Św. Maksymiliana Marię Kolbego (który sam siebie określał przydomkiem z tytułu) znamy wszyscy z heroicznego czynu, jakim było oddanie własnego życia, aby przeżyć mógł ojciec rodziny – Franciszek Gajowniczek. Gest niezwykle ewangeliczny: „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół” (J 15, 13). Czy jednakże postać świętego, który urodził się ponad 100 lat temu, w czasach zupełnie innych od obecnych, może służyć za wzór nawracania i głoszenia Dobrej Nowiny?
Nowa ewangelizacja
Misje w odległych zakątkach ziemi polegają na zapoznawaniu ludzi z Chrystusem – Bogiem zupełnie innym od czczonego np. wśród różnych plemion Afryki, ale także na głoszeniu nowości dotyczących wiary i kultury. Z drugiej strony na świecie wzrasta liczba ludzi, którzy słyszeli o Dobrym Człowieku żyjącym dwadzieścia wieków temu na Bliskim Wschodzie, głoszącym miłość do bliźniego, za co został stracony na krzyżu. Wiele z tych osób zapewne przyjęło sakramenty, uczęszczało na katechezę, ale z czasem odrzuciło religię i odcięło się od tej „filozofii”. W ich przypadku problem leży w tym, że są chrześcijanami spóźnionymi o trzy dni, że zatrzymali się na krzyżu i nie zaznali rzeczywistego blasku poranka zmartwychwstania, bez którego wiara rzeczywiście jest próżna (1Kor 15, 17). Dodatkowo mieli styczność z różnorakim „personelem ziemskim” Boga – poznali jego wady, a nie dostrzegli zalet. Przykazania miłości uznali za jarzmo, a Biblię za książkę fantasy. Zbudowali mur uprzedzeń, zamknęli się w bańkach informacyjnych, ażeby przypadkiem nie mieć styczności z Kościołem, który za cel postawił sobie pozyskanie każdej duszy dla Jezusa. I tak od pewnego czasu Europa stała się kontynentem misyjnym poprzez nową ewangelizację.
Gigant medialny
W słowniku Kolbego nie znalazło się miejsce dla słowa „niemożliwe”. Co obmyślił – starał się z całej siły urealnić, by chwała Boża była jeszcze bardziej widoczna. Doskonale wiedział, że dla imienia Jezus trzeba poświęcać wszelkie środki i siły, toteż starał się do ludzi dotrzeć na różne sposoby, przede wszystkim poprzez media. W związku z tym postanowił nie tylko stworzyć „Rycerza Niepokalanej”, gazetę do kształtowania osób dorosłych zaangażowanych w życie religijne, lecz zaczął również wydawać odpowiednik tego pisma dla dzieci i młodzieży. Co więcej, pragnął stworzyć tani brukowiec z dużą ilością obrazków, aby dotrzeć w ten sposób do ludzi prostych i ubogich. Jego marzeniem była agencja prasowa na miarę Reutersa. Nakład tych czasopism był tak ogromny – milionowy – że Kolbe planował już uruchomienie lotniska przy klasztorze, aby prasę kolportować szybciej i dalej. Tuż przed wojną uruchomił stację radiową w Niepokalanowie. Już wtedy widział potrzebę ratowania ludzi, którzy utracili wiarę. Jednak nie można powiedzieć, że był aktywistą. Zdecydowanie wystrzegał się tego rodzaju postawy, przed którą dziś przestrzega papież Franciszek. Wiedział, że wyniki pracy nie leżą w ręku jego, lecz Boga, dlatego modlitwa górowała nad działaniem, nawet gdy zbliżał się deadline, a pracy było jeszcze całkiem sporo. Modlitw nie można było opuścić. Co więcej, Kolbe zachęcał do wymawiania co jakiś czas aktów strzelistych, by przypomnieć powód, dla którego to wszystko ma miejsce.
Męczeńska śmierć
Dziś w Europie fizycznie nie umiera się za wiarę. Często jednakże doświadcza się prześladowań – i to różnych: od wyzwisk poprzez utrudnienia w działalności aż po procesy sądowe za głoszenie przekonań. Św. Maksymilian daje wzór cierpliwego znoszenia udręk, których zaznał zarówno na wolności, gdy załatwiał sprawy w urzędzie, jak i w celi głodowej. Nigdy jednak nie ustawał – jego barki stawały się konfesjonałem dla tych, którzy z nim umierali. Św. Jan Paweł II określił jego śmierć jako sprzeciw wobec cywilizacji śmierci. Śmiało można powiedzieć, że Maksymilian Kolbe odniósł tryumfalne zwycięstwo, za które otrzymał wieniec świętości. To również on swoim poświęceniem obronił rodzinę i jej wartość. Nie chciał, by dzieciom zabrakło ojca, co jest coraz częstszym zjawiskiem, gdy przez Stary Kontynent przechodzi fala rozwodów.
Wniosek – TAK
Spośród panteonu świętych to rzeczywiście św. Maksymilian mógłby patronować nowej ewangelizacji. Jego zaangażowanie w życie społeczne, kształtowanie ludzkich umysłów przez media, pokorna praca i wytrwała modlitwa stanowią wzór dla wszelkiej działalności misyjnej, w której fundamentem jest nie ewangelizator, lecz Chrystus. Męczeńska śmierć, która ukazuje wartość rodziny i życia, to chrześcijańska figura tych ideałów na dzisiejsze czasy. Nie dziwmy się więc, że ten święty sprzed wieku może nas wciąż czegoś nauczyć. Potrzeba tej wyrazistości we mgle dzisiejszej rzeczywistości, pełnej subiektywizmu i relatywizmu wobec podstawowych prawd.
Materiał z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3 | lipiec - wrzesień 2022
/em