Bóg ma ciało

2013/01/17

Na początku Bóg płakał. Był zupełnie bezbronny. Kto chciał, mógł Go skrzywdzić. Marzł na mrozie. Stajenka to nie jest przecież miejsce do narodzin.

Ale były to tak niezwykłe narodziny, że i miejsce mogło być niezwykłe. Dlaczego Bóg wybrał takie miejsce? Dlaczego w ogóle stał się człowiekiem? Oczywiście teoretycznie wiemy: po to, żeby nas wszystkich zbawić. Wiemy od dzieciństwa, że Bóg umarł za nas na krzyżu, a potem, po trzech dniach zmartwychwstał. I dzięki temu my też zmartwychwstaniemy.

Na zawsze z ciałem

Proponuję bliżej przyjrzeć się Temu, który właśnie się narodził. Wiemy, że jest Bogiem. Ale przecież tego nie widzimy. Za to bardzo wyraźnie widzimy, że jest taki sam jak my. To znaczy ma ciało. Jego ciało jest takie samo jak nasze.

Potem widzimy, że Bóg dorasta tak jak każdy z nas. Dorasta, pojawia Mu się zarost, staje się młodzieńcem. Ma prawdziwe ciało. Kiedy się skaleczy, to leci mu krew, a w upalny dzień zaczyna się pocić.

Spójrzmy na nasze ciało jako na coś, co już będzie zawsze. Coś co miał, ma i będzie zawsze miał Bóg! Patrząc z tej perspektywy ciało staje się niesłychanie ważnym elementem naszego człowieczeństwa.

Potem to ciało przeżywa straszne męki. Jest wręcz torturowane. Pot miesza się z krwią. Po śmierci zostaje złożone do grobu. Zaraz jednak zmartwychwstaje i żyje. W końcu następuje wniebowstąpienie. Jezus wstępuje do Nieba i w łonie Trójcy Świętej także posiada swoje ciało. Tak będzie już zawsze.

Co z tego wynika dla nas? Przede wszystkim to, że mamy przejść podobną drogę. My też umrzemy, ale ostatecznie naszym celem jest zmartwychwstanie i życie wieczne. W ciele. Co prawda w nowym, nie tym ziemskim, ale w ciele. Cielesność jest już w nas wpisana na wieki. Bez ciała nie istniejemy.


Zmartwychwstanie ciała najlepiej pokazuje nam fragment Ewangelii o „niewiernym Tomaszu”
Fot. Artur Stelmasiak

Spójrzmy więc na nasze ciało jako na coś, co już będzie zawsze. Coś, co miał, ma i będzie zawsze miał Bóg! Patrząc z tej perspektywy ciało staje się niesłychanie ważnym elementem naszego człowieczeństwa.

Ciało człowieka uczestniczy w godności obrazu Bożego, jest ono ciałem ludzkim właśnie dlatego, że jest ożywiane przez duszę duchową i cała osoba ludzka jest przeznaczona, by stać się w Ciele Chrystusa świątynią Ducha.

Katechizm Kościoła Katolickiego, nr. 364

Ktoś powie, że jednak ważniejsza jest dusza, bo to, co duchowe ma większą wartość. Tylko, że nasza dusza mieszka w ciele. I tych dwóch rzeczywistości, (a jest jeszcze psychika!) nie można rozdzielać. One tworzą jedność! Nie można więc powiedzieć, że jedna jest ważniejsza od drugiej. Wszystkie są tak samo ważne.

Ciała zazdroszczą nam aniołowie

Ciało jest dla nas niezwykłym podarunkiem od Boga. Tak niezwykłym, że zazdroszczą go nam nawet aniołowie. Dzięki ciału możemy dotknąć, a nawet zjeść…Boga. On wie, że do wyrażania miłości potrzebne jest ciało. Miłość potrzebuje cielesności. Jeżeli bowiem miłość ogranicza się tylko do duchowych pragnień, emocji czy dobrych intencji, to jest czystą teorią. Miłość wymaga konkretnych słów, czynów, aktywności i zaangażowania dla dobra drugiego człowieka. W miłości konieczna jest czułość, oczywiście dostosowana do rodzaju więzi, które łączą danych ludzi. W małżeństwie, które jest najsilniejszą więzią, jest miejsce na najsilniejszą czułość. W innych relacjach, stopień wzajemnej czułości powinien być mniejszy, ale też obecny. Np. w przyjaźni pięknym gestem jest przytulenie, które oznacza… właśnie miłość. Dzięki ciału łatwiej jest nam miłość wyrazić.

