W ramach wakacyjnych zajęć Centralnego Ośrodka Formacji Katolicko-Społecznej grupa uczestników pierwszego i drugiego roku pojechała na Ukrainę
Grupa uczestników wyjazdu na Ukrainę w Kamieńcu Podolskim
Mając na uwadze to, że Formacja Katolicko-Społeczna jest podstawowym zadaniem w realizacji misji naszego stowarzyszenia, jako uczestnik tej wyprawy, a zarazem student ośrodka, chciałabym podjąć próbę wykazania współzależności między teorią a praktyką. Jako uczestnicy COFKS doświadczamy formacji w pięciu podstawowych wymiarach: duchowym, intelektualnym, społecznym, patriotycznym oraz wspólnotowym. Chcąc usystematyzować nasze przeżycia na Ukrainie według tych wymiarów, stawiam przed sobą trudne zadanie, gdyż w wielu przypadkach przenikają się one wzajemnie bądź uzupełniają. Jednak taka próba pozwoli bardziej uświadomić sobie znaczenie oraz nieustanną potrzebę formacji.
W hołdzie wołyńskim ofiarom
Pierwszego dnia wszyscy bardzo przeżywaliśmy, że możemy wziąć udział w uroczystościch poświęcenia figurki Matki Bożej na cmentarzu w Ostrówkach, gdzie 29 sierpnia 1943 r. oddziały UPA w bestialski sposób wymordowały prawie całą wieś zamieszkałą przez Polaków. Uczestniczyliśmy w uroczystej mszy św. oraz w krótkim nabożeństwie prawosławnym przy zbiorowym grobie na cmentarzu, przy którym nasza reprezentacja z wiceprzewodniczącym Rady Głównej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” Markiem Korycińskim złożyła kwiaty. Opowiedziano nam również historię tego tragicznego miejsca oraz zdano relację z podejmowanych działań mających na celu odkrycie całej prawdy o tamtych wydarzeniach. Wsłuchując się w słowa naszego przewodnika, oddawaliśmy się zadumie nad dramatem ludzkiego życia i Polaków żyjących na ziemiach ukraińskich. Wartość intelektualna tego przeżycia była na tyle silna, iż jestem przekonana, że pozostanie na bardzo długo w naszej pamięci. Podobnie było z kolejnymi odwiedzanymi przez nas miejscami.
Śladami wielkości dawnej Rzeczpospolitej
Łuck przywitał nas piękną bramą średniowiecznego zamku księcia Lubarta oraz dostojeństwem katedry pw. św.św. Piotra i Pawła. Natomiast zupełnie inne odczucia mieliśmy przy ruinach kolegiaty św. Trójcy w Ołyce, które mimo złego stanu zdradzały swoją dawną świetność. W ciszy i z wielkim żalem podziwialiśmy jej grube, zniszczone mury. Niedaleko znajdował się zamek Radziwiłłów, który ku naszemu zaskoczeniu jest obecnie szpitalem psychiatrycznym. W Równem, gdzie nocowaliśmy, przywitał nas proboszcz parafii, człowiek, który mimo naszego zmęczenia potrafił wywołać uśmiech na twarzach. Kolejnego dnia w takich zabytkach, jak zamki Lubomirskich w Dubnie czy księcia Jaremy Wiśniowieckiego w Zbarażu, którego oblężenie opisał Henryk Sienkiewicz, odkrywaliśmy ślady polskości i naszych rodaków. Oprócz poznawania historii podziwialiśmy także nietuzinkową architekturę takich miejsc, jak Liceum Krzemienickie czy też kościół pw. św. Stanisława w Krzemieńcu. Ucztą dla zmysłów była wyprawa na Górę św. Bony, skąd rozpościerała się wspaniała panorama na okolicę. Odbyliśmy także podróż w czasie, dzięki przewodniczce w dworku Juliusza Słowackiego, która opowiedziała nam o życiu wieszcza. Ale nie tylko wymiar intelektualny stanowił część naszej podróży.
Rekolekcje w drodze
Dużo czasu poświęciliśmy na formację duchową, w czym wspierał nas asystent oddziału w Lublinie ks. Marcin Jankiewicz. Dzięki niemu nasza podróż busem przybierała formę pielgrzymki, a nawet rekolekcji, i mieliśmy okazję do modlitwy. Każdy z nas przywiózł w swoim sercu jakieś osobiste prośby czy podziękowania. Często wszyscy jednoczyliśmy się we wspólnej modlitwie, ale był też czas na indywidualną refleksję i rozmowę z Panem Bogiem, co pozwoliło nam przeżyć tę wyprawę również w sferze duchowej. A takim miejscem ku temu sprzyjającym był Jazłowiec. Znaliśmy już historię Matki Bożej Jazłowieckiej, ponieważ na jednym ze zjazdów COFKS byliśmy w Szymanach, gdzie znajduje się jej figurka, więc ze wzruszeniem słuchaliśmy opowieści siostry zakonnej w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Niesamowita historia i klimat tego sanktuarium bardzo nas poruszył. Dużym przeżyciem było dla nas to wspólne celebrowanie wiary. Modliliśmy się w miejscach świętych, ale także pamięci narodowej. Jednym głosem dawaliśmy świadectwo wiary i naszej polskości…
Odwiedzając kolejne miejsca, mieliśmy okazję bardziej się skupić na aspekcie społecznym. Sporo czasu spędziliśmy w Kamieńcu Podolskim zwanym także „Bramą do Polski”. Nocny spacer po tym miejscu uzmysłowił nam, jak bardzo zróżnicowanym krajem jest Ukraina. Mając w pamięci Ławrę Poczajowską ze złotymi kopułami i z bogatym, zapierającym dech w piersi wnętrzem klasztoru, chodziliśmy po kamiennych, wąskich ulicach Kamieńca i chłonęliśmy jego niepowtarzalny klimat. Niektórym z nas udało się porozmawiać z mieszkańcami, bardzo przyjaźnie do nas nastawionymi. Chłonęliśmy ich kulturę, język i obyczaje. Wiedząc, że wiara jest nierozerwalna z życiem społecznym, tutaj mogliśmy tego doskonale doświadczyć.
Odkryć wspólnotowe więzi
Wymiar patriotyczny przewijał się przez całą naszą pielgrzymkę. Odwiedzaliśmy i poznawaliśmy miejsca, które kiedyś należały do Polski. W Chocimiu zachwyciliśmy się zamkiem nad Dniestrem zaliczonym do siedmiu cudów Ukrainy, ale najsilniejszy powiew patriotyzmu poczuliśmy we Lwowie na Cmentarzu Łyczakowskim. Spoczywają tam nasi wielcy rodacy, a melancholijna atmosfera i piękno tego miejsca skłoniło nas do refleksji nad losem naszych rodaków. Odśpiewaliśmy „Rotę” przy grobie Marii Konopnickiej, a na Cmentarzu Orląt Lwowskich modliliśmy się o pojednanie naszych narodów. Podążając śladami polskości od pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie, zobaczyliśmy m.in. Bazylikę Katedralną, Operę, kościół dominikański, królewską kamienicę… Lwów to przepiękne miasto, gdzie każda kamienica to arcydzieło. Żyjące tu niegdyś rozmaite grupy etniczne zostawiły trwały ślad w charakterze tego miasta. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Żółkiew, a w nim zamek Jana III Sobieskiego oraz piękną Kolegiatę pw. św. Wawrzyńca. Ostatnim miejscem, jakie zobaczyliśmy, był XVII-wieczny klasztor greckokatolicki w Krechowie.
Nie sposób opisać te wszystkie wrażenia, jakie na nas wywarła Ukraina. Równie trudnym zadaniem jest ujęcie w kilku zdaniach wymiaru wspólnotowego tej wyprawy. Musiałabym opisać tak wiele rzeczy… Wzajemną troskę w chwilach wyczerpania, radosny śmiech podczas przepraw busem, wspólne śpiewy i msze święte, modlitwę na kolanach przed świętym obrazem, długie rozmowy przed pójściem spać i łzy wzruszenia, gdy pszyszedł czas ostatniej wspólnej kolacji. Ks. Marcin powiedział o nas, że jesteśmy jak mozaika składająca się z różnych obrazów. Jedni z nas błyszczą złotem, a drudzy tworzą szare tło, ale wszyscy jesteśmy równie ważni, a razem tworzymy piękną całość.
Przecież poczucie wspólnoty rośnie w nas z każdym spotkaniem, każdym uśmiechem i uściskiem dłoni. Musimy tylko stworzyć ku temu okazję i otworzyć się na drugiego człowieka. Każde spotkanie zbliża nas do siebie. Nie wystarczy samo działanie. Choćby było na największą skalę, stanie się tylko cegiełką w budowaniu „Civitas Christiana”. To właśnie poczucie wspólnoty jest zaprawą, która zespala wszystko i pozwala istnieć.
Beata Zembrzycka