
Prawdziwa miłość zawsze zostaje ukrzyżowana. Miłość Boga do człowieka zyskuje wymiar wszechogarniający na drzewie Krzyża w Ofierze Jezusa Chrystusa. Miłość Maryi do Jej Syna również zostaje poddana próbie Krzyża, z której wychodzi zwycięsko. Maryja stojąc dzielnie pod Krzyżem, z woli Jezusa staje się Matką wszystkich ludzi. Pokazuje nam miłość prawdziwą, pozbawioną toksycznych elementów. Miłość towarzyszącą, wspierającą, a nie zaborczą i bezmyślną.
Matka Pana uczestnicząc w drodze krzyżowej swojego Syna nie rozpacza, nie lamentuje, nie rzuca się z krzykiem, aby ochronić swoje dziecko przed bólem i śmiercią. Doskonale wie, że dzieło zbawienia to dzieło Jezusa, a nie Jej i w związku z tym nie może się do tego wtrącać. Jej rolą jest być przy Synu i wspierać Go swoją obecnością. Jej postawa stanowi całkowite przeciwieństwo postawy niewiast lamentujących i płaczących nad skazanym Jezusem. Ich lament nic nie wnosi i zostaje przez Pana skarcony. Maryja chociaż milcząca czyni najwięcej, uczy nas kochać z poszanowaniem odrębności i wolności swojego dziecka. Stwarza przestrzeń do wykonania się woli samego Boga.
Można byłoby zadać sobie pytanie, dlaczego w uroczystość, podczas której czcimy Maryję jako Królową Polski, liturgia słowa ukazuje nam scenę spod Krzyża? Może jest to spowodowane tym, że i nasza Ojczyzna wielokrotnie cierpiała ból najazdów, wojen, rozbiorów i innych nieszczęść, podczas których nasza Niebiańska Królowa towarzyszyła nam jako troskliwa Matka i opiekunka strapionych. Różnica polega jednak na tym, że o ile Męka i Śmierć Jej Syna była niezasłużona i zbawcza, o tyle wielowiekowe doświadczenia Polaków ukazują nasz upór, błędy i zwykłą głupotę, które pociągały za sobą konsekwencje w postaci nieuchronnej katastrofy.
Nie wchodząc jednak głębiej w te historiozoficzne rozważania, warto przełożyć ten proces na doświadczenie indywidualne. My ludzie wierzący w Chrystusa również jesteśmy obarczeni słabościami i grzechem, potrafimy błądzić zarówno w wymiarze społecznym, jak i osobistym, ale w tym wszystkim nie jesteśmy sami. Dana jest nam Matka – Maryja. Ona nas nie wyręcza, nie wkracza z zaborczym impetem w nasze życie, ale jest przy nas gotowa nas wspierać ilekroć o to Ją poprosimy i prowadzić nas do Jezusa, który wie najlepiej czego nam potrzeba.
/mdk