Opisując różne debaty, niezmiennie ulegam wrażeniu, że każdą z nich da się ocenić matematycznie. Wystarczy zrobić wykres z dwiema zmiennymi. Na jednej linii należy zaznaczyć stopień zgodności pomiędzy dyskutantami: czy „grali do tej samej bramki”, czy też byli „z zupełnie innej bajki”. Na drugiej wykazujemy spójność ostatecznych wniosków: czy debatujący zbudowali jakąś wspólną wizję, czy może wyszli ze spotkania pokłóceni. W przypadku III debaty społecznej zorganizowanej przez Obserwatorium Społeczne i oddział wrocławski „Civitas Christiana” brak polemiki nie przeszkodził w wypracowaniu interesującego wniosku.
Szanowni Czytelnicy mieli już okazję zapoznać się z debatami organizowanymi w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, pierwszy jednak – i ostatni – raz zapoznają się z relacją ze spotkania, którego tematem było 1050-lecie Chrztu Polski. Ta konkretna rocznica była przyczynkiem do dyskusji pt. Tożsamość Polski. Do stołu zasiedli znakomici dyskutanci: Kornel Morawiecki – marszałek senior Sejmu VIII kadencji, Roman Kowalczyk – dolnośląski kurator oświaty, Wojciech Kucharski – dyrektor Ośrodka Pamięć i Przyszłość, o. Michał Legan – paulin z Jasnej Góry reprezentujący duchową stolicę Polski. Spotkanie prowadził ks. prof. Bogusław Drożdż, dobrze znany Czytelnikom wykładowca PWT, asystent kościelny Stowarzyszenia w diecezji legnickiej. Co do technicznej strony relacji, nadmienię, że nie będzie to stenogram z wypowiedziami poszczególnych osób. Kolejne opinie znakomicie się uzupełniały lub wynikały jedne z drugich. W dyskusji można było wychwycić jedną, wspólnie przedstawianą przez dyskutantów koncepcję tożsamości Polski i właśnie ją pragnę przekazać. Zainteresowanych poszczególnymi wypowiedziami odsyłam na serwis Youtube, gdzie bez problemu odnajdą pełne nagranie spotkania.
Podjęty temat z pewnością nie należy do łatwych w dzisiejszych czasach, określanych przez niektórych mianem ponowoczesnych. W wielu narracjach tożsamość w najlepszym wypadku się odrzuca, w najgorszym – odmawia się istnienia takiej kategorii. Zatem po usłyszeniu, o czym będzie dyskusja, najprościej byłoby popukać się ostentacyjnie w głowę i rozejść do domów. Tymczasem nihilistyczne narracje tym bardziej motywują do zgłębiania tej tematyki, bo potrzeba zdefiniowania i wykreowania nowoczesnej, polskiej tożsamości staje się sprawą naglącą.
Czym jest tożsamość?
Co konstytuuje tożsamość? Dla zebranych był to zbiór co prawda szeroki, ale bardzo spójny. W dużej mierze zwornikiem jest język. To on kształtuje wspólnotę, sam też będąc przez nią tworzonym. W przypadku języka polskiego wiele mówi pierwsze zdanie zapisane po polsku. Na kartach Księgi Henrykowskiej znajdujemy bowiem słowa zapisane przez Niemca, wypowiedziane przez Czecha do jego żony – Polki. Podobnie jest z drugim wyznacznikiem tożsamości – ziemią. Dla wielu zagadkowe jest, że była ona inspiracją do wybierania (!) polskiej narodowości zwłaszcza wtedy, gdy Polski politycznie nie było. Ale polska ziemia karmiła – owocami ciała, a krajobrazami dusze. Kwestia przynależności do narodu polskiego nie jest zatem kwestią pochodzenia, a wyboru.
W kontekście jubileuszu 1050-lecia nie sposób pominąć kolejnej konstytuanty tożsamości – wiary. Śmiała decyzja podjęta przez Mieszka I zapewniła przetrwanie i samookreślenie się Polaków. Co warte podkreślenia – nie była to decyzja wynikająca z chłodnej kalkulacji politycznej, a z realnej przemiany duchowej księcia Polan. Składniki tożsamości: wiarę, ziemię i język, łatwo wskazać. Wystarczy spojrzeć, że właśnie w te 3 kategorie uderzali zaborcy, gdy chcieli nas wynarodowić. Nasuwa się oczywista myśl, że podstawowych spraw trzeba bronić zawsze, także dziś.
Co jeszcze?
Tożsamość, konkretnie tożsamość polska, wyznaczana jest również przez inne wartości. Konieczne jest poszanowanie i poznawanie rodzimej historii i języka. Jest to ważne zwłaszcza w kontekście edukacji. Niestety, ta część roli dydaktycznej szkoły ostatnimi laty była spychana na margines. Zupełnie zaś zarzucano funkcję wychowawczą placówek oświatowych. Przeszłość pomaga zrozumieć i kształtować teraźniejszość; to, kim jesteśmy dziś i kim będziemy jutro. Ogromne znaczenie ma także przywiązanie do wolności, za którą oddaliśmy wiele sił i krwi. Rozumiana różnie przez wieki, niezmiennie była ważnym składnikiem myślenia Polaków o sobie. Na tym przykładzie doskonale widać, że tożsamość nie jest jednostajna, dana raz na zawsze. Rozwija się wraz z narodem, operuje nowymi pojęciami, rozlewa się na kolejne warstwy społeczne, unaradawia je.
Z wolnością kojarzy się umiłowanie prawdy i Prawdy (rozumianej transcendentnie, jako jeden z przymiotów, czy wręcz jedno z imion Boga), które także jest cechą tożsamości polskiej i, szerzej, cywilizacji chrześcijańskiej, europejskiej. To właśnie na Starym Kontynencie wytworzyły się kultury, które nigdy nie poprzestają na drodze jej poszukiwania; nie zadowalają się tym, co już udało się odkryć; „nie przestają myśleć”.
Czy wszyscy w Polsce podzielają przywiązanie do tych wartości? Nie, ale wbrew lewicowo-liberalnym opiniom wystarczająco wielu, by można było mówić o istnieniu polskiej tożsamości. Zawsze był patologiczny margines służący obcej sprawie, ale nie należy się na nich oglądać i trzeba po prostu „robić swoje”. Jednym ze sposobów działania na rzecz budowania wspólnotowej tożsamości jest wspólne świętowanie. Jest to okazja do dzielenia się z innymi tym, co mamy, oraz do dawania świadectwa. Podstawowym poziomem tożsamości jest poziom jednostkowy, ale właśnie spotkanie przenosi ją na poziom wspólnotowy i narodowy. Z drugiej strony bez „my” trudno o szczęśliwe „ja”. Jest to okazja, by przypomnieć wielkie czyny i wielkich ludzi. Mamy całą serię rocznic patriotycznych, dzięki którym się umacniamy. Pewnym fenomenem, z którego należy się tylko cieszyć, jest reakcja młodego pokolenia na ustanowienie 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Młodzi Polacy szukają czystego źródła – bezkompromisowych autorytetów, ludzi, którzy walczyli i ginęli na serio, którzy postawili na szalę wszystko w imię wierności zasadom, sobie i Polsce. Równocześnie świętowanie stało się elitarne. Masy nie umieją świętować niedzieli ani uroczystości państwowych. Przykładem może być Boże Ciało. Zapewne Czytelnicy kojarzą widok, gdy w procesji idzie garstka, a wielu przygląda się z umocnionych pozycji ogródka piwnego. Trzeba mieć świadomość, żeby świętować.
Solidarność
Jedną z manifestacji polskiej tożsamości był skupiający znaczną część narodu ruch Solidarności. Opierał się on w dużej mierze na wzajemnym zaufaniu, na wspólnym noszeniu brzemion. Dziś jednak idea solidarności jest źle rozumiana, tylko jako troska bogatych o biednych. Tymczasem prawdziwa solidarność to wzajemna więź. Słabsi także muszą krzesać wartości i dokładać, co mogą, do dobra wspólnego. W społeczeństwie solidarnym mają oni prawo oczekiwać pomocy od tych, którym lepiej się wiedzie, ale równocześnie nie powinni być roszczeniowi. Działają w miarę możliwości, by ogółowi było lepiej. Tak pojmowana solidarność tworzy wyższego rzędu tożsamość: od jednostkowej, przez narodową do tożsamości cywilizacyjnej, a także w pewnym sensie ogólnoludzkiej.
Obecnie społeczeństwo polskie, zwłaszcza młodzież, podlega wielu różnorodnym wpływom. Palącym wyzwaniem jest przebić się z ofertą wspólnotowości. Nie zrobią tego sami politycy, kuratorzy oświaty, dyrektorowie organizacji pozarządowych czy zakonnicy – ojcowie duchowni. Musi to być wysiłek wspólny, solidarny.
O nową tożsamość
Patrząc z perspektywy niekrótkiego, bo 1050-letniego trwania narodu polskiego, dostrzec można pewną ewolucję tożsamości. A jeśli tak, to rodzi się zadanie jej odnowienia i adaptowania do czasów dzisiejszych, które z końcem historii nie mają bynajmniej wiele wspólnego. W XX w. Polska przypomniała światu o trzech wartościach: wolności, pojednaniu i solidarności. Śmiało mogą one posłużyć jako fundamenty. Najważniejsze wydaje się, by kształtem Polski była solidarność. To ona przynagli do tego, by każdy dołożył swoją „cegiełkę” na rzecz Polski – nie lewicowej, nie prawicowej, a biało-czerwonej.
Trzeba pamiętać o Tym, kto sprawuje pieczę nad Polską. Przed Janem Kazimierzem inni władcy oddawali swe królestwa pod opiekę Matki Bożej. Ale to on jako pierwszy ogłosił Ją Królową powierzonego mu kraju. Do dziś żadna władza nie zniosła tego aktu prawnego. Pamiętajmy także, że wszystkie śluby narodu polskiego były składane samemu Bogu za wstawiennictwem Maryi. Niech umacnia nas fakt, że złożenie ślubu wiąże obietnicą dwie strony. I choć my nie dotrzymaliśmy przysięgi ze względu na swą ułomną naturę, to Pan Bóg swoich ślubów dopełnił i pozostał wierny.
Przyjmując dziedzictwo chrztu, przyjmujemy dziedzictwo wierności Pana Boga wobec nas.
Mateusz Zbróg
pgw