
Co takiego złego uczynił bogaty człowiek z dzisiejszej Ewangelii, że znalazł się po śmierci w otchłani i cierpiał męki? Czy sam fakt, że był bogaty, codziennie ucztował i ubierał się w drogie odzienie, wystarczył do tego, aby go potępić? Czy bycie bogatym jest złe samo w sobie, a bycie biednym jak Łazarz jest już wystarczającym powodem, aby osiągnąć zbawienie? Nie jest to takie proste i z całą pewnością nie działa na zasadzie przeciwności – za życia korzystałeś z bogactwa, to po śmierci będziesz cierpiał męki, albo za życia cierpiałeś niedolę, to po śmierci uzyskasz szczęście.
Zło bogacza nie polegało na tym, że był bogaty. Ono polegało na tym, że tym bogactwem nie potrafił się dzielić z drugim człowiekiem. W przypowieści Jezus wyraźnie stwierdza, że Łazarz pragnął się pożywić resztkami ze stołu bogacza, a psy lizały jego wrzody i rany. Bogaczowi było to obojętne. Nie uczynił nic by pomóc Łazarzowi, zupełnie nie interesował się jego losem.
To jest właśnie niebezpieczeństwo bogactwa, że człowiek bogaty bardzo łatwo zamyka się na innych. Myśli tylko o sobie. Nie prosi o pomoc, bo myśli że jej nie potrzebuje, że ma wszystko. Zatem nie oczekując pomocy od innych, sam nie widzi potrzeby udzielania pomocy nawet tym, którzy go o nią proszą. Bogactwo nie jest złe samo w sobie. Bogactwo źle używane prowadzi do katastrofy duchowej człowieka.
Są wśród chrześcijan ludzie majętni, którzy chętnie angażują się w wolontariat, wspierają szczytne cele i dostrzegają potrzeby bliźnich. Jednakże są i tacy ludzie, określający się jako wierzący i praktykujący, a nawet zaangażowani we wspólnoty działające przy Kościele, którzy z jednej strony dają piękny przykład pobożności, a z drugiej strony bogacą się wykorzystując swoich pracowników. Nie chodzi tu nawet o łamanie prawa cywilnego, ale o zwykłą przyzwoitość, że wypłaca się część pensji pod tzw. stołem, albo ciągle trzyma się pracowników na płacy minimalnej, samemu zarabiając ponadprzeciętnie.
Oczywiście nędza Łazarza też nie jest sama w sobie zasługująca na życie wieczne w niebie. Bieda nie czyni nas automatycznie męczennikami. Wyobraźmy sobie człowieka, który zacznie niedostatkiem usprawiedliwiać swoje grzechy i niemoralne postępowanie. To do niczego dobrego nie doprowadzi. Jeżeli biedny człowiek będzie potrafił godnie wykorzystywać pomoc, która otrzyma, będzie go to prowadziło do zbawienia, ale jeśli w swoim mniemaniu, będąc usprawiedliwionym przez biedę, zacznie kraść, oszukiwać, wyłudzać zasiłki, czy nadużywać ludzkiej dobroci, to pomimo swej biedy nie otrzyma nagrody w niebie.
Starajmy się dobrze wykorzystywać swoje zasoby i umiejętności, aby niezależnie od posiadanego majątku żyć godziwie i dostrzegać na swej drodze drugiego człowieka.
/mdk