Katarzyna Kakiet |
Terror, strach, komunistyczna propaganda, narzucony system, kłamstwa i półprawdy – w takich warunkach rodziła się powojenna Polska. Ci, którzy mieli wpływ na kształt Polski, decydowali o jej i narodu losach, by wszczepić w ludzkie umysły „jedynie słuszny i właściwy” materialistyczny światopogląd, wiedzieli, że muszą rozerwać dotychczasowe więzy międzyludzkie, osłabić przywiązanie do tradycji i wiary katolickiej, uderzyć w integralność rodzin. Rodziny były przecież solą tej ziemi, stanowiły o sile narodu polskiego i „być albo nie być” społeczeństwa. Prymasowi Tysiąclecia przyszło zmierzyć się z tak wprowadzanym ustrojem i stoczyć bój o jedność rodzin, ich trwałość, wzajemną miłość.
Nauka społeczna prymasa Wyszyńskiego skoncentrowana była na rodzinie – jej godności, przysługujących naturalnych prawach i problemach, z którymi musi sobie radzić na co dzień. Starając się uzdrowić każdą z nich z osobna, walczył o „rodzinę rodzin” – nasz naród.
Dziś kulturowe i polityczne oblicze polskiej rzeczywistości jest inne. Jednak bez względu na to, czy jesteśmy zadowoleni z podejmowanych decyzji politycznych, mamy wolność wyboru, możliwość wyrażania siebie, pozwala na swobodne dorastanie jednostki. To my wybieramy drogę i dla siebie, i naszych rodzin. Rodzina zaś nie zmieniła swojej funkcji. Także w dzisiejszych czasach, jak mawiał Prymas Tysiąclecia, rodzina jest „źródłem, z którego bierzemy życie, pierwszą szkołą uczącą nas myśleć – pierwszą świątynią, w której uczymy się modlić”. To ona „najgłębiej kształtuje duszę człowieka”.
Wraz z wolnością przychodzą jednak obowiązki. Dlatego też nie możemy zrzucić ze swoich barków odpowiedzialności za los naszych rodzin. Warto się zastanowić, co możemy zrobić dla naszych najbliższych, jak na ścieżce życia omijać zagrożenia dla jedności i trwałości rodziny, o czym pamiętać, budując wzajemne relacje.
Wskazówki odnajdziemy w kazaniach, przemówieniach i apelach kard. Stefana Wyszyńskiego. Nauczanie Księdza Prymasa nie dotyczy tylko minionych czasów. Prymas Tysiąclecia pokazywał, jak przemieniać świat, poczynając od wnętrza naszych dusz.
Zagrożenia dla przyszłości rodziny, zdaniem kardynała Wyszyńskiego, tkwią przede wszystkim w braku poszanowania kultury duchowej i moralnej. Podstawowy problem stanowi deficyt miłości osobowej w relacjach małżeńskich. Zdaniem prymasa w małżeństwie ludzie zbyt wielką wagę przywiązują do pociągu fizycznego, erotyzmu, seksualności, zupełnie zapominając o duszy tej drugiej połówki. Uczucie do kobiety czy mężczyzny staje się ludzkie dopiero wtedy, „gdy obejmuję całą osobę – a więc rozum i wolę”. Prawdziwa miłość pojawia się wówczas, gdy uczuciem darzymy duszę drugiego człowieka, gdy nie widzimy w nim jedynie cielesności. Ważne jest również, by wzajemnych relacji mąż i żona nie opierali wyłącznie na „podobaniu się sobie”, lecz także wciąż wyrażali wolę kochania i bycia kochanym – by miłość była nie tylko w sercu, ale i w głowie. Pociąg fizyczny powinien być wyrazem miłości osobowej – jej zewnętrznym znakiem.
Kłamstwo przekreśla zaufanie
Kard. Wyszyński zwraca uwagę, że zakłamanie, oparcie relacji na niedomówieniach czy wprost – mówieniu nieprawdy – przekreśla zaufanie i wierność. Nauczał usilnie, że prawda jest nierozerwalnie związana z miłością, jest jej fundamentem, podstawą, na której można budować przyszłość rodziny. Nawoływał: „Służcie sobie prawdą w miłości”. Był przekonany, że wszelkie kryzysy małżeńskie i rodzinne mogą być rozwiązane przez powrót do „świadczenia sobie miłości niezakłamanej, szczerej i bez obłudy”. Z jego nauczania wynosimy przekonanie, że nasz stosunek do prawdy mówi o naszym podejściu do godności człowieka i poszanowania jego naturalnych praw. Kłamstwo jest zagrożeniem dla rodziny, ponieważ godzi bezpośrednio w jednostkę, a bez poszanowania jednostki nie można mówić o szczęściu rodziny.
Miłość Chrystusa wzorem dla małżonków
Nieposzanowanie godności rodziny, w tym szczególnie godności kobiety-matki, a także niezrozumienie ról społecznych mężczyzny i kobiety w małżeństwie sprowadza niebezpieczeństwo na rodzinę. Według Wyszyńskiego istotnym dla rozwoju rodziny było, aby małżonkowie zrozumieli, iż Bóg stworzył człowieka „mężczyzną i kobietą”, ponieważ choć mąż i żona odgrywają różne role, w różny sposób odbierają rzeczywistość, różne emocje nimi rządzą, to w swojej istocie są sobie równi – dopełniają się wzajemnie. Niezrozumienie tej prawdy rodzi konflikty. Małżonkom przypominał, aby okazywali sobie szacunek, by doceniali się wzajem nie, byli wierni i gotowi do wszelkich poświęceń i wszelkiego przebaczania. Za wzór stawiał miłość Chrystusa do Kościoła.
Brak właściwej wiedzy religijnej i przyzwolenie na laicyzację codziennego życia również nie pozostają bez znaczenia dla jedności i trwałości rodziny. Pogłębienie prawdy o Bogu i Jego do nas miłości, a także uczestnictwo w religijnych obrzędach pozwala spojrzeć na rodzinne problemy z innej perspektywy. Święta Rodzina staje się wzorem do naśladowania, a tradycja i poznane wartości duchowe i moralne spajają rodzinę w jedno. Bez Boga nie ma miłości osobowej: „Prawdziwa miłość rodzinna włącza się w miłość Bożą i doznaje ubogacenia przez odkupieńczą moc Chrystusa”
Laicyzacja życia codziennego wiąże się również z zakorzenianiem się w społeczeństwie postaw konsumpcyjnych. Chęć ułatwienia sobie życia, zabezpieczenia stanu posiadania sprawiają, że potrzeby duchowe – własne i najbliższych – schodzą na drugi plan. Nie spędzamy ze sobą czasu. Brak nam go dla drugiego człowieka, brak nam również właściwej wrażliwości – traktujemy innych przedmiotowo, egoistycznie „używamy” do zaspokojenia własnych potrzeb.
Zagrożeniem dla jedności rodziny jest niezachowanie nierozerwalności sakramentu małżeństwa – przyzwolenie na rozdzielanie tego, co Bóg złączył, dopuszczanie do siebie myśli, że małżeństwo nie jest na całe życie. Rozwód męża i żony tymczasem niszczy wspólnotę rodziny, rozrywa ją na dwoje, przeorganizowuje całe jej dotychczasowe życie. To pogwałcenie moralnego zobowiązania, jakie przyjęli na siebie małżonkowie w dniu ślubu.
Podobnie jest z aborcją – zagrożeniem dla rodzin staje się wyobrażenie, że nienarodzone dziecko nie jest człowiekiem. Jednym z najważniejszych zadań małżeństwa jest powołanie do życia nowych istnień – dzieci są błogosławieństwem rodziny. Dlatego zdaniem księdza prymasa wszelka próba godzenia w budzące się życie uderza bezpośrednio w rodzinę, wyjaławia ją z emocji, staje się dla niej ciężarem nie do zniesienia.
Praca na rzecz rodzin i narodu
Rodzina, tak jak każdy człowiek z osobna, zmienia się z biegiem lat – to żywy organizm. Celem tych zmian powinno być osiągnięcie doskonałości. Niezbędna jest ciągła praca nad sobą zmierzająca do wzmocnienia charakteru, wyrobienia cnót. Wyszyński był zdania, że każde zatrzymanie się na tej drodze grozi upadkiem. Nauczał: „Rzetelna praca nad sobą to warunek, aby pomagać sobie wzajemnie w drodze do Boga; brak pracy nad sobą to główny wróg trwałości wspólnot rodzinnych. Małżonkowie mają pomagać sobie w zwalczaniu wad, wspierać się radą, współzawodniczyć ze sobą o palmę pierwszeństwa w cnocie. To zrodzi ducha wyrozumienia, przebaczania win, współczucia, a więc takie siły, które odwiodą od sponiewierania człowieka i rozrywania rodziny”.
Rodzina, według prymasa Wyszyńskiego, jest pierwszą światynią, w której uczymy się modlić
| Fot. Archiwum
W kontekście nieustannej pracy nad sobą prymas Wyszyński poświęcał szczególną uwagę konieczności wyzbycia się tzw. wad narodowych. Nawoływał do dyscypliny i ostrzegał przed skutkami zignorowania tego problemu: „W marnotrawstwie i pijaństwie będziemy widzieli niszczenie naszych sił fizycznych i duchowych, naszych zasobów materialnych, majątku osobistego i narodowego, zwłaszcza lepszego bytu naszych rodzin i dzieci”.
Rodzinie potrzebna jest również umiejętność czerpania radości z samego faktu bycia razem. Uczucie to daje siłę małżonkom i ich dzieciom do podejmowania trudów na rzecz jedności i trwałości rodziny. „Trudności życia, kłopoty, męki i bóle, niezgodne usposobienia czy też wady lub nałogi w życiu nabyte, taki czy inny ustrój państwa lub życia gospodarczego, nie odbierze wam radości. Bo największą radością dla was, matki i dla was, ojcowie, po ciężkim trudzie i męce pracy codziennej, jest wasza rodzina”. Brak umiejętności dostrzegania tej naturalnej wartości rodziny godzi w jej trwałość.
Choć naród w stosunku do rodziny jest społecznością wtórną, prymas Wyszyński zwracał też uwagę na potrzebę poznawania historii własnego narodu, pielęgnowania w rodzinach tradycji patriotycznych: „Więź z Ojczyzną pogłębia się przez obyczaje i zwyczaje rodzinne, przez wychowanie uspołeczniające, wiążące człowieka z szerszą społecznością – Narodem”. Ta więź jest niezwykle potrzebna. Naród poprzez swoją historię ofiarowuje rodzinom punkty odniesienia, doświadczenie zdobyte przez poprzednie pokolenia, daje możliwość samookreślenia, identyfikacji – znalezienia swojego miejsca w świecie. Miłość do ojczyzny kształtuje również wielkie cnoty: wytrwałość i zdolność do poświęceń w imię słusznej sprawy. Prymas Tysiąclecia prosił, aby każda rodzina trzymała się tego dziedzictwa „sercem i pazurami”.
„Człowiek musi być kochany i musi kochać, jeżeli chce udoskonalić i spełnić swoje powołanie” – nauczał kard. Stefan Wyszyński. W rodzinie jest w stanie to naturalne przykazanie wypełnić, zrealizować swój cel istnienia, życia tu na Ziemi. Bóg Ojciec „wszczepił w naturę ludzką dążność do stworzenia rodziny i do poświęcania dla niej wszystkich sił fizycznych i duchowych”. Wykorzystajmy ten fakt – dbajmy o nasze rodziny, a w chwili zwątpienia sięgajmy po nauczanie Prymasa Tysiąclecia. Może właśnie dzięki jego słowom uda nam się ustrzec przed popełnianiem błędów w relacjach z bliskimi, a nasze rodziny wytrwają w jedności…