Jeżeli nie zaczniemy modlić się ciałem, to będziemy ciągle wobec niego podejrzliwi. Jeżeli nie będziemy używać ciała, to nie dotrze do nas tak naprawdę tajemnica Wcielenia Pańskiego.

Również na modlitwie nasze ciało jest niezwykle istotne. Zresztą modlitwa jest przecież właśnie wyrażaniem miłości. Modląc się, pogłębiam swoją relację z Bogiem. Wchodzę w przestrzeń miłości. Jeżeli się modlę, to robię to w ciele. I tym ciałem także wyrażam swoją miłość. Dlatego lekceważenie albo uciekanie od ciała na modlitwie jest błędem. Ono jest po to, żeby nam pomóc się modlić, a nie w tym przeszkadzać. Dlatego jeżeli trudno nam się skupić na modlitwie, to warto wtedy skontrolować postawę ciała. Czy ta postawa jest spójna z tym, co przeżywamy w danej chwili duchowo? Jeżeli siedzimy rozparci w fotelu, to nic dziwnego, że modlitwa w tym momencie kuleje.

Dominik do psychiatry?

Raczej trzeba uklęknąć albo stać. A jeżeli siedzieć, to na pewno nie w fotelu. W ogóle na modlitwie warto się ruszać! Ukazuje to najlepiej św. Dominik, założyciel dominikanów, który na modlitwie na wiele sposobów korzystał z własnego ciała. Klęczał, wstawał, siadał, rozkładał ręce na kształt krzyża, kłaniał się, leżał krzyżem. Dziś gdybyśmy zobaczyli w kościele kogoś, kto co chwila wstaje i siada, a zaraz potem pada krzyżem albo rozkłada ręce, raczej wysłalibyśmy go do psychiatry. Ale w tamtych czasach nie było w tym nic dziwnego. To tylko pokazuje jak zmieniła się kultura i podejście do ciała, także na modlitwie.

Ciało jest dla nas niezwykłym podarunkiem od Boga. Tak niezwykłym, że zazdroszczą go nam nawet aniołowie. Dzięki ciału możemy dotknąć, a nawet zjeść…Boga.


Kiedyś ciało było „więzieniem dla duszy”, a dziś ciała „zazdroszczą nam aniołowie”

Człowiek, stanowiący jedność ciała i duszy, skupia w sobie dzięki swej cielesnej naturze elementy świata materialnego, tak że przez niego dosięgają one swego szczytu i wznoszą głos w dobrowolnym chwaleniu Stwórcy. Nie wolno więc człowiekowi gardzić życiem ciała, lecz przeciwnie, powinien on uważać ciało swoje, jako przez Boga stworzone i mające być wskrzeszone w dniu ostatecznym, za dobre i godne szacunku.

Konstytucja Soboru Watykańskiego II „Gaudium et spes”

O. Tomasz Kwiecień, dominikanin i liturgista, twierdzi wręcz, że chrześcijaństwo albo będzie cielesne albo go wcale nie będzie. W książce „Pochwała ciała” pisze: „Jeżeli nie zaczniemy modlić się ciałem, to będziemy ciągle wobec niego podejrzliwi. Jeżeli nie będziemy używać ciała, to nie dotrze do nas tak naprawdę tajemnica Wcielenia Pańskiego. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, czym jest właściwie pojęta duchowość. To, że jesteśmy ludźmi duchowymi – jeśli nimi jesteśmy – oznacza: poddanymi Duchowi Świętemu. Duchowość to nie jest niematerialność, tylko poddanie Parakletowi, które ma się wyrażać w kategoriach ludzkiego ciała. Tak jak prawda o królestwie Bożym i o niematerialnej świątyni ciała mistycznego jest wyrażona w kamieniu i drewnie budynku kościelnego, tak samo prawda o mnie jako o człowieku duchowym jest wyrażona poprzez moje zachowanie cielesne”.

Tak wiec o ciało trzeba dbać, troszczyć się o nie i doceniać. Oczywiście bez przesady. Bo nadmierne hołdowanie ciału jest tak samo szkodliwe, jak gardzenie nim. Trzeba po prostu zachować umiar i zdrowy rozsądek.

Piotr Chmieliński

Artykuł ukazał się w numerze 12/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej