Odmiany przez przypadki

2013/01/17

Wbrew temu, co może sugerować powyższy tytuł, poniżej będzie mowa nie o gramatyce języka polskiego ani żadnego innego, lecz o losie człowieka na ziemi.

Refleksje nasze rozpocznijmy od spostrzeżenia, że życie ludzkie odmienia się przez przypadki, czyli ulega zmianom, niekiedy radykalnym, wskutek nieprzewidzianych i nie oczekiwanych przez człowieka wydarzeń. W „normalnym” trybie rzeczy (piszemy ten przymiotnik w cudzysłowie, dlatego że normalność jest po pierwsze częściowo względna, a po drugie trudno osiągalna) każdy z nas układa sobie mniej lub bardziej precyzyjne plany, np. takie: dziś wieczorem poczytam książkę, jutro pójdę do pracy, w sobotę posprzątam mieszkanie, za tydzień złożę wizytę krewnym, w sierpniu wyjadę w góry, za rok zdam egzamin. Ustalamy sobie w myślach przyszły bieg wydarzeń, które mają wypełnić, przynajmniej w zgrubnych zarysach, przewidywany przez nas okres naszego i często też cudzego życia. Planowanie jest ludzką potrzebą i czynnością tak naturalną, że zostało dostrzeżone przez przemysł, wytwarzający rozmaite kalendarze, notatniki, „organizatory” itp., dzisiaj już często elektroniczne.

Bywa jednak, i to wcale nierzadko, że na ścieżkę naszego życia wkracza ów dziwny czynnik zwany „trafem” („traf chciał, że…”), „przypadkiem” („zupełnie przypadkowo…”), „losem” („dziwnym zrządzeniem losu…”), „zbiegiem okoliczności” („wskutek niekorzystnego zbiegu okoliczności…”), którego nie sposób ująć w żadnym terminarzu. Chcąc nie chcąc, poddajemy się działaniu tego czynnika z tej prostej racji, że przeważnie okazuje się od nas silniejszy. Fata volentem ducunt, nolentem trahunt – powiadali rzymscy stoicy: los powolnego (czyli chętnego) prowadzi, a niechętnego wlecze. Każdy zatem, według tej maksymy, musi poddać się przeznaczeniu, tyle że jedni czynią to dobrowolnie (konieczność uświadomiona i zaakceptowana), a drudzy – opornie i wbrew sobie.

Teista dostrzega w owych fata (od łacińskiego fatum – m.in. „przeznaczenie, los, wola bogów”) działanie Opatrzności. W pewnym sensie to, co zwykliśmy nazywać „przypadkiem”, staje się furtką, przez którą Bóg może dostać się do naszego życia przez wysoki mur naszych zamiarów, planów, dążeń i pragnień. W „normalnym” trybie rzeczy – tutaj na jaw wychodzi względność normalności – działamy po swojemu, robiąc to, co sami zamyślimy; wówczas Opatrzność w zasadzie nie ma nic do powiedzenia, a przynajmniej tak nam się wydaje. Szansą na to, aby pojawiła się Ona w naszym życiu, jest więc jakieś wydarzenie przez nas nie zaplanowane. My takie zdarzenia nazywamy przypadkowymi, chcąc podkreślić, że nie wynikły one z naszych intencji i planów, że w pewien sposób nie mieszczą się w schemacie życia, który sobie ułożyliśmy, że wymykają się naszej kontroli. Ponieważ jednak pragniemy kontrolować wszystko wokół siebie, znaleźliśmy także psychiczno-językowy sposób na jakieś podporządkowanie sobie „przypadku”: mówimy o „pomyślnym zbiegu okoliczności”, tym samym wskazując, że jakieś wydarzenie zaszło co prawda bez naszej uprzedniej zgody (wbrew lub mimo naszej woli), ale koniec końców okazało się dla nas korzystne, pomyślne, czyli poszło po naszej myśli (pasuje do ogólnego planu naszego życia) i dlatego wyrażamy na nie zgodę następczą (post factum). Ale czy wszystkie „przypadki” w naszym życiu mają być właśnie takie? Przecież „myśli moje nie są myślami waszymi / ani wasze drogi moimi drogami […]. / Bo jak niebiosa górują nad ziemią, / tak drogi moje – nad waszymi drogami / i myśli moje – nad myślami waszymi” (Iz 55, 8-9).

Austriacki poeta Rainer Maria Rilke (1875-1926) opisuje w wierszu pt. Podejrzenie Józefa (Argwohn Josephs), jak Józef Oblubieniec boczył się na Maryję z powodu Jej niespodziewanej brzemienności, którą sprawił wszakże Duch Święty („Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego”): „Cieślo! krzyknął Anioł białopióry – / Przecz nie czujesz, że za Boską siłą? / Deski robisz, pycha cię zalewa! / Chcesz naprawdę, by ci sprawę zdawał / Ten, co skromnie, z jednakiego drzewa / wydobywa pąków, liści nawał?” (tłum. W. Hulewicz). To więc, czego Józef nie oczekiwał i nie pragnął, okazało się w jego życiu zrządzeniem Opatrzności; mówiąc inaczej, był to dziwny zbieg okoliczności, ale przez Józefa zaakceptowany i nawet pokochany. Od świętych Pańskich chrześcijanin na pewno może uczyć się takiej akceptacji i wierności względem tego, co przychodzi z góry, nie oczekiwane i niewypatrywane, a jednak cenne. Jeżeli taka postawa jest normalna, to w niej objawia się trud normalności – normalność okazuje się dobrem trudnym (bonum arduum, jak mawiali scholastyczni etycy).

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 12/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej