bomb. Nie pisała o szumnej polityce Kremla i jej „sukcesach”. Mówiła o manipulowanych czeczeńskich wyborach i referendach. Nie chwaliła rosyjskiej propagandy. Opisywała rzeczywistość. Została tragicznie zamordowana w windzie swojego domu.

Waldemar Milewicz był kolejnym dziennikarzem prawdy. Pokazywał świat wojny w szerokim obiektywie. Bez naciągania, prowokacji. Był w Kosowie, Gruzji, Haiti, Afganistanie, Iraku, i wielu innych strefach zagrożonych wojną, terroryzmem, konfliktami zbrojnymi. Jego reportaże widzieliśmy w programie TVP 1 „Dziwny jest ten świat”. Zginął dwa lata temu od kul zamachowców na drodze pod Bagdadem.

O ile przypadek śmierci rosyjskiej dziennikarki uznać można za zlecenie zabójstwa, o tyle sytuacja reportera mogłaby zostać już nazwana kuszeniem losu. Trudno jednak podejmować decyzje o wysyłaniu dziennikarzy w teren szczególnie niebezpieczny dla ludzkiego życia. Mówi się o ryzyku zawodowym, które jest wliczone w pracę. Wydaje się jednak, że idea ukazania obiektywnej rzeczywistości jest wartością wyższą. Jest związana z moralną potrzebą mówienia o ludzkiej krzywdzie. To potrzeba wytknięcia oprawcom ich niegodziwości.

Wolność mediów

Tak kształtowana rzeczywistość medialna wiąże się z ich wolnością i niezależnością. Czy w obliczu śmierci Anny Politkowskiej wolność mediów jest zagrożona? Wydaje się jednak, że aby media mogły prawidłowo funkcjonować, muszą być niezależne. Aby były wolne muszą upowszechniać zagadnienia, które nie przemilczają prawdy. Informują o wszystkim. Potrafią oddzielić wiadomość od komentarza i udzielić głosu drugiej stronie. Ich pluralizm wyraża się w wielości publikacji, ale i także w różnorodności przekazywanej myśli. Media wolne to też te, które pozwalają różnym opcjom politycznym na wyrażenie własnej opinii. Prawo zaś nie może pozwalać na skupianie mediów w jednym ręku. Tak widziana wolność mediów jest najbardziej oczekiwana. Tymczasem media zatracają wolność. Zanika różnorodność wyrażanych opinii, publikatory kreują subiektywną rzeczywistość. Wolne są wtedy, gdy to samo nagłaśniają i to samo przemilczają. Gdy ich opinie są zbieżne i zgodne, co do jednej, „obiektywnej”, prawdy.

Zdarza się, jak podkreśla Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej”, że dziennikarze wykonują zadania polityczne. Przestają wykonywać swoje zawodowe obowiązki. Przestają informować.

Pluralizm medialny

W Warszawie odbyła się niedawno konferencja o stanie współczesnych mediów. Zarzucono im nieścisłości w opisywaniu rzeczywistości. Gazecie z 49. procentowym udziałem Skarbu Państwa zarzucano brak lojalności w stosunku do polityki państwowej, szczególnie obecnego rządu. Podobne zarzuty spotkały media prywatne, jak TVN, której redaktorzy dopuścili się prowokacji dziennikarskiej, ujawniając taśmy z nagraniem rozmów z posłanką Renatą Beger. Sytuacja ta pokazała stronniczość mediów, które nie dostrzegły podobnych zjawisk korupcji politycznej w innych okresach polskiej demokracji. Zaskakujące, że dziennikarze zapomnieli o słowach Adama Michnika, który powiedział: Wasz prezydent, nasz premier w dyskusjach określających ówczesny rząd. Przypomina o tym Stanisław Michalkiewicz, którego zdaniem afera taśmowa z główną bohaterką w postaci Renaty Beger, to „mały pikuś” w zestawieniu ze słowami naczelnego „Gazety Wyborczej”.

Koncepcja utworzenia rzeczywiście niezależnych mediów staje się wyzwaniem. Nie mogłyby być one sterowane przez interesy partii politycznych i służby, które przenikając do mediów, broniłyby interesów określonego ugrupowania. Zniszczenie istniejących układów wiąże się z powstaniem nowych, wolnych stacji radiowych, prasy i telewizji. Rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych jest krokiem milowym na drodze ku odpolitycznieniu mediów, podkreśla Wojciech Reszczyński z radia Wawa.

Medialne przekręty

Prezentowana przez środki masowego przekazu rzeczywistość jest wątpliwej jakości. Pojawiające się sceny przemocy, poszukiwania sensacyjno – negatywnych wydarzeń pozwalają sądzić, że media nie są obiektywne. Wydaje się jednak, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wypowiedzi na konferencji „Media od podszewki” wskazywały jednoznacznie, że sytuacja w mediach jest o wiele bardziej skomplikowana, niż sądzimy.


Problemy w mediach powstają dzięki „nienagannej uczciwości” elit mającychdo nich dostęp, mówili uczestnicy dyskusji
Fot. Mariusz Marczuk

Jak rozumieć nieuzasadnione prowokacje, w których pokazuje się brak czujności władzy?! Przypadek taki miał miejsce w styczniu br., kiedy reporter „Faktu” podszył się pod asystenta o. Tadeusza Rydzyka. Zadzwonił do Ministerstwa Rolnictwa z prośbą o wymianę limuzyny, która rzekomo popsuła się. Czy robi się to dla sensacji, hitu? Dlaczego dziennikarze nie prowokują grup przestępczych, mafii paliwowej? Dlaczego nie podejmują operacji, które rzeczywiście są groźne dla interesu publicznego?

Jak rozumieć to, że do programów politycznych dobierani są „słabi” politycy, z którymi osoba prowadząca będzie mogła robić, co zechce? W debatach publicznych z udziałem polityków przestają działać mikrofony. Są wyciszane niewygodnym politykom lub nagle pojawiają się usterki techniczne. Sam prowadzący dyscyplinuje wypowiadających się. Wskazuje na określony czas wypowiedzi. Ale, dziwnym trafem, jedni mówią więcej, inni mniej. Czy taka manipulacja jest próbą wyciszenia prawdy? I chyba śmiać się z tego należy, bo jak paradoksalnie mówi Jan Parys – głoszenie prawdy jest karane. Prawda nie pokazana w całości zaczyna być półprawdą lansowaną przez półinteligentów – dodaje Stanisław Michalkiewicz.

Lustracja dziennikarzy

Przyjmijmy, że w mediach pracują agenci WSI, wywodzący się z komunistycznego układu politycznego. Siatka agencyjnych dziennikarzy wymaga zatem zlustrowania. Bo media wolne pozbawione są jakichkolwiek nacisków. A wolność wyraża się w jawności i prawdzie. Pozbawienie środków masowego przekazu możliwości wyrażania obiektywnej prawdy wyklucza wiarygodność przekazu.

Lustracja dziennikarzy nie jest jednak łatwa. Wojciech Reszczyński uczula na zjawisko „ginięcia dokumentów” wskazujących na powiązania dziennikarzy z agenturą. Wracamy do sedna – prawda nie jest w cenie. Zmanipulowani dziennikarze tłumaczą swoją postawę koniecznością egzystencjalnego wyboru. Zachować pracę i współpracować, czy zostać wyrzuconym na bruk. Tych ludzi, Jan Parys określa jako osoby słabego charakteru, pozbawione profesjonalizmu. Szantaż powoduje wytworzenie postawy przetrwania za każdą cenę.

Jaka prowokacja?

Prowokacja ma być narzędziem w wykryciu korupcji, płatnej protekcji. Ma podkreślać to, co może mieć wpływ na zagrożenie dobra wspólnego. Jednak, jak pokazują realia, prowokacja służy do kompromitowania i skłócania przeciwników politycznych. Niezrozumiałe jest, dlaczego reporterzy posługując się prowokacją nie pamiętają o granicy dobrego smaku? Wkraczają w życie prywatne osób, politykom narzucają nieskazitelną „czystość”?

Telewizja TVN wyemitowała w programie „Uwaga” proceder posługiwania się fałszywym dowodem zakupionym na Stadionie X. lecia. Podstawiony dziennikarz wcielając się w rolę przestępcy zakupił fałszywy dokument tożsamości, dzięki któremu legalnie załatwił wiele spraw. Wynajął samochód, mieszkanie, narzędzia budowlane i sprzęt narciarski. Nie miał problemów, nikt nie miał cienia wątpliwości. Podkreśla to skalę zjawiska, które niesie zagrożenie. Powinno w działaniach prewencyjnych zostać wyeliminowane. Można powiedzieć, zaistniała słuszna prowokacja.

Afera z taśmami nie tyle pokazała próbę korupcji, ile wpłynęła na zaostrzenie sporu między partiami. Posłanka Samoobrony żąda od posła PiS wysokich stanowisk dla siebie i znajomych w rządzie w zamian za jej przejście na stronę PiS. Sprawę nagrywa TVN posługując się ukrytą kamerą. Po wyemitowaniu nagrania jest dochodzenie, kto ponosi winę za zaistniałą sytuację. Wśród potencjalnych winnych znajdują się dziennikarze TVN i posłowie opozycji. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, kto aranżuje takie wydarzenia?

Inna „wcieleniówka” została przeprowadzona w brukselskim hotelu podczas szczytu Unii Europejskiej. Prezydent Francji Jacques Chirac i Angela Merkel mieszkali podczas szczytu w hotelu z kobietą, która posiadała w bagażu bombę i pistolet. Okazało się, że kobieta była dziennikarką telewizyjną. Prowokacja miała na celu pokazanie, w jakim potencjalnym niebezpieczeństwie są politycy.

Za przeprowadzeniem tej prowokacji przemawiał interes społeczny. Podobnie było w przypadku „wcieleniówki” z fałszywym dowodem. Afera taśmowa może być jedynie przejawem głupoty. Podobne sytuacje mają miejsce w realiach życia politycznego. Układy wzajemnej pomocy i szantażu rozgrywają się nie tylko w popularnych partiach politycznych. Szacunek dla spraw dobra publicznego wiąże się z obiektywnym przedstawieniem rzeczywistości.

Mariusz Marczuk

Artykuł ukazał się w numerze 11/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej