Proteusowe oblicze mediów

2013/01/19

Obecność nowoczesnych mediów w codziennym życiu jest dzisiaj tak naturalna, jak fakt, że oddychamy powietrzem. Niemal każdy ma w domu radio i telewizor, w powszechnym użyciu są telefony komórkowe i internet. Rezygnacja z ich użytkowania budzi zdziwienie, a nawet podejrzliwość. Bo jak można żyć bez telewizora, komórki, komputera?

Ludzie nauczyli się korzystać ze środków masowego przekazu, wybierając z ich oferty to, co najlepiej zaspokaja ich potrzeby – od lekkostrawnych propozycji dla zabicia czasu po te skierowane do wymagającego odbiorcy. Jednak to internet podbił młode pokolenie, zadziwiając swoją wszechstronnością i odkrywając wachlarz niespotykanych dotąd możliwości. Szybko stał się najtańszym i najszybszym sposobem komunikacji z innymi ludźmi dzięki listom elektronicznym i szerokiej gamie specjalnych komunikatorów transmitujących nie tylko tekst, ale i głos czy obraz w najodleglejsze zakątki świata. Ponadto stanowi nieocenione źródło wiedzy – w każdej chwili można sprawdzić najświeższe wiadomości, dostępne są encyklopedie, mapy i słowniki, biblioteki sukcesywnie umieszczają w sieci swoje katalogi, pojawiają się także dzieła klasyków literatury w wersji online. Mozolne poszukiwanie materiałów na dany temat zastępuje teraz kliknięcie myszką. Jednak wydaje się, że tak wielką popularność zdobył internet ze względu na swoją interaktywność.

O ile w przypadku innych mediów odbiorca był tylko widzem lub słuchaczem, o tyle teraz mógł stać się także aktywnym uczestnikiem dzięki internetowym forom, czatom czy blogom albo współtwórcą internetowej przestrzeni poprzez stworzenie własnej strony czy rozbudowanej witryny internetowej na dowolny temat. Wielu skorzystało z tej możliwości opowiedzenia o swoich hobby, podzielenia się swoją pasją, na przykład fotografią, gotowaniem, wspinaczką. Inni wykorzystują sieć do nawiązywania nowych znajomości, stając się stałymi bywalcami internetowych serwisów służących do „czatowania”, czyli do rozmów z dowolnie wybranymi ludźmi znajdującymi się w tzw. „pokoju” o określonym profilu („30-latki”, „romans”, „ploteczki”, „książki”, „samotne mężatki”).

Dlaczego tak ogromną popularnością cieszą się wirtualne pogawędki?

Druga strona medalu

Jedną z kluczowych kwestii przesądzających o specyfice i szczególnej atrakcyjności internetu jest całkowita anonimowość użytkownika. Dużo łatwiej nawiązywać kontakty i prowadzić rozmowę w sieci, gdzie jesteśmy „niewidzialni”, od innych chroni nas bezpieczny dystans, a rozgrywkę prowadzimy na własnych warunkach – siedząc wygodnie we własnym mieszkaniu i jednym kliknięciem kończąc niewygodną dla nas konwersację. Zwłaszcza nieśmiałe osoby, mające spore kłopoty z bezpośrednią rozmową twarzą w twarz, cenią sobie możliwość poznawania ludzi za pomocą elektronicznych mediów.

Z drugiej strony taka sytuacja stwarza szerokie pole do manipulacji. Większość użytkowników internetu przyznaje się do stosowania rozmaitych „masek sieciowych” w kontaktach z innymi internautami, od niewinnego koloryzowania po kreowanie wizerunku zupełnie niezgodnego z rzeczywistością i świadome wprowadzanie w błąd dla czystego „eksperymentowania”, zabawy kosztem innych. Przecież rozmówca nie jest w stanie zweryfikować informacji, które się podaje. Dlaczego więc nie uciec się do oszustwa, jeśli dzięki temu można wzbudzić większe zainteresowanie? W realnym świecie na dłuższą metę trudno byłoby oszukiwać innych co do wieku, pozycji zawodowej, stanu cywilnego, nie mówiąc już o wyglądzie; w sieci taka gra jest możliwa. Ponadto szczególny, bo niebezpośredni charakter internetowych rozmów powoduje porzucenie konwenansów i całkowitą swobodę wypowiedzi.

Uczestnicy czatów bez ogródek poruszają tematy, które w zwykłych okolicznościach wymagałyby długotrwałego budowania relacji wzajemnego zaufania. Bez oporów zwierzają się osobom, których nigdy nie widzieli lub składają propozycje, których nie ośmieliliby się składać, gdyby trzeba było spojrzeć tej drugiej osobie w twarz. Ten swoisty ekshibicjonizm można też zaobserwować, czytając blogi, czyli internetowe dzienniki, których pełno dziś w sieci, a których autorzy, przeważnie bardzo młodzi ludzie, codziennie szczegółowo informują o swoim życiu prywatnym i rodzinnym. Często ilustrują swoje opowieści zdjęciami, tworząc z własnego życia jednoosobowe reality show, które może śledzić każdy, kto na trafi taki blog.

Nie da się ukryć, że zawartość internetu, ze względu na jego nieprzebrane i ciągle rosnące zasoby bardzo trudno kontrolować. To poczucie bezkarności skutkuje wulgaryzacją i brutalizacją sieciowego języka. Istnieje zbiór zasad komunikowania się z innymi użytkownikami sieci, tzw. netykieta, jednak wielu całkowicie ją ignoruje, a wykluczenie z forum czy czatu przez administratora nie jest dla nich wystarczającą karą. I znowu działa ten sam mechanizm: tym, którzy na co dzień nie mają zazwyczaj odwagi, by otwarcie kogoś zwymyślać, obrazić czy obrzucić rynsztokowymi przekleństwami, w internecie puszczają hamulce, bo czują się całkowicie bezkarni.

Niestety, dla wielu przestrzeń wirtualna to także najprostszy sposób nie tylko na kanalizowanie negatywnych emocji, ale i propagowanie prawnie zabronionych ideologii i innych zdecydowanie szkodliwych treści (przemoc, pornografia, narkotyki etc), co jest niezwykle groźne zwłaszcza dla młodych odbiorców, którzy jeszcz nie potrafią skutecznie się bronić.

Jest jeszcze jedna, oczywista przyczyna sukcesu internetowych rozmów, mianowicie przekonanie, że mogą być lekiem na samotność. Internet, wykorzystując naturalną u człowieka potrzebę kontaktu z innymi, stwarza złudzenie bliskości i zrozumienia, ale dostarcza jedynie doświadczeń zapośredniczonych, których nie da się porównać z prawdziwym spotkaniem. Zdecydowana większość bywalców rozmaitych czatów deklaruje, że szuka tam „bratniej duszy” – przyjaciela albo miłości, tzw. „drugiej połówki”, której w codziennym zabieganiu nie mają czasu szukać, zapraszać na kawę czy do kina. Tymczasem w sieci nie tylko naraża się na pułapki zastawiane przez innych, ale i sama manipuluje, retuszując i upiększając swój wizerunek. Dlatego tak często spotkania w realu okazują się kompletnym rozczarowaniem, choć podczas wieczorów spędzanych na czacie miało się wrażenie, jakby się znało tę drugą osobę od lat.

Elektroniczne środki komunikacji przenoszą społeczną aktywność człowieka w sferę wirtualną, w której jedynie w sporadycznych przypadkach udaje się nawiązać głębsze relacje z partnerem rozmowy. Przeważnie jednak nie są w stanie zlikwidować uczucia osamotnienia, izolują od świata i coraz częściej powodują poważne uzależnienie. Nałogowi internauci zwykle nie umieją przyznać się do takiego społecznego kalectwa nawet przed samym sobą, ale problem już dawno został uznany za jedną z chorób cywilizacyjnych. Internet to medium najtrudniejsze do okiełznania, dlatego tak ważne jest, by umieć z niego korzystać, a nie dawać się wykorzystywać. Szukać tego, co wzbogaca, a nie tego, co degeneruje. Używać jak pożytecznego narzędzia, a nie ulegać złudzeniu, że czaty i portale społecznościowe zastąpią uczestnictwo we wspólnocie i wypełnią pustkę w życiu.

Zniewoleni przez media

Oddziaływanie mediów jest dziś tak silne, że mówi się o nich „czwarta władza”, stawiając na równi z władzą organów państwowych. Zdominowały przestrzeń prywatną i publiczną, nieustannie bombardują ogromną ilością informacji, której często nie jesteśmy w stanie przesiać i zweryfikować. Informacja jako główny towar wymienny stanowi dziś wielką wartość, zgodnie z maksymą „wiedza to władza”.

Fot. Dominik Różański

Nie można więc łudzić się, że media zajmują się jedynie bezinteresownym przekazem pożytecznych treści. Mają jasno określone cele, a przekazywanie informacji jest często służebne wobec celów politycznych, ekonomicznych. Media chcą przede wszystkim wpływać, kształtować postawy i naszą świadomość zgodnie z aktualnym zapotrzebowaniem. Bezkrytyczny odbiorca, niezdolny do wyrobienia sobie niezależnego poglądu stanowi dla nich łatwy cel manipulacji. Wystarczy poddać się sugestii, wsłuchać się w podpowiedzi i proste komunikaty, uwierzyć w podawany nam na tacy obraz świata, oszczędzając sobie wysiłku weryfikacji i budowania własnego światopoglądu. Zamiast tego, co moralnie wartościowe, dobre i prawdziwe, można wybrać to, co przyjemne lub opłacalne. Zrezygnować z autonomii na rzecz komfortu i wygody. Tyle, że wtedy powiększa się szeregi zadowolonych niewolników, których wybory i sposoby zachowania kreują reklama i media, zasila królestwo komercji, konsumpcjonizmu i relatywizmu.

Dla takich ludzi trwałe punkty odniesienia stają się zbędnym obciążeniem, bo muszą nadążać za zmieniającymi się modami i stylami życia. Świat zewnętrzny wymaga od nich proteuszowej natury: błyskawicznych zmian ról, postaw i poglądów. Rezygnują tym samym z rzeczy najistotniejszej – własnej podmiotowości i tożsamości, którą pozwalają zmieniać i urabiać jak wosk poprzez zewnętrzne sterowanie ludzkimi potrzebami i dążeniami. Wybierają drogę na skróty.

SMS w ważnej sprawie

Na koniec przykład dobitnie pokazujący, że można inaczej. Że można podjąć trud budowania własnej tożsamości w oparciu o najwyższe, choć tak spychane na margines wartości i można dawać świadectwo pięknej duchowo postawy, gdy tylko zachodzi taka potrzeba. Tuż po śmierci Jana Pawła II w spontanicznym marszu młodzieży w Krakowie wzięło udział ponad 100 tysięcy osób. Porozumieli się błyskawicznie i przyszli, by oddać hołd i podziękować Bogu za wielki pontyfikat. Wiadomość o marszu przekazywali sobie za pomocą SMS-ów, e-maili i komunikatorów internetowych. Uczestników, którzy stawili się o godzinie 19 na placu Inwalidów było tak wielu, że zablokowali przejazd przez Aleje Trzech Wieszczów, a policja musiała koordynować przejście młodych ludzi przez centrum miasta aż na Wawel.

Podobne marsze odbyły się w wielu miastach Polski. Byliśmy razem i wszyscy czuliśmy, że dzieje się coś bardzo ważnego i musimy tam być. Dla Niego.

Kataryzna Ćwik

Artykuł ukazał się w numerze 04/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej