Ludmiła Kobeszko |
W obecnej dobie, wielu aktywnych katolików rozczarowanych postępującym odchodzeniem społeczeństw od wiary, wpada – czasem nieświadomie – w pułapkę postrzegania Kościoła jako przede wszystkim hierarchii, składającej się z papieża, kardynałów, biskupów, no i w końcu, „szeregowych” duchownych. Zapominamy, że Kościół tworzy wspólnota wszystkich wiernych. Kościół to ja i ty, nasza modlitwa i działalność, zjednoczona w Jezusie Chrystusie oraz przez Niego utworzona. „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,5).
Oczywiście, wielkim błędem byłoby zapominanie, iż nasi pasterze są przewodnikami, niezbędną i nieodłączną częścią Kościoła. Sam Jezus dał przecież Apostołom prawo do ustanawiania swoich następców. Warto byłoby jednak, aby w naszym codziennym horyzoncie przeżywania wiary pojawiła się większa świadomość wspólnotowości.
Daleki ideał?
Uczestnicy życia Kościoła posiadają zróżnicowane zdolności i dary. Są one dane po to, aby były czynnie wykorzystane na rzecz rozwoju duchowego, uczynków miłosierdzia oraz budowania wspólnoty i umacniania Kościoła. Każdy powinien włączać się do życia wspólnoty zgodnie z danymi od Boga umiejętnościami. „Jak bowiem w jednym ciele mamy wiele członków, a nie wszystkie członki spełniają tę samą czynność- podobnie wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami.” (Rz 12, 4-5). Warto zwrócić uwagę, że Kościół nie tylko tworzy uporządkowaną hierarchię i jest ubogacany przez różnorodne dary wszystkich wiernych. Kościół przyrównany do ciała oznacza również płaszczyznę współpracy, zależności i wzajemnej miłości wiernych. Można jednak z przykrością skonstatować, że w codziennym życiu nasze rodziny i parafie w dużej mierze odbiegają od tego ideału. Istotną rzeczą wydaje się stałe uświadamianie wiernym, że są częścią wielkiego Kościoła i że swoimi uczynkami powinni starać się budować wspólne dobro. W każdą niedzielę modlimy się słowami „Wierzę w jeden, Święty, powszechny i apostolski Kościół”, jednak rzadko uświadamiamy sobie doniosłość wyznawanego Credo. Wyznajemy również, „wierzę w… świętych obcowanie”. Cóż to właściwie oznacza? Głębszą wspólnotę duchową, nieuchwytną dla „szkiełka i oka”. Wspólnota Kościoła jest tutaj rozszerzona na wiernych żyjących na Ziemi (nazwanych Kościołem pielgrzymującym), w czyśćcu (Kościół pokutujący) i w niebie (Kościół triumfujący). Wierni mogą wspomagać się nie tylko uczynkami, ale również wzajemną modlitwą. Modlitwą za żyjących lecz również za dusze czyśćcowe. Modlitwą zanoszoną w czyjejś intencji lecz również modlitwą dla siebie, o wstawiennictwo i prowadzenie przez świętych.
Zacznijmy od rodziny
Nauka Kościoła wielokrotnie podkreśla, jak istotną i fundamentalną kwestią jest rodzina, z której się wywodzimy, jak również małżeństwo i rodzina, którą później tworzymy sami. Nasz dom rodzinny jest dla nas pierwszym wzorcem bliskości i wspólnoty. Jest rzeczą niezwykle ważną, żebyśmy mogli doświadczyć w nim prawdziwych więzów miłości, troski, szacunku i rozsądnej odpowiedzi na potrzeby każdego członka rodziny (potrzeby, ale już niekoniecznie zachcianki!). W naszych rodzinach możemy jednak spotkać się z różnymi trudnościami.
Hierarchowie kościelni powinni często pouczać wiernych, jak ważna jest wzajemna miłość w rodzinie. Rodziny powinny umacniać się w duchu miłości. Duchowy wymiar małżeństwa najpełniej oddał Karol Wojtyła, jeszcze jako wykładowca KUL, w pracy „Miłość i odpowiedzialność”. Podkreślał w nim normę personalistyczną, czyli pełne życzliwości odniesienie osoby do osoby, a nie utylitarne podejście, w której drugą osobę traktuje się jako „przedmiot użycia”. Podkreślał wagę rozwijania dojrzałej i twórczej miłości małżeńskiej. Chociaż prokreacja jest pierwszorzędnym celem małżeństwa, Wojtyła uznawał również pełną wartość małżeństwa, które nie ze swojej winy jest bezdzietne. Warto uświadomić to szczególnie tym katolikom, którzy małżeństwa nie obdarzone potomstwem uznają w jakiś sposób za „gorsze”.
Małe wspólnoty
W głównym nurcie życia Kościoła tworzą się również mniejsze grupy, wspólnoty, które chcą razem dojrzalej przeżywać wiarę. Często wyróżniają się one specyficznymi charyzmatami. Na przykład duchowość Ruchu Światło- Życie wyraża się w osobistej relacji do Jezusa Chrystusa, uznanego jako jedynego Pana i Zbawiciela. Poddaniu się działaniu Ducha Świętego i otwartości na Jego dary. Słowo Boże uznawane jest za przewodnika w konkretnych sytuacjach. Wymaga poddania mu swojego życia. Powyższy stosunek do Słowa Bożego wyraża znak – symbol FWS-ZWH, gdzie splecenie tych dwóch grecko- biblijnych słów ŚwiatłoŻycie w formie krzyża oznacza nierozdzielność światła wiary i życia z wiary, albo inaczej mówiąc, wiary i miłości. Ruch Światło- Życie charakteryzuje się również umiłowaniem liturgii i wspólnoty Kościoła, ze szczególnym uwzględnieniem i umacnianiem więzi we wspólnotach lokalnych.
W wymiarze lokalnym Podstawową jednostką, w której żyje wspólnota Kościoła na terenie diecezji jest parafia. Mniej więcej do połowy XX wieku to właśnie parafia stanowiła główne, a w zasadzie jedyne miejsce duszpasterstwa obejmujące wiernych. Obecnie, szczególnie w większych miastach stan ten ulega pewnej zmianie – powstają coraz liczniejsze nowe parafie i kościoły niejako „profilowane” – np. akademickie, rektoralne czy też zakonne. Stąd częstym zjawiskiem w dużych aglomeracjach jest pewien przepływ wiernych do różnych świątyń oraz tworzenie się wspólnot i duszpasterstw wokół nich (np. wspomniane wspólnoty Światło Życie, duszpasterstwa akademickie czy poszczególnych grup zawodowych). Ma to swoje istotne zalety, gdyż w obecnych warunkach , dla ludzi pragnących bardziej świadomie przeżywać wiarę, często nie wystarcza zwykłe, coniedzielne” duszpasterstwo parafialne. Z drugiej jednak strony, nie można zapominać, że również parafie powinny stanowić ważne ogniwo Kościoła lokalnego, które nie tylko gromadzi wiernych przy wspólnocie eucharystycznego ołtarza, ale także podejmuje szereg działań aktywizujących wspólnoty lokalne w ich dziełach charytatywnych i publicznym dawaniu świadectwa chrześcijańskiego. Jest to bardzo istotna kwestia nie tylko z punktu widzenia rozwoju religijnego, lecz również budowania jedności społeczeństwa, zaufania do mieszkających obok nas ludzi i zaangażowania w istotne kwestie życia lokalnego.
Niestety, wciąż niespełnionym w Polsce postulatem II Soboru Watykańskiego jest większa aktywność świeckich w parafiach. Niedostatecznie rozwinięta świadomość swojego współuczestnictwa w Kościele może skutkować wśród wiernych postawą „petentów” wobec księży. Aktywność świeckich mogłaby wyrażać się np. w istnieniu rad parafialnych, zarządzających gospodarczą i społeczną stroną danej parafii. Oczywiście, aktywność ta powinna unikać błędów prowadzących do pomieszania naturalnego porządku poprzez szkodliwe ześwieczczenie księży
Wymiar wspólnotowy jest istotny w świadomym przeżywaniu wiary
Wielka rodzina Kościoła
Kościół odnajduje swój wspólnotowy wymiar również w dążeniu do przywrócenia jedności między licznymi wyznaniami chrześcijańskimi. Nazwa ruchu ekumenicznego wywodzi się z gr. ?????ľ??? – oikumene- wszechświat. Ruch ekumeniczny powołuje się na słowa Jezusa Chrystusa: „A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni stanowili jedno w nas, aby świat uwierzył, żeś ty mnie posłał” (J 17,20-21). Brat Roger, założyciel Wspólnoty Taizé uważał, że chrześcijanie mogą pojednać się poprzez modlitwę i umożliwienie działania Ducha Świętego w swoich sercach. Przedstawiciele ruchu ekumenicznego argumentują również, że dialog i zbliżenie z Prawosławiem, jest sposobem powrotu do pierwotnej, przerwanej jedności.
Sytuacja z ekumenizmem nie jest jednak jednoznacznie prosta. W Kościele nie brak również krytycznych głosów, wskazujących one na zbyt duże różnice doktrynalne poszczególnych wyznań. Pośpieszne przyjęcie do wspólnoty Kościoła Powszechnego bez przyswojenia zasadniczych prawd wiary, może skutkować wypaczeniem jego nauczania i wewnętrzną sprzecznością. Papież Pius XI przestrzegał przed źle rozumianym ekumenizmem w encyklice Mortalium Animos” pisząc: „Wielu odrzuca to, że Kościół Chrystusa ma mieć postać konkretną, widoczną dla oczu (…), przeciwnie, rozumieją oni, że konkretna widoczna dla oczu postać Kościoła nie jest niczym innym, jak tylko federacją złożoną z różnych wspólnot chrześcijańskich, nawet jeśli wyznają one niespójne, a nawet zwalczające się wzajemnie, doktryny”.
Świadome chrześcijaństwo, pragnące na niedoskonałym świecie budować zręby Królestwa Bożego, trudno wyobrazić sobie bez wymiaru wspólnotowego. Szczególny rys tej wspólnotowości widzimy w wielowiekowej polskiej duchowści, bazującej nie tylko na indywidualnym doświadczeniu wiary, ale także na współodpowiedzialności za otaczającą nas małą i większą Ojczyznę, rodziny, szkoły i środowiska zawodowe. Łatwo jest narzekać na szereg negatywnych tendencji, widocznych nieraz w środowiskach katolickich, dużo trudniej zrozumieć, że ich kształt zależy nie tylko od innych, ale również od nas samych. Wszyscy bowiem jesteśmy członkami wielkiej rodziny Kościoła